#10

Rozmowa z Luke'em zakończyła się fiaskiem. Oboje byliśmy zdenerwowani, zagubieni. Obiecałam mu, że go nie skreślę od razu, tylko pozwolę mu wytłumaczyć. Aczkolwiek sama nie wiedziałam, czy warto było o tym rozmawiać. Bolało mnie, że z jakiegoś powodu próbował ją ukryć przede mną i wcale mi się to nie podobało. Myślałam, że przeszliśmy już razem przez tyle złych doświadczeń, że nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic, jednak się pomyliłam.

Nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca w mieszkaniu, także bardzo szybko położyłam się spać. W sumie mogłabym spróbować coś napisać, ale nie miałam na to ani siły, ani ochoty. Nazajutrz obudził mnie dźwięk telefonu. Sądziłam, że to budzik, ale gdy chwyciłam urządzenie do ręki, to na wyświetlaczu zobaczyłam Aleca, dlatego szybko odebrałam.

— Dzień dobry, Alec — powiedziałam jeszcze zaspanym głosem.

— Dzień dobry, przepraszam, że cię obudziłem. Czy możemy się spotkać za godzinę u ciebie w mieszkaniu? — zapytał od razu bez żadnych ceregieli.

— Tak — mruknęłam cicho, po czym zaczęłam powoli siadać na łóżku i się przeciągać.

— To do zobaczenia — oznajmił i zakończył połączenie.

Ciężko było mi wstać do łazienki, chociaż spałam dużą ilość godzin. Po kilku minutach w końcu dotarłam do toalety i wzięłam szybki prysznic. W pokoju zarzuciłam na siebie jakieś zwykłe dresy i podkoszulek, i zeszłam do kuchni. W moim brzuchu jak na zawołanie zaczęło burczeć, więc przyszykowałam sobie lekkie śniadanie w formie płatków owsianych. Usiadłam przy wyspie i zaczęłam przeglądać Instagram. Sama nie wiedziałam, czego tam szukałam, ale nie mogłam się powstrzymać. Kiedyś nie miałam tyle czasu, by przeglądać media społecznościowe, dlatego zaczęłam rozumieć, że człowiek bez pasji bardzo często popadał w rutynę.

Nim się zorientowałam, to już usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i na korytarzu widziałam Aleca, więc szybko mu otworzyłam. Mężczyzna wszedł do środka i uśmiechnął się do mnie. Poprowadziłam go na kanapę i czekałam jak na szpilkach. Nawet zapomniałam zapytać o coś do picia i przypomniało mi się po jakichś pięciu minutach. Na szczęście manager zbytnio się tym nie przejął i poprosił zwykłą herbatę. Wróciłam do niego i usiadłam naprzeciwko. Aczkolwiek żadne z nas się nie odzywało, a ta cisza stawała się coraz bardziej niezręczna.

— No więc? Co było takie pilne? — zapytałam w końcu, bo już nie mogłam wytrzymać. Strasznie się niecierpliwiłam.

— Chyba znalazłem ci odpowiedniego psychologa — zaczął, ale dosyć niepewnie. — Przepraszam, ale pokrótce musiałem opowiedzieć, co ci się przydarzyło — dodał lekko zdenerwowany.

Trochę mi zajęło, zanim przyswoiłam tę wiadomość. W jakim celu musiał o mnie opowiadać, by załatwić mi konsultację? Nie rozumiałam tego i nie wiedziałam, czy powinnam się wściekać, czy mu dziękować. Zawsze istniała szansa, że wymagały tego procedury. Tylko czy Alec nie powinien na początku skonsultować tego ze mną? Byłam kompletnie zielona w tych sprawach.

— Nie bardzo rozumiem, dlaczego musiałeś o mnie opowiadać — wyznałam szczerze, co ciągle chodziło mi po głowie.

— To bardzo dobry specjalista, który głównie zajmuje się znanymi osobistościami. Musiałem przybliżyć mu trochę twoją karierę i jej skutki. Wiem, że to nie jest dla ciebie łatwa sytuacja.

