42# Psikusy i kłopoty

                         Juli

Wstałam i podeszłam do lustra.  Zobaczyłam siebie w mocnym makijażu.  Uśmiechnęłam się.  To na pewno sprawka Ju.  Ale ja też nie próżnowałam. No i wtedy jak na zamówienie,  Ju wyskoczyła jak oparzona z łazienki.  Kiedy popatrzyłyśmy na siebie,  zaczęłyśmy się śmiać.

Kiedy przestałyśmy,  Ju zmywała z siebie pastę do zębów,  a ja makijaż.

Potem pogodne zeszłyśmy na śniadanie.

- A co wy takie uśmiechnięte? - Zagadała Sam.

Danny patrzył na nas z miną,  ani się ważcie robić nam psikusy,  a Dan z uśmiechem,  który sugerował zróbcie psikusy.

- Nie ważne. - Odparłyśmy jednocześnie.

Kiedy pochłonęłyśmy jajecznicę,  wróciłyśmy do pokoju.

Jak zawsze razem z Ju,  fajnie się bawiłam. Kiedy oglądałyśmy film sci-fi,  usnęłam.

Obudziłam się. Nie było nikogo,  a w pokoju było ciemno.  Nagle usłyszałam hałasy.  Poderwałam się i zaczęłam szukać źródła hałasu. Kiedy zeszłam na dół,  zobaczyłam nieprzytomną rodzinę.  Byli tam Ev,  Sam,  Alex oraz Max z nienaturalnie wygiętą nogą. Przeszłam dalej.  Usłyszałam krzyk.  Szybko pobiegłam do pokoju,  z którego wydobywał się dźwięk.  Gdy weszłam, nagle się potknęłam. Tuż pod moimi nogami leżała martwa Dani. Wzdrygnęłam się i podniosłam wzrok. Zobaczyłam Ju,  która unosiła się.  Jej twarz była bardziej złowieszcza. Uśmiech był nawet lekko strasznawy.  W jednej ręce trzymała zakrwawiony nóż,  a w drugiej wykrawiającego się Danny'ego.  Rzuciła go o podłogę.  Miałam łzy w oczach.  Podbiegłam i przyklękłam przy Danny'm.  Nie żył.  Wstałam.

- Jak mogłaś?! - Zapytałam złą Ju.

Nie odpowiedziała.

Czułam,  jak wbija mi nóż w plecy. Dosłownie,  jak i przenośnie.

Poderwałam się i usłyszałam trzask. Rozejrzałam się.  W pokoju wciąż grała telewizja, a Ju przyglądała mi się z niepokojem.  Jedyna zmiana to potłuczone szyby i lustra w pokoju. Odetchnęłam,  starając się uspokoić.  Ty tylko sen.  To tylko koszmar.  Nie miałam ich od dawna...

- Wszystko dobrze?! - Spytała zatroskana Ju.

- Tak...  To tylko...  Sen... - Odpowiedziałam.

- Musiał być bardzo nieprzyjemny,  skoro kręciłaś się i mówiłaś przez sen.  Normalnie tego raczej nie robisz. Oprócz tego,  jak się obudziłaś,  to pękło szkło w całym pokoju. To podobno siedem lat nieszczęścia. - Wyjaśniła.

Nie odpowiedziałam nic na ten suchar.  Nie byłam w nastroju,  a poza tym to i tak nie zareagowałam,  bo rozmyślałam o śnie. Co on może oznaczać? Może to na serio ma się wydarzyć?  A może to po prostu sen.

- Juli? Wszystko dobrze? Nie chciałam cię urazić. - Oznajmiła Ju.

- Spoko.  Nie obraziłaś mnie. - Uspokoiłam ją.

- Co ci się śniło? - Zapytała.

Tego pytania się obawiałam.

Przemilczałam.

- Coś o mnie,  mam rację? - Spytała.

- Może... - Odparłam.

W końcu opowiedziałam jej sen.

- Przepraszam cię za tę wielką walkę.  Naprawdę. - Powiedziała.

Czułam,  że szczerze.

Dzięki przeprosinom,  bardziej jej zaufałam i przestałam myśleć o śnie.

                      Danny

Ju i Juli spędzają ze sobą czas,  a ja i Dan cicho rywalizowaliśmy ze sobą. Ja liczyłem na to,  by Juli zmieniła Ju,  ale mój przeciwnik sądził odwrotnie.  My,  w porównaniu do naszych córek,  nie przepadaliśmy za sobą. Tak bardzo nie mogłem się doczekać,  kiedy Dan sobie pójdzie.  Ale niestety musiał zostać jeszcze trochę.

Kiedy ja go śledziłem,  a on pewnie śledził mnie,  rozległy się krzyki.

Ciekawe.  Od czasu wielkiej bitwy,  żaden duch nie zaatakował. Przerwałem dotychczasową czynność i poleciałem w stronę hałasu.

Jak się okazało,  tym duchem był Twister. No tak,  przecież on nie został pokonany, tylko uciekł, kiedy miał nastąpić wybuch. Wspaniale. Tak się złożyło,  że byłem w formie Phantoma,  więc po prostu podleciałam do złego. 

