#3

Film, który włączył Dazai był jakimś z gatunku fantasy. Elfy, smoki i tego typu rzeczy. Kunikida nie za bardzo przepadał za tego typu filmami, jednak wątpił by w telewizji leciało właśnie coś ambitniejszego. Zresztą, ważne, że gospodarzowi się podobało. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać po tym jak cały czas patrzył w ekran, czasem zapominając o złapanym w pałeczki jedzeniu, które zatrzymywało się w drodze między pudełkiem a jego ustami.
— Dziwne. Dlaczego nie mogą nauczyć tego elfa wspinaczki? Przecież to by mu się przydało w tych wszystkich górach. - Komentował. — Chyba, że liczą na to że sobie coś zrobi żeby jego młodszy brat mógł zasiąść na tronie...
— Mhm... - Mruknął jedynie Kunikida, nie bardzo skupiając się nawet na tym co mówił Osamu. Ze zmęczenia powoli opadały mu powieki, jednak starał się z nimi walczyć, przypominając sobie po co tu przyszedł. Uznał, że jeśli już naprawdę nie da rady tu siedzieć, to po prostu pójdzie do domu, jednak sam nie zauważył, gdy jego oczy się zamknęły, a on sam zasnął z głową opartą na dłoni.
— ...i on mógłby wtedy... Kunikida-kun? - Spytał nagle Dazai, spoglądając na blondyna, który nie odzywał się od dłuższego czasu. Owszem, nie był kimś, kto prowadziłby bezsensowne rozmowy, ale żeby w ogóle się nie odzywać? I wtedy Osamu zauważył, że powieki Kunikidy od jakiegoś czasu były zamknięte, a on sam oddychał spokojnie. — Aah, to wiele wyjaśnia. - Dodał do siebie szatyn, po chwili zastanowienia postanawiając wyłączyć telewizor. Film, który oglądali nie był aż tak niesamowity, by musieć go dokończyć. Osamu widział o wiele lepsze produkcje. No ale co on miał teraz zrobić z Kunikidą?  Pewnie normalnie postanowiłby brutalnie go obudzić, jednak z jakiegoś powodu wolał tego nie robić.  Nie trzeba było być wybitnym analitykiem żeby zauważyć, że Kunikida się przepracowywał, nierzadko pracując ponad swoje siły. Nawet dzisiaj siedział w biurze po godzinach, więc może lepiej było go tak zostawić i pozwolić mu chwilę się przespać.
Tak jak pomyślał, tak też zrobił. Dazai ostrożnie ściągnął okulary z nosa blondyna i odłożył je na stoliczek. Po chwili sięgnął nawet koc z oparcia kanapy i przykrył wyższego, samemu postanawiając posprzątać trochę po kolacji. Nie chciało mu się, jednak nie chciał żeby ktoś to za niego robił, a Kunikida pewnie po przebudzeniu zacząłby po sobie sprzątać. Wolał więc zabrać się za to samemu, a później w spokoju iść do sypialni i poczytać książkę. Uznał, że wróci tu za pół godziny i obudzi Kunikidę. Akurat powinna być wtedy dwudziesta druga. Nie za późno na powrót do domu metrem, czy czym tam Kunikida dojeżdżał.

Pół godziny zmieniło się jednak w całą, jedna godzina w dwie, dwie w trzy, a Dazai nawet by tego nie zauważył gdyby z salonu nie dobiegło do niego "Kuźwa, Dazai!". Odkładając książkę na bok, zerknął na zegarek i dopiero wtedy dotarło do niego, że zapomniał obudzić Kunikidę i że było już w pół do północy. Od razu wstał z łóżka, na którym leżał i wrócił do salonu, zauważając poprawiającego włosy Kunikidę.
— Ups? - Mruknął, drapiąc się po karku, za to blondyn spojrzał na niego z poirytowaniem.
— Dlaczego pozwoliłeś mi spać? I to jeszcze tak długo... - Westchnął ciężko blondyn, przecierając twarz dłonią.
— W ramach rekompensaty pozwolę ci tu zostać do rana. Co ty na to? - Zaproponował nagle Dazai, uśmiechając się zachęcająco.
— Na głowę upadłeś?! - Uniósł się Kunikida. Już wystarczającym wyzwaniem dla niego było przyjście tu i zafundowanie Dazaiowi obiadu. Z drugiej jednak strony, wolał zostać tu niż w środku nocy wlec się przez pół miasta do domu.
— Mówię poważnie, Kunikida-kun. Chyba, że jakaś kobieta czeka na ciebie z kolacją...
— Niech ci będzie. Tylko daj mi coś na przebranie. - Odpowiedział blondyn, wywracając oczami. Sam nie wierzył w to na co właśnie się zgodził, ale co zostało powiedziane, nie mogło już być cofnięte.
"Może nie będzie tak źle?" - myślał, chcąc jakoś się pocieszyć.
