Punishment Time
Od początku z Izą miałyśmy w planach pokazanie Jokera z najgorszej, a najlepsze jest w tym to, że - prawdziwej strony. Nasze bohaterki... No, mogę tyle powiedzieć, że im współczuję. Naprawdę :D Miłej lektury, kids!
***
Perspektywa Mirandy
Gdyby kazano porównać mi dwie sytuacje - tę, w której wraz z Dianą ukrywałyśmy ciała Toma i mojego niedoszłego gwałciciela oraz tę, w której wymykałyśmy się z klubu - aby ocenić, za którym razem bałam się bardziej - bez wahania wskazałabym na drugą. Każdy najcichszy dźwięk korytarzu sprawiał, że odwracałam się w danym kierunku z przerażeniem wypisanym twarzy - Diana robiła tak samo.
Na chwilę obecną wolałam nie myśleć o tym, co stałoby się, gdybyśmy spotkały klauna w windzie lub tuż po wyjściu z niej. W zamian ściskałam jedynie rękę przyjaciółki (nasze dłonie kleiły się od potu spowodowanego stresem, ale nie zwracałyśmy na to uwagi) i modliłam się do Boga, w którego istnienie zawsze powątpiewałam, aby nam pomógł i aby udało nam się uciec od Jokera.
Drzwi windy otworzyły się bez wydania najmniejszego dźwięku. Wraz z Dianą wstrzymałyśmy oddech, ale kiedy zauważyłyśmy, że na parterze jest zupełnie pusto, szybkim krokiem skierowałyśmy się do drzwi wyjściowych. Goście na szczęście jeszcze nie zaczynali się schodzić, a z racji, że było po dziewiętnastej, na dworze robiło się coraz ciemniej.
Moim planem, którym podzieliłam się z przyjaciółką, było przedostanie się jak najszybciej metrem na drugą stronę Gotham, czyli jak najdalej od klubu klauna. Potem chciałam skontaktować się z Edem i błagać o to, żeby nam pomógł - zapewnił schronienie do momentu, w którym zdecydujemy się, dokąd chcemy uciec. Riddler był naszą ostatnią deską ratunku, w jego jedynego nie wątpiłam. Pytanie tylko, czy chciałby udzielić nam pomocy po tym, jak pokłóciłam się z nim na balu. Planowałam przedstawić mu całą sytuację, ze szczegółami opowiedzieć wszystko na temat naszej pracy u Jokera. Ed nie wydawał się pałać do Jokera szczególną sympatią - był to po prostu kolega po fachu, mający własne ideały. Do tego Riddler nie zaliczał się do mężczyzn, którzy traktowali kobiety przedmiotowo, więc liczyłam na to, że nasza historia nim poruszy.
- M-mirie... - Diana zaczęła niespodziewanie łkać. Znajdowałyśmy się dobre kilka metrów za kamienicą Jokera. Odwróciłam się do przyjaciółki, nasuwając kaptur od bluzy na głowę.
- Ciii, bo jeszcze ktoś nas usłyszy - odpowiedziałam szybko, trzęsąc się ze strachu. - Co się stało?
- Jonny... - szepnęła ledwo dosłyszalnie. - Już nigdy go nie zobaczę...
Diana naprawdę się zakochała. Nie wiedziałam, w jaki sposób powinnam ją pocieszyć, ale wiedziałam, że jest na tyle rozsądna, że zdaje sobie sprawę z tego, że inaczej nie mogłyśmy postąpić. W innym wypadku nadal żyłybyśmy upokarzane przez Jokera oraz w obawie o własne życie. Co do tego drugiego powodu - wciąż nie zniknął, lecz na razie pierwszą rzeczą, o którą najbardziej się martwiłyśmy, było niezauważone przez nikogo, jak najszybsze oddalenie się od klubu.
- Diana... He's a psycho - wiedziała, że mam na myśli Jokera. - Nie mamy wyboru.
Dziewczyna pociągnęła nosem, kiwnęła głową i po chwili znów stąpałyśmy ostrożnie jedną z bocznych, brudnych, nieoświetlonych uliczek.
- Mam nadzieję, że Ed zgodzi się nam pomóc - mruknęłam, na co Diana westchnęła:
- Oby.
