#6

Po bezpiecznym ewakuowaniu się z budynku szkoły wszystko poszło już jak po maśle. Dzieci zostały odesłane do obserwacji przez znajdujących się już na miejscu lekarzy, a pan Matsumoto sam oddał się w ręce policji, całą drogę mamrocząc pod nosem "co ja zrobiłem?". Detektywom pozostało już tylko dotrzeć do Agencji i spisać raport ze zdarzenia. Później zapewne zajmą się innym zleceniem i tak do popołudnia.
— Ciekawe co z nim będzie... - Mruknął Tanizaki, przez szybę jadącej taksówki spoglądając na wsiadającego do policyjnego samochodu nauczyciela.
— Pawnie nikt nie uzna winy tamtego Yamady, bo zdążył uciec, więc nie wróżę mu szybkiego wyjścia z aresztu, a już tym bardziej powrotu do pracy. - Odpowiedział Dazai, sprzepując resztki pyłu z włosów, za co zaraz został zganiony przez Kunikidę.
— Jesteśmy w czyimś samochodzie, miej trochę szacunku! Wyczyścisz się jak wysiądziemy!
— A co jak na pasach minie nas jakaś piękna pani? Nie mogę wyglądać jakby mnie ktoś wyciągnął z publicznego śmietnika!
Kunikida przewrócił tylko oczami, powstrzymując się by na teksty Dazaia nie odpowiedzieć "zawsze tak wyglądasz".
Stać cię na więcej, Doppo.
— I tak cię nie zobaczy bo szyby od zewnątrz są przyciemniane. - Wtrącił Tanizaki, skutecznie przerywając tym lamenty Dazaia, który do końca drogi siedział już cicho, a co za tym szło - Kunikida również nie musiał się odzywać. Zrobił to dopiero kiedy dotarli już pod budynek agencji, a on podziękował taksówkarzowi za podróż i się z nim pożegnał.
— Teraz już wyglądam dobrze? - Spytał Dazai, kiedy cała trójka szła już po schodach na górę, by dostać się do głównej części biura.
— Znośnie. - Mruknął Kunikida, nie dbając nawet o to, by faktycznie przyjrzeć się Osamu. Wystarczająco wczoraj się go naoglądał. Szatyn za to zdawał się tym w ogóle nie przejmować bo wydał z siebie jakiś nieokreślony dźwięk (co to miało w ogóle oznaczać??) i złapał Kunikidę pod rękę.
— Słyszeć coś takiego z twoich ust to komplement! - Zaćwierkał, a blondyn przewrócił jedynie oczami, ku zdziwieniu wszystkich świadków nie odtrącając obejmującej go ręki Dazaia.
— Chyba jednak słabo się cenisz. - Westchnął, kręcąc lekko głową.— Ale wystarczy tego. Pora wracać do pracy.
— Niestety. - Tym razem to Dazaia opuściło ciężkie westchnienie, ale mimo wszystko zostawił biedne ramię Kunikidy i usiadł przy swoim biurku, by zacząć pisanie raportu. Wkrótce po tym, w biurze znalazł się również Atsushi w towarzystwie prezesa Fukuzawy. Młodszy niósł jakieś papiery i inne biurowe przybory.
— O, już wróciliście! - Rzucił z uśmiechem. — Świetnie się składa, bo mieliśmy właśnie zamawiać drugie śniadanie.
— Ah, racja. Kunikida, mogę poprosić cię na chwilę do mojego gabinetu, czy robisz coś ważnego? - Dodał po chwili prezes, zauważając że Agencja była już w komplecie.
— Miałem brać się za spisywanie raportu, ale mogę przerwać na chwilę. - Odpowiedział od razu blondyn, podnosząc się z miejsca. W życiu by tego nie przyznał, ale przez jego głowę zaczęły przelatywać wszelkie niestworzone scenariusze związane z tym po co miałby iść na indywidualną rozmowę z prezesem. Czy zrobił coś nie tak? A może o czymś zapomniał? Mało możliwe kiedy miał przy sobie swój Ideał, ale może jednak...?
— Świetnie, w takim razie chodź ze mną.
W drodze do gabinetu Kunikidzie udało się przybrać pewną siebie postawę. W końcu nie był jakąś tam damą w opałach. Był gotów usłyszeć cokolwiek.
— No dobrze, od czego tu zacząć... - Mruknął Fukuzawa, siadając przy biurku, a blondyn zaraz postąpił tak samo. — Pojutrze wyjeżdżam na kilka dni i nie będzie mnie w Jokohamie. Chciałbym żebyś zajął się sprawowaniem "opieki" nad Agencją. Uważam, że dobrze sobie poradzisz.
Kunikida zamrugał kilka razy z zaskoczeniem. Naprawdę chodziło tylko o to? A może AŻ o to? Wiedział, że to zadanie nie będzie należeć do najłatwiejszych, ale jednocześnie czuł się zaszczycony, że to jemu przypadło.
— Jasne prezesie. Upewnię się, że wszystko będzie pod kontrolą. Zapewniam, że nie zawiodę. - Odpowiedział z dumą. Cóż, ciężko będzie doprowadzić wszystko do porządku, ale był pewien, że da z siebie wszystko, a nawet i jeszcze więcej.

*

"Pojutrze" nastąpiło wcześniej niż Kunikida by się tego spodziewał. Już wcześniej ustalił od czego zacznie dzisiejszy dzień, jednak jak zwykle nie miał pewności czy ktoś nie zepsuje mu harmonogramu. Taki Dazai zapewne zrobiłby to z wielką chęcią.
— Dzień dobry wszystkim. - Rzucił, wchodząc do biura. Myślał, że będzie tam jako pierwszy, ale ku jego zaskoczeniu przy swoich biurkach siedzieli już Ranpo, Yosano, Jun-ichiro i o dziwo również Dazai. Wszyscy zgodnie odpowiedzieli na jego przywitanie, po chwili wracając do wpisywania czegoś na komputerach. Bardziej prawdopodobne jednak, że grali w jakąś grę, bo Ranpo co chwilę spoglądał na Dazaia jakby podejrzewał go o coś okropnego.
— Iiii wygrałem. - Mruknął w końcu Dazai, krzyżując ręce.
— To nie fair, skąd tyle wiesz? - Jęczał Ranpo, który zapewne przegrał (albo zajął drugie miejsce). — Oszukiwałeś?
— Nie chcę przerywać, ale musimy zacząć pracę. - Wtrącił Kunikida zanim Dazai zdążył odpowiedzieć Ranpo. — Zaraz sprawdzę zlecenia na dziś.
— Tak szefie! - Rzucili chórem detektywi. Blondyn pokręcił jedynie głową i wszedł do biura prezesa Fukuzawy. W planach miał przejrzeć zlecenia (oczywiście), a potem zrobić mały porządek w papierach. Może i nie koniecznie należało to do jego obowiązków, ale chciał upewnić się że wszystko jest na swoim miejscu. To z pewnością będzie długi dzień.


Z góry przepraszam że wyszło takie krótkie, nie chciałam zostawiać was z niczym 🙏


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top