#20

— Luke, zamieszkaj ze mną — powiedziałam nagle.

Patrzyłam na niego i zaczęłam bawić się swoimi palcami. Mężczyzna skanował mnie wzrokiem, ale cały czas się nie odzywał i powoli zaczynałam żałować mojego wyskoku. Po moim ciele zaczęły przechodzić dreszcze, co trochę otrzeźwiło mój umysł i uświadomiło mi, że wciąż staliśmy pod prysznicem.

Nie mogłam dłużej znieść tej niewyobrażalnej ciszy, dlatego odsunęłam lekko bruneta i opuściłam kabinę. Wzięłam pierwszy, lepszy ręcznik i owinąwszy nim swoje ciało, wyszłam z łazienki. Aż tak bardzo go zamurowało, że nie potrafił wykrztusić z siebie żadnego słowa? Zmęczona tym wszystkim usiadłam na łóżku i nie kłopotałam się z ubieraniem, okryłam się tylko kołdrą. Po chwili usłyszałam kroki Luke'a, ale nie patrzyłam na niego, tylko na swoje ręce.

Poczułam, jak ugina się materac pod ciężarem mężczyzny i w momencie jego ręka znalazła się na moim podbródku, czym zmusił mnie do patrzenia na niego. Dlaczego on mi to robił? Czułam, że się przed nim wygłupiłam, a on dalej torturował mnie swoim zachowaniem. Mógł od razu odpowiedzieć i byłoby po sprawie. Nie mogłam utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego, bo już pod powiekami czułam łzy, ale Luke nie pozwolił mi odwrócić głowy i po sekundzie jedna z nich spłynęła po moim policzku.

— Hej, czemu płaczesz? — zapytał z troską.

— Jeszcze się pytasz?! — wrzasnęłam i strząchnęłam jego rękę.

— Judith, uspokój się.

— Nigdy nie każ się kobiecie uspokoić — warknęłam, ale to chyba wszystko z tej bezsilności.

— Judith, zaskoczyłaś mnie tym, nie spodziewałem się, że już o tym myślisz — odparł w końcu zrezygnowany.

Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na niego. Leżał na łóżku bokiem, podpierając głowę dłonią. Sam również owinięty był tylko ręcznikiem, co od razu spowodowało szybsze bicie mojego serca. Kobieto, weź się w garść, mało ci na dzisiaj? – pomyślałam od razu i pokręciłam tylko nieznacznie głową. Co się ze mną u licha działo? Czyżby moje libido dostało jakiegoś olśnienia?

— Weź, załóż chociaż majtki — mruknęłam. — Nie mogę się skupić — dodałam zażenowana swoim zachowaniem.

Luke patrzył na mnie z niedowierzaniem w oczach. Zaczął się śmiać i wstał z łóżka, składając na moim czole krótki pocałunek. Wyszedł ze sypialni i zapewne udał się do łazienki po swoją bieliznę. Poszłam w jego ślady i z szuflady wyciągnęłam pierwsze, lepsze figi, a na to założyłam długą koszulkę, która dobrze zakrywała mi tyłek. Po czym usiadłam na łóżku i czekałam za ukochanym.

Wrócił wciąż rozbawiony, a ja chciałam zapaść się pod ziemię. Nigdy nie byłam z nim taka bezpośrednia i to zaczynało mnie martwić. Usiadł obok mnie i złapał moje policzki w swoje dłonie, po czym namiętnie mnie pocałował, co z wielką chęcią odwzajemniłam. Luke doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak na mnie działał i sprytnie to wykorzystywał.

Musiałam przerwać te pieszczoty, bo cały czas ze sobą nie porozmawialiśmy, a jakoś trudno nam to dzisiaj zrobić. Nie rozumiałam tego, co się z nami działo, ale chyba zaczynało mi się to podobać. Może doprowadziła do tego nasza rozłąka.

— Myślałem, że nie możesz się przy mnie skupić — mruknął i cmoknął mój płatek ucha, powodując dreszcze.

— Luke, przestań. — Odepchnęłam go i uśmiechnęłam się niewinnie. — Musimy porozmawiać — dodałam.

Mężczyzna tylko się zaśmiał, ale odsunął się na nieznaczną odległość. Cały czas był jednak na tyle blisko, by błądzić dłońmi po moim ciele. Ten facet doprowadzał mnie do szaleństwa.

— Dobrze, słucham.

