#2

— Wiesz co? - Zapytał nagle Kunikida, po dłuższym namyśle. To co miał zaraz powiedzieć mogło go wiele kosztować, jednak po przemyśleniu sprawy uznał, że chyba był w stanie zaryzykować. — Ogarnij się do jutra rana, pójdź do prezesa Fukuzawy i weź sobie zwolnienie na kilka dni. - Rzucił na jednym wdechu. Dazai otworzył usta żeby coś powiedzieć, jednak Doppo mu na to nie pozwolił. — Poręczę za ciebie.
— Kunikida-kun, nie-
— Po prostu się zamknij i zrób to co mówię. - Westchnął Doppo, jednak nie był już zdenerwowany. Tak naprawdę sam nie wiedział co czuł. Z pewnością nie był zadowolony z tego, że będzie musiał otwarcie pomóc Dazaiowi, ale z drugiej strony był nieco spokojniejszy, kiedy ten pokiwał głową na jego słowa.
— Kto by pomyślał, że Kunikida-kuuun będzie taki dobroduszny. - Zaśmiał się Dazai.
— Żadna tam od razu dobroduszność. - Prychnął Doppo, wstając z krzesła, by zebrać się do wyjścia. Osamu zdawał się jednak nie przyjmować takiej odpowiedzi, bo nadal śmiał się w najlepsze. — Będę tu jutro po pracy, więc lepiej żebyś otworzył mi drzwi. - Dodał, zerkając na zegarek i udał się do wyjścia. Miał wrażenie, że jakaś niewielka granica, która do tej pory była między nim a tym kretynem właśnie się złamała, ukazując im nawzajem nieco inną wersję tego drugiego, jednak starał się nie myśleć nad tym zbyt długo. Teraz musiał skupić się na powrocie do domu i odpoczynku, by jutro rano być wyspanym i móc znowu iść do pracy.

Po powrocie do domu Kunikida od razu udał się pod prysznic, a po tym zrobił sobie mocną herbatę i usiadł z nią przy stoliku w salonie. Nadal nie wierzył w to, co zastał w domu Dazaia. Rozumiał, że nie było z nim w porządku, ale póki on sam tego nie przyzna to nie będzie w stanie naprawdę mu pomóc. Chociaż, dlaczego miałby to robić? Dazai był irytującym gnojkiem, który zawsze rujnował jego harmonogram i... Nie, to nie było dobre myślenie jak na członka Agencji. A.D.A powstało by ratować życia i pomagać ludziom, nie ważne czy problematycznym, czy też nie. Poza tym, Kunikida (mimo, że nie chciał tego przed sobą przyznać) sam czuł potrzebę by jakoś wspomóc Osamu.

Było dawno po dwudziestej trzeciej. Kunikida zgodnie z "Ideałem" powinien był iść spać już godzinę temu, jednak miał przeczucie, że i tak by nie zasnął. Wszystko przez chrzanionego Dazaia. Już wcześniej zatruwał on mu głowę, ale nie do tego stopnia, by Doppo nie mógł przez niego spać. Czy to miało oznaczać, że nie wyśpi się on dopóki ta cała sprawa się nie naprostuje?

