#3
Gdy otworzyłam oczy, to w ogóle nie wiedziałam, co się ze mną stało. Byłam kompletnie zdezorientowana, więc chwyciłam telefon i pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to data. Zorientowałam się, że przespałam całą noc i minęła mi całkiem spokojnie od bardzo długiego czasu. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka, by trochę się ogarnąć. Nie miałam jakichś konkretnych planów na ten dzień, więc nie wiedziałam, co powinnam ze sobą zrobić.
Na trasie koncertowej doszłam do wniosku, że nie opłacało mi się wracać do szkoły. Czułam, że nic więcej nie wyciągnę z wykładów, chociaż brakowało mi wspólnych chwil spędzonych z Meredith i Cody'im. Może jednak powinnam się nad tym zastanowić? Sama nie wiedziałam, co miałam zrobić, bo obawiałam się, że mój powrót okazałby się sensacją roku, bo przeze mnie dwóch uczniów nie skończyło roku akademickiego. Oczywiście Louisa nie żałowałam, bo zasłużył na to, co go spotkało. Niestety Luke ucierpiał na tym najbardziej, bo miał ogromną szansę, by zabłysnąć dzięki szkole, a przez moje problemy zaprzepaścił swoje marzenia. Nie wypominał mi tego, ale czułam, że byłam winna całej tej sytuacji. Zresztą jego rodzice wciąż mieli mi to za złe. Co mogłam z tym zrobić? Czy gdybym wróciła, to Luke dokończyłby ze mną rok?
Po dłuższych rozmyślaniach zaczęłam przechadzać się po swoim mieszkaniu, przypominając sobie, gdzie leżały poszczególne rzeczy. Dawno mnie tutaj nie było, więc to chyba normalne, chociaż sama już wątpiłam w swoje zdrowe zmysły. Coraz częściej łapałam się na tym, że czułam, że nie poradzę sobie z tą traumą sama. Tylko kogo mogłam prosić o pomoc? Wstydziłam się iść do psychologa, sama nie wiedziałam dlaczego, ale po prostu nie potrafiłam się przemóc, by o tym wszystkim opowiedzieć. Jedyną osobą, z którą na razie mogłam o tym porozmawiać, to Luke, ale nie chciałam obarczać go dalej tym wszystkim i tak już zbyt wiele przeszedł. Jak powinnam się zachować? Czemu to takie trudne wybrać najlepsze rozwiązanie?
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam numer przyjaciółki, więc odebrałam bez namysłu.
— Hej, Judith, jakie masz plany na dzisiejszy wieczór? — zapytała pełna entuzjazmu. Niestety nie podzielałam jej radości, ale nie dałam po sobie tego poznać.
— Nie mam żadnych planów, jednak nie chcę nigdzie wychodzić — odparłam beznamiętnie. Żałowałam, że nie potrafiłam już cieszyć się życiem.
— Szkoda, myślałam, że wyskoczymy do jakiegoś klubu, tak długo nigdzie razem nie byłyśmy. — W jej głosie wyczułam smutek, lecz nie potrafiłam zmienić swojego podejścia.
— Meredith, przepraszam, ale nie jestem gotowa, by wyjść na miasto. Nie możecie po prostu przyjść do mnie? Cody może zabrać Christiana, tylko proszę, nie zadawajcie mi zbędnych pytań — powiedziałam i czułam, że ją tym uraziłam, chociaż nie potrafiłam postąpić inaczej.
— Dobrze, cieszę się, że chociaż możemy w ten sposób się spotkać. Przykro mi, że nie chcesz mi powiedzieć, co się tam wydarzyło, ale rozumiem. Opowiesz mi wszystko, jak będziesz na to gotowa — oznajmiła, a mnie aż zakuło serce, gdy to powiedziała. Doskonale wiedziałam, że cholernie ją tym raniłam, mimo tego powinno to zrozumieć. — Wpadniemy do ciebie koło dwudziestej, do zobaczenia — dodała i zakończyła połączenie.
Wpatrywałam się jeszcze kilka minut w ten telefon, który jakoś nagle zaczął parzyć mnie w rękę, więc po prostu rzuciłam go na kanapę. Czy byłam gotowa na spotkania w większym gronie? Ani trochę nie czułam się z tą myślą dobrze, ale to moi przyjaciele, więc powinnam wrócić do dawnego życia i zapomnieć wszystko, co się wydarzyło w Polsce. Tylko szkoda, że to nie było takie łatwe zadanie.