— Dobra, nieważne. Kiedy zaczynam pierwsze konsultacje? Właściwie co zrobimy z moją karierą? Michael nie będzie zadowolony, chciał, żebym już wróciła — wylewałam z siebie słowa jak wodę z czajnika.

Żałowałam, że nie porozmawiałam o tym wcześniej z producentem, ale uważałam, że moje zdrowie było ważniejsze od kontraktu. Wiedziałam, że mogłam na tym stracić, lecz jak mogłam śpiewać, gdy w mojej głowie szatan wciąż wiercił dziury? Powoli zaczęłam sobie uświadamiać, że za pstryknięciem palca mogłam stracić wszystko, na co tak ciężko pracowałam. Dlaczego byłam tak słaba psychicznie?

Może Michael miał rację i powinnam zacisnąć zęby i iść do przodu? Czy to byłoby dla mnie najlepszym rozwiązaniem? Chyba byłam głupia, że w ogóle o tym pomyślałam. Co z tego, że wróciłabym na scenę, skoro cały czas bym o tym pamiętała? Rozumiałam, że nigdy nie wyprę tego z pamięci, ale zawsze mogłam to przepracować i chociaż w małym stopniu odzyskać cząstkę siebie.

— Judith, słuchasz mnie? — Usłyszałam lekko podniesiony głos managera.

— Przepraszam, zamyśliłam się.

— Z Michaelem załatwię wszystko sam, nie musisz się o to martwić. Co do twojej kariery, nie wiem, jak to będzie. Było o tobie głośno, a potem nagle zniknęłaś, to nie wróży niczego dobrego. — Jego słowa wcale mi nie pomagały w uspokojeniu. — Poza tym pani Anabelle nie gwarantuje, że zdoła ci pomóc i nie ukrywa, że może będziesz potrzebowała zamkniętego leczenia.

— Super, doprowadziłam się do takiego stanu, że być może psycholog sobie ze mną nie poradzi — mruknęłam niedbale. — Przecież obiecałam, że nawet jeśli będę musiała iść na oddział, to nie usłyszysz ode mnie słowa sprzeciwu — dodałam smutno.

Na dworze powoli zaczynało się robić coraz cieplej i wcale nie uśmiechało mi się iść na psychiatrię, a czułam, że to mogło być nieuniknione. Martwiłam się o swój stan zdrowia, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że z dnia na dzień popadałam w coraz większą paranoję. Nie wspominając już o tym, że dostałam wezwanie w charakterze świadka na rozprawę Patricka i nikomu o tym nie powiedziałam. Tylko czy byłam gotowa, by sama stawić temu czoła?

Wiedziałam, że powinnam porozmawiać z Luke'em, bo istniała taka możliwość, że on również był proszony do sądu. W końcu uratował mnie przed nim. Pomiędzy nami było tak wiele niewypowiedzianych słów, że bałam się, że w końcu oboje popadniemy w obłęd, chroniąc siebie nawzajem.

— Judith, gdzie znowu odpłynęłaś? — Usłyszałam zdenerwowanego Aleca.

— Przepraszam, mam za dużo myśli w głowie.

— Pierwszą konsultację masz za tydzień o dziewiątej. Później wyślę ci adres — oznajmił bez ogródek. — Żałuję, że nie wysłałem cię do psychologa po postrzale Luke'a — dodał i patrzył na mnie ze smutkiem w oczach.

— Przepraszam, że cię zawiodłam — wyznałam zrezygnowana. — Mógłbyś mnie już zostawić samą? Chciałabym pomyśleć — poprosiłam mężczyznę. Nie chciałam go wyrzucać, ale po prostu nie miałam już siły na dalszą konwersację.

— Judith, jestem dumny z twoich postępów. Nie myśl w ten sposób, po prostu spadło na ciebie wiele nieprzyjemnych wydarzeń. — Alec próbował podtrzymać mnie na duchu, ale to niewiele dawało. — Do widzenia — powiedział i opuścił moje mieszkanie.

Jednocześnie czułam smutek, złość i rozgoryczenie i nie bardzo rozumiałam, co bardziej mnie dobijało – sytuacja z Luke'em czy mój stan psychiczny. Miałam wrażenie, że Louis i Patrick świetnie bawili się moim kosztem i to przez nich straciłam poczucie własnej wartości. Uznali mnie za lalkę, którą można zeszmacić i wyrzucić do śmieci, bo przecież ona nie ma uczuć.