Czerwona lampka w mojej głowie wciąż przypominała mi, że Ed także jest złoczyńcą. Jednak myślę, że każdy na świecie potrafi okazać więcej serca niż Joker, który takowego nie posiadał. Poza tym nie umknęło mojej uwadze, że Edward od początku nie podchodził z aprobatą do faktu, że pracowałam u Jokera jako półnaga tancerka oraz barmanka.
Nagle boczne drzwi jednego z budynków, obok którego właśnie przechodziłyśmy, otworzyły się z hukiem, a nam ukazała się osoba, której przez całą drogę najbardziej się obawiałyśmy. Joker wypadł na zewnątrz z wściekłością wymalowaną na twarzy, po czym wrzasnął:
- Fuckin' Bats! Girls...? - zdumiał się na nasz widok. - Co wy tu robicie? Dlaczego nie jesteście w pracy?
Przepadło.
Zamarłyśmy. Po chwili Diana wybuchnęła płaczem, a ja starałam się nie udusić, gdyż z nerwów nie potrafiłam nabrać powietrza; wydawało mi się, że moje płuca skleiły się niczym skrzela ryby przebywającej za długo na powierzchni. W tym momencie z całego serca chciałam, aby Jezus zmaterializował się między nami a Jokerem.
Klaun patrzył to na Dianę, to na mnie, początkowo nie do końca rozumiejąc, o co chodzi. Mówiąc "początkowo", mam na myśli około pięć sekund. Po tym czasie skojarzył, że obie wzięłyśmy ze sobą torby, co oznaczało tylko jedno.
Joker zaczął się śmiać. Śmiał się szyderczo, a my wiedziałyśmy, że spotka nas kara. Że jeżeli nas nie zabije, to zrobi nam wielką krzywdę za samą próbę ucieczki. Diana wbiła paznokcie w moją rękę z taką siłą, że na zawsze pozostały mi w tym miejscu blizny. Wiedziałyśmy, że nie ma już odwrotu. Gdybyśmy zaczęły biec, zastrzeliłby nas po dwóch sekundach. Teraz po prostu czekałyśmy na najgorsze.
Joker otarł niewidzialne łzy, po czym zwrócił się do nas, przemawiając wyjątkowo spokojnym tonem:
- Really? Jak wy to sobie wyobrażałyście? Nie tak się umawialiśmy. Myślicie, że pozwoliłbym uciec moim ulubionym zwierzątkom? - ostatnie słowa wymówił o ton ciszej, na co wraz z Dianą zaczęłyśmy żegnać się z życiem.
- Za mną - ton Jokera diametralnie się zmienił. Teraz dopiero widziałyśmy, jaki był rozwścieczony. Szarpnął nas za włosy, na co obie z Dianą jęknęłyśmy z bólu (sprawiło to, że klaun tylko wzmocnił uścisk), a następnie zaczął prowadzić w kierunku kamienicy.
- Nie tak się bawimy - szepnął, gdy stanęliśmy pod kamienicą. - Miałem dziś wyjątkowo zły dzień - wszystko przez pieprzonego Batmana - ale planowałem się na was nie wyżywać. Jednak - zaśmiał się drwiąco - właśnie zmieniłem zdanie. Same domagałyście się, żebym wam pokazał, co staje się z osobami, które mnie nie słuchają. Jak dobrze, że Harley jeszcze dłuuugo nie wróci... We're gonna have so much fun together! - zachichotał z obłąkanym uśmiechem.
***
Joker zaprowadził nas do swojego apartamentu mieszczącego się na czwartym piętrze. Tam otworzył jeden z pokoi - spodziewałyśmy się sali tortur, ale była to po prostu zwykła sypialnia - podwójne łóżko oraz inne nieliczne meble.
- Zobaczymy, ile wytrzymacie. Nie zabieram wam telefonów, nie ma sensu, i tak za jakiś czas się rozładują. Kontaktujcie się, z kim tylko chcecie, go ahead, pumpkins, zobaczymy, kto na tym lepiej wyjdzie - rzucił na odchodne.
Wrzucił nas do pokoju, po czym odszedł bez słowa, zamknąwszy drzwi na klucz.
