Rozdział XXXIV

🍇Kokichi pov🍇

-Chętnie

Naprawdę to napisałem.
Czy to była dobra decyzja? Zawsze mogłem zmienić zdanie ale... Może jednak tak będzie lepiej?

Westchnąłem i odłożyłem telefon. Dopiero wtedy zauważyłem, że jest już późno i zapewne Shu, Kaito i Rantaro będą chcieli iść spać.

Akurat w tym momencie wszedł Shuichi, już ubrany w piżamę.

-Oh nie idziesz spać? - spytał.

-.. Hmm?.. Oczywiście, że nie, muszę się zająć super tajnymi sprawami lidera, którym mimo wszystko, wciąż jestem..!-odpowiedziałem zmuszając się do uśmiechu.

Powinienem być zadowolony z tej decyzji, jednak zamiast tego wciąż czułem niepewność.

-A tak serio? - zapytał uśmiechając się lekko.

-Yup yup, idę spać! Umieeeeram ze zmęczenia. - ziewnąłem.

Shu tylko pokiwał głową a ja poszedłem się umyć. Po chwili wróciłem. Kaito oczywiście jak zwykle był głośny i rozmawiał z Rantaro, a Shu w ciszy czytał po raz setny tą samą książkę.

Wszedłem na swoje łóżko i wziąłem telefon, ponieważ nikt jeszcze nie miał zamiaru iść spać, a przy hałasie jaki robił Kaito spanie jest niemożliwe.
Zauważyłem, że mam nową wiadomość od cioci.

-Zarezerwowałam ci już lot do mnie, będzie pojutrze.

Odpisałem tylko krótkie "ok" i wpatrywałem się pusto w ekran. Czy naprawdę mogę tak wszystko zostawić i jechać? Shuichiemu na pewno będzie smutno, ale po jakimś czasie zapomnij prawda? W końcu ma mnóstwo przyjaciół. Hajime, Nagito, Kaede, Rantaro, Kaito i pewnie jeszcze dużo innych, o których nawet nie mam pojęcia.

Westchnąłem i schowałem telefon pod poduszkę wpatrując się w sufit. Po chwili zgasło światło co oznaczało, że zdecydowali, że czas iść spać. Zamknąłem więc oczy w oczekiwaniu na sen...jednak on nie nadszedł.

Ciągle biłem się z myślami, co sprawiło, że nie zmrużyłem oka. Takim sposobem minęła godzina. Byłem już bardzo zmęczony, ale wciąż nie mogłem zasnąć.
Westchnąłem po raz kolejny.

-... Kokichi..? Ty nie śpisz? - usłyszałem zaspany głos należący do mojego ukochanego emo detektywa. Ups czyżbym westchnął tak głośno, że go obudziłem?

-Nie prawda, śpię. - odpowiedziałem uśmiechając się nawet jeśli nie mógł tego zobaczyć.

-Kłamiesz.. Czemu nie możesz spać..?- spytał.

-... Nie mam pojęcia~! - skłamałem.

-Na pewno jest jakiś powód. Jeśli to dlatego, że twoja organizacja... - zaczął mówić.

-Nuh uh~!- przerwałem mu. - Nie przejmuj się za dużo Shu tylko śpij.

-Ale ty też powinieneś spać, bo rano mamy lekcje. - przypomniał mi.

-Aww, za dużo myślisz~!-powiedziałem mu.

-Nie, p-poprostu martwię się o ciebie i twój sen. Już wcześniej często zasypiałeś w różnych miejscach i nie powinno się to powtórzyć. - powiedział.

Nie chciałem aby się więcej martwił, więc postanowiłem udawać, że śpię. Nie ważne co Shuichi by nie zrobił i tak nie mógłbym zasnąć, więc niech chociaż zadba o swój sen.

-Kokichi?... Śpisz..?- szepnął.

Nic nie odpowiedziałem ponieważ "spałem".

-.. W takim razie dobranoc.- powiedział tylko.

-Dobranoc Shuichi. - pomyślałem.

Kochany Shu, zawsze się o mnie martwi... Czasami nawet mam wrażenie, że bardziej się troszczy o innych niż o samego siebie. Tak dużo dla mnie zrobił choć nawet pewnie o tym nie wie, a ja...chcę go zostawić?

