#21

Luke

Po wyjściu Judith posprzątałem po śniadaniu i poszedłem do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic i się ogarnąć. Zajęło mi to raptem pół godziny. Po tym czasie zamierzałem już opuścić mieszkanie, ale zorientowałem się, że ukochana nie zostawiła mi żadnych zapasowych kluczy. Westchnąłem zrezygnowany, lecz uznałem to za siłę wyższą. Wróciłem do salonu i włączyłem sobie telewizor, jednak w mojej głowie wciąż krążyły myśli o wspólnym zamieszkaniu.

Widziałem w oczach Judith tę determinację, doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że ona sobie dokładnie to przemyślała, ale sam nie wiedziałem, czy byłem gotowy na taki krok. Kochałem ją i chciałem z nią być, lecz wszystkie wydarzenia, które miały miejsce, strasznie mnie dobijały. Naprawdę do samego końca liczyłem, że uda mi się porozumieć z Abigail, ale zrozumiałem, że nie było już na to szans. Byłem ciekawy, co dawna przyjaciółka powiedziała moim rodzicom. Obawiałem się, że wciąż będą stali po jej stronie. Naprawdę byłem świadomy, dlaczego nie lubili Judith, ale nie powinni skreślać jej przez to głupie nieporozumienie. Sam nie miałem do niej żalu o przerwanie moich studiów w takim momencie, bo zdecydowanie to była moja decyzja, by ratować jej życie. Na pewno zrobiłbym to jeszcze raz, gdyby zaszła taka potrzeba.

Chciałbym, żeby spojrzeli na nią moimi oczami. Judith nie jest typową kobietą i pragnę tego, aby rodzice zobaczyli w niej mojego anioła. Dzięki niej moje życie stało się lepsze. Zmieniłem się, bo już nie zależało mi na tej cholernej popularności. Powinni się cieszyć, bo dzięki dziewczynie przestałem robić z ich domu melinę, gdzie ludzie z naszej szkoły pili i świetnie się bawili. Ilekroć się o to czepiali, ale chyba nie zauważyli, że odkąd zacząłem spotykać się z Judith to postanowiłem wydorośleć i zmienić swoje wartości w życiu.

Zacząłem się zastanawiać nad tymi wszystkimi rachunkami i w ogóle. W zasadzie mieszkanie było małe i nie rozumiałem, jak Judith zamierzała pomieścić tutaj naszą dwójkę. Doceniałem, że robiła to dla mnie, ale bałem się, że mogła później tego żałować. Nasza relacja nie do końca była zdrowa. Mimo że wychodziliśmy na prostą, to przed nami jeszcze długa droga, żeby wrócić do tego, co było kiedyś. Oczywiście cieszyłem się, że Judith nie wzdrygała się pod każdym moim dotykiem i coraz częściej szukała zbliżeń, ale wciąż nie potrafiliśmy ze sobą szczerze rozmawiać.

Nie wiedziałem, co przyszło mi do głowy, ale wziąłem telefon do ręki i zacząłem przeglądać oferty z wynajmem mieszkania. Może powinniśmy poszukać czegoś większego, bo czułem, że mieszkając tutaj razem, obudzi się we mnie klaustrofobia, której nigdy nie miałem. Nie rozumiałem swoich myśli i trochę się obawiałem, bo naprawdę nie chciałem już krzywdzić Judith. Widziałem, że było to dla niej ważne i nie zamierzałem znowu jej zawieźć. Znalazłem kilka ofert fajnych mieszkań, ale zupełnie w innej dzielnicy. Sam nie wiedziałem, czy ukochana byłaby gotowa na taki krok. Czy tak wiele zmian byłoby dla niej teraz odpowiednie?

Cały czas zastanawiałem się nad tym, co czuła Judith i w ogóle nie skupiałem się na sobie. Chciałem z nią zamieszkać, bo zależało mi na niej i pragnąłem mieć ją cały czas przy swoim boku. Bałem się, cholernie się bałem, że to wszystko zmieni i Judith będzie wymagała ode mnie jakichś deklaracji. Ech, przecież wiedziałem, że ona taka nie była, to skąd w mojej głowie takie myśli?

Po chwili usłyszałem, jak ktoś naciskał klamkę, więc domyśliłem się, że Judith wróciła do domu. Jakie było jej zdziwienie, gdy otworzyła drzwi bez oporu i zobaczyła mnie na kanapie. Zdążyłem zauważyć, że cholernie się przestraszyła, dlatego szybko się podniosłem i mocno ją do siebie przytuliłem. Ukochana automatycznie odetchnęła z ulgą.