To tyle? Miałyśmy po prostu siedzieć w luksusowo urządzonym pokoju? Spojrzałyśmy na siebie z Dianą. Myślałyśmy, że będzie nas bić, zacznie torturować, a on nas tu po prostu zamknął. Wiedziałyśmy później, że nasza jakakolwiek próba, jaką byśmy podjęły, aby się z kimś skontaktować, zostałaby od razu wychwycona przez klauna. Dodatkowo byłyśmy do tego stopnia wystraszone faktem, że klaun przyłapał nas na ucieczce, że nawet nie przyszłoby nam to wtedy do głowy.
Nasze telefony rozładowały się po kilku godzinach.
***
Nie wiedziałam, ile człowiek może przeżyć bez jedzenia, ale byłam pewna jednej rzeczy - bez wody maksymalnie kilka dni.
Powoli słabłyśmy. W pokoju nie było okien, więc nie wiedziałyśmy, czy w danej chwili był dzień, czy też może noc. Do tego nie miałyśmy zegarka, więc nie miałyśmy pojęcia, ile tu spędziłyśmy. Czas dłużył się nieubłaganie.
Klaun wydawał się zupełnie o nas zapomnieć. Do tego drzwi, ściany, podłoga oraz sufit były prawdopodobnie dźwiękoszczelne, gdyż nie dochodziły do nas żadne odgłosy.
Martwiłam się o Dianę - była bardzo szczupła i ciężko znosiła takie sytuacje. Tyle razy wypłakiwała mi się w ramię, mówiąc, że Jonny albo o niej zapomniał, albo już nie żyje. Na początku starałam się ją w jakiś sposób pocieszać, ale potem jedynie siedziałam bez słowa i pozwalałam, by jej łzy moczyły moje ubranie.
***
Pewnego razu, kiedy Diana po raz kolejny skończyła płakać i opadła bezsilnie na podłogę, a ja czułam się, jakby ktoś wyrywał mi serce, drzwi od pokoju otworzyły się. Stanął w nich Joker. Ubrany był jak zazwyczaj w smoking, a w ręku trzymał swoją fioletową laskę. Przez pierwsze kilkanaście sekund patrzył na nas z satysfakcją, oceniając, w jakim stanie się znajdowałyśmy, jak pobyt w zamknięciu się nam przysłużył.
- Mam nadzieję, że zrozumiałyście swoje postępowanie, nie będziecie mieć mi tego za złe - zaczął wreszcie z przesadzonym smutkiem - i wiele wyniesiecie z tej lekcji. Nigdy więcej nie uciekajcie swojemu szefowi, alrighty? - podszedł do ściany, pod którą siedziałyśmy, spoglądając na nas z góry. - Macie szczęście, bo wasza kara i tak jest krótsza niż powinna. Harley za chwilę przyjeżdża - westchnął. - Jednak znajcie moje dobre serce! Może to raz na zawsze sprawi, że odechce wam się podobnych wybryków - chciał pogłaskać Dianę po policzku, kiedy ta cudem wstała o własnych siłach oraz w mgnieniu oka splunęła Jokerowi prosto w twarz.
Czas na chwilę się zatrzymał. Zamarłam, spodziewając się, że moja przyjaciółka straci życie w ułamek sekundy. Postanowiłam zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby to się tak nie skończyło.
- Dia-ana... - wyjąkałam. - Co ty zrobiłaś?! Natychmiast przeproś naszego szefa! - krzyknęłam drżącym głosem, ale moja przyjaciółka najwyraźniej nie miała tego w planach. Stała, opierając się o ścianę (gdyż inaczej nie byłaby w stanie się utrzymać na własnych nogach) przed Jokerem, dysząc ze wściekłością. Klaun nie wpadł w szał, nie wykonał najdrobniejszego ruchu, który wskazywałby na to, że postanowił pobyć się Diany. W zamian za to ze stoickim spokojem wyjął z kieszeni smokingu nieskazitelnie białą chusteczkę, po czym wytarł nią twarz. Potem pochylił się nade mną, głaszcząc mnie po głowie.
- Ty nie masz się o co martwić, Purple Girl. Ty okazałaś się grzeczna, a co do tej młodej damy - zamachnął się laską, po czym z całej siły uderzył Dianę w brzuch - to musi się jeszcze wiele nauczyć.
