Clever Girl v Smart Guy

Perspektywa Mirandy

Dzisiaj mijał miesiąc naszego pobytu w Stanach Zjednoczonych, a co za tym szło - miesiąc pracy w klubie Jokera. Gdyby ktoś powiedział mi wcześniej, jak diametralnie zmieni się moje życie, na pewno prychnęłabym z rozbawieniem. 

Miesiąc temu zabiłyśmy z Dianą dwie osoby. Miesiąc temu uciekłyśmy z kraju. Miesiąc temu zaczęłyśmy pracę w klubie mordercy-szaleńca.

Jakkolwiek to brzmiało, musiałam przyznać, że ostatnia podjęta przez nas decyzja miała wiele dobrych stron. Miałyśmy gdzie mieszkać, nasze wypłaty były niebotyczne, no i nie przemęczałyśmy się w czasie pracy. Przyzwyczaiłam się nawet do wyzywających strojów, które musiałyśmy nosić. Obawiałam się jedynie, że pewnego dnia któraś z nas zrobi coś nie tak i przypłaci to życiem. Na razie nic na to nie wskazywało, ale po psychopatycznym mordercy można było się spodziewać wszystkiego.

Oprócz sytuacji z zastrzeleniem wytatuowanego mężczyzny, który nie mógł oderwać wzroku od Harley, Joker zabił na naszych oczach dziesięć osób. Dziesięć osób w miesiąc. Dwiema z nich byli właśnie jego pracownicy, na których wściekł się, ponieważ przez nich Batman dowiedział się o jednej z siedzib naszego szefa.

Rozważając plusy i minusy (za główny minus uważałam przede wszystkim śmierć - moją lub Diany), często zapominałam, jak bardzo na dobrą sprawę byłyśmy od Jokera zależne. Tylko dzięki temu, że pracowałyśmy w jego klubie, ciągle miałyśmy z nim styczność, nie odsiadywałyśmy swojego wyroku. Władze dały sobie spokój i zaprzestały zamiaru aresztowania nas, bo najprościej w świecie nie chciały z nim zadzierać. Uważały to za zbyt niebezpieczny ruch, samobójstwo. Drżałam na samą myśl, jak niebezpieczną osobą był nasz szef.

Bardzo cieszyło mnie to, że Diana przestała poruszać temat Jokera. Wydawało mi się, że zmądrzała, a dodatkowe morderstwa (byłyśmy świadkami ośmiu z nich) utwierdziły ją w przekonaniu, że nasz szef to ostatnia osoba, która mogłaby jej się podobać. Dodatkowo nie zauważałam, aby wpatrywała się w Jokera jak w obrazek (wcześniej robiła to niemalże tak często jak Harley), podczas gdy ten znajdował się razem z nami w klubie. Byłam więc dobrej myśli.

Tego ranka postanowiłam wybrać się do księgarni. Mieszkając u Jokera, odczuwałam niedosyt książek. Praktycznie wszystkie zostawiłam w mieszkaniu w Liverpoolu, kiedy to w panice pakowałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy, aby zdążyć na najbliższy lot. 

Spytałam Diany, czy nie przeszłaby się ze mną, ale ta wymamrotała coś, że jeszcze nie oszalała i przekręciła się na drugi bok. Uznałam to za odmowę.

Po śniadaniu założyłam najzwyklejszy T-shirt oraz jeansy, a na nogi trampki. Odetchnęłam z ulgą, że nie musiałam zakładać szpilek, sukienki, która przeważnie więcej odkrywała niż zakrywała, oraz że na moich powiekach nie znajdowały się sztuczne rzęsy i brokatowy cień. Korzystałam ze wczesnych pór dnia, ile tylko mogłam - wtedy byłam przede wszystkim sobą. Joker wymagał do klubu zawsze pełnego makijażu oraz seksownego stroju. Pogodziłam się z tym, ale nie zamierzałam chodzić tak dwadzieścia cztery godziny na dobę. 

Złapałam torbę, po czym zamiast zjechać windą, zbiegłam schodami do hallu. Miałam dziś całe mnóstwo energii. Obudziłam się z dobrym humorem, prawdopodobnie po zobaczeniu, że za oknem jest bardzo słonecznie. Harley powiedziała kiedyś, że taka pogoda jak na Gotham City to cud. Nie myliła się - widziałyśmy tutaj z Dianą słońce co najwyżej kilka razy. Gotham było amerykańskim odpowiednikiem Londynu.

- Co cię tak cieszy, cupcake? Pewnie mój widok - Joker stał przy drzwiach, szczerząc się i rozkładając ręce w powitalnym geście. 

Nadal, jak każdy zdrowy na umyśle, drżałam ze strachu na jego widok, jednak przez ostatni czas, mając na kim ćwiczyć, nauczyłam się w większości nie dawać tego po sobie poznać. Albo przynajmniej tak mi się tylko wydawało.

- Piękna pogoda, sir - odpowiedziałam spokojnie zgodnie z prawdą.

Na twarzy Jokera pojawił się przez chwilę cień zaskoczenia