34# W zamknięciu

Czytajcie opis!  Mała niespodzianka!
                        Juli

Obudziłam się w łóżku. Rozejrzałam się. Byłam w pokoju rodziców w Amity Park. Prawdopodobnie tata umieścił mnie tam, bo ich sypialnia znajduje się na dole, podczas gdy mój na górze. Na dole miałam bliżej do wszystkiego.

Na razie było mi ciepło, ale nie wiedziałam ile to potrwa. Pewnie dlatego nie było mi zimno, bo byłam ciepło ubrana i przykryta grubą kołdrą.

Wstałam i... Wszechogarniające zimno wróciło. Zaczęłam się trząść i zwinęłam się w kłębek, pod kołdrą. Ponieważ dalej to nie pomagało, wyciągnęłam rękę, po gorące kakao na stole. Kiedy już miałam pić i przechyliłam kubek, nic nie poleciało. Zdziwiona przyjrzałam się naczyniu. Jego zawartość to był lód z kakao! Dziwne...

Po minięciu pierwszego zaskoczenia, postanowiłam wrócić do łóżka. Położyłam się i zamknęłam oczy starając się zasnąć. Niestety nie byłam w stanie. No i znowu poczułam zimno. Po tym incydencie z kakao nie było mi zimno!
Czy to dlatego, że nie myślałam o tym, a może, bo pozbyłam się zimna zamrażając kubek.

Ale zaraz zaraz. Zamroziłam? Czyżbym miała nową moc? Moc lodu?

Zamyśliłam się tak bardzo, że nie zauważyłam wchodzącego Danny'ego.

- Em... Juli? - Zwrócił na siebie uwagę, dzięki czemu wyrwał mnie z zamyślenia.

- Ym... Tak? - Oprzytomiałam.

- Jak się czujesz? - Spytał zmartwiony.

Wzruszyłam ramionami.

- To było bez sensu pytanie. W sumie widać, jak się trzęsiesz. - Zauważył, po czym dodał. - Też tak miałem. W opanowaniu nowej mocy lodu pomógł mi pewien przyjaciel...

Nigdy mi o tym nie wspominał.

- Naprawdę? Jaki? - Zaciekawiłam się kompletnie zapominając o zimnie.

- Nazywał się Sopel. Był wodzem Yeti. W sumie chyba dalej jest. - Odpowiedział, po czym przerwał i dodał. - Może cię z nim niedługo zapoznam, ale na razie pomogę ci opanować moc lodu.

- Kiedy zaczynamy? - Zapytałam.

- Teraz - Odparł.

- Teraz?! - Spytałam zaskoczona.

- No a kiedy? Dopóki jej nie opanujesz, szkodzisz nie tylko sobie, ale i innym. - Zauważył.

Tak więc polecieliśmy gdzieś, gdzie według Danny'ego, będę bezpiecznie ćwiczyć.

Na jakiejś pustej arenie w Grecji.

- Nauczę cię tak, jak mnie nauczył Sopel. Po pierwsze i najważniejsze, musisz nauczyć pozbywać się zimna. Gdy to opanujesz, później będziesz robiła to automatycznie. - Poinformował.

Wytłumaczył mi co i jak. Dowiedziałam się też, że nasz duchowy zmysł też bierze się z tego zimna. Nie wpadłabym na to.

Po chyba setnym razie w końcu nauczyłam się robić niebieską aurę, która wypuszczała zimno z mojego organizmu.

Dalej Danny postawił manekiny i kazał strzelać w nie lodem. To akurat najłatwiej mi poszło.  Na początku nie potrafiłam użyć mocy lodu,  ale w końcu udało mi się i strzelałam celnie.  Danny pogratulował mi i przyznał się,  że kiedy próbował wyrzucić z siebie lód,  niechcący zamroził przyjaciela.  Przy strzelaniu z rąk nie trafił w tarcze tylko między tarcze w innych Yeti,  a potem zamiast zamrozić promieniem z oczu dysk,  źle wycelował i trafił w widownię,  zamrażając ich.  Po tych opowiedzianych zmaganiach mojego taty o mało nie wybuchnęłam śmiechem.  Starałam się powstrzymywać,  ale trochę nie udolnie,  bo tata patrzył się na mnie i skomentował.

- Ha ha,  bardzo śmieszne.