Moja przyjaciółka zawyła z bólu, zginając się wpół.
- Nie, błagam, zostaw ją, proszę! - wrzasnęłam, starając się powstrzymać Jokera. Złapałam go za ramię, ale ten odepchnął mnie z taką siłą, że boleśnie uderzyłam głową o kant łóżka.
- Mówiłem ci, Mirie, ty już dostałaś swoją lekcję - westchnął ze zniecierpliwieniem. Byłam na tyle słaba, że nie potrafiłam sama się podnieść ani nawet wydobyć z siebie głosu. Dochodziły do mnie tylko pojedyncze krzyki oraz jęki Diany.
- Wiesz, Doll, tak się składa, że mam w tej dziedzinie pewną wprawę. Któregoś razu... - huk, ponowny krzyk Diany. - CZY MOŻESZ MI NIE PRZERYWAĆ?! TO NIEGRZECZNE! DZIĘKUJĘ. Któregoś razu pewien Ptaszek* postanowił mnie nieźle zdenerwować, co koniec końców nawet mnie rozbawiło - chichot. - Postanowiłem mimo wszystko dać mu nauczkę z niewielką pomocą swojego łomu - w końcu młodych należy wychowywać! Jednak tak się złożyło, że... że nie przeżył tego nakładu dobrych manier! Pamiętasz, a ja ostrzegałem cię kiedyś, że nie chcesz, abym cię uczył kultury.
Półprzytomna, przyczołgałam się pod nogi Jokera i szarpnęłam go za nogawkę.
- Błagam, przestań - szepnęłam, patrząc (widok i tak w trzech czwartych przysłaniały mi cieknące ciurkiem łzy) na leżącą na podłodze, zwiniętą w kłębek Dianę, która wyglądała, jakby za chwilę miała stracić przytomność. - Zgodzimy się na wszystko, tylko błagam, przestań ją bić, bo ją zabijesz.
Joker był w połowie kolejnego zamachu, który wziął przed chwilą, kiedy się rozmyślił. Popatrzył na mnie w milczeniu, po czym skrzyżował ręce na piersiach, intensywnie się nad czymś zastanawiając.
- Deal, tylko ze względu na to, że byłaś grzeczna, Purple - uśmiechnął się pod nosem. - Pod warunkiem, że karę znów poniesiecie obie. Ale spokojnie, tym razem będzie ona szybka - jak gdyby nigdy nic wyjął z kieszeni telefon, po czym wyszedł na korytarz, zamknąwszy drzwi od pokoju.
Dotknęłam twarzy przyjaciółki. Drgnęła praktycznie niezauważalnie. Nie miała rozkwaszonego nosa, z ust także nie leciała jej krew, ale mogłam sobie jedynie wyobrażać, jak bardzo była obolała, jak cierpiała.
- Diana... - wyszeptałam, pochylając się nad nią, ocierając łzy - dlaczego...?
Odpowiedziała powoli dopiero po minucie; widziałam po jej twarzy, że każde wypowiedziane słowo sprawiało jej ogromny ból - na sto procent miała połamane żebra.
- Ja. Go. Nienawidzę. Nienawidzę... z całego serca.
Nie mogłam patrzeć na jej cierpienie, cierpienie najważniejszej na świecie osoby. Wybuchnęłam płaczem. Gdzie w takich wypadkach był Bóg? Patrzył beznamiętnie z góry, pozwalając, aby gdzieś na świecie działy się takie rzeczy?
Moje filozoficzne rozmyślania zmieszane ze szlochem zostały przerwane przez Jokera oraz Frosta wchodzących do pokoju. Jonny trzymał rozżarzony do czerwoności, cienki pręt, zakończony literą "J".
Diana nie zareagowała na ich przyjście, a ja otworzyłam szeroko oczy oraz usta. Nigdy w życiu nie czułam takiego strachu jak teraz. Joker oczywiście uśmiechał się triumfalnie.
