#17
Dwa miesiące później
Luke wyjaśnił mi całą sytuację związaną z Abigail i oboje doszliśmy do wniosku, że czas skończyć tę farsę. Obmyśliliśmy plan i udaliśmy się z nim do Michaela i prawnika. Nie chciałam działać za plecami mojego producenta. Musiałam z nim wszystko uzgodnić, bo inaczej mogłabym zapłacić ogromne pieniądze za niesubordynację. Nie byłam zadowolona ze swojego działania, ale nie powinnam pozwalać, żeby ktoś krzywdził Luke'a w ten sposób. Było mi przykro, że został z tym całkiem sam i żałowałam, że nie powiedział mi o tym wcześniej, razem na pewno byśmy coś wymyślili.
Cieszyłam się, że Michael pomógł nam z ogromną radością. Uważał, że taka akcja powinna dobrze wpłynąć na sprzedaż mojej płyty. Nie chciałam czerpać z tego żadnych korzyści, bo zupełnie nie o to mi chodziło, ale z nim się nie dało normalnie tego załatwić. Żałowałam, że musiałam wymyślić tak radykalne kroki, lecz Abigail posunęła się za daleko i powinna ponieść tego konsekwencje, jednak to nie było możliwe. Ile bym dała, żeby to wszystko skończyło się bez skandalu, niestety moje nadzieje legły w gruzach.
Znowu potrzebowałam ochrony dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Alec obawiał się, że po wypłynięciu takich informacji ludzie rzucą się do mnie z licznymi pytaniami. Nie potrafiłam sobie jeszcze z tym poradzić, ale moje wizyty z terapeutką bardzo mi pomogły. Obecnie przygotowywałam się na ostatnią konsultację i musiałam się z nią podzielić tą cholerną manipulacją ze strony producenta. Sama nie wiedziałam, co miałam o tym myśleć. Niestety wciąż musieliśmy ukrywać się z Luke'em i żałowałam, że nie mógł ze mną pojechać do pani Anabelle.
Wzięłam rzeczy, które były mi potrzebne i opuściłam mieszkanie. Gubiłam się w grafikach chłopaków, więc nie wiedziałam, który z nich robił dzisiaj za mojego szofera. Odkąd wymyśliliśmy całą intrygę, to za każdym razem miałam ochronę na konsultacjach. Nie bardzo mi to odpowiadało, bo mężczyźni znowu musieli mnie pilnować na każdym kroku i zapewne nudzili się, gdy ja spędzałam prawie dwie godziny w gabinecie pani psycholog.
Wyszłam z kamienicy i czekałam na któregoś ochroniarza. Na dworze robiło się coraz cieplej i już nie mogłam się doczekać, kiedy znowu z szafy wyciągnę krótkie spodenki. Uwielbiałam lato i dla mnie to była najlepsza pora roku. Nikt nie wmówiłby mi, że zima przynosi jakieś korzyści. Mogłabym mieszkać gdzieś, gdzie tylko świeci słońce, ale jak na razie powinnam się nad tym porządnie zastanowić.
Po chwili zauważyłam zbliżający się samochód. Nie musiałam się zastanawiać, kto siedział za kierownicą, bo marki i kolory tych aut znałam już na pamięć i trochę mnie to śmieszyło. Nigdy nie przywiązywałam do tego większej uwagi, ale jakoś tak samo z siebie wyszło, bo za bardzo wytężałam wzrok, kto znajdował się w środku.
Mężczyzna zaparkował obok krawężnika i patrzył na mnie z wyczekiwaniem w oczach. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka, zaciągając się cytrynowym zapachem.
— Cześć, Ethan — powiedziałam, gdy zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pasy. — Co tam u ciebie? — zapytałam, patrząc na mojego dzisiejszego szofera.
— Cześć, Judith — odpowiedział i ziewnął, uruchamiając przy okazji silnik, nie dodając nic więcej.
Nie rozumiałam, po co zgasił go na tę chwilę, ale nasz kochany rudzielec zawsze był wyjątkiem od reguły. Na początku bardzo mi to przeszkadzało, lecz z czasem nauczyłam się akceptować jego dziwne zachowania.