— Jasna sprawa, Kunikida-kuuun. - Odpowiedział mu Dazai, chwilę po tym znikając w sypialni, prawdopodobnie (wnioskując po szelestach) szukając owych ubrań. Miło z jego strony, choć to nie wystarczyło by Kunikida stał się w stu procentach pewny, że zostanie tu to dobry pomysł. Wręcz przeciwnie, według niego tym bardziej podejrzane wydawało mu się zachowanie Dazaia. Od kiedy to on był taki chojny i gościnny? Może po prostu miał w tym jakiś swój interes?
— Mam coś! - Dotarło do niego z sypialni, z której chwilę później wyszedł Dazai, trzymający pod jedną pachą poduszkę, a pod drugą koc i piżamę. Kunikida nie mógł się powstrzymać i parsknął cicho na ten widok. — Chcesz spać na kanapie, czy rozłożyć ci futon?
— Wystarczy mi kanapa. - Odpowiedział blondyn, ostrożnie przyjmując wszystkie rzeczy od Dazaia. — Dziękuję.
— Daj spokój, przyjmij to jako... podziękowanie za kolację. - Mruknął Dazai, wzruszając lekko ramionami. — W łazience są czyste ręczniki, więc możesz użyć ich, ja później wezmę sobie inne. - Dodał, po chwili zostawiając Kunikidę samemu sobie. Sam za to poszedł do swojej sypialni.

Kiedy Kunikida był już gotowy by pójść spać położył się na kanapie i zgasił stojącą obok lampkę. Trochę dziwnie było mu spać poza domem, mimo że nie raz spał na kanapie w agencji, kiedy trzeba było wykonać jeszcze sporo roboty, a jemu nie opłacało się wracać do domu. Jednak w domu Dazaia czuł się nieco... inaczej. Sam właściwie nie wiedział dlaczego. Grunt, że nie czuł się niekomfortowo, a o to z początku najbardziej się obawiał. Bo kto by się spodziewał, że pierwszą osobą z Agencji, w której domu przyjdzie mu spać będzie akurat Dazai? Wzdychając, blondyn przekręcił się na drugi bok, wpatrując się w świecące lekko diody od telewizora i innych urządzeń leżących na półce pod nim. Powinien spać jeśli chciał jutro bez problemu wstać do pracy, ale z jakiegoś powodu nie mógł zasnąć. Czy to dlatego, że już wcześniej zrobił sobie drzemkę? Zdecydowanie powinien był wracać do domu od razu kiedy poczuł się śpiący, wtedy nie miałby żadnego problemu. Chociaż... może problemem był Dazai, którego kroki było ciągle słychać? Nawet jeśli, to Kunikida nie mógł nic z tym zrobić. W końcu to jego mieszkanie, więc to jego sprawa o której pójdzie spać, choć zdaniem Kunikidy pierwsza w nocy była idealną porą by chociaż leżał już w łóżku, a nie kręcił się po mieszkaniu. Po raz kolejny zmieniając bok na którym leżał zamknął oczy próbując zasnąć, choć znowu bezskutecznie, bo gdy tylko zaczął odpływać usłyszał głośny dźwięk spadającego na kuchenne płytki metalu.
— Co ty tam robisz? - Zapytał z lekką irytacją, podnosząc się na łokciach.
— Nic nic. Już będę cicho! - Usłyszał w odpowiedzi.
"Ta, jasne" - przeszło mu przez myśl.
Jak się okazało, miał rację bo po chwili Dazai znowu zaczął dreptać pomiędzy pokojami, sprawnie unikając jednak salonu. Chociaż tyle.
— Idźże spać. - Mruknął w końcu Kunikida, kiedy Osamu po raz kolejny udał się do kuchni. Kiedy jednak tym razem nie dotarła do niego żadna odpowiedź postanowił się tam przejść. Włożył okulary i mrużąc lekko oczy przez nagłą jasność wszedł do kuchni. Dazai stał przy blacie, mieszając coś w szklance, a kiedy tylko zauważył że blondyn wszedł do pomieszczenia pospiesznie schował coś do kieszeni piżamy.
— Oh, Kunikida-kun, obudziłem cię? - Zapytał z tym swoim "niewinnym" uśmieszkiem, łapiąc za szklankę, jakby ktoś zaraz miał mu ją zabrać.
— Nawet nie zasnąłem, Dazai. - Odparł Doppo, przeczesując włosy palcami. — Co ty robisz tak późno na nogach? Nie wstaniesz rano do pracy.
— Spokojnie, zaraz pójdę spać. - Odparł Dazai, wzruszając ramionami. Kunikidy jednak widocznie nie zadowalała taka odpowiedź. — I przestanę się kręcić. W zasadzie to już miałem wracać do pokoju.
— To nie wyjaśnia tego, co ty tak właściwie robisz.
— Poszedłem się napić i tyle.
Kunikida zmarszczył lekko brwi. Przez pół godziny chodzenia w te i we wte nie mógł się napić?
— Mam nadzieję, że nie alkohol. Słyszałem stukanie jakichś butelek. 