Musiałam jakoś wyładować swoje emocje, dlatego poszłam do pokoju i sięgnęłam po gitarę. Mój umysł stawiał opór, ale serce mówiło, zatrać się w swojej muzyce i graj, jak nigdy nie grałaś. Zamierzałam posłuchać tej drugiej strony, bo zdałam sobie sprawę, że cholernie mi brakowało mojej pasji. Bez niej czułam się pusta w środku i bezużyteczna.

Powoli zaczęłam sobie brzdąkać i nucić moje już wydane piosenki. Aczkolwiek im dłużej siedziałam na łóżku, to zdecydowałam otworzyć notes z utworami. Pomyślałam, że może znowu dostanę natchnienia i powstanie wspaniały kawałek.

Po chwili poczułam przypływ emocji i ułożyłam w głowie tekst dotyczący Luke'a.

Wciąż walczę z demonami, ale ty wciąż jesteś przy mnie. Oddałeś mi serce i duszę, a ja cały czas widzę w tobie swojego bohatera.

Jesteś moją muzą i moim natchnieniem i proszę, zostań przy mnie.

Każdego dnia wstaję dzięki tobie, dlatego proszę, zostań przy mnie.

Nie zdążyłam nic więcej naskrobać, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i spojrzałam przez wizjer, a na wycieraczce stał Cody z jakąś papierową torbą – pewnie z jedzeniem z knajpy. Wpuściłam przyjaciela do mieszkania, po czym usiedliśmy w salonie. Nie miałam zwyczaju zapraszać gości do swojej sypialni, ale pomyślałam, że w sumie tekst piosenki mogłabym mu pokazać.

— Napijesz się czegoś? — zapytałam, gdy mężczyzna zaczął wykładać prowiant z logiem McDonalds'a. Ten człowiek zadziwiał mnie na każdym kroku.

— Nie trzeba, wszystko mamy.

Stawiał na tym stoliku i stawiał, jakby wyciągał wszystko z magicznego kapelusza, bo wydawało się, że ta siatka nie miała dna.

— Cody, kto to wszystko zje? — spytałam pół żartem, pół serio.

— Jakbyś mnie nie znała — prychnął i szeroko się uśmiechnął. — Mniejsza o jedzenie, rozmawiałaś z Luke'em?

Czułam, że nie przyszedł bez powodu, ale cieszyłam się, że nie nagabywał mnie jak Meredith, tylko dał mi czas na zastanowienie. Cody to bardzo wyrozumiały przyjaciel i dobrze się stało, że pojawił się w moim życiu. Dzięki niemu widziałam świat również w kolorowych barwach.

— Tak, ale niczego się nie dowiedziałam. Stwierdził, że gdybym wtedy się nie pojawiła, to minęłoby więcej czasu, zanim dowiedziałabym się o tej dziewczynie — mruknęłam niezadowolona. — To, co według ciebie może to oznaczać?

— Wiem, co sobie pomyślałaś, ale dałaś mu szansę wytłumaczyć?

— Czy ja naprawdę jestem dla niego aż taka okropna? — Odpowiedziałam pytaniem, bo w sumie nie chciałam mu przyznawać, że znowu nie dałam dojść do słowa Luke'owi.

Powoli zaczynałam rozumieć, że zamieniałam się w egoistkę, która miała najgorzej na całym świecie. Nie chciałam tego, ale chyba nie potrafiłam nad tym zapanować. Przestałam skupiać się na tym, co było dla mnie ważne, a dążyłam do tego, by zrobić z siebie ofiarę losu. Kiedy tak bardzo się zmieniłam? Nie było to miłe uczucie i powinnam coś z tym zrobić, ale jak?

— Tego nie powiedziałem, jednak ostatnio ciężko się z tobą porozumieć. Czemu nie wyładujesz się poprzez muzykę? Przecież zawsze ci to pomagało.

— Właściwie mam dwa teksty, jeszcze nikomu ich nie pokazałam, może chciałbyś mi coś doradzić?