— Chyba ktoś się dzisiaj nie wyspał — mruknęłam ironicznie i popatrzyłam na towarzysza.
— Nie wiem, po co umawiać się tak wcześnie rano z terapeutą — oznajmił i już wrzucał kolejny bieg w samochodzie. — Ile masz jeszcze tych konsultacji? — dopytał, zerkając w moją stronę.
— Dzisiaj zawozisz mnie na ostatnią.
— Chwała Bogu. — Westchnął przeciągle. — Cieszę się, że poszłaś do psychologa. Wychodzisz na prostą z bagna, w które przez nas wdepnęłaś — dodał, po chwili namysłu.
Nie uraczyłam go odpowiedzią, bo kompletnie mnie zamurowało. Miałam świadomość, że mężczyźni obwiniali się za sytuację w Polsce, ale nie wiedziałam, że aż do takiego stopnia. Nigdy nie miałam do nich żalu, że mnie nie ochronili, bo byłam pewna, że swoją pracę wykonali sumiennie. Patrick zaskoczył nas wszystkich i oni w ogóle nie powinni czuć się winni. Tłumaczyłam im to już setki, jak nie tysiące razy, ale do nich nic nie docierało. Powoli zaczynałam tracić do tego cierpliwość.
Reszta drogi minęła nam w milczeniu. Nie potrzebowałam konwersacji, bo jak zwykle musiałam się wyciszyć przed wizytą u pani Anabelle. Nigdy nie odczułam od niej złej energii, ale sama też nie powinnam wchodzić wkurzona do gabinetu. Musiałam na nowo nauczyć się panować nad swoimi emocjami i robiłam w tym kierunku pierwsze kroki. Byłam z siebie dumna i cieszyłam się z własnych postępów, więc mogłam powoli mówić o małych sukcesach.
Na miejsce dotarliśmy chwilę przed dziewiątą, bo niestety natknęliśmy się na mały wypadek po drodze. Na szczęście ruch odbył się płynnie i miałam jeszcze pięć minut, żeby wejść do budynku. Chwyciłam torbę i opuściłam samochód ochroniarza, zostawiając go w środku ze zwiastującą nudą.
Wbiegłam do poradni psychologicznej, jakby mnie ktoś gonił. Zdążyłam się rozebrać, a recepcjonistka już poinformowała mnie, że terapeutka czekała na mnie w swoim gabinecie. Podziękowałam kobiecie, po czym zapukałam i weszłam do środka. Od progu przywitał mnie ten sam szczery uśmiech, co zawsze. Czasami zastanawiałam się, czy miewała gorsze dni, ale później uświadamiałam sobie, że każdy ma jakieś problemy.
Zajęłam swoje stałe miejsce i czekałam na rozwój wydarzeń.
— Dzień dobry, Judith, jak się dzisiaj czujesz? — zadała mi standardowe pytanie, którym rozpoczynałyśmy każde spotkanie.
— Stresuję się — odparłam zgodnie z prawdą. Nauczyłam się przy nie mówić otwarcie o tym, co właśnie przeżywałam.
— Czym?
— Pamięta pani, jak opowiadałam o moim chłopaku, że jego przyjaciółka z dawnych lat go szantażuje? — Psycholożka kiwnęła tylko głową na potwierdzenie. — Spotkaliśmy się w tej sprawie z moim producentem muzycznym oraz managerem, a także z prawnikiem. Nie przebiegło ono po mojej myśli, bo Michael wymyślił intrygę. Stwierdził, że Luke powinien powiedzieć jej w odpowiednim momencie, że ma tego dość i kończy ich chory układ — wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu.
— Nie rozumiem, tego właśnie chciałaś, prawda?
— Tak, ale nie w taki sposób. Michael stwierdził, że taki skandal dobrze wpłynie na sprzedaż mojej płyty, tylko moim kosztem — powiedziałam smutno. — Gdy informacja o tym, że prawie zostałam zgwałcona trafi do mediów, to jak wtedy ludzie będą na mnie patrzeć? Już nigdy nie spojrzą na mnie z szacunkiem, ale ze współczuciem i żalem. Nie chcę litości — dodałam zdegustowana tym pomysłem.