Nie, nie chcę go zostawić, jedyne co chce, to zatrzymać ból w moim sercu i być szczęśliwy. Wiem, że Shuichi nigdy się we mnie nie zakocha, więc nie powinienem zostawać. Jeśli nie będę go widzieć to w końcu uczucia znikną prawda? Dlatego wyjazd jest jedynym wyjściem.

Znajdując dla siebie usprawiedliwienie zamknąłem oczy i po jakimś czasie zasnąłem.

×××Time skip [rano]×××

Obudziłem się przez światło wpadające przez okno. Jak zwykle wstałem pierwszy i miałem zamiar obudzić Shuichiego, żeby nie spóźnić się na lekcje. Jednak...jeśli chciałem wyjechać, powinienem spędzić ostatnie dwa dni z Shuichim, a nie marnować czas w szkole. A to oznaczało, że powinienem mu powiedzieć o moim wyjeździe. Jak on to przyjmie? Będzie zły, smutny, a może poprostu to zaakceptuje? Szczerze mówiąc, trochę obawiałem się mu o wszystkim powiedzieć, ale kiedyś trzeba było zrobić, a im wcześniej tym lepiej.

-Hej Shu, shu, shu, shu, Shushushshushu~!- zacząłem go budzić.

-H-huh, już pora wstać?- ziewnął.

-Yup yup~! W końcu jestem twoim osobistym budzikiem, więc jeśli cię budzę to mam powód!

-Oczywiście. - zaśmiał się i wstał.

Wkrótce Kaito i Rantaro również wstali i zaczęliśmy się przygotowywać do szkoły. W zasadzie tylko oni, ponieważ ja nie zamierzałem iść...oraz chciałem zatrzymać Shuichiego, aby powiedzieć mu o moim wyjeździe.

-Hej Kokichi, nie ubierasz się do szkoły? Wciąż źle się czujesz? Może to przez tą wodę, którą wczoraj na ciebie wylała Ayano... - zaczął dopytywać.

-Nuh uh, czuje się świetnie, ale nie idę do szkoły.- pokręciłem głową.

-Dlaczego?- spytał.

Zignorowałem to pytanie i zamiast tego powiedziałem:

-Poza tym musimy porozmawiać.

-H-huh? O czym? - zapytał z niepokojem.

-Oww Shuichi, nie rób takiej miny~! W zasadzie chciałem tylko ci coś powiedzieć.

-.. Teraz? Nie chce się spóźnić. - powiedział patrząc na godzinę w telefonie.

-Yup yup! Pamiętasz jak mówiłem Ci wczoraj, że znalazłem ciocię? A więęęc, ona chciała się spotkać. - powiedziałem, nie mówiąc wszystkiego.

-Naprawdę? To świetnie, gdzie mieszka? - zapytał uśmiechając się.

-Mieszka za granicą...-zacząłem mówić.

-Oh w takim razie zamierza tu przyjechać? - spytał.

-Nuh uh to ja przyjeżdżam do niej...Już pojutrze, dlatego myślałem o tym aby spędzić ten czas...razem.. zanim wyjadę. - wydusiłem z siebie te słowa, których tak bardzo bałem się powiedzieć.

-Przecież nie wyjeżdżasz na zawsze, kiedy wrócisz wciąż mamy dużo czasu. - uśmiechnął się do mnie nie rozumiejąc co chciałem mu przekazać.

-W tym problem Shumai, że już nie wrócę.- powiedziałem.

...

Przez chwilę nastąpiła cisza.

...

-N-nie rozumiem, wyjeżdżasz tak na...zawsze...? - spytał z niepokojem.

-Yup yup~! W końcu mam jeszcze inne kraje do podbicia! - powiedziałem radosnym tonem mimo, że w rzeczywistości czułem się inaczej.

-.. A-ale nie m-możesz... N-nie możesz mnie zostawić Kokichi.. Potrzebuję cię i.. - zaczął mówić łamiącym się głosem. Pod koniec już nie wytrzymał i...zaczął płakać.

🧢Cryhara pov🧢

...

Kokichi... Naprawdę wyjeżdżał..?
Teraz kiedy zrozumiałem jak bardzo go kocham, musiał mnie opuścić..? Ale potrzebowałem go i.. .nie wyobrażałem sobie życia bez jego uśmiechu codzinnie gdy się budzę, bez jego żartów i spędzania z nim czasu... Kochałem wszystko co robił i kochałem każdą chwilę bycia z nim.

-... Heeey nie płacz Shumai! Przecież mówiłem ci, że gdy płaczesz to mi też jest smutno! - powiedział patrząc na mnie.