— Jasne, że nieee. - Odpowiedział Dazai, lekko pchając Kunikidę z powrotem w stronę wyjścia z kuchni. — No już, możesz wracać do spania. Nie chcesz chyba zaspać do pracy. - Kunikida stał za to nieruchomo, jakby był przyklejony do ziemi i złapał za nadgarstek szatyna.
— Nie szkodzi, pięć minut nie zrobi mi większej różnicy, skoro mój harmonogram został zrujnowany już tyle razy tego dnia. - Mruknął z powagą, zakładając ramiona na piersi. Czuł, że Dazai coś kombinował i usiłował dowiedzieć się co takiego. — Poczekam aż się napijesz, a potem odeskortuję cię do sypialni żebym był pewien że już nie będziesz chodził bez celu po mieszkaniu.
Dazai zamrugał dobre parę razy, słysząc takie oświadczenie z ust Kunikidy. Nie spodziewał się, że blondyn tak łatwo nie odpuści. Sądził raczej, że zrezygnowany, a może nawet i poirytowany wróci na kanapę. Jak widać trochę się z tym przeliczył.
— Jak tam chcesz. - Odparł jedynie, kiedy Kunikida puścił jego nadgarstek i w kilku szybkich łykach wypił zawartość szklanki. — No, możemy już iść. - Dodał po chwili, wymijając Kunikidę i ruszył w stronę sypialni. Blondyn zaraz po nim zrobił to samo, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z Osamu. Coś tu ewidentnie było nie tak. Tylko co?
— Co ty tak właściwie piłeś? - Zapytał nagle. Dość bezpośrednioz jego strony, ale podczas tak krótkiej drogi nie miał czasu na żadne podchody.
— Nic takiego, tylko sok. - Rzucił szybko szatyn, a Kunikida mógłby przysiąc że poczuł w powietrzu lekki zapach alkoholu. Naprawdę? Żeby pić w noc przed pracą? Było naprawdę blisko, by blondyn stracił cierpliwość do tego imbecyla.
— Masz mnie za idiotę? - Zapytał ostro, kiedy po dotarciu do sypialni Dazai usiadł na łóżku, patrząc na niego z dołu, jakby wcale nic się nie stało. I oczywiście, że odpowiedź na to pytanie zajęła Osamu dłuższą chwilę.
— Jasne, że nie, Kunikida-kun. Jakby nie patrzeć, jesteś najbardziej inteligentnym człowiekiem jakiego znam.
— Jak ty masz zamiar iść do pracy? - Zapytał Doppo, puszczając mimo uszu słowa Dazaia, którego oczy wydawały się Kunikidzie nieco bardziej nieobecne. Zresztą, jak się okazało, prawda była taka, że prawdziwym idiotą był tu właśnie on, zgadzając się zostać na noc u szatyna.
No ale co on miał teraz zrobić? Wyjście o tej godzinie nie było mądrą opcją, a zostanie wcale nie wychodziło mu na lepsze. Teoretycznie mógłby spróbować włożyć trochę rozumu do tej brązowowłosej głowy przed nim, ale na ile byłoby to skuteczne? Nawet jeśli Dazai przyjąłby to do wiadomości tej nocy, to następnej i tak zrobiłby to samo.
— Dazai, po co ci to? - Zapytał w końcu ze zrezygnowaniem, siadając obok Osamu. Ten jednak musiał chwilę zastanowić się nad odpowiedzią zanim się odezwał.
— Żeby zasnąć. - Rzucił w końcu, spoglądając na blondyna, który swoją drogą wyglądał teraz na nieźle zmartwionego. No i właściwie to był zmartwiony. Kto normalny ucieka się do takich metod kiedy nie może spać?
— I naprawdę to twoje jedyne wyjście? - Zapytał, choć sam nie był pewien czy jest gotowy na usłyszenie odpowiedzi. — Nie masz jakichś tabletek, czy coś?
— Już nie działają, dlatego biorę je z alkoholem.
Oj, zdecydowanie nie był gotowy.
Przez dłuższą chwilę nie miał pojęcia co powiedzieć, dopóki nie zauważył, że Dazai nawet na niego nie patrzy. Boże, on naprawdę tak żył?
W obawie, że Osamu zaraz mu tu zejdzie impulsywnie złapał go za policzki i odwracając jego głowę w swoją stronę przyjrzał się jego oczom. Nie wyglądał jakby w najbliższym czasie miał odpłynąć. I całe szczęście. Doppo wiele mógł przypuszczać, szczególnie po wczorajszym dniu, ale nie sądził że jest aż tak źle.
— To nie tak, że zaraz kopnę ci tu w kalendarz, czy coś. - Zaśmiał się nagle Osamu, jednocześnie wytrącając Kunikidę z przemyśleń. Zdając sobie sprawę z tego jak długo patrzył tak na Dazaia, puścił jego twarz, odwracając wzrok.
— No i mam nadzieję. - Mruknął Doppo, przewracając oczami.
— Jeśli tak się martwisz, to możesz zostać tu ze mną. Przy okazji będziesz pewien, że nigdzie się nie wybieram.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top