Wiedziałem,  że Dan mi nie pomoże. Ju i Juli prędzej,  ale nie mają jeszcze mocy.  Czyli jestem sam. 

Zaatakowałem złoczyńcę laserem.  On jednak uniknął ciosu.  Nagle wokół nas rozpętała się burza i po chwili byłem cały mokry.

                       Juli

Siedziałam razem z Ju w pokoju. Moja współlokatorka siedziała na telefonie,  a ja wyglądałam za okno.  Krople wody ściekały po szybie tworząc smugi.  Ja rozmyślałam o wszystkim,  ale jednocześnie o niczym. Robiłam wyścigi kropelek, zastanawiając się nad przyszłością.  To zabawne,  że tak szybko wszystko się zmienia.  Jeszcze przez chwilę świeciło słońce,  a teraz padał deszcz. Ja też wiele przeszłam.  Każda przygoda,  zmieniała mnie i kształtowała moją osobowość.  Nie raz zaskakiwałam sama siebie.  Kiedy myślałam,  że więcej nie potrafię,  że wyczerpałam energię,  okazywało się,  że jednak to nie prawda.  Czy teraz też tak będzie?  Czy wrócą mi moce,  kiedy najmniej się będę spodziewać? Możliwe...

Pogoda znowu zmieniła się.  Przestał padać deszcz,  zaczęło świecić słońce.  Odeszłam od okna i podeszłam do Ju. Usiadłam koło niej.

                      Danny

Właśnie pokonałem Twistera.  Kiedy wsadziłem go do termos,  od razu rozpogodziło się na dworze.  To była wyczerpująca bitwa,  więc z przyjemnością poleciałem do domu.  Kiedy byłem tuż przed,  nie miłą niespodziankę zrobił mi Skulktech,  który czekał na moje przybycie.

- Co ty tu robisz? - Spytałem.

- Jak to co?  Dostrzegliśmy lukę w obronie.  Ty właśnie pokonałeś Twistera, więc jesteś zmęczony,  jesteś sam,  bo ci,  którzy mogliby ci pomóc nie mają mocy albo ich tu nie ma.  A Dan ci pewnie nie pomoże.  Więc to twój koniec ducho smyku! - Krzyknął.

Westchnąłem z dwóch powodów.  Główną pierwszą przyczyną było to,  że szykuje się druga walka,  a drugą,  że wciąż nazywają mnie ducho smykiem.  Chociaż już jestem dorosły,  potężniejszy i bardziej szanowany.  No to czas walczyć.

                        Juli

Ju zaproponowała wyjście na dwór.  Zgodziłam się.  Wyszłyśmy,  ale nie zaszłyśmy daleko,  bo zobaczyłyśmy Danny'ego walczącego z Skulktechem.

Bardzo chciałam wspomóc Danny'ego,  ale wciąż nie miałam mocy. 

Mogłam tylko obserwować. 

Na szczęście tata jest potężniejszy od Skulktecha.

Ojciec i przeciwnik nie zauważyli nas. Za bardzo byli zajęci walką.

Kiedy Danny zaczął wygrywać, zdesperowany wróg strzelił laserem.  Nie trafił.  Wszyscy myśleliśmy,  że Danny wygrał,  dopóki Skulker i Technus się nie uśmiechnęli. Zaraz potem Danny został uwięziony w laserze. A więc o to chodziło z tym laserem.

- Wypuść mnie! - Powiedział Danny.

Wiercił się,  ale nie mógł się wydostać.

I co teraz?

                        Dan

Spoglądałem na walkę w ukryciu.   Szkoda,  że nie wziąłem popcornu. Ogólnie nikomu nie kibicowałem.  Danny to mój wróg,  ale z drugiej strony dał mi i Ju chwilowo dach nad głową i poniekąd jest mną...

A złoczyńca jest nudny i słaby.

Potem zobaczyłem jak Ju i Juli wychodzą.  Popatrzyły na bitwę.  Wiedziały,  że nic nie mogą zrobić,  więc stały w ukryciu.  Ponieważ nie odzyskały mocy,  ukryły się za budynkiem. 

Odwróciłem wzrok na potyczki Danny'ego cały czas mając na nie oko.

W końcu Skulktech posłał laser,  który uwięził Danny'ego.

Od razu zrozumiałem co to znaczy.  Juli i Ju będą próbowały pomóc. To nie dobry pomysł.

                      Juli/Ju

Chwyciłam za rękę przyjaciółkę i czym prędzej pobiegłam, żeby uratować Danny'ego.  Nie myśleliśmy o tym,  że nie mamy mocy.  Jednocześnie popchnęłyśmy Skulkera, a ponieważ on nie spodziewał się tego,  udało się go nam powalić.

Wtedy przyleciał Dan,  który próbował uwolnić Danny'ego.  Udało mu się,  ale Skulktech zdążył się pozbierać. Przeciwnik wymierzył w naszą stronę laser.
Strzelił...

__________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!

Słów: 1098

Next: jutro!

No to bye!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top