Nie ważne jak bardzo bym chciał, nie umiałem kontrolować moich łez.

-A-ale Kokichi, nie chce żebyś wyjechał, n-nie możesz nic innego zrobić? - zapytałem przez łzy.

-Uh um, niestety nie mam wyboru. - powiedział.

Nie nie nie, dlaczego...? Tak bardzo chciałem z nim spędzać czas i zawsze z nim być. Nawet nie powiedziałem, że go kocham.. A nawet teraz byłem zbyt nieśmiały i bałem się odrzucenia.

Chciałem coś powiedzieć. Zaprotestować..cokolwiek. Jednak z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Zamiast tego poprostu go przytuliłem wciąż płacząc.

-O-oww kto by pomyślał, że mój Shumai jest taki wrażliwy. - powiedział drżącym głosem również mnie przytulając.

-P-proszę nie jedź.. - wyszeptałem przytulając go mocniej.

-Przepraszam Shuichi.. Ale nie martw się, w końcu o mnie zapomnisz i poznasz wieeelu nowych przyjaciół... Oczywiście żaden z nich nie będzie tak cudowny jak ja.~- zażartował jednak słyszałem, że wcale nie było mu do śmiechu.

-.. A-ale ciebie nikt i nic nie zastąpi Kokichi..i nigdy o tobie nie zapomnę ponieważ cię ko..Ponieważ jesteś moim przyjacielem. - zacząłem mówić, jednak w pewnym momencie znowu ogarnął mnie strach, więc przerwałem.

-Aww S-shu jesteś taki miły.. i tak, wiem, że jestem niezastąpiony n-nishishi~- zaśmiał się, chociaż brzmiał jakby również miał się zaraz rozpłakać.

Przytuliłem go jeszcze mocniej.
Gdyby się dało, zatrzymałbym wtedy czas i nie pozwolił mu nigdzie wyjechać. Jednak... Kokichi sam powiedział, że nie ma wyboru...

-Proszę Shuichi nie płacz.. - powiedział szczerym, troskliwym głosem, po czym odsunął się aby wytrzeć ręką łzy z moich policzków.

-P-poprostu, nie chce żebyś mnie opuścił, zależy mi na tobie i.. - zacząłem mówić jednak przerwałem, ponieważ czułem, że jeśli powiem chociaż jedno słowo, to na nowo się rozpłaczę.

-Mi też na tobie zależy Shuichi. Zawsze się o mnie troszczysz i sprawiłeś, że byłem szczęśliwy, jednak...wszystko się kiedyś kończy. - powiedział uśmiechając się lekko.

-A-ale nie chce żeby to się skończyło..- wyszeptałem czując jak w moich oczach znowu gromadzą się łzy, jednak otarłem je szybko rękawem.

-Wiem Shu, dlatego co myślisz o tym aby spędzić ten dzień razem? Tylko Emo księżniczka i cudowny rycerz Kokichi Ouma~! - powiedział radośnie próbując mnie pocieszyć.

-.. C-czy naprawdę nie masz innego wyboru..? - zapytałem aby jeszcze raz się upewnić, na co on tylko pokręcił głową. - W-w takim razie spędźmy ten dzień razem...ostatni raz.

-Uhm~! A teraz proponuję ci abyś przemył twarz wodą, a ja w tym czasie wymyślę, gdzie moglibyśmy iść! - powiedział entuzjastycznym tonem, prawodpobnie tylko po to abym poczuł się lepiej, jednak wiedziałem, że w rzeczywistości mu też jest smutno.

Pokiwałem głową i poszedłem w stronę łazienki.

-Hej Shuichi, wszystko w porządku? Powinniśmy już wyjść z pokoju jeśli nie chcemy spóźnić się na lekcje. - powiedział Kaito.

-.. N-nie idę dzisiaj do szkoły. - odpowiedziałem przecierając oczy ręką aby pozbyć się pozostałości łez.

-Dlaczego? Co się stało?- zapytał.

-.. Później ci powiem, dobrze..?- odpowiedziałem lekko się uśmiechając po czym poszedłem do łazienki.

Zacząłem przemywać moją twarz wodą, jednak czułem, że było to bezcelowe, ponieważ w moich oczach ciągle zbierały się nowe łzy. Dlaczego osoba, na której zależy mi najbardziej musi mnie opuszczać..?

....