Przyjaciel ochoczo kiwnął głową, więc poszłam do sypialni po gitarę i notes, po czym wróciłam do salonu. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i najpierw zagrałam mu piosenkę, w której opisałam swoje demony. Następnie przyszła kolej na utwór dla Luke'a. Ten drugi był mi znacznie bliższy, bo pisałam go miłością, którą czułam do ukochanego. Nie wiedziałam jednak, czy to wystarczy, aby zrobić z niego hit lata. Gdy skończyłam grać, spojrzałam na Cody'ego i zobaczyłam w jego oczach łzy. Nie spodziewałam się takiej reakcji.

— Przepraszam, wzruszyłem się — wydusił z siebie po dłuższej chwili. — Jeżeli tak wyrażasz swoje emocje, to nie rezygnuj z tego. Luke powinien docenić, że ma tak uzdolnioną dziewczynę. Uwierz mi, Judith, że bardziej doświadczeni piosenkarze mają problem, by stworzyć taki tekst, a twój był genialny — mówił i coraz bardziej popadał w zachwyt, co trochę mnie zawstydzało. — Chciałbym kiedyś pisać tak dobrze, jak ty — dodał i szeroko się uśmiechnął.

— Uważaj, bo pomyślę, że zmieniasz orientację — wypaliłam bez zastanowienia.

— Jak dla ciebie, to warto się zastanowić — mruknął zalotnie i puścił oczko.

Cody już po raz kolejny użył takiego stwierdzenia w moim kierunku. Nie wiedziałam, czy mówił to w żartach, czy faktycznie coś mu się uroiło w głowie. Widziałam, jak zachowywał się w stosunku do Christiana i doskonale zdawałam sobie sprawę, że był stu procentowym homoseksualistą, ale wiadomo, że w związku nie liczyło się tylko pożądanie.

Czułam, że dogadalibyśmy się na tym etapie, bo nadawaliśmy na tych samych falach, jednak to bardziej taki brat niż potencjalny kandydat na chłopaka. W sumie, dlaczego go o to nie zapytałam? Wiedziałam, że by mnie nie okłamał, ale chyba bałam się odpowiedzi. Czy to możliwe, że będąc gejem, mógł do mnie coś poczuć?

— Cody, czemu to powtarzasz? — zapytałam, moja ciekawość wzięła górę.

— Jestem gejem i fizycznie pociągają mnie mężczyźni, ale istnieje też pociąg intelektualny, czyli sapioseksualizm — odparł bez zająknięcia. Chyba nie doceniałam wiedzy Cody'ego.

— Czyli co? Mogę podobać ci się intelektualnie? Dobrze rozumiem?

— No mniej więcej. Uspokoiłem twoją ciekawość?

— Nie do końca, ale dzięki, na dzisiaj mi wystarczy.

Cody to bardzo mądry człowiek, wiedziałam to już dawno temu, ale był bardzo niedoceniany przez ludzi, a szkoda, bo kompletnie na to zasługiwał. Nie miałam pojęcia, skąd brał takie informacje, bo ja nawet nigdy nie słyszałam takiego określenia. Aczkolwiek w ogóle mnie tym nie uspokoił, bo nie spodziewałam się takiego wyznania z jego strony. Jeszcze nie wiedziałam, jaką to ma różnicę, bo bałam się zapytać, a poza tym miałam nadzieję, że to tylko takie gadanie z jego strony.

Zastanawiałam się, co powinnam zrobić. Chciałam sobie wyjaśnić wszystko z Luke'em, ale obawiałam się, że znowu się pokłócimy. Zabolało mnie to, że nic nie powiedział mi o tej dziewczynie, ale faktycznie nawet nie dałam mu dojść do słowa. Może Cody miał rację i powinnam mu przedstawić, co czułam poprzez muzykę. To chyba wychodziło mi najlepiej.

— Cody, chyba chciałabym znowu porozmawiać z Luke'em — zagaiłam, zmieniając temat.

— Powinnaś to zrobić, ale tym razem może lepiej jakbyś pohamowała swoją złość.

— Wiem, lecz to trudne. Tym bardziej że wiem, że ta dziewczyna znajduje się w jego domu.