— Nie chcesz ze mną zamieszkać? — zapytałam prosto z mostu, bo to pytanie gnębiło mnie od samego początku.

— To nie tak, że nie chcę — odparł, patrząc mi w oczy. — Nie uważasz, że to zbyt pochopna decyzja?

— Dlaczego?

— Bo w ogóle o tym nie rozmawialiśmy. Nie snuliśmy nawet takich planów.

— Czyli co? Nie wierzysz, że nasz związek przetrwa dłużej niż trzy, cztery lata? — Zrobiło mi się cholernie przykro, ale starałam się tego po sobie nie pokazać.

— Judith, jesteś niesprawiedliwa. Przecież tego nie powiedziałem.

— To proszę, powiedz, o co ci chodzi.

— Nie uważasz, że to za szybko? — zapytał, z czym zbił mnie z tropu.

— Oboje mamy taki bagaż doświadczeń, że dziwne, iż jeszcze funkcjonujemy. Razem przeszliśmy przez piekło, przez które na pewno nie przeszła żadna para w Nowym Jorku. Walczyliśmy nawzajem o siebie, więc uważam, że nasz związek już dawno przeszedł próbę czasu. Jeśli do tej pory się nie poddaliśmy, to chyba znaczy, że wytrwamy wszystko — mówiłam, co podpowiadało mi serce. — Luke, kocham cię całą sobą i pragnę żyć z tobą do końca świata. Jeśli zamieszkanie ze mną, ma cię uchronić od tej toksycznej dziewuchy, to jestem gotowa, by dzielić z tobą resztę życia — dodałam, cały czas patrząc w jego cudowne oczy.

— Czym sobie zasłużyłem na ciebie? — zapytał, po czym mocno mnie do siebie przyciągnął.

Luke położył nas na poduszkach i zakrył pościelą. Leżałam na jego klacie i słuchałam miarowego bicia serca. Cały czas nie odpowiedział na mój monolog, ale wiedziałam, że nad czymś intensywnie myślał. Pozwoliłam mu na to, bo czułam, że tego potrzebował. Nie chciałam na niego naciskać i miałam nadzieję, że w końcu sam podejmie jakąś sensowną decyzję.

— Dobrze, zamieszkam z tobą — powiedział wreszcie po długich minutach, a ja momentalnie się podniosłam i spojrzałam na niego uradowana. — Ale to będzie tylko okres przejściowy — dodał, a mnie opadła szczęka.

— Co? Jak to przejściowy?

— Bo kiedyś znajdziemy piękny dom, gdzieś na obrzeżach, z dala od tego zgiełku. Zamieszkamy tam i założymy rodzinę, słońce — wyznał, a ja rozpłynęłam się pod jego słowami.

— Tak bardzo cię kocham, Luke — odparłam i mocno się do niego przytuliłam.

— Ja ciebie też, słodka.

Po tych cudownych deklaracjach ogarnął mnie taki błogi spokój, że automatycznie zasnęłam, wtulona w ciało mojego ukochanego.

***

Obudziłam się wraz z dźwiękiem telefonu. Sięgnęłam po niego i zorientowałam się, że ustawiłam budzik na ósmą rano. Luke cały czas się do mnie przytulał, więc delikatnie chciałam wydostać się z jego objęć. Zajęło mi to kilka minut, żeby go nie obudzić. Wzięłam telefon do ręki i położyłam go na komodzie. Z szafy wyciągnęłam czarne jeansy i luźniejszą koszulkę w niebieskim kolorze z małą kieszonką po lewej stronie. Przeglądając swoją bieliznę, doszłam do wniosku, że powinnam wybrać się na jakieś podstawowe zakupy. Dziwnie się czułam, bo zaczęłam myśleć zupełnie w innych kategoriach. Zrozumiałam, że nie miałam żadnych seksownych kompletów, w których mogłabym pokazać się ukochanemu. Nigdy mi na tym nie zależało, ale czułam, że nasza relacja wchodzi na inny poziom.

Z wybranymi rzeczami udałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Następnie ubrałam się i pomalowałam lekko oko, nakładając tusz do rzęs i eyeliner. Gotowa zeszłam do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam ostatnie siedem jajek, które rozbiłam w misce. Dodałam trochę przypraw i roztrzepałam je, a potem wylałam na patelnię, na której w międzyczasie zdążyłam usmażyć boczek. Poczekałam, aż odpowiednio się zetnie, po czym rozłożyłam na dwa talerze i zalałam kubki z herbatą. Gotowe śniadanie postawiłam na stole i zamierzałam iść po Luke'a, ale po chwili poczułam jego dłonie na swoich biodrach.