— Twój manager na to przyzwala? Przecież on jest od tego, żeby zadbać o twoją karierę.
— Alec ma związane ręce. W kontrakcie jest zapisane, że w przypadku mojej dłuższej nieobecności na rynku muzycznym i przy słabych wynikach ze sprzedaży płyty producent może wymyślić jakąś dramę, żeby podnieść zyski — poinformowałam ją o tym kruczku prawnym.
— Nie zrozum mnie źle, ale czy przypadkiem sama tego nie podpisałaś? Nie konsultowałaś tego z prawnikiem? — zapytała, zapewne niewiele rozumiała z tego wszystkiego i zdecydowanie nie była z tym sama.
— Owszem, konsultowałam. Kontrakt podpisałam przed tymi wszystkimi wydarzeniami, więc nie sądziłam, że kiedyś przyjdzie dzień, w którym Michael wykorzysta ten zapis przeciwko mnie.
Żałowałam, że nie negocjowałam tego punktu. Zawsze mogłam przekręcić go jakoś na swoją korzyść, ale teraz było już po ptakach. Musiałam się z tym pogodzić i wziąć na siebie odpowiedzialność za moje występki, albo pluć sobie w brodę, że tak potoczyło się moje życie. Wielu rzeczy nie planowałam i z większością się nie zgadzałam, ale powinnam przyjąć to na klatę i nauczyć się z tym żyć. Wiedziałam, że Michael nie zaszkodzi mi bardziej niż Abigail, bo jego studio muzyczne również mogłoby na tym źle skończyć. Wiadomo, że najlepiej nie łączyć niektórych rzeczy ze skandalem, ale producent chyba był gotowy przyjąć krytykę, która na niego spadnie.
Panie Anabelle patrzyła na mnie i chyba pierwszy raz nie wiedziała, jak miała skomentować moją wypowiedź. Nie dziwiłam się jej, bo sama nawarzyłam sobie tego piwa. Zaskoczyła mnie tylko swoim milczeniem, ale nie komentowałam tego w żaden sposób. Rozumiałam, że próbowała zebrać swoje myśli w jedną całość. Niekiedy też tak robiłam, dlatego dałam jej tyle czasu, ile potrzebowała.
— Nasze sesje pokazały mi, że jesteś naprawdę silną osobą — odezwała się po dłuższej chwili. — W swoim życiu wiele wycierpiałaś, ale z każdym wyrzuceniem z siebie tych emocji stawałaś się pewniejsza siebie. Dzisiaj miałyśmy zakończyć terapię, bo przeszłaś długą drogę, żeby znaleźć się w tym miejscu, w którym jesteś obecnie. Jestem dumna z ciebie, że poradziłaś sobie ze swoimi demonami. Doskonale wiem, że one jeszcze siedzą w tobie, ale nauczyłaś się z nimi walczyć. Wyciszyłaś je — mówiła, ważąc każde słowo. Słuchałam jej uważnie, żeby wszystko sobie przeanalizować. — To, co opowiedziałaś mi na tym spotkaniu, kompletnie mnie zaskoczyło. Jednak kolejny raz udowodniłaś, że nie boisz się wyśmiewania, czy nawet wytykania palcami, ale boisz się stracić zaufanie tych ludzi, którzy pomogli ci rozwinąć skrzydła. Rozumiem, że nie jesteś gotowa, by zobaczyć współczucie w swoich fanach, lecz wydaje mi się, że to może być dla ciebie idealna terapia wstrząsowa. — Pani Anabelle cały czas prowadziła monolog, wciąż mnie obserwując. — Poprzez muzykę pokazywałaś tym osobom, co czujesz. Wiem jaki album stworzyłaś dla Luke'a i to dzięki tym działaniom się nie załamałaś. Przypomnij sobie, jak wtedy było ciężko, ale się nie poddałaś i walczyłaś dla was obojga. Dzisiaj musisz walczyć dla siebie, o swoje szczęście. Muzyka to ty, Judith nie zapominaj tego i bądź świadoma swojej wartości — kontynuowała, a mnie wzbierały się łzy pod powiekami. — Nie pozwól, żeby Michael zabrał ci to, w co tak wiele serca włożyłaś. Owszem niech wykorzysta to na swoją korzyść, ale po tym incydencie pokaż mu, że jesteś warta dużo więcej, niż jemu się wydaje. Postaw na siebie, Judith — zakończyła i popatrzyła na mnie uważnie.