— Judith, jesteś ponad tym i musisz to zwalczyć — mówił spokojnie, jak do małego dziecka. — Przemyśl to sobie wszystko, a ja będę już leciał — dodał, dał mi ekspresowego buziaka w policzek i tyle go widziałam.

Czemu tak szybko wszystko mnie denerwowało? Dużo przeszłam, ale nie chciałam wybuchać złością, to wcale nie było do mnie podobne. Jak mogłam odnaleźć dawną siebie w takich okolicznościach? Byłam wdzięczna, że przyjaciele i rodzina nie odwrócili się ode mnie w tej trudnej sytuacji, jednak żałowałam, że musieli oglądać moje napady paniki, płaczu i tych wszystkich złych emocji.

Po wyjściu przyjaciela faktycznie sobie przemyślałam swoje zachowanie i napisałam wiadomość do Luke'a, by do mnie przyszedł. Nie chciałam go stracić i musieliśmy sobie wszystko wyjaśnić, nawet jeśli mielibyśmy przez to cierpieć. Wolałam znać najgorszą prawdę, niż żyć w łudzącym kłamstwie. Trudno, musiałam to jakoś znieść, nawet jeśli mi się to nie podobało.

***

Luke zjawił się u mnie godzinę później. Wyglądał na strasznie przybitego całą tą sytuacją. Wcale mu się nie dziwiłam, bo mi również nie było lekko. Dorosłość wcale nie była taka fajna, jak mi się wydawało, gdy byłam dzieckiem. Za wszystkie swoje słowa, czy czyny musiałam ponosić konsekwencje. Każdy z nas powinien żyć w przeświadczeniu, że wszystko, co robimy, to wybór na następne lata i dwa razy lepiej się zastanowić, czy to nie przysporzy nam w przyszłości problemów.

Mężczyzna usiadł na kanapie i obserwował każdy mój ruch. Tak bardzo brakowało mi jego bliskości, ale najpierw wolałam sobie z nim wyjaśnić sprawę tamtej dziewczyny. Nie chciałam, by pomiędzy nami były jakieś niedomówienia. Tym razem się nie odzywałam, czekałam, aż chłopak zacznie mówić. Postanowiłam iść za radą Cody'ego i spróbować zluzować z osądzania mojego ukochanego. Aczkolwiek bardzo szybko zaczęło mnie denerwować, że nawet nie raczył się pierwszy odezwać.

— Ostatnio nie dałam ci szans na wytłumaczenie, więc teraz, na co czekasz? — zapytałam, bo ta cisza zrobiła się przytłaczająca.

— Bo nie wiem, co mam ci powiedzieć.

— Prawdę, Luke. Chcę znać prawdę — dałam nacisk na to słowo, miałam nadzieję, że zrozumie, o co mi chodziło.

— Abigail to moja stara przyjaciółka, byliśmy ze sobą blisko. Nigdy nie patrzyłem na nią jako na kandydatkę wspólnego życia, widziałem w niej tylko siostrę, której nie miałem — powiedział w końcu, a ze mnie uleciało całe napięcie.

— Nawet jeśli to twoja przyjaciółka, to czemu nigdy mi o niej nie wspomniałeś? Jesteśmy ze sobą prawie dwa lata, więc dlaczego ją ukrywałeś?

— Judith, to nie tak, jak myślisz. Nie mówiłem o Abigail, bo dawno nie mieliśmy kontaktu. Niedawno do niej zadzwoniłem, bo nie radzę już sobie sam. Potrzebowałem osoby, która znała mnie wcześniej, zanim przeżyliśmy ten koszmar. Przepraszam, że ukryłem przed tobą jej przyjazd, że o niczym nie powiedziałem — mówił, ale wciąż unikał mojego wzroku.

Z jednej strony cieszyłam się, że w końcu wyznał prawdę, ale z drugiej obawiałam się tej Abigail. Mało która relacja opiera się na przyjaźni damsko-męskiej. Przeważnie któraś ze stron się zakochuje, więc może dlatego nie mieli ze sobą kontaktu, ale nie chciałam na razie wiedzieć, czemu ich drogi się rozeszły.