- Spokojnie, dziewczynki, raz-dwa i już was wypuszczamy! Na początku myślałem, żeby zrobić wam tatuaż, ale potem stwierdziłem, że nie mamy tyle czasu, bo Harley wraca za dziesięć minut. Dlatego obiecuję, że zajmie to kilka sekund! Od tej pory nigdy nie zapomnicie, do kogo należycie. Frościu, czyń honory. Która pierwsza? - spytał żywo klaun, jakby oczekiwał, że wraz z moją przyjaciółką będziemy się przepychać, pomijając fakt, że Diana była pobita do nieprzytomności, a ja właśnie zdałam sobie sprawę, że chcą nas napiętnować jak krowy. - Może Mirie? Tak, zdecydowanie, ty zasługujesz dziś na nagrodę i jako pierwsza będziesz mieć to z głowy.
Zerwałam się i w panice próbowałam przedostać się do drzwi, jednak Joker przytrzymał mnie mocno, wykręcając ręce do tyłu. Przez chwilę błagałam go ze łzami w oczach, aby tego nie robił, ale w zamian jedynie śmiał mi się prosto do ucha. Potem spojrzałam na Frosta. Z jego oczu mogłam wyczytać ból oraz smutek, a przede wszystkim bezsilność. Jednak nie wahał się długo - klaun w międzyczasie podwinął mi koszulkę, a Jonny zbliżył się do mnie z rozżarzonym prętem.
- Hmm - Joker oparł głowę na moim ramieniu, patrząc na moje podbrzusze - tutaj będzie idealnie! - wskazał na lewą stronę. - Nic się nie martw, Mirie, rach-ciach, to prawie jak ukłucie komara. Frost, przestań stresować dziewczynę! Zrób to wreszcie!
Podczas gdy gorący metal dotykał mojej skóry, z mojego gardła wydobył się niewyobrażalnie głośny krzyk. Ochrypłam do tego stopnia, że przez kilka dni mówiłam wyłącznie szeptem - wrzask sprawił także, że Diana się ocknęła. Joker przytrzymywał mnie jedynie mocniej, chichocząc w moje włosy.
Poczułam, że powoli tracę świadomość. Ból był nie do zniesienia. Chciałam błagać, żeby nie zrobili tego samego Dianie, ponieważ ta ledwo żyła. Chciałam, ale nie miałam siły. Patrzyłam jedynie obojętnie spod półprzymkniętych powiek jak Frost, zaciskając zęby, zbliża się do Diany oraz podwija jej koszulkę, po czym waha się o wiele dłużej niż w moim przypadku. W pewnej chwili rzucił szefowi błagalne spojrzenie, na co Joker jedynie fuknął, puścił mnie (momentalnie upadłam na podłogę), podszedł do Frosta i zaczął tłumaczyć mu powoli i wyraźnie jak do małego dziecka:
- Frościu, Frościu, uwierz, tak trzeba... Wyobraź sobie, jakbyś się czuł, gdyby twoja Diana cię zdradziła. Pewnie paskudnie, nie? To pomyśl, że ja - wskazał na siebie - poczułem się tak samo zdradzony, kiedy próbowały mi uciec! Zabolało mnie to - wyrwał Frostowi pręt z ręki. - I co byś zrobił w takiej sytuacji? Bo jeśli o mnie chodzi, chciałbym, żeby cierpiała tak samo jak ja - włożył Jonny'emu pręt do ręki, po czym wolną dłonią podwinął Dianie (która jedynie zamknęła oczy), koszulkę. Następnie ścisnął dłoń na dłoni Frosta i błyskawicznie przycisnął pręt do podbrzusza mojej przyjaciółki, znacznie mocniej niż zrobił mi to Jonny.
Ostatni obraz, jaki pamiętam z tamtego dnia, to wijące się z bólu ciało Diany.
***
* Oczywiście J mówi o Jasonie Toddzie, Robinie ("robin" to po polsku "drozd")
Piosenka skojarzyła mi się z tematem rozdziału, dlatego ją dodałam :>
Chyba OOC tu nie znajdziecie, nie? :v
No i wyjaśnienie zagadki z gwiazdką z poprzedniego rozdziału:
Barbara w "The Killing Joke", bitches!
Ogólnie mam nadzieję, że - w przeciwieństwie do naszych bohaterek - spędzacie miło weekend! :3
Pojutrze rozdział Natalki <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top