Po dłuższej chwili doszłam do wniosku, że nie miałam niczego odpowiedniego w lodówce, co mogłabym wykorzystać do przygotowania kolacji. Nie potrafiłam wyjść sama do sklepu, więc po prostu z powrotem wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać restauracje, które oferowały catering. Obecnie było to dla mnie o wiele lepsze rozwiązanie niż samotne podróżowanie po mieście. Dlaczego nie potrafiłam podnieść głowy i ruszyć naprzód? Czy już do końca życia będę spłoszoną płotką, która boi się własnego cienia?
Siedziałam na kanapie i nie wiedziałam, co miałam ze sobą zrobić. Pierwszy raz w życiu dopadła mnie taka nuda, że nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Co chwila sprawdzałam telefon, przeglądałam media społecznościowe i patrzyłam, czy coś się na nich zmieniło. Mogłam ten czas wykorzystać na pisanie piosenek, ale nie byłam w stanie tego zrobić, bo wszystko, co chciało się ze mnie wyrwać, to krzyk ostatniej nocy w Polsce. Cholernie bałam się tego i nie mogłam dopuścić, by ujrzało to światło dzienne. Mojej muzyki słuchały dzieci i nie powinnam oczyszczać umysłu w ten sposób, bo to by je złamało, tak jak łamie mnie każdego dnia.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, na początku się wystraszyłam, jak zwykle ostatnimi czasy, jednak po minucie się opanowałam i podeszłam do nich. Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam Luke'a na wycieraczce, więc szybko otworzyłam i niepewnie przytuliłam się do młodego mężczyzny, po czym wpuściłam go do środka. Cieszyłam się jego widokiem, chociaż wciąż nie potrafiłam zapanować nad swoimi emocjami, które wybuchały jak wulkan i nie wiedziałam, czemu czułam się tak tylko przy nim. Nie pokazywałam mu tego, bo nie chciałam go wystraszyć, a dalej nie miałam pojęcia, czym było to spowodowane.
— Hej, co się stało? — zapytał, wciąż obejmując mnie w pasie. W jego ramionach czułam się bezpiecznie, ale nie do końca wiedziałam, jak długo będzie to trwało. Bałam się, że kiedyś zapomnę jego dotyk i będę wzdrygała się za każdym jego dotknięciem. Poprowadziłam go na kanapę i nie odsuwałam się od niego, tylko cały czas wzdychałam. Luke złapał lekko mój podbródek, bym na niego spojrzała, kiedyś mogłam zatonąć w jego cudownych oczach, dzisiaj musiałam sobie o tym przypominać. — Co się dzieje?
— Po wizycie u mamy miałam spotkanie w mieszkaniu.
— Judith, możesz mówić trochę jaśniej? Stało ci się coś? Martwię się. — Jego troska była czasami rozbrajająca, ale co mogłam z tym zrobić? Z jednej strony cieszyłam się, że tak o mnie dbał, ale czasami czułam się osaczona i nie wiedziałam, jak powinnam mu o tym powiedzieć.
— Przyszedł do mnie Michael z panem Aleciem oraz Josh, przepraszali mnie za sytuację w Polsce, tylko tak naprawdę sama byłam sobie winna i nikt nie powinien brać winy na siebie — odparłam zażenowana. W mojej głowie wciąż kłębiły się takie myśli i nie potrafiłam się ich pozbyć.
— Przestań, ile razy mam ci powtarzać, że to również nie było twoją winą? Czemu mnie nie słuchasz? — Miał rację, aczkolwiek wolałam wierzyć, że sobie na to zasłużyłam. — A co Michael ma z tym wszystkim wspólnego? — zapytał w końcu, gdy cały czas milczałam.
— Zażądał, abym zrezygnowała z poprzedniego życia, abym się od was odcięła — odparłam smutno.
— Chcesz to zrobić?
— Nie wierzę, że tak pomyślałeś — powiedziałam wkurzona i wstałam ze swojego miejsca, chodząc po pokoju.