— Przychodząc tutaj, nie wiedziałam, czy uda się pani odratować moją złamaną duszę, byłam cieniem samej siebie. Dzięki tym spotkaniom zaczęłam na nowo odkrywać rzeczy, które sprawiały mi radość, dlatego jestem wdzięczna — odpowiedziałam i szczerze się uśmiechnęłam. — Wiem, że dzisiaj powinnyśmy zakończyć moją terapię, ale czy jeśli po całym tym incydencie z Michaelem będę miała problem, żeby się z tym pogodzić i poradzić, mogę do pani wrócić? — zapytałam niepewnie.
Nigdy nie interesowałam się psychologią i w zasadzie nie rozumiałam, jak to później wynikało ze współpracą psychoterapeuty z pacjentem. Mogłam poczytać coś na ten temat, zanim zadałam to pytanie, ale trudno, mleko już się wylało. Zauważyłam, że czasami analizowałabym wszystko dwa razy, a czasami zrobię coś i dopiero o tym pomyślę. Sama nie wiedziałam, dlaczego tak się działo, bo zawsze uważałam się za rozsądną dziewczynę. Przez wydarzenia, które mi się przytrafiły, nie potrafiłam zadawać normalnych pytań, bo od razu myślałam, że strzeliłam gafę. Musiałam nad tym popracować i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.
— Judith, przepracowałam z tobą najgorszy moment twojego życia. Widzę postępy i cieszę się, że mogłam ci pomóc. — Pani Anabelle zaczęła spokojnie mówić. — Jeśli uważasz, że możesz nie poradzić sobie z emocjami, które będą towarzyszyły ci po wyznaniu prawdy do mediów, to śmiało możesz zapisać się na kolejne sesje, lecz na ten moment dalsze konsultacje są po prostu zbędne — dodała i uśmiechnęła się ciepło.
— Naprawdę pani bardzo dziękuję. Czy to wszystko na dzisiaj?
— Tak, jesteś gotowa, żeby podbijać świat swoją muzyką — odparła z dumą. — Do widzenia, Judith — powiedziała z optymizmem.
— Do widzenia — powtórzyłam z nią, po czym zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z budynku.
Zaczynałam nowy etap w swoim życiu i wiedziałam, że musiałam wciąż iść do przodu. Mogłam pozwolić sobie czasami na małe zwolnienie obrotów, ale jednak powinnam wziąć się za siebie i znowu znaleźć się na szczytach list przebojów. Od zawsze o tym marzyłam, a gdy już prawie mi się udało, to zmarnowałam swoją szansę. Wiadomo, że z własną psychiką człowiek nie wygra, lecz trzeba nauczyć się z nią żyć. Do samochodu Ethana wchodziłam z myślą, że każdego dnia powinnam poszukać jakichś dobrych wniosków.
Ochroniarz popatrzył na mnie, ale nie skomentował mojego zachowania. Odpalił silnik i włączył się do ruchu drogowego. Tego dnia miałam do załatwienia jeszcze jedną sprawę, więc wysłałam wiadomość do Cody'ego z prośbą, aby ściągnął Luke'a do „Do you can anything", po czym sama podałam adres mężczyźnie.