— Co tu robisz? — zapytała, gdy odzyskała rezon i wpuściła Jonatana do środka, który próbował ukryć śmiech.

— Czekam za tobą — odparłem i uśmiechnąłem się do niej.

— Przecież miałeś jechać po swoje rzeczy.

— Rzeczywiście miałem, ale chyba ktoś zapomniał mi zostawić zapasowe klucze — powiedziałem i pstryknąłem kobietę w nos, który uroczo zmarszczyła.

— Kompletnie wyleciało mi to z głowy — wyznała z zakłopotaniem. — Możesz zrobić nam coś ciepłego do picia? Poszukam zaraz tych kluczy — dodała i zaczęła szperać w komodzie koło drzwi.

Zaprosiłem Jonatana do kuchni i zapytałem, czego by się napił. Przy okazji słyszałem, jak Judith szukała kluczy. Co chwila coś jej spadało albo nie pasowało, bo wyzywała na wszystko. Chyba była zdenerwowana po spotkaniu, bo dosyć chaotycznie przeszukiwała szuflady. Popatrzyłem na ochroniarza, ale ten tylko wzruszył ramionami. Wiedziałem, że wieczorem czekała nas kolejna poważna rozmowa, bo Judith ewidentnie jej potrzebowała. W zasadzie to pewnie sam nie będę miał wyboru po wizycie w domu rodzinnym.

Po kilku minutach ukochana dołączyła do nas i wręczyła mi zapasowe klucze. Po czym z ciężkim westchnieniem usiadła na krześle. Pożegnałem się z nimi i postanowiłem jak najszybciej załatwić sprawę z rzeczami, dlatego w ogóle nie zwlekałem. Wyszedłem z kamienicy i wsiadłem do samochodu oraz ruszyłem w stronę domu. Czułem się cholernie zestresowany.

***

Na miejsce dojechałem pół godziny później. Tak bardzo obawiałem się konfrontacji z rodzicami, że zanim wysiadłem z auta, to musiałem się chwilę uspokoić. Byłem dorosły, to rzecz oczywista, ale to jednak moja rodzina i w jakimś stopniu zależało mi na nich. I szczerze bolało mnie to, że bardziej ufali Abigail niż własnemu synowi. Nigdy nie miałem z nimi za dobrych relacji, lecz liczyłem, że w końcu zrozumieją moją postawę.

Wszedłem do domu i oczywiście pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to Abigail siedząca w salonie. Czy ona naprawdę nie miała w ogóle wstydu? Czułem się zraniony i chciałem jak najszybciej załatwić, to po co przyjechałem. Nie zamierzałem się nawet z nimi witać, dlatego ściągnąłem buty i od razu ruszyłem do swojego pokoju. Miałem nadzieję, że mnie nie zauważą, ale niestety bardzo się pomyliłem.

— Luke, chyba masz nam coś do powiedzenia? — Usłyszałem głos ojca, gdy byłem w połowie schodów.

Odwróciłem się do niego i patrzyłem na niego, jakby wyrosła mu druga głowa.

— Tak? A w zasadzie racja. Wyprowadzam się — powiedziałem, po czym szybko wbiegłem do swojego pokoju.

Nie zależało mi, aby zobaczyć jego minę. Oni już wybrali i czułem się z tym cholernie źle. Skoro dla nich ważniejsza okazała się Abigail, to niech sobie ją adoptują. Nie miałem już siły na to wszystko. Chciałbym, żeby w końcu przejrzeli na oczy, ale to raczej nigdy nie będzie możliwe.

W pokoju rzuciłem się do szafy i wyciągnąłem z niej największą walizkę, żebym nie musiał tu co chwila wracać. Wiedziałem, że nie spakuję całego swojego pokoju, ale byłem pewien, że w międzyczasie wrócę po swoje rzeczy, które miały dla mnie jakąś wartość. Najpierw postanowiłem zabrać ze sobą ubrania, bo to było mi najbardziej potrzebne. Poza tym albumy czy płyty zawsze mogłem zacząć kolekcjonować od nowa. Wiadomo, że było mi smutno, że musiałem je tutaj zostawić, lecz to nie koniec świata.

Zacząłem grzebać w szafie i wybierać odpowiednie ciuchy. Nie chciałem pakować się na oślep, żeby później marudzić, że na przykład nie zabrałem ulubionych spodni. Wiedziałem, że mój spokój nie będzie trwał długo i wiele się nie pomyliłem, bo za chwilę cała trójka wparowała do mojego pokoju. Popatrzyłem na nich z politowaniem.

