19# Zaginęli

                          Juli

Obudziłam się dosyć wcześnie,  jak na fakt,  że poszłam spać dopiero po piątej. Mimo to, o dziewiątej już byłam na nogach.  Od początku miałam dziwnie złe przeczucie,  a mój nastrój był raczej nie zbyt radosny.   Mój instynkt podpowiadał mi,  że coś złego się stanie lub stało,  a on nigdy nie zawodził.  Pomimo tego, raczej to olałam i zwaliłam na niewyspanie.

Kiedy jadłam śniadanie,   nagle zadzwonił telefon.  To Alex.

- No? - Zapytałam zaczynając rozmowę.

- Cześć,  Juli!  Pamiętasz jeszcze?  Za dwie godziny zaczyna się film. - Przypomniał mi Alex.

- O jejku!  Zapomniałam! - Powiedziałam lekko zawstydzona.

Jak mogło mi to wylecieć z głowy!

Tydzień temu Alex,  Allie i ja bardzo chcieliśmy obejrzeć pewien film.  Dlaczego?

Dla Alexa dlatego,  że akcja toczy się,  jak bohater gra w rugby,  oraz w piłkę nożną. Dodatkowo film jest lekko przerażający.  Allie natomiast podoba się romans i metamorfozy,  które zapewne doświadczą nasi bohaterowie. A ja,  bo to jest lekko strasznawe, bo to komedia i...  Choć nikomu się nie przyznam,  to też,  tak jak Allie,  uwielbiam romanse.

Ale przecież im tego nie powiem.

Dlatego szybko ubrałam się i zjadłam śniadanie.
Po czym wybiegłam z domu gnając do kina.

- Hejka.  Już jestem. - Oznajmiłam  zdyszana.

- No na reszcie!  Co tak długo?! - Zapytała Allie.

- No sorki...  Po prostu... - Ziewnęłam. - Krótko spałam.

- Walczyłaś z duchem? - Zaciekawił się Alex.

- Tak jakby. - Odparłam.

- Tak jakby? - Powtórzyła Allie.

Westchnęłam.

- Wyjaśnię po filmie.

I tak jak powiedziałam,  tak się stało.  Od razu po filmie wytłumaczyłam moim przyjaciołom ostatnią noc.

Potem wróciłam do domu. 
Mamy nie było,  co mnie nie zaskoczyło,  bo w końcu ma pracę.  Zazwyczaj  nie pracuje w weekendy,  ale tym razem jednak musiała.  Co do siostry,  też się nie ździwiłam,  że jej nie ma.  Znając ją pewnie jest z koleżankami na zakupach.  Albo żebrze słodycze.  Typowa Ev.
Brat prawdopodobnie siedział w pokoju. A tata właśnie zszedł z góry.

- Cześć tato! - Przywitałam się.

On zamyślonym wzrokiem popatrzył na mnie,  po czym odpowiedział.

- Yhm. Hej.

Potem był już nieobecny w rozmowie i zaczęłam machać ręką przed oczami.

- Halo?  Tata? Ziemia do taty! - Mówiłam.

On jakby ocknął się z transu i zapytał po prostu.

- Co?

-  Czy coś się stało?  Jesteś jakiś nieobecny. - Zauważyłam.

                      Danny

Zszedłem ze schodów wracając myślami do rana.  Wtedy usłyszałem trzaśnięcie drzwi. 

- Cześć tato! - Przywitała mnie.

Ja odparłem tylko:

- Yhm. Hej.

Wciąż myśląc,  co teraz robić.

- Halo?  Tata? Ziemia do taty! - zwracała na siebie uwagę.

Wtedy skapnąłem się,  że Juli cały czas coś mówi.

- Co? - Zapytałem.

-  Czy coś się stało?  Jesteś jakiś nieobecny. - Spytała.

Miała rację.  Rano, po telefonie Tuckera,  szybko przebrałem się,  zjadłem,  po czym przemieniłem się w Phantoma i poleciałem do jego domu.

Mieszkanie było otwarte, ale nikogo tam nie było. Jego komórka leżała na podłodze.

Rozejrzałem się. Telewizja włączona.  Nie było ich całą noc.