***
Do studia dojechaliśmy po dobrych czterdziestu minutach. Strasznie dłużyła mi się ta droga i w sumie nie potrafiłam stwierdzić dlaczego. Cały czas czułam się zestresowana, bo tak naprawdę nie miałam pojęcia, jak daleko posunie się Michael. Chciałam mieć to już z głowy, dlatego uważałam, że nie było sensu czekać na odpowiedni moment. Ludzie i tak mieli dowiedzieć się prawdy, czemu zniknęłam na tak długo, więc przedłużanie tego nie wchodziło w grę. Oczywiście nie widziałam sensu, by chwalić się tym w mediach, ale jak widać, moje zdanie akurat w tej kwestii się nie liczyło. A szkoda, bo w głównej mierze, to moje życie zmieni się w pieprzony kołowrotek.
Gdy Ethan zaparkował samochód, to nawet na niego nie czekałam, tylko szybko odpięłam pasy i wbiegłam do budynku. Ochroniarze spojrzeli na mnie, jak na psychicznie chorą, ale może wiele się nie mylili. Przywitałam się z nimi, po czym udałam się do biura Michaela. Mdliło mnie na samą myśl, o tym, co planował ze mną zrobić, niestety nie miałam innego wyjścia. Żałowałam swoich decyzji, ale producent musiał na czymś zarabiać.
Zapukałam do jego gabinetu i czekałam, aż łaskawie mnie poprosi. Nie spieszył się z odpowiedzią, co bardzo mnie irytowało. Rozumiałam, że mógł mi mieć za złe moją nieobecność, ale to nie było zależne ode mnie. Powinien się cieszyć, że w ogóle chciałam wrócić. Po takiej traumie trudno się zebrać w sobie i piąć się w górę. Po chwili jednak postanowił zaprosić mnie do środka. Weszłam i zajęłam swoje stałe miejsce. Rzuciłam mu tylko krótkie powitanie, bo nie miałam ochoty na więcej, chociaż wiedziałam, w jakim celu tu przyszłam.
— Nie przypominam sobie, żebyśmy byli dzisiaj umówieni — powiedział z przekąsem.
— Chcesz zrobić ze mnie publiczną ofiarę i psychicznie chorą? Okej, zgadzam się, ale na moich zasadach — odparłam twardo.
— Wiesz, że nie jesteś jakąś księżniczką, żeby tu wpadać i robić awanturę?
— Nie robię żadnej awantury. Walczę o swoje dobre imię. Możesz, proszę zwołać zebranie?
— Judith, do cholery. Myślisz, że to takie proste, aby wszyscy się teraz zjawili w studiu? — zapytał, jakby rozmawiał z idiotką.
— Alec jest moim managerem, więc z nim na pewno nie będzie problemu. Prawnika nie musi przy tym być, a Luke już jedzie — oznajmiłam i patrzyłam na niego, wyczekując odpowiedzi.
Mężczyzna mierzył się ze mną na spojrzenia, po czym wyciągnął telefon i zadzwonił do Cartera. Cieszyłam się, że dopięłam swego i potrafiłam stanąć na wysokości zadania, aby dalej walczyć o siebie. Czułam już swój delikatny triumf. Nie chciałam być niemiła, ale czasami nie dało się inaczej i wiedziałam, że albo ja, albo cała reszta. Nigdy nie byłam egoistką, aczkolwiek czas najwyższy pozbyć się swoich demonów.
Słyszałam tylko jego krótkie odpowiedzi, które nie wskazywały na zadowolenie. Nie zamierzałam go podsłuchiwać, dlatego wyciągnęłam telefon i napisałam do Cody'ego, z pytaniem za ile będą w studiu. Odpowiedź dostałam niemal natychmiast, więc domyśliłam, że Luke musiał znajdować się już w jego samochodzie. Na szczęście Abigail nie podejrzewała zbyt wiele. Zastanawiałam się, czy zaufała Luke'owi, czy po prostu była mało inteligentna. Nie powinnam jej obrażać, ale nie mogłam się powstrzymać, a później męczyły mnie wyrzuty sumienia.
Michael zakończył połączenie i patrzył na mnie, jakby chciał mnie zamordować. Czułam, że pokrzyżowałam mu plany. Chciałabym, żeby te wszystkie rzeczy nigdy nie wydarzyły się w moim życiu, ale niestety nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co nam los zgotował. Uśmiechnęłam się tylko do niego i czekałam na jego reakcję.
