32# Komplikacje
Obudziłam się dosyć wcześnie. Prawdopodobnie z zimna. Na moje oko było około szóstej, a ognisko już ledwie grzało.
Przemieniłam się w Ju. Narzuciłam płaszcz, bo dalej trzęsłam się z zimna. Nic dziwnego. Przecież jestem na Grenlandii. Przeteleportowałam się do wioski i kupiłam trochę ubrań, jedzenia, oraz drewna. Kiedy wróciłam, wszyscy jeszcze spali. Dodałam drewna, ale niestety zrobił się hałas i obudził mamę, która zawsze miała lekki sen.
- Hej, Juli. Już nie śpisz? - Zapytała.
- Jakoś tak wyszło. Chcesz? - Zapytałam dając jej sałatkę ultra recyklo wegańską i herbatę.
Ja zjadłam kebaba i wypiłam ciepłe kakao, ale dalej było mi zimno. Nawet ognisko mi nie pomagało.
Z rozmyślenia wyrwała mnie reszta rodziny. Ev i Danny, a potem Max i Alex obudzili się i musiałam dać im coś do jedzenia.
Ev zjadła to co mama, bo jest wegetarianką, Max, Alex i Danny, oraz Allie (która w końcu wstała) zjedli to co ja.
Postanowiłam się trochę ogrzać, więc poleciałam do wioski. Chciałam załatwić, żebyśmy nocowali w ciepłym iglo.
Niestety lecąc nie wiele się ogrzałam. Tak jak od rana. Raz było mi zimno, a raz ciepło. Może będę chora? Może mam gorączkę? Chociaż nie czuje, żebym ją miała ani, żebym była chora.
Udało mi się to załatwić i przeteleportowałam się z powrotem.
- Hejka! Udało mi się załatwić, żebyśmy spali w jakimś iglo! - Poinformowałam.
- Nareszcie! - Krzyknęła jednocześnie Allie, Alex i Max.
- To tu jest jakaś wioska? - Zapytała Ev załamując mnie.
- A niby skąd wzięłam jedzenie? - Zapytałam.
-Aaaaaaaa...
Przeteleportowałam Danny'ego w to miejsce, gdzie będziemy dziś spać. Sama nie dałabym Rady wszystkich przeteleportować, a nawet jeśli to byłoby ciężko, więc musiałam pokazać Danny'emu to miejsce.
- To tutaj. - Poinformowałam go.
- Nawet przytulnie. - Stwierdził, gdy weszliśmy do iglo.
No i znowu zaczęło mi być zimno. Zaczęłam się lekko trząść.
Danny chyba to zauważył.
- Ju? Coś się stało? - Spytał.
- Nie. Nic... Po prostu trochę mi zimno. - Wyjaśniłam, a on tylko przytaknął.
Mam wrażenie, że ,,trochę" to za mało powiedziane.
Danny
Ju świetnie się spisała. Znalazła cieplejsze miejsce, gdzie możemy się przespać. Pozwolono nam zajrzeć, więc weszliśmy.
- Nawet przytulnie. - Stwierdziłem.
Ju nie odpowiedziała, ale byłem pewien, że myśli o tym samym. Zaczęła się lekko trząść.
- Ju? Coś się stało? - Spytałem.
Może jest chora?
- Nie. Nic... Po prostu trochę mi zimno. - Wyjaśniła.
W sumie to chyba normalne. Ja jestem bardziej odporny na zimno, dzięki mocy lodu, którą kiedyś zdobyłem. Dlatego nie wiem, kiedy jest im zimno. Co ma swoje plusy, jak właśnie minusy.
Przytaknąłem jej tylko, żeby pokazać, że zrozumiałem i dalej rozglądałem się po igle.
Kiedy już pooglądaliśmy, przeteleportowaliśmy się z powrotem.
Złapaliśmy się wszyscy za ręce, Allie złapała za rękę Alexa, Alex za Ju, Ju za Ev, Ev za Sam, Żona za mnie, Ja za Maxa, A Max za Allie i razem z Ju przeteleportowaliśmy wszystkich na miejsce. Pilot już dawno nas opuścił.
Wszyscy zaczęli się rozglądać z zachwytem. Postanowili trochę posprzątać, a ja i Ju mieliśmy poprzenosić rzeczy z samolotu.
Juli
Od razu po przeteleportowaniu znowu zrobiło mi się zimno. Zmartwiłabym się tym, bo zdarza się coraz częściej, a teraz jest mi trochę zimniej, ale w sumie ostatnio dużo zużywałam mocy, a jednak jestem na Grenlandii.
Nikt nie zauważył, że jest mi zimno, bo postarałam się, by nie zwrócili na to uwagi, ale teraz ciężko mi było udawać ciepło. Przez prawie cały dzień pomagałam Danny'emu.