Czy naprawdę zmieniłam się aż tak nie do poznania, że pomyślał, że byłabym w stanie to zrobić? Myślałam, że gdzieś w głębi byłam tą samą dziewczyną, która wciąż miała przed sobą dużo czasu, by spełnić resztę swoich marzeń. Wydarzenia, które miały miejsce w moim życiu, zmieniły mnie, zabrały moją radość życia. Spowodowały, że bałam się dotyku, nie ufałam innym i cały czas oglądałam się za siebie, ale czy również zabrały moje wartości i przekonania? Nie sądziłam, aby takie coś zabrało mi moje zasady, więc w ogóle nie rozumiałam, dlaczego Luke pomyślał o mnie w ten sposób. Może nie miał zbyt wiele siły, by przetrwać ze mną ten toksyczny czas i to byłoby dla niego najlepszym rozwiązaniem.
— Judith, to nie tak, przepraszam.
— A jak? Może faktycznie lepiej by ci było beze mnie w twoim życiu. Nie miałbyś tylu problemów — wydusiłam z siebie z wielkim trudem. Nie chciałam, by go zabrakło obok, ale kochałam Luke'a nad życie i postanowiłam dać mu wybór. Nie powinnam zatrzymywać go przy sobie na siłę, miał prawo do normalnego życia i nie mogłam prosić o to, by ze mną został.
— Co chcesz przez to powiedzieć? Zostawiasz mnie? — zapytał przerażony, a ja sama nie wiedziałam, czego w tamtej chwili chciałam.
Luke zawsze otaczał mnie swoją troską i opanowaniem, stał przy moim boku, ryzykując przy tym własnym życiem, ale nigdy nie dał mi odczuć, że go to męczyło. Aczkolwiek myślałam, że i tak zrobił dla mnie wystarczająco, więc być może przyszedł czas, by pożegnać się ze swoim osobistym bohaterem. To moja jedyna i prawdziwa miłość, ale czy powinnam mu pozwolić, aby się przy mnie zmarnował? I tak stracił przeze mnie tak wiele w swoim życiu, więc czemu nie potrafiłam pozwolić mu odejść?
Odwróciłam się w końcu w jego stronę. Wcześniej nie chciałam patrzeć w jego oczy, lecz musiałam zachować się jak dorosła i porozmawiać z nim o wszystkim. Wydawało mi się, że to najlepsze rozwiązanie całej tej sytuacji.
— Nie, Luke, nie zostawiam cię, daję ci po prostu wybór. Zasługujesz na coś lepszego niż ja w twoim życiu — odparłam i westchnęłam, unikając jego wzroku.
Nie zauważyłam, kiedy mężczyzna zminimalizował dystans między nami, akurat gdy poczułam jego dłoń na policzku, to spojrzałam na niego i intensywnie się w niego wpatrywałam. Mimowolnie przytuliłam się do jego ręki. Wiedziałam, że cholernie będzie mi tego brakować, jeśli postanowiłby mnie zostawić, ale musiałam się z tym pogodzić.
— Judith, jesteś wspaniałą dziewczyną i cieszę się, że pojawiłaś się w moim życiu. Mimo wszystko wciąż jesteś moim promykiem, który rozświetla moją drogę i nigdy nie myśl inaczej. Twoja trasa nas zmieniła, bo doświadczyliśmy czegoś, co nigdy by mi się nie śniło, jednak to nie znaczy, że kocham cię mniej, wręcz przeciwnie, wiem, że moje uczucia do ciebie są jeszcze silniejsze. Ty nie zostawiłaś mnie, gdy znajdowałem się w śpiączce, więc ja nie zostawię cię, gdy twój świat powoli się rozpada — mówił, a ja oczywiście uroniłam kilka łez. Luke delikatnie starł je z moich policzków. — Wiem, że mnie kochasz i oboje wiemy, że nie potrafimy bez siebie żyć. Jesteś całym moim światem i moim kawałkiem brakującego serca — dodał, po czym położył moją dłoń na swoim sercu, a swoją na moim. — Nigdy cię nie zostawię mój promyczku, słyszysz? Nigdy — oznajmił i mocno mnie do siebie przyciągnął, zanurzając twarz w moich włosach. Traktował mnie jak powietrze, bez którego nie potrafił żyć.
***
Mamy trzeci rozdział. Co prawda, krótki, ale czy brakuje w nim coś więcej?
Spokojnej nocy, kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top