— Jak to się wyprowadzasz? A gdzie pierścionek dla Abigail? — Matka naprawdę uwierzyła w te jej brednie, a ja tylko pokręciłem głową.

— W dupie.

— Luke, wyrażaj się — skarcił mnie ojciec. Prychnąłem na jego słowa.

— Nigdy w życiu nie zamierzałem się jej oświadczać. Jedyną kobietą, której kiedykolwiek założę pierścionek na palec będzie Judith — wypaliłem bez zastanowienia. — Brawo, Abigail. Omamiłaś moich rodziców, ale do mnie nigdy więcej się nie zbliżaj. Jesteś najgorszą osobą, jaką w życiu poznałem. Możesz być z siebie dumna — mówiłem do niej i patrzyłem na nią wyzywająco. — Teraz nie masz z czym iść do mediów, poza tym już nikt więcej ci nie uwierzy, bo producent Judith bardzo ładnie cię podsumował — dodałem i cmoknąłem z dezaprobatą.

— Synu, jak ty możesz tak mówić? Przecież Abigail to świetna dziewczyna.

— A wy możecie jej podziękować. Bo dzięki tej wspaniałej dziewczynie nigdy nie poznacie moich dzieci. Będę trzymał je z dala od toksycznych dziadków, którzy bardziej wierzą obcej osobie, niż własnemu synowi — odparłem z jadem w głosie. — A teraz wynoście się z tego pokoju, bo zamierzam spakować się w spokoju — dodałem i zacząłem ich wypychać za drzwi.

Po ich wyjściu przekręciłem klucz w zamku. Spodziewałem się takich rewelacji, ale nie sądziłem, że tak trudno będzie mi je przyjąć. Naprawdę sądziłem, że rodzice pójdą po rozum do głowy, ale skoro wolą słuchać tej cholernej manipulantki, to ja nie mam już tu czego szukać. Chciałbym, żeby oni byli inni, ale wiadomo, że rodziny się nie wybiera. Cieszyłem się, że przynajmniej Judith zaczęła mieć normalne stosunki ze swoją mamą, która zaakceptowała mnie w stu procentach. Przynajmniej jedno z nas mogło liczyć na rodzinę. Doszedłem jednak do wniosku, że mimo iż straciłem rodziców, to zyskałem wspaniałych przyjaciół. Naprawdę dziękowałem Bogu, że zainteresowałem się Judith, bo dzięki niej moje życie stało się ciekawsze.

Dokończyłem pakować tę wielką walizkę i w sumie przy dobrym złożeniu udało mi się załadować połowę szafy. Dlatego nie zastanawiając się dłużej, wziąłem drugi bagaż i spakowałem resztę ubrań. Byłem zadowolony, bo przynajmniej nie będę musiał wracać po jakąś bluzkę czy spodnie. Zostało mi jeszcze zabrać kilka butów i byłem gotowy, żeby opuścić dom rodzinny. Powoli zaczynałem myśleć, że Judith miała wspaniały pomysł z tym wspólnym mieszkaniem. Wcześniej miałem wątpliwości, ale po tym co tutaj zastałem, ucieszyłem się, że nie musiałem być tego częścią.

Ostatni raz spojrzałem na swój pokój, po czym przekręciłem klucz i otworzyłem drzwi, by wystawić swoje walizki na korytarz. Obawiałem się, że rodzice będą czatowali pod moim azylem, ale na szczęście znajdowali się w salonie. Słyszałem jakieś stłumione głosy i czyjś delikatny szloch. Nie zamierzałem ulegać ich emocjom. Niech poczują, to co ja czułem, gdy oni wybrali Abigail zamiast mnie. Obecnie sytuacja trochę się różni, bo ja byłbym w stanie im wybaczyć, gdyby poszli po rozum do głowy. Doskonale wiedziałem, że za moją decyzję o wyprowadzce również będą oskarżać Judith.

Wyszedłem z pokoju i wyciągnąłem klucz, którym zamknąłem pomieszczenie od zewnątrz. Nie zamierzałem dopuścić do tego, aby Abigail grzebała w nim pod moją nieobecność, a co gorsza spała w moim łóżku. Schowałem go do kieszeni, po czym chwyciłem walizki i zacząłem schodzić, by założyć buty i opuścić ten dom pełen intryg.

— Naprawdę wolisz tę dziewuchę od nas?

Spojrzałem na ojca i miałem ochotę mu walnąć w twarz za to jak wyrażał się o Judith. Z trudem się powstrzymałem.

— Wy za to wolicie Abigail ode mnie. Może ją adoptujecie, skoro mnie już tu nie będzie? — zapytałem z odrazą, zakładając buty.