To bolało. Bardzo bolało. Jednak wiedziałem, że nie mogłem nic z tym zrobić. Kokichi zawsze marzył o posiadaniu rodziny, więc nie mogłem go zatrzymywać, ponieważ byłoby to samolubne z mojej strony. On zasługiwał na szczęście...I jeśli jego ceną było pozwolić mu odejść... Musiałem to zrobić, nawet jeśli mnie to bolało.

Przemyłem twarz wodą ostatni raz po czym wziąłem głęboki oddech i wyszedłem z łazienki, tylko po to aby trafić na twarz Kokichiego, który na mnie czekał. Jego twarz była lekko czerwona.. Czyżby też płakał?

-Już się lepiej czujesz Saihara-chan? - spytał uśmiechając się.

-U-uhm.. - pokiwałem głową jednak nie miałem siły aby odwzajemnić gest.

-Oww Shu uśmiechnij się trochę, powinniśmy te ostatnie dni spędzić radośnie, a nie być smutnym jakby to był koniec świata nishishi~. - zaśmiał się cicho.

-M-masz rację... Więc gdzie chciałbyś iść? - spytałem go.

Pamiętasz tą restauracje gdzie kiedyś jedliśmy obiad czy mój Shushu ma pamięć krótkotrwałą~? - zapytał z uśmiechem.

-.. Tak, pamiętam.. - Odpowiedziałem mu.

-Tak więc, proponuję abyśmy poszli zjeść śniadanie, potem możemy iść do kina tak jak kiedyś z Nagito i Hajime, oraz do parku, bo chce znowu zobaczyć wściekłą wiewiórkę. - powiedział.

-..D-dobry pomysł. - stwierdziłem w końcu odwzajemniając uśmiech.

-No i chciałabym się jeszcze pożegnać z Ayano, w końcu nie mogę tak poprostu zniknąć nishishi~ - zaśmiał się.

-O-okej. - Westchnąłem.

-Aww Shu rozchmurz się i chodźmy już~! - powiedział i zaczął przygotowywać się do wyjścia.

Z jednej strony cieszyłem się, że mogłem spędzić cały dzień z Kokichim, a z drugiej było mi strasznie smutno ponieważ jest to ostatni raz kiedy możemy spędzić razem trochę czasu.

-Przestań Shuichi, nie możesz zepsuć swoim smutkiem tego dnia. - pomyślałem i poszedłem ubrać kurtkę.

Po chwili szliśmy już chodnikiem w stronę restauracji, w której jakiś czas temu jedliśmy obiad.

-Hej Shuichi, jak ci się wydaje, czy w parku wciąż będzie ta wściekła wiewiórka? - spytał.

-To była normalna wiewiórka. - zaśmiałem się lekko.

-Nuh uh. Jestem peeewny, że miała wściekliznę i właśnie na ciebie poluje, ponieważ jesteś małą, niezdarną Emo księżniczką. - powiedział ze złośliwym uśmiechem.

-Skoro tak, to musisz mnie obronić, ponieważ sam powiedziałeś, że jesteś moim rycerzem, czyli...nie możesz wyjechać. - powiedziałem, mówiąc ostatnią część ciszej.

-... Aww, a myślałem, że to ja jestem dziecinny! Ale nie martw się Shu, jeśli chcesz będę do ciebie pisał tak często, że w końcu będziesz miał mnie dość~! - powiedział uśmiechając się.

-..Nigdy nie będę miał cię dość. - odpowiedziałem patrząc w ziemię.

-.. Hmm w takim razie będę dzwonić. Co o tym myślisz Saihara-chan? - zapytał wciąż się uśmiechając.

-Nie będę miał nic przeciwko. - również się lekko uśmiechnąłem, mimo, że czułem ukłucie w sercu.

-Jeej, a teraz rozmawiajmy o czymś wesołym, bo inaczej zepsujesz naszą randkę.~- zaśmiał się.

-...C-co j-jaka randka??- spytałem rumieniąc się.

-Nishishi żartowałem, a teraz jesteś caaały czerwony.~ - powiedział dalej się śmiejąc.

-...Tak naprawdę nie miałbym nic przeciwko gdyby byłaby to randka.. - powiedziałem cicho, jednak Kokichi mnie nie usłyszał. Może to nawet dobrze.

-Jesteśmy na miejscu... Pospiesz się Shuichi, bo umieram z głodu~! - powiedział głośno Kokichi wchodząc do środka.