— Błagam, powiedz, że nie powiedziałeś jej o moich próbach gwałtu — wydusiłam z siebie ledwo słyszalnie.

Gdy Luke się nie odzywał, zrozumiałam wszystko. Momentalnie straciłam grunt pod nogami i osunęłam się na podłogę. Nie potrafiłam się już powstrzymać i automatycznie wybuchnęłam płaczem. To było silniejsze ode mnie. Im mniej osób wiedziało, tym lepiej dla mnie, nie czułam się tak bardzo oceniania. Nie znałam tej dziewczyny, nie ufałam jej, a ona mogła to wykorzystać przeciwko mnie.

— Jak mogłeś to zrobić?! — krzyknęłam przez szloch.

— Ale ona nikomu nie powie — próbował się bronić, a mnie aż zanosiło. Nie mogłam złapać tchu.

— Luke, do jasnej cholery! Takich rzeczy się nie mówi, to jest zbyt osobiste, nawet jeśli to twoja przyjaciółka — mówiłam, nie odrywając od niego wzroku.

— Przepraszam, nie pomyślałem o tym.

Widziałam w jego oczach ogromny ból, ale sama czułam się okropnie. Po raz kolejny się na nim zawiodłam, jak miałam mu dalej ufać? Miałam wrażenie, że każda nasza kłótnia powodowała, że odsuwaliśmy się od siebie coraz bardziej. Może czas zakończyć to na takim etapie. Chyba lepiej byłoby mu beze mnie, bo ja nie miałam już siły. Z nowym dniem powinno być wszystko lepiej, ale wcale tak nie było. Ból, który znajdował się w moim sercu, z każdą sekundą próbował wydostać się na zewnątrz i ogłosić swoje istnienie.

— Twoje „przepraszam"  teraz nic nie zmieni. Chciałam się pogodzić, chciałam pokazać ci nową piosenkę. Myślałam, ze to znowu nas do siebie zbliży, ale dalsza walka chyba nie ma już sensu.

— Jak możesz tak mówić? Chcesz mnie zostawić? Judith błagam cię, nie skreślaj mnie przez ten jeden głupi błąd.

Kochałam go do szaleństwa, skoczyłabym za nim w ogień, ale czas działał na naszą niekorzyść. Oboje się zmieniliśmy, przeszliśmy przez rzeczy, o których nawet nie śniłam i to chyba pokazało mi, że nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Jeśli nie mogliśmy być przez to razem, bo wciąż się raniliśmy, więc po co marnować czas na coś, co w przyszłości może nie mieć racji bytu?

— Znasz to przysłowie, że jeśli kochasz, to daj mu odejść?

— Ale ja nie chcę odchodzić, Judith.

— Nie chcę być dla ciebie ciężarem psychicznym. Nie radzimy sobie z tym, nie widzisz tego? Może to najwyższy czas, żeby o sobie zapomnieć — mówiłam to z wielkim trudem, a pod powiekami znowu zbierały mi się łzy.

Chciałam z nim być, planowałam z nim wspólną przyszłość, ale moje życie wywróciło się do góry nogami. Luke przeze mnie ogromnie cierpiał, więc lepiej będzie dla niego, gdy nasze drogi się rozejdą. Robiłam to dla jego dobra, ale on w ogóle tego nie ułatwiał. Cały czas stał przy swoim, a ja wiedziałam, że im dłużej będzie to robił, to pęknę pod jego naporem. Jak mogłam walczyć z miłością? Mój rozum wiedział, że nie powinnam brnąć dalej w ten związek, bo wychodzą z tego same przykrości, ale serce wciąż krzyczało: „nie rób tego, bo będziesz żałować!". A co jeśli miało rację? Skąd miałam pewność, że Luke to moja prawdziwa miłość na całe życie i nigdzie za rogiem nie czeka mnie inna? Dlaczego tak bardzo się w nim zakochałam i nie widziałam innego mężczyzny przy moim boku?

***

Tutaj mam dylemat w którym kierunku poprowadzić dalej tę historię. Niby wiedziałam, jak miała się zakończyć, ale teraz jestem w kropce. 

Miłego dnia, kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top