— Przejdźmy zatem do konferencyjnej — powiedział znużony.
Automatycznie wstałam z krzesła i wzięłam wszystkie swoje rzeczy, po czym udałam się za producentem do drugiej sali. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że zachowałam się nieprofesjonalnie, lecz musiałam w końcu zrobić coś z tym cholernym zawieszeniem. Nie mogłam dłużej trwać w tym stanie, bo wykańczałam się psychicznie. Nie potrafiłam patrzeć, jak Luke cierpiał przez tę sytuację, chciałam mu pomóc, a jedynym sposobem było dogadanie się z Michaelem, więc liczyłam, że chociaż w połowie przystanie na mój pomysł. Nie planowałam za bardzo się obnażać przed obcymi ludźmi, dlatego dokładnie zastanowiłam się, jak chciałabym to przedstawić.
Adams w ogóle się do mnie nie odzywał, tylko siedział na krześle i przyglądał mi się, kręcąc głową. Nie bardzo rozumiałam jego zachowanie, ale nie zamierzałam w nie wnikać. Planowałam tylko to załatwić i wrócić do domu, by może skomponować jakiś utwór. Powinnam zacząć pracę nad nowym albumem, lecz nie bardzo wiedziałam, jak się do tego zabrać. Niby miałam napisane już jakieś piosenki, ale czy one nadawały się do tego, aby pokazać je światu? Opisywałam w nich swoje demoniczne myśli i nawet nie miałam pomysłu jak podpiąć je pod krążek. Zdawałam sobie sprawę z tego, że od tego właśnie miałam producenta, ale ostatnio nie dogadywaliśmy się w tych kwestiach.
Po trzydziestu minutach wszyscy do nas dołączyli i mogliśmy zaczynać spotkanie. Michael patrzył na mnie, zapewne czekając, aż zacznę mówić. Zauważyłam, że producent nie lubił się odzywać, gdy nie miał przygotowanych notatek. Właściwie sama też nie mogłam się tym poszczycić, ponieważ ten pomysł wpadł mi do głowy spontanicznie i w zasadzie nie wiedziałam, co z tego wyniknie.
— Zdecydowałam, że czas najwyższy uwolnić Luke'a od tej cholernej Abigail — powiedziałam, patrząc na moich towarzyszy.
Mężczyźni popatrzyli po sobie i w sumie nic się od nich nie dowiedziałam. Z ich min również nie mogłam wyczytać żadnej reakcji.
— Luke, o co chodzi? Nie tego chciałeś? — zapytałam zdezorientowana.
— Nie chcę, żebyś robiła to swoim kosztem — odparł smutno.
— Już postanowiłam.
Oczywiście, że nie byłam do tego przekonana w stu procentach, lecz musiałam zrobić cokolwiek, aby ruszyć dalej. Doceniałam to, że Luke się o mnie martwił, ale wiedziałam, że trzeba było wybrać albo siebie, albo jego. Jedno z nas i tak by dalej cierpiało i dobrowolnie postawiłam na siebie. Nie mogłam pozwolić, by Luke wciąż był osaczony przez Abigail.
— Powiedziałaś, że zrobisz to na własnych zasadach, co miałaś na myśli? — Usłyszałam głos Michaela, więc spojrzałam w jego stronę.
— Luke powie dzisiaj Abigail, że kończy ich chory układ. Mogę być pewna, że jeszcze w wieczornych wiadomościach pojawi się wzmianka o mnie. Nie wiem, ile szczegółów zdradzi, bo nie jestem w stanie domyślić się, co zapamiętała z tego, co mówił jej Luke. Po wypłynięciu tych informacji, któryś z was musi wydać oświadczenie na swoich social mediach w odniesieniu do całej sprawy — powiedziałam i popatrzyłam na managera i producenta. — W zasadzie, to nie wiem, kto jest za to odpowiedzialny — dodałam i podrapałam się po głowie, wzruszając ramionami.