I wtedy zaczęłam się śmiać.  Szybko do mnie dołączył też Danny.

Kiedy w końcu się opanowaliśmy,  przyszła pora na strzelaniem lodu z oczu. Niestety to było trudniejsze. Na początku nie mogłam wydobyć mocy.  W końcu mi się udało,  ale celność nie była wspaniała.  W ogóle nie trafiłam w tarczę.  A ona się nawet nie ruszała.  Danny widząc moją narastającą niechęć,  postanowił mnie pocieszyć.  Nawet mu się udało,  choć zrobił to nie udolnie.  W końcu opanowałam tę zdolność dopiero następnego dnia.

- Dobrze,  Juli!  Nauczyłaś się! - Pogratulował mi Danny.

- Nareszcie! - Odparłam lekko zmęczona.

- Powinniśmy odpocząć.  Chcesz lody? - Zaproponował Danny,  choć znał moją odpowiedź.

- Nie! No wiesz ty co?! Żartujesz sobie?!  Na razie mam dość zimna! - Wykrzyknęłam całą wypowiedź bez żadnej przerwy między zdaniami.

Danny się zaśmiał i zaproponował cukiernię,  a ja się zgodziłam.

Kiedy tata kupił mi gniazdko,  a sobie eklera, postanowiliśmy pochodzić sobie po parku. 

Przysiedliśmy w naszym ulubionym miejscu i cieszyliśmy się dniem.

Po południu tata musiał zająć się pracą,  więc postanowiłam spotkać się z Allie.

Jednak Allie nie odebrała.  Pewnie jest z Maxem. No trudno,  może innym razem.  Może z siostrą spędzę czas...  No właśnie, gdzie ona jest?

Postanowiłam zapytać mamę.

- Mamo?  Gdzie jest Ev? - spytałam.

- Na dworze z Allie.  - Wyjaśniła.

No proszę.  Nie spodziewałabym się tego. Ale mniejsza. Nie wiedząc co dalej robić,  postanowiłam wyjść na dwór. Idąc nie wiadomo gdzie,  nagle wpadłam na Alexa. Zanim zdążyłam zareagować,  on pociągnął mnie za rękę i pobiegł w stronę mojego domu.

Gdy znaleźliśmy się za domem, byliśmy zasapami.

- Co to miało być?! - Oburzyłam się.

- Chodźmy do domu.  Masz dużo ukrytych przejść.  Schowamy się w którejś. - Stwierdził.

- Co się stało?  Jakiś duch? - Spytałam bardziej uspokojona.

Znaleźliśmy się w tajnym pokoju.

- Gorzej.  Allie i Ev. - Odparł.

Wybuchnęłam śmiechem.

W końcu on też się dołączył.

- No co?  Chciały mnie przebrać w kieckę i pomalować. Ty też byś uciekała. - Skomentował,  gdy skończyliśmy się śmiać.

Miał rację.  Nic dziwnego,  w końcu jest moim przyjacielem.

- Dobra...  Chodźmy stąd.  To chyba jest przesada. - Stwierdziłam.

Podniósł się i nacisnął klamkę. Ale nic się nie stało.

- Drzwi się zatrzasnęły. - Wyjaśnił.

Byłam pewna,  że na pewno przeklnął w myślach.  Dawno zdążyłam już zauważyć, że raczej nie przeklina,  a jak już to tylko przy chłopakach.

- Spokojnie.  Mam przecież moc ducha.  Po prostu przenikniemy przez ścianę i tyle. - Przypomniałam jednocześnie uspokajając Alexa.

Wzięłam go za rękę i użyłam mocy przenikania,  ale zamiast przelecieć przez ścianę,  poleciałam w ścianę!

- Co jest?- Zapytałam siebie głośno, automatycznie spoglądając na swoje ręce.

- Juli? - Zapytał niepewnie Alex i po chwili ciszy dodał. - O co chodzi?

Nie odpowiedziałam.  Użyłam mocy,  by moja ręka potrafiła przenikać i dotknęłam nią ściany z zamiarem jej przeniknięcia.  Nic z tego.

Zaczynałam panikować.

- Nie mogę przeniknąć!  Jesteśmy tu uwięzieni! - Krzyczałam waląc jak szalona w ściany,  tak,  że aż ręce bolały. 