— Luke, co ty opowiadasz? Przecież chcemy dla ciebie jak najlepiej. Mama teraz cały czas płacze.

— Chcecie dla mnie jak najlepiej, tak? To wypierdolcie Abigail z domu. Nigdy nie będę z osobą, która krzywdząc innych, zmierza do celu. Zrozum to w końcu! — krzyknąłem, po czym wziąłem kurtkę, którą zarzuciłem na ramiona.

Chwyciłem walizki w obie ręce, po czym opuściłem dom rodziców. Nie było to dla mnie łatwe przeżycie, ale wiedziałem, że poradzę sobie bez ich pomocy. Bolało, że wybrali obcą osobę zamiast syna, lecz karma wraca. Podszedłem do samochodu, który zostawiłem otwarty, po czym wsadziłem ekwipunek do bagażnika i zająłem miejsce za kierownicą. Byłem trochę zawiedziony ich postawą, ale postanowiłem już u tym nie myśleć, bo zaczynałem nowy rozdział w swoim życiu i powinienem się z tego cieszyć.

Uruchomiłem silnik, po czym wbiłem pierwszy bieg i zacząłem wyjeżdżać z posesji. Spojrzałem ostatni raz na dom w lusterku wstecznym, pogrążając się w dziwnej melancholii, ale szybko odgoniłem od siebie te myśli, gdy włączyłem radio.

Akurat zaczynały się godziny szczytu i czułem, że trochę postoję sobie w korku, jednak nie wytrzymałbym długo w domu. Chciałem jak najszybciej znaleźć się blisko Judith i mocno się do niej przytulić. Cholernie tego potrzebowałem, bo byłem zdenerwowany i zawiedziony postawą rodziców, ale nie planowałem tego roztrząsać.

***

Pod kamienicę Judith zajechałem dopiero o jakiejś piętnastej. Nie sądziłem, że tyle czasu zajęło mi pakowanie tych ubrań. Znalazłem odpowiednie miejsce, na którym zaparkowałem i zgasiłem samochód. Wysiadłem i wziąłem walizki oraz ruszyłem do mieszkania ukochanej. Naprawdę nie wiedziałem, jak ona to sobie wyobrażała, ale byłem gotowy, by zgodzić się na wszystkie propozycje. Czułem, że chciała dobrze dla naszego związku, a ja wciąż miałem jakieś obiekcje. Nie powinienem się tak zachowywać.

Wszedłem na górę z trudem, bo te bagaże były cholernie ciężkie. W ogóle wcześniej tego nie odczułem i zacząłem się zastanawiać, dlaczego Judith nie mogła mieszkać trochę niżej. Szybko jednak odgoniłem te myśli, bo w końcu byłem mężczyzną i taki wysiłek nie powinien stanowić dla mnie problemu. Miałem dobrze zbudowane ciało, ale czasami z moją siłą bywało różnie.

Zadzwoniłem dzwonkiem, bo spodziewałem się, że gdy tylko wyszedłem, to Judith zamknęła drzwi na klucz. Nie miałem jakoś teraz ochoty szukać tych zapasowych od niej, więc cierpliwie czekałem. Po chwili usłyszałem, jak ukochana sprawdzała przez judasza, po czym otworzyła mi z szerokim uśmiechem. Podjąłem dobrą decyzję z przeprowadzką do niej. Jej radość wynagradzała mi wszystko.

— Jesteś wreszcie — powiedziała, gdy tylko wszedłem do środka.

Ledwo odstawiłem walizki, a Judith już do mnie przylgnęła swoim delikatnym ciałem. Nie mogłem sobie tego odmówić i mocno ją do siebie docisnąłem, zaciągając się jej zapachem.

— Już się stęskniłaś? — mruknąłem w jej głowę, którą ona tylko pokiwała.

— Możemy już jechać do sklepu? — zapytała, gdy postanowiła się odsunąć. — Nie mogę się doczekać, aż wybierzemy naszą wspólną szafę — dodała i rozmarzyła się nad tym.

Uśmiechnąłem się do niej i pogładziłem jej policzek dłonią, w którą od razu się wtuliła. Moja Judith wracała i bardzo się z tego cieszyłem. Złożyłem na jej czole pocałunek, po czym powiedziałem jej, że skorzystam tylko z łazienki i możemy ruszać na zakupy. Judith zaśmiała się uroczo i poszła się ubierać. Byłem nią oczarowany.

***

Co byście zrobili na miejscu Luke'a?

Miłego dnia, Kochani! :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top