— Mmm, taki widok mógłbym mieć codziennie — mruknął mi do ucha, powodując przyjemne dreszcze.

— Luke, proszę. Niedługo muszę wyjść — odparłam z trudem.

Mężczyzna prychnął, lecz puścił moje ciało i zajął miejsce przy jednym z talerzy. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam konsumować swój posiłek.

— Ładnie wyglądasz, Judith — powiedział, wciąż na mnie patrząc. — Miło widzieć, że chętniej wracasz do życia — dodał i uraczył mnie swoim pięknym uśmiechem.

— Dziękuję. Jakie masz plany na dzisiaj? — zapytałam, bo w sumie nie wiedziałam, co zamierzał.

Luke westchnął i na chwilę spuścił wzrok. Patrzyłam na niego z wyczekiwaniem, biorąc przy tym łyk herbaty.

— Pojadę do domu i spakuję kilka rzeczy, po czym wrócę do ciebie. Tylko czy jesteś na sto procent pewna tego, że chcesz, abyśmy razem zamieszkali?

— Tak, Luke, jestem pewna. A ty nie?

— Twoje mieszkanie nie jest przystosowane do dwóch współlokatorów. Przypominam ci, że wciąż masz tylko jedną szafę — odparł niezręcznie i lekko chrząknął.

— Racja, o tym nie pomyślałam — wyznałam i podrapałam się po głowie. — Po moim spotkaniu możemy pojechać do sklepu meblowego i czegoś poszukać — dodałam przekonująco.

— Boże, co nie? Nie o to mi chodziło. Ech...

— Luke, o co chodzi?

— Wiesz, że ja w stadninie nie zarobię tyle, co ty na muzyce. Nie wiem, ile jestem w stanie ci dołożyć.

— Nie myśl teraz o tym. Jedź do domu, spakuj wszystkie swoje rzeczy, a kwestie finansowe załatwimy, jak będziemy mieli więcej czasu na rozmowę — powiedziałam otwarcie. Naprawdę nie zależało mi teraz na tym. — Muszę lecieć, Luke. Proszę, nie rezygnuj z tego pomysłu, bo martwisz się pieniędzmi, jakoś sobie poradzimy — dodałam, po czym wstałam od stołu i włożyłam brudne naczynia do zlewu.

— Widzę, że już wszystko przemyślałaś — odparł z lekkim uśmiechem.

— Tak — wyznałam i dałam mu buziaka w policzek i opuściłam kuchnię.

Wróciłam do sypialni, wzięłam swój notatnik z piosenkami oraz torebkę. Z szafy wyciągnęłam bluzę i lżejszą kurtkę, po czym zeszłam do salonu. Włożyłam buty i opuściłam mieszkanie. W ogóle nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam samochód Jonatana. Zastanawiałam się tylko, ile czasu jeszcze będę potrzebowała ochrony. Rozumiałam, że to dla mojego bezpieczeństwa, ale czasami było to dosyć uciążliwe.

Wsiadłam do auta i przywitałam się z ochroniarzem, po czym mężczyzna ruszył przed siebie. Domyśliłam się, że już pewnie został poinformowany o spotkaniu w studiu. Za wiele ze sobą nie rozmawialiśmy, ale to dlatego, że byłam zamyślona. Nie wiedziałam, czego mogłam się spodziewać, chociaż wiedziałam, że po zachowaniu Michaela powinnam przyjąć każdą jego propozycję. Mimo że nie czułam się w stu procentach gotowa, by wrócić z pełnym zaangażowaniem, lecz chciałam spróbować.

Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce, gdzie zauważyłam już samochód Aleca. Wzięłam swoje rzeczy i opuściłam auto mężczyzny. Ten posłał mi tylko pokrzepiający uśmiech i pojechał zaparkować w innym miejscu. Zanim weszłam do budynku, musiałam trochę się uspokoić. Nie rozumiałam, czym się stresowałam, bo nie znajdowałam się tutaj pierwszy raz.

Przywitałam się z ochroniarzami przy drzwiach, po czym pewnym krokiem ruszyłam w stronę biura Michaela. Nim zdążyłam w ogóle dojść do docelowego miejsca, spotkałam producenta na korytarzu, który poprowadził mnie od razu do sali konferencyjnej. Weszłam za nim i zajęłam krzesło obok Aleca. Uśmiechnęłam się do niego i położyłam notes i kalendarz na stole.