W końcu zmęczona usiadłam i dokończyłam.

- Nie mogę nic zrobić.  Zostaniemy tu na zawsze...

Zaczęłam płakać.

Alex mnie przytulił i chwilę milczeliśmy. Trwalimy w tym uścisku przez dobrą chwilę.

W końcu Alex mnie wwypuścił. 

- Popatrz się na mnie. - Poprosił.

Zrobiłam to. Wytarł mi łzę z oczu.

- Wydostaniemy się. Znajdziemy jakiś sposób. - Pocieszył.

Już wiem!  Teleportacja!

Nie odpowiedziałam.  Tylko przemieniłam się w Ju, złapałam przyjaciela za rękę i zamknęłam oczy. Poczułam charakterystyczne mrowienie i hałas.  Gdy umilkło,  otworzyłam oczy...

... I Nic.

Puściłam dłoń Alexa, a potem przemieniłam się z powrotem i usiadłam.  Byłam zawiedziona.

- To katastrofa... - Odparłam.

                        Alex

Przez dłuższy czas oboje milczeliśmy.  Jak stąd uciec?

Juli wyraźnie się zamartwiała.  Jeszcze nigdy nie widziałem jej paniki.  Zawsze była opanowana.  Ciekawe, czemu się to zmieniło?  Może po tym,  jak była zła? A może nie? Jeśli nie to co?

Może za dużo o tym myślę.  W końcu to moja przyjaciółka.

W sumie jedna rzecz się w tym momencie nie zmieniła.  Jej upartość. To było głupie,  ale jednocześnie słodkie,  gdy waliła w ścianę,  jak oszalała,  choć wiedziała,  że nic to nie da.

Skup się Alex.  Miałeś myśleć o tym jak uciec. 

Jak jeszcze można się stąd wydostać, po za mocami?

Byłem pewny,  że moce zadziałają,  a jednak się myliłem.  Tylko czemu?

Tylko czemu jej moce nie zadziałały?

                       ???

- Ile każesz nam jeszcze czekać! Juli jakimś dziwnym trafem się uwięziła.  Mamy jedną z głowy!  Czemu nie zaatakujemy! - Krzyknął jeden ze wspólników.

- Cierpliwości. Już nie długo.  Dzięki Nick'owi,  który śledził Juli i Danny'ego przez cały dzień,  wiemy już, kogo następnego weźmiemy jako wspólnika. Co do "przypadkowego uwięzienia Juli" to nie było przypadkowe.  Kiedy nikogo nie było,  ja i niektórzy wspólnicy,  polecieliśmy tam i uodporniliśmy ściany,  żeby były jak duch osłona.  Wystarczyło tylko dopilnować,  by obwód się zamknął,  co nie było trudne. Parę godzin im zajmie wydostanie się z tej klatki. - Wyjaśniłam.

- Mówisz o nim?  Ale przecież to ich przyjaciel.  Jak chcesz go przekonać,  by wstąpił na naszą stronę? - Zapytał nieogarnięty Nick.

Słowo daję,  co ona w nim widziała?!

- Z niewielką pomocą. - Odparłam tajemniczo i zaczęłam się śmiać.

__________________________________

Ciąg dalszy nastąpi!

Zaczyna się coś dziać.  Powolutku przybliżamy się do końca. Nie wiem ile to rozdziałów zajmie,  ale w fabułę już nawet kończymy.

Edit: ok. 10 rozdziałów.

Co do wroga.  Wiecie kim jest?

Kim jest ten,  kto ma być kolejnym wspólnikiem?  Macie małe podpowiedzi. 

Podobno przyszły wspólnik jest po stronie Danny'ego i Ju.  Jak go przekonają?

To jest zadanie dla was. Drugie jest chyba najłatwiej zgadnąć,  a trzeci najtrudniej.

Jeśli nie zgadniecie,  będzie to w przyszłych rozdziałach. Odpowiedź na 2 i 3 pytanie prawdopodobnie pojawi się w kolejnym rozdziale.  1 jeszcze nie wiem.

No to co.

Słów: 1410

Next: Dziś.  TAK!  DZIŚ!

Ponieważ dziś jest 21.12, czyli moje urodziny,  postanowiłam,  że wstawię wyjątkowo dwa rozdziały za jeden dzień!

No to do zaraz!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top