Zaśmiałem się tylko cicho i wszedłem tuż za nim. Po chwili siedzieliśmy już przy stoliku i czekaliśmy na nasze zamówienia.

-Ughhhhh ile można czekaaać. - "zapłakał".

-Przecież dopiero tu usiedliśmy. - uśmiechnąłem się do niego.

-Dopiero? Jestem pewny, że czekamy już godzinę.. - westchnął

-Nie dziwię się, że tak myślisz, skoro nie potrafisz usiedzieć ani chwili w spokoju. - zaśmiałem się.

Kokichi zawsze był energiczny i będzie mi tego brakować. Może jeszcze do niedawna preferowałbym spokojne życie, ale teraz uważałem, że było ono ciekawsze z kimś takim jak Kokichi.

...

-Haaalo Shuichi, znowu się zamyśliłeeeś!- Kokichi wyrwał mnie z zamyśleń.

-Uh jak długo myślałem? - zapytałem go.

-Tak długo, że już dostaliśmy nasze zamówienia.- odpowiedział i zaczął jeść.

Uśmiechnąłem się lekko i również zacząłem jeść. Nic nie mówiliśmy, ale była to dosyć przyjemna cisza. Nie trwała ona jednak długo, ponieważ Kokichi zaraz zaczął mówić o swoich fantazjach ze "wściekłą" wiewiórką z parku. Było to dosyć zabawne i mimo, że zachowywał się dosyć dziecinnie to bawiło mnie to.

~

W końcu zjedliśmy, i przyszedł czas aby zapłacić. Zaproponowałem, że ja to zrobię, ale Kokichi się uparł, że on zapłaci, więc się zgodziłem.

-Jesteś strasznie uparty. - powiedziałem kiedy wychodziliśmy z restauracji.

-Nie jesteeem, poprostu nie wypada aby Księżniczka płaciła. - odpowiedział pijąc pantę, którą zdążył jeszcze kupić.

-A-ale...niech ci będzie. - westchnąłem.

-Idziemy teraz do kina? Jest niedaleko...a może jednak daleko..nie wiem, w końcu to może być kłamstwo! - powiedział radośnie wyrzucając pustą butelkę do kosza.

-Jest dosyć blisko, ale musimy jechać autobusem. - stwierdziłem patrząc na lokalizację kina.

-W takim razie prowadź Shumai~!- odpowiedział i poszliśmy w stronę przystanku.

Na szczęście nie musieliśmy długo czekać ponieważ ledwo stanęliśmy przy przystanku, autobus już przyjechał.
Ku mojemu zdziwieniu nie było w nim dużo ludzi jak się tego spodziewałem. W końcu większość osób o tej porze jeździ do pracy, i zazwyczaj o takiej godzinie autobusy są przepełnione.

Weszliśmy do niego i zajęliśmy jedno z wielu pustych miejsc. Oczywiście Kokichi usiadł przy oknie, a ja obok niego. W pewnym momencie fioletowowłosy oparł głowę na moim ramieniu. Przez chwilę myślałem, że zasnął jednak miał otwarte oczy i był wyraźnie zamyślony.

-Hej Shuichi, mówiąc, że będziesz o mnie pamiętał mówiłeś prawdę? - spytał.

Przez moment prawie zapomniałem, że następnego dnia wyjeżdża, i teraz kiedy sobie o tym przypomniałem, na nowo było mi smutno.

-Tak Kokichi. Nie chcę i nie zapomnę o tobie. - powiedziałem głaszcząc go lekko po głowie. Po wczorajszym dniu znowu miał pusztyste włosy, których nie wiem dlaczego nienawidził.

-Aww teraz czuję się wyjątkowy~! - powiedział zastępując poważny ton głosu tym radosnym.

Uśmiechnąłem się lekko i resztę drogi, jechaliśmy już w ciszy. Kokichi patrzył przez okno, a ja patrzyłem na niego przypominając sobie wszystko co razem przeżyliśmy i o tym, że teraz ma się to skończyć.

W końcu wysiedliśmy z autobusu i skierowaliśmy się w stronę kina.

-Co chciałbyś obejrzeć? - spytałem go oglądając plakaty różnych filmów, które były powieszone przed wejściem.

-Hmm, tym razem będę miły i nie każę ci oglądać horroru. Dlatego ty możesz wybrać. - powiedział uśmiechając się.

-Wow zrezygnujesz z słuchania moich krzyków? - zaśmiałem się.