— Witaj, Judith. Jak się trzymasz po wczoraj? — zapytał, gdy Michael na chwilę opuścił naszą dwójkę.

— Cześć, Alec. Bardzo dobrze, zaskoczyło mnie to wszystko, ale jestem szczęśliwa — odpowiedziałam godnie z prawdą.

Manager kiwnął głową i uśmiechnął się do mnie.

Po chwili dołączył do nas Michael ze swoimi rzeczami i z półpustym kubkiem. Zapewne był w trakcie spożywania kawy, gdy zjawiliśmy się w studiu. Nim się obejrzałam, jego asystentka przyniosła również dla nas ciepłe napoje. Nie narzekałam, bo czułam, że kofeina zdecydowanie przyda mi się na tym spotkaniu.

Nie rozumiałam w ogóle swoich uczuć. Miałam jakieś niewyjaśnione obawy, że to zebranie spowoduje jakąś dziwną presję wobec mnie. Niby wiedziałam, że mężczyźni nie mogli mnie do niczego zmusić, ale jakoś to do mnie nie przemawiało. Mimo że im ufałam, to cholernie się stresowałam, co było widać gołym okiem. Ręce miałam dosłownie mokre, jakbym przed chwilą co je umyła, a nogi jak z waty. Nie lubiłam tego stanu i musiałam jak najszybciej się go pozbyć, więc zaczęłam miarowo oddychać i odpychać od siebie nieprzyjemne myśli.

— Judith, rozumiesz, że po tym wszystkim musisz wrócić na scenę? — zapytał Michael poważnym tonem.

Przełknęłam ślinę i kiwnęłam tylko głową. Jak na razie tylko na tyle było mnie stać.

— Z tego, co mówiłaś, to masz jakieś nowe piosenki. Możesz mi je pokazać?

— Ech. Mam, ale nie wiem, czy jestem gotowa, by pokazać je światu — odparłam zmieszana.

Te utwory to wszystko, co czułam po tych cholernych wydarzeniach. Bałam się, że ludzie, słuchając ich, zrozumieją, co przed nimi ukrywałam. Każdy jest inny i większość z nich mogłaby to źle zrozumieć. Może ktoś pomyślałby, że ten tekst, to moje wołanie o pomoc. Nie wiedziałam, czy powinnam obarczać niewinnych moją traumą.

— Pozwolisz, że ja o tym zdecyduję? Rozumiem, że to dla ciebie trudne, ale myślę, że taki kubeł zimnej wody pozwoli ruszyć ci naprzód.

Niechętnie, bo niechętnie otworzyłam notes na odpowiedniej stronie i podałam mężczyźnie brudnopis. Producent zaczął wertować kartki i co chwila zatrzymywał się przy jakimś wersie. Nie rozumiałam, co on tam ciekawego zobaczył, ale jego mina wyrażała zachwyt. Stresowałam się i chciałam uciec z tego spotkania. Nie mogłam jednak tego zrobić, to przecież nie było profesjonalne zachowanie. Nie potrafiłam się na niczym skupić, co chwila błądziłam wzrokiem po całej sali, by tylko nie patrzeć na Michaela. Miałam wrażenie, że obnażałam przed nim wszystkie swoje uczucia, które mną kierowały w trakcie tworzenia tych piosenek.

— Michael jak ty w ogóle widzisz teraz jej powrót? — Pierwszy raz od dłuższego czasu głos zabrał Alec.

Mężczyzna odłożył na chwilę notes i spojrzał na mojego managera.

— Najlepszym sposobem będzie stworzenie nowego krążka, a potem trasa koncertowa związana z tą płytą.

— Co? — wydusiłam z siebie z przerażeniem.

— Spokojnie, mam na myśli jakąś dwumiesięczną trasę w obrębie naszego stanu — odparł niewzruszony, jakby to była najnormalniejsza rzecz na całym świecie.

Zaczęłam panikować i automatycznie zapomniałam, jak się oddycha. Zapowietrzyłam się, co spowodowało mój okropny kaszel, a z oczu poszły łzy. Nie mogłam się uspokoić, póki nie poczułam czyjejś dłoni na moich plecach. Manager gładził mnie delikatnie, a po chwili zaczął docierać do mnie również jego głos. Powoli zaczynałam się uspokajać i rozumieć, że kolejny wyjazd wzbudził we mnie tak ogromną panikę.