Wieczorem, po zjedzeniu kolacji, wszyscy udali się do snu. Ja także próbowałam, ale nie mogłam, bo trzęsłam się z zimna. Zrezygnowana wstałam.
Wiedziałam co muszę zrobić, choć nie chciałam tego.
Muszę spędzić jeden dzień w Amity Park.
Napisałam list, żeby się nie martwili. Poinformowałam ich, że wrócę następnej nocy, oraz skłamałam, że chodzi o to, że w Amity Park trzeba od czasu do czasu pomóc Dani.
Przeteleportowałam się do domu i zasnęłam w łóżku.
Danny
Obudził mnie dźwięk charakterystyczny teleportacji. Rozejrzałem się. Wszyscy spali, poza... Juli. Jej w ogóle nie było.
Wstałem tak, żeby nie budzić reszty.
Coś mi tu nie pasowało. Czemu zniknęła? I gdzie poszła? Wtedy zobaczyłem jakąś kartkę papieru.
To list!
Przeczytałem jego zawartość.
,, Hejka rodzino.
Jak wiecie nie ma mnie z wami, ale nie martwcie się, niedługo wrócę, a dokładniej to następnej nocy. Mam nadzieję, że wam nie przeszkadza. Postanowiłam, że pomogę trochę Dani. Została sama, a jak wiadomo, duchy z tego korzystają.
Jakby coś się działo to dzwońcie,
Całuski
Juli"
List był nabazgrany na szybko, ale potrafiłem go odczytać.
Nie do końca wierzyłem w jej zamiary. Ale odpuściłem i poszedłem spać.
Juli
Obudziłam się. Zasnęłam w kurtce, a dalej było mi zimno. Chyba jestem chora.
Ściągnęłam kurtkę i zeszłam przywitać się z Dani i wyjaśnić po co tutaj (niby) przyszłam.
Mówiąc starałam się nie drżeć i nie ujawniać, jak mi zimno, ale ciężko było.
Kiedy zjadłam, poszłam na górę.
Wtedy weszła Dani.
- Dobra, Juli. Co się dzieje? - Zapytała.
Nie było sensu się wymigiwać, bo Dani tego nie kupi.
- Chyba będę chora. - Stwierdziłam.
Ona usiadła koło mnie.
- Nie wyglądasz na chorą. Czemu tak sądzisz? - Spytała.
- Bo jest mi ostatnio zimno. - Wyjaśniłam.
Mina Dani najpierw wyjawiała zaskoczenie, potem przerażenie i zmartwienie.
Przyłożyła rękę do mojego czoła.
- Połóż się może do łóżka. - Powiedziała i wyszła.
Jak powiedziała, tak zrobiłam.
Dani
Weszłam do pokoju Juli.
Coś mi nie pasowało. Nie koniecznie mnie przekonała tym tłumaczeniem.
- Dobra, Juli. Co się dzieje? - Zapytałam.
- Chyba będę chora. - Odpowiedziała
Usiadłam koło niej.
- Nie wyglądasz na chorą. Czemu tak sądzisz? - Zauważyłam.
- Bo jest mi ostatnio zimno. - Wytłumaczyła.
Czyżby...? Nie... Może jest faktycznie chora? Może ma gorączkę?
Chociaż nie wiem, co lepsze.
Przyłożyłam rękę do jej czoła.
Nie miała gorączki. Czyli to może być to...
- Połóż się może do łóżka. - Powiedziałam i wyszłam.
Powiedzieć to Danny'emu? A może nie? Nie, na razie nie. Nie chcę, żeby się martwił.
Weszłam po jakimś czasie do pokoju Juli, żeby dać jej obiad. Ale jej nie było.
???
Wyjaśniłam mu całą historię, skąd się tu wzięłam.
- I to by było na tyle. - Zakończyłam.
- Pragniesz władzy. Tak jak ja. Ale znam ich dłużej niż ty. Zawsze mają szczęście. - Stwierdził.
- To czas to zmienić. Zwykle walczyliśmy samotnie. A co jeśli połączymy siły? - Zapytałam.
- Mają jeszcze Dani i Vlada. - Powiedział.
- Ale nas też będzie więcej. Nie tylko my chcemy ich końca. Niektórzy pragną to samo, co my i chętnie nam pomogą. Po za tym Juli jest osłabiona.- Wyjawiłam i uśmiechnęłam się.
Wygrałam.
__________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!
Słów: 1073
Next: jutro
Wiecie co? Wczoraj (18 grudnia) skończyłam pisać całą książkę! Zostały tylko drobne poprawki. Co oznacza, że jeśli coś mi nie przeszkodzi, skończymy tą książkę przed Nowym Rokiem.
No to tyle. Bye!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top