Skąd o tym wiedziałem? Dlatego,  że o dwudziestej pierwszej mój kumpel zawsze oglądał mecz.  Na noc Jazz wyłączała monitor,  a rano włączała na swój ulubiony program.  Ona nigdy nie przepuszcza okazji. A teraz było na kanale Tuckera.

Zadzwoniłem do Dani.  Też była tym ździwiona,  ale stwierdziła,  że może musieli zrobić coś ważnego. 

Ciągle o tym myślałem.  Tak bardzo,  że nawet nie usłyszałem ludzi krzyczących: ,,To twoja wina!".

Dopiero Juli mnie odcięła z zamyślenia.

- Coś się stało! Trzeba ich uspokoić! Pora na nas! - Powiedziała.

Przemieniliśmy się i polecieliśmy na spotkanie z duchem.

                          Juli

Razem z tatą wylecieliśmy z domu,  by znowu pokonać jakiegoś ducha.

Okazało się,  że to był jakiś Amorfo.

[Zdj]

Potrafił on zmienić postać i robił innym na złość.

Dlatego,  gdy zamieniał się w jakąś osobę to robił coś nie miłego.  Obrażał kogoś,  kradł,  przez co ludzie myśleli,  że to ona...  Trochę narozrabiał... Potem znikał,  a ta osoba przychodziła i obrywała.

Kiedy odkryliśmy kim jest nasz przeciwnik,  Danny krzyknął:

- Amorfo!  Miałeś się tu więcej nie pokazywać!

I stąd wiem, jak się nazywa.

W końcu po pokonaniu, zanim daliśmy go do termosu, przeciwnik wyjaśnił,  że nudziło się i chciał,  jak za dawnych lat,  powalczyć z Dannym.

- Mogłeś wtedy poprosić,  a nie skłócać ludzi. To było nie odpowiedzialne! - Odpowiedział zdenerwowany Danny.

- Przepraszam.  Po prostu mój przeciwnik, z którym walczyłem,  zniknął...  Czuję się teraz taki samotny... - Wyjaśnił przeciwnik.

- Kto? Za sprawą ducha?  Możemy ci pomóc. - Odparł lekko uspokojony.

- Nie pomożesz.  On może być wszędzie.  Nie wiem dlaczego,  go nie ma,  ale jak poleciałem do niego dziś po południu,  to go nie było... - Odpowiedział Amorfo.

- Kogo? - Spytałam.

- Vlada. - Odparł.

- Jaki Vlad? - Zaciekawiłam się.

- A jaki jest jeszcze Vlad pół człowiek,  pół duch? - Zapytał.

- To jest jeszcze ktoś po za nami i Dani? - Dopytywałam Danny'ego.

On nie odpowiedział.  Wyglądał na wystraszonego.

Zamiast niego odpowiedział mi Amorfo.

- Tak,  To Vlad Plasmus.  Chociaż ty znasz go bardziej jako Vlad Masters.

- Co?! - Wymsknęło mi się. 

Mój przyszywany dziadek jest pół duchem?

I wtedy zrozumiałam,  o czym gadamy. 

Mój dziadek zniknął.
   
                           ???

Mam już dwójkę.  Do mojej zemsty potrzebne jest jeszcze parę osób. Doleciałem.

Użyłem mocy ducha,  by przelecieć przez drzwi,  po czym zrobiłem się niewidzialny.

On natomiast zajęty był tworzeniem nowego wynalazku.

Co za frajer.  Zrobił się słaby,  a kiedyś był sprytny,  mądry i zły,  czyli najlepsza mieszanka.

Pojawiłem się za jego plecami i rzuciłem sześciokąt.

On się obrócił i czarno - zielony sześciokąt powiększył się,  wiążąc przy tym Vlada.

Był przerażony.  Chciał krzyknąć,  ale zamknąłem jego buzię.

Mam już trzech.  Zostało dwóch.

__________________________________

Ciąg dalszy nastąpi!

Słów: 897

Next: jutro

Podobało się?  Ten i tamten rozdział musieli powstać,  by zaistniał następny,  który mam nadzieję,  że będzie ciekawy.  Powiem krótko.  Będzie się działo.

To bye!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top