— Masz, napij się. — Usłyszałam po drugiej stronie, gdzie stał Michael ze szklanką wody.

— Przepraszam — powiedziałam, gdy już całkiem się uspokoiłam.

— Chciałbym wiedzieć, co tak bardzo cię zdenerwowało. Bo uważam, że twoje nowe piosenki mają wielki potencjał, żeby znaleźć się na nowym albumie.

Czułam, że już z nim nie wygram w tej sprawie, więc jedyne co mi zostało, to zaciśnięcie zębów i zgodzenie się na jego warunki. Doceniałam to, ile dla mnie zrobił, ale wiedziałam, że to taki typ człowieka, dla którego w większości przypadków liczą się tylko pieniądze. Jednak czy mogłam go za to winić? Przecież wiedziałam, z kim podpisywałam kontrakt i powinnam rozumieć, że zarobek zawsze będzie na pierwszym miejscu.

— Chcę wrócić, ale myślałam, że zaczniemy od naszego miasta z koncertami — wyznałam szczerze. — Nie jestem chyba gotowa, by znowu ruszyć w trasę. Cały czas mam w głowie ostatnie wydarzenia — dodałam niepewnie.

— Nie możemy ograniczać się tylko do Nowego Jorku, przykro mi, Judith.

Moja nadzieja legła w gruzach wraz ze zdaniem wypowiedzianym przez Michaela.

Patrzyłam to na Aleca, to na producenta i w zasadzie nie wiedziałam, co powinnam im odpowiedzieć. Rozumiałam, że musiałam wrócić na szczyt, ale czułam, że wszystko będzie się działo moim kosztem. Chciałabym się cieszyć z tego jak dawniej, ale wydarzenia, które miały miejsce, wciąż trzymają mnie w swoich szponach. Zaczęłam funkcjonować normalnie, lecz tego nie da się tak łatwo wymazać z pamięci. Byłam świadoma tego, że Patrick znajdował się we więzieniu, jednak to nie dawało mi stuprocentowej pewności. Oczywiście miałam ochroniarzy, tylko bałam się powtórki z Polski. Znowu musiałabym spać w hotelach. Każdy dzień na pewno przyniósłby mi nowe doświadczenia, ale do końca nie byłam przekonana do tego pomysłu. Bałam się, że Patrick spróbuje ucieczki, gdy dowie się, że opuściłam swoje bezpieczne miasto.

— Co już wymyśliłeś? — zapytałam zrezygnowana.

— Najpierw muszę wiedzieć, czy zgadzasz się na pokazanie tych nowych piosenek ludziom.

— Ech, czyli cały krążek musiałby być w takich klimatach. Nie wiem, czy zdołam napisać jeszcze kilka takich utworów — wyznałam. Zdecydowanie mówiłam mu całą prawdę.

— Michael nie uważasz, że wymagasz od niej za wiele?

— Słuchaj, Judith podpisała kontrakt. Jeśli dała radę wybić się, gdy nikt jej nie znał, to teraz również da radę wrócić jak torpeda.

— Przypominam ci, że jest po konsultacjach psychologicznych i wciąż mierzy się z traumą. Może sfolguj chociaż trochę.

— Judith nie jest już małą dziewczynką.

Patrzyłam to na jednego, to na drugiego i w ogóle nie dowierzałam w to, co się tam odwalało. Oni rozmawiali ze sobą, jakby wcale nie było mnie w pomieszczeniu. Rozumiałam, że Alec jako mój manager stanął w mojej obronie, ale jeszcze potrafiłam się odezwać i zapewne mogłabym wynegocjować lepsze warunki, lecz czułam, że byłam winna Michaelowi ten krążek.

— Dosyć. Przypominam, że wciąż siedzę obok — powiedziałam głośno, by przerwać ich cholerną sprzeczkę.

— Judith, nie musisz tego wszystkiego robić — odparł Alec.

— Wiem — wypaliłam i dotknęłam jego dłoni, lekko się uśmiechając. — Zgadzam się wykorzystać moje nowe piosenki, jednak nie mam zamiaru pisać ich na jedno kopyto. Płyta będzie różnorodna i nie interesuje mnie twoje zdanie, Michael — dodałam twardo.

— Przecież nie kazałem ci pisać wszystkich o podobnej tematyce. Masz pomysł, jak chciałabyś nazwać ten album?