— Oświadczenie wydam ja, bo znając życie, jutro zaczną się telefony o udzielenie wywiadu — odparł Michael. — Tylko co według ciebie mam powiedzieć, hm?
— Jeśli poruszy temat Louisa, to powiedz, że taka sytuacja miała miejsce dawno temu i sprawca od ponad roku znajduje się we więzieniu, a zniknęłam, bo musiałam poukładać swoje prywatne sprawy — oznajmiłam i wzięłam głęboki wdech. — Natomiast, gdy pojawi się temat Patricka, to wyjaśnij, że prześladował mnie od kilku miesięcy i pojechał za mną w trasę. Napomknij, że chciał wykorzystać mnie w sposób niewłaściwy i w tej sytuacji pozwalam powiedzieć ci, że musiałam przepracować to z psychologiem, dlatego zniknęłam ze świata muzycznego — dodałam z trudem. Gdy o tym myślałam, to automatycznie się denerwowałam. — Jakby jakimś cudem wyjawiła obie próby gwałtu, powiedz prawdę — powiedziałam i westchnęłam.
— Jak to ma pomóc w sprzedaży płyty? — Alec w końcu zabrał głos, ale czułam, że był zdenerwowany.
— Uwierz mi, że taka dramatyczna sytuacja bardzo wpłynie na sprzedaż, bo ludzie kochają skandale — powiedział dumnie.
Dziwnie się czułam w całej tej aferze, bo nie bardzo byłam na nią przygotowana. Naprawdę rozumiałam, że Michael musiał odkuć się po mojej nieobecności, ale szkoda, że traktował mnie jak kartę przetargową. Gdzieś w głowie przewijały mi się myśli, że może na to zasłużyłam, aczkolwiek starałam się wypierać to wszystko, bo nie potrafiłam tego znieść. Obserwowałam mimikę twarzy Aleca i Luke'a i po obu mężczyznach widziałam, że byli nieźle wkurzeni na całe to zamieszanie.
— Kiedyś cię ceniłem, ale teraz uważam, że osiągniesz każdy cel, idąc nawet po trupach — wyznał sfrustrowany Alec.
— Gdyby Judith stosowała się do naszego kontraktu, to nie byłoby takiej sytuacji — prychnął i spojrzał ze złością na managera.
— Przestańcie, oboje — odezwałam się, ucinając ich kłótnię. — Trudno, jakoś sobie z tym poradzę. Nie kłóćcie się, bo nie o to tutaj chodzi — dodałam i westchnęłam. — Michael wie, co robi, tak myślę. — Popatrzyłam na producenta z lekkim zaniepokojeniem, ale tylko kiwnął głową. — Alec, proszę, abyś przemyślał, co dalej zrobimy z moją karierą, bo informacja o gwałtach nie obejdzie się bez echa, więc musimy wiedzieć, co powinniśmy zrobić po tych wiadomościach — zakończyłam wypowiedź i modliłam się w duchu, aby wszystko dobrze się ułożyło.
Po dopięciu szczegółów na ostatni guzik zakończyliśmy nasze spotkanie. Byłam wyczerpana psychicznie, bo nie spodziewałam się tak wielkich problemów. W tamtym momencie chciałam mieć przycisk, którym mogłabym przenieść się w przyszłość i zapomnieć już o tym całym syfie, ale niestety takie rzeczy nie działy się w prawdziwym życiu.
Luke pocałował mnie, żegnając się ze mną, ale czułam, że to nie był dla niego najlepszy pocałunek. Włożył w niego cały swój smutek i żal, bo zdawał sobie sprawę, że to, co się teraz działo, to częściowo jego wina. Mogłabym mu to wypominać i katować go tym, ale wiedziałam, że i tak już sporo wycierpiał przez swoją głupotę. Nie zamierzałam dokładać mu zmartwień, bo kochałam go i nie chciałam ranić swoim zachowaniem.
***
Bardzo długo nie było rozdziału, ale niestety przez prawie półtorej tygodnia nie miałam siły usiąść do tego. Mam nadzieję, że jednak Wam się spodoba i dacie znać, co myślicie ;)
Spokojnej nocy, kochani! :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top