-Niestety tak, ten jeden raz się poświęcę. - westchnął.

-W takim razie wybierzmy wspólnie. - uśmiechnąłem się do niego i zaczęliśmy się zastanawiać nad filmem.

Chwilę później staliśmy już w kolejce do kasy. Tym razem ja postanowiłem zapłacić za bilety, na co Kokichi dosyć niechętnie się zgodził.

-Shumaai, kupmy popcoorn. Oglądanie filmu bez popcornu to nie oglądanie. - powiedział Kokichi kiedy już zapłaciłem za bilety.

Pokiwałem głową i po chwili Kokichi stał z dużym popcornem w rękach. Obiecał nie podjadać przed filmem, jednak mimo wszystko i tak to robił. Zaśmiałem się lekko, ponieważ fioletowowłosy myślał, że tego nie widzę.

-Kokichi, jak wszystko zjesz to nie będziemy mieć nic na film. Może lepiej ja go potrzymam?- zaproponowałem.

-Nuh uh. Nie zapominaj, że jesteś niezdarną Emo księżniczką i jestem pewny, że byś go rozsypał.- stwierdził, zjadając kolejną garść popcornu.

...

-.. Nigdy bym się nie spodziewał, żeby ktoś twojego wzrostu umiał tyle zjeść. - zaśmiałem się.

-WAAAAH ZNOWU ŚMIEJESZ SIĘ Z MOJ.. - zaczął mówić, ale nagle zaczął ksztusić się popcornem.

-K-kokichi!

...

-.. J-już mi lepiej..Może lepiej ty potrzymaj ten popcorn. - stwierdził kiedy już przestał kaszleć.

-Musisz być bardziej ostrożny. - westchnąłem i wziąłem od niego opakowanie.

On tylko stanął na palcach i wziął ode mnie kolejną garść popcornu, po czym poszliśmy w stronę sali gdzie miał zacząć się seans.

Chwilę później siedzieliśmy już na naszych miejscach "oglądając" reklamy. Kokichi oczywiście ciągle jadł, a gdy powiedziałem mu, żeby zaczekał na film to stwierdził, że reklamy też są ważnym elementem seansu.
Skończyło się na tym, że oboje zaczęliśmy jeść popcorn jeszcze przed zaczęciem filmu.
Na szczęście zanim zjedliśmy wszystko, zaczął się już film.

-Woow główny bohater jest taaaki głupi. Ja byłbym dziesięć razy lepszym protagonistą. - stwierdził Kokichi w pewnym momencie.

-Nie wątpię, pewnie wszystko byś jeszcze bardziej skomplikował. - zaśmiałem się.

-Yup yup~! Ale czy to nie czyniłoby mnie ciekawszym? - powiedział.

-Z takim podejściem nadawałbyś się bardziej na antagonistę. To oni mają urozmaicić bieg wydarzeń. - stwierdziłem.

-Hmm być może~! - pokiwał tylko głową i wróciliśmy do oglądania filmu.

~

Dobrze spędzaliśmy czas i byłem szczęśliwy. Kokichi jak zwykle komentował film i wszystko dookoła. Chciałem to powtórzyć jeszcze kiedyś jednak wiedziałem, że nie będzie już okazji. Ponieważ...odjeżdża na zawsze.

W końcu film się skończył i wyszliśmy z sali.

-Brakowało mi twojego strachu nishishi~ - zaśmiał się Kokichi.

-.. I dobrze, nienawidzę horrorów.- powiedziałem.

-Tak czy inaczej, powinniśmy teraz iść do Ayano...chciałbym móc ją pożegnać. Jeśli ci to pasuje oczywiście~! - powiedział na początku lekko przygnębionym tonem, wracając później do tego radosnego.

-..pożegnać... A-ah tak chodźmy. - zgodziłem się.

Nie wiedzieć czemu, ciągle miałem nadzieję, że okaże się, że może zostać i.. że będziemy już zawsze razem... Jednak nic nie wskazywało na to, aby tak miało się stać.

Westchnąłem tylko i wyszliśmy z kina, po czym skierowaliśmy się w stronę domu Ayano.

×××××××××××××××

Przepraszam, że w tym rozdziale nic się ciekawego nie działo i był nudny :'D
Ale kolejne już będą ciekawsze i chyba będzie się więcej działo.

Tak czy inaczej mam nadzieję, że wam się podobało i do zobaczenia w kolejnym rozdziale!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top