— Tak. „Szukając siebie", tak będzie nazywać się moja płyta. To jest adekwatne do tego, co teraz dzieje się w moim życiu.

— Jestem pod wrażeniem, bałem się, że będę musiał dłużej cię przekonywać — mruknął ironicznie, co trochę mnie zdenerwowało. — Zacząłem szukać już dla ciebie choreografa i znalazłem fantastyczną dziewczynę ze Szwecji — kontynuował i patrzył na mnie, coś skrobiąc w kalendarzu.

— Chwila, dlaczego nie możemy znowu współpracować z Jasperem? — zapytałam zdezorientowana.

— Uznałem, że lepiej będzie dla ciebie, jeśli w twoim otoczeniu pojawi się jakaś świeża osoba. Za dużo wspomnień masz z poprzednimi współpracownikami — oznajmił z lekkością. — Byłem skłonny załatwić ci nową ochronę, ale Alec był zdecydowanie przeciwny, więc zostało, tak jak jest.

— Dlaczego decydujesz za mnie?

— Judith nie dramatyzuj. Teraz twoim choreografem będzie Elsa Nilsson, niedługo przyleci, dlatego będziesz miała czas, żeby się z nią zapoznać.

— Nie mam już dzisiaj siły na kontynuowanie tego spotkania. Mogę wrócić do domu? Muszę sobie wszystko przemyśleć — powiedziałam zdenerwowana.

Mężczyźni kiwnęli tylko głowami. Nie zwlekałam dłużej, lecz wzięłam wszystkie swoje rzeczy i opuściłam salę konferencyjną. Gdy schodziłam po schodach, zauważyłam, że Jonatan siedział przy recepcji. Chłop pewnie się wynudził przez te kilka godzin. Sama nie wiedziałam, że aż tyle zajęło nam to spotkanie, póki nie sprawdziłam godziny w telefonie. Nie byłam z niego zadowolona, bo nie tego oczekiwałam, ale bynajmniej porozumieliśmy się w niektórych kwestiach.

Pomachałam w stronę Jonatana, który szybko mnie zauważył. Dołączył do mnie i razem opuściliśmy budynek. Wsiedliśmy do samochodu i powiedziałam mu o moich planach z Luke'em, bo nie wiedziałam, czy znowu dostał całodniowy patrol. Nie mogłam się połapać w ich grafikach, ale każdy z nich był już tym wykończony. Uważałam, że było ich stanowczo za mało, bo tydzień liczył siedem dni, a do tego dochodziły jeszcze nocne zmiany. Nie chciałam tego, ale nie mogłam się z tym kłócić. Alec lepiej wiedział, czy potrzebuję ochrony.

Miałam tylko nadzieję, że wszyscy się wysypiają, chociaż żaden z nich się nie skarżył. Ilekroć próbowałam coś od nich wyciągnąć, nigdy nic mi nie mówili. Rozumiałam, że to była praca chłopaków, jednak głupio się z tym czułam. Nawet moja mama nie miała całodobowej ochrony i czasami śmiała się, że mnie pilnowali jak jakiejś księżniczki. Na pewno dla wielu osób z boku to tak wyglądało, ale niestety nie mogłam tego zmienić.

Jonatan podwiózł mnie pod mieszkanie i zgasił silnik, po czym wyciągnął jakąś książkę. Spojrzałam na niego i przewróciłam tylko oczami.

— Naprawdę zamierzasz siedzieć w samochodzie? — zapytałam z rozbawieniem.

— Nie chcę wam przeszkadzać. Wiem, że Luke został u ciebie na noc.

Pokręciłam tylko głową i zaśmiałam się na jego słowa. No tak, aktualnie wiedzieli wszystko.

— Chodź do mieszkania, wypijemy coś ciepłego i poczekamy, aż Luke się ogarnie i pojedziemy do sklepu meblowego — powiedziałam i wyciągnęłam książkę z jego rąk.

Zamknęłam ją i położyłam na tylnym siedzeniu. Wyszłam z samochodu i zaczekałam na chodniku za Jonatanem, który po chwili poszedł w moje ślady. Następnie razem ruszyliśmy na górę.

***

Znowu miałam małą przerwę, ale teraz będę miała zdecydowanie więcej czasu na pisanie, więc mam nadzieję, że do końca grudnia zakończymy tę książkę ;) 

Miłego dnia, kochani! ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top