*

— Kunikida-kuuuun! - Usłyszał nad swoją głową i od razu podniósł wzrok, tylko po to by za swoimi plecami zobaczyć... Dazaia? Co on robił w główniej części biura i to na dodatek tak wcześnie? Jasne, miał przyjść, ale Kunikida nie był przygotowany na zobaczenie go tak szybko. Przecież było dopiero ledwo po ósmej rano.
— Mam iść z tobą do prezesa, tak? - Spytał Doppo, poprawiając okulary i powoli wstał z miejsca. Poprzedniej nocy zasnął dopiero o drugiej i był teraz okropnie niewyspany.
Na tyle, że nie miał siły choćby się przywitać. Po raz kolejny wina Dazaia.
— Nie trzeba, wracam do pracy. - Odpowiedział z uśmiechem Osamu i wzruszając ramionami powędrował do swojego biurka. Dolna powieka Kunikidy zaczęła drgać nieznacznie, a on sam nie dowierzał w to co właśnie usłyszał.
— Nie można było tak od razu?! - Zapytał zirytowany i pociągnął Dazaia za tył płaszcza. — Gdybyś przez te trzy dni normalnie chodził do pracy, to nie musiałbym się... - Urwał.
Może i poza nimi w biurze był tylko Ranpo i rodzeństwo Tanizaki, ale Kunikida wolał nie wykrzykiwać na całą Agencję, że był wczoraj u Dazaia. Miał wrażenie, że mogłoby to zostać odebrane w zupełnie pokrętny sposób.
— Wybacz, tak wyszło. - Odparł jak gdyby nigdy nic Osamu, odwracając głowę w stronę blondyna i ponownie wzruszył ramionami. — Ale po pracy nadal możesz wpaść. - Dodał ciszej, kiedy Kunikida puścił w końcu jego płaszcz. Był zły, jednak uznał, że awanturowanie się nic teraz mu nie da, więc z ciężkim westchnieniem z powrotem usiadł przy swoim biurku, wracając do wypełniania dokumentów. Dziwne. Co nagle wstąpiło w Osamu, że postanowił jak gdyby nigdy nic wrócić do pracy?

"Skup się. Dokumenty."

*

Kiedy nadszedł koniec pracy Kunikidy został on w biurze całkiem sam. Nawet prezes Fukuzawa musiał iść na jakieś ważne spotkanie koło piętnastej i nie opłacało mu się wracać później do Agencji. Tylko Doppo odrabiał nadgodziny, spędzając je na kolejnym wypełnianiu papierów. Lubił przesiadywać w biurze samemu, bo właśnie wtedy miał najwięcej chęci do pracy. Nikt mu nie przeszkadzał, nie zawracał mu głowy, a wokół siebie miał kompletną ciszę. Oczywiście włączał on sobie radio z muzyką klasyczną dla relaksu, jednak grało ono tak cicho, że w niczym mu nie przeszkadzało. Musiał przyznać, że nawet i pomagało. Przeszkadzały mu za to natrętne myśli, które miał od samego rana, kiedy Dazai pojawił się w Agencji. Zaprosił on go do siebie, ale po co? Głównym zamiarem Kunikidy, kiedy obiecał, że go odwiedzi było przyniesienie mu czegoś do jedzenia i porozmawianie o wszystkim co działo się z szatynem przez te trzy dni, jednak czego Dazai mógł chcieć od niego? Doppo zastanawiał się czy przyjąć jego ofertę, jednak skoro już wpisał sobie to w harmonogram, to chyba wypadałoby to zrobić.

"Dla 'Ideału', Kunikida. Dla 'Ideału'. " - Powtarzał sobie.

Dlatego też po wyjściu z biura od razu obrał drogę w kierunku mieszkania Dazaia. Nie najmądrzej, musiał przyznać, jednak ciekawość i przywiązanie do "Ideału" były silniejsze.
Mimo, że po drodze kupił dwie porcje chazuke droga nie zajęła mu zbyt dużo czasu skoro już bez dodatkowego upewniania się wiedział gdzie mieszkał jego partner. Tym razem kiedy dotarł pod właściwy adres nie przysłuchiwał się odgłosom, które mogłyby dobiegać zza drzwi. Po prostu zapukał i nie musiał długo czekać żeby otworzył mu uśmiechnięty Dazai. Miła odmiana po tym w jaki sposób musiał dostać się tu poprzedniego dnia.
— Nie sądziłem, że naprawdę przyjdziesz! - Rzucił od razu rozanielony Osamu.
— Nie za bardzo się cieszysz jak na mój widok? - Zapytał Kunikida, unosząc lekko brew.
— Może... Oooo! A co tu masz? Ładnie pachnie! - Osamu bezceremonialnie złapał za brzeg reklamówki, w której Kunikida niósł pudełka z chazuke i zaczął zaglądać do środka jak niecierpliwe dziecko. — Auć, no już, już... - Dodał zaraz po tym jak został trzepnięty w tył głowy przed okularnika. 
— Potrzymaj to dla mnie. I nie wkładaj tam nosa. - Rzucił Kunikida, podając Dazaiowi reklamówkę, którą ten z chęcią przyjął. W tym czasie Doppo zdjął z siebie płaszcz i buty, zostawiając je w przedpokoju. 
— Kupiłeś kolację także dla mnie...? - Spytał Osamu, który mimo słów Kunikidy nie mógł powstrzymać się przed zajrzeniem do reklamówki. — Kunikida-kuuuun, dziękuję, jesteś taki hojny!
— Jak widać tak, chociaż nie sądzę, że można nazwać to hojnością. Po prostu dbam żebyś nie padł z głodu, bo masz jeszcze sporo roboty w Agencji. - Odparł jak gdyby nigdy nic Doppo. — Poza tym miałeś tam nie zaglądać. - Dodał, wypraszając się do kuchni Osamu.

Zauważył, że w mieszkaniu było czysto... no dobra, wiele czyściej, niż wczoraj, co pozytywnie go zaskoczyło. Dazai posprzątał przed jego przyjściem?
— Tak, tak, wieeem. Powiesz mi w końcu co to jest? - Spytał nadal podekscytowany Dazai, kładąc reklamówkę na blacie w kuchni, gdy wszedł tam zaraz po Kunikidzie.
— Chazuke. - Usłyszał w odpowiedzi. Kiedy Kunikida wyjął z torebki obydwa pudełka okazało się, że wcale nie były tak zimne jak mogłoby się wydawać. Cóż, przebyły z nim trochę drogi, a na dworze nie było wcale tak ciepło. — Będziesz je podgrzewał?
Dazai pokręcił lekko głową, otwierając pudełko, które podsunął mu Kunikida. Zapach jedzenia od razu zaczął rozchodzić się po pomieszczeniu, a szatyn musiał przyznać, że był dosyć głodny. Nie chodziło nawet o to, że chazuke nie było jeszcze zimne. On i tak by go nie podgrzał, nie chcąc zbyt długo czekać.
— Mnie wystarczy takie, ale jeśli ty chcesz, to możesz użyć mikrofalówki. - Odpowiedział, zauważając że Kunikida pokręcił lekko głową i jak gdyby nigdy nic otworzył jedną z szuflad, wyjmując dwa zestawy pałeczek. Skąd on wiedział gdzie je znajdzie? Zdążył aż tak rozeznać się w jego mieszkaniu, kiedy wczoraj tu był?
— Też mogę zjeść takie. - Mruknął, podając jeden zestaw pałeczek Dazaiowi i również otworzył swoje pudełko. Zanim jednak chociażby zaczął jeść szatyn spojrzał na niego, jakby właśnie coś go oświeciło.
— Kunikida-kun, zjedzmy przy filmie! - Rzucił nagle, jakby zapomniał o tym jak jeszcze chwilę temu był głodny.
— Będziesz teraz szukać filmu? Jedzenie zdąży się zrobić zimne. - Odpowiedział Kunikida, spoglądając na niższego z uniesioną brwią.
— Po prostu włączę telewizor i zobaczymy co będzie leciało. - Odpowiedział Dazai, biorąc pudełko z Chazuke w dłonie. — No chodź, Kunikida.
Blondyn westchnął ciężko. Był głodny, zmęczony i niewyspany. Nie chciało mu się oglądać filmów. Przyszedł tu tylko by zjeść i porozmawiać z Osamu na temat jego nieobecności w pracy. Coś jednak nie pozwoliło mu kłócić się teraz z tym idiotą. Po prostu podobnie jak szatyn zabrał swoje pudełko i poszedł za nim do salonu. Tam też o dziwo było czysto. Niesamowite.
— Kiedy ty to wszystko posprzątałeś? - Zapytał, siadając na kanapie i położył jedzenie na stoliku, czekając aż Dazai włączy telewizor.
— A co ty taki dociekliwy? - Zaśmiał się Osamu, siadając na kanapie zaraz obok blondyna, włączając telewizor. — No ale jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to poprzedniej nocy i dzisiaj po pracy. Prawda, że ładnie?
— Nie myśl sobie, że będę cię chwalić. Pytałem z czystej ciekawości. - Odparł Kunikida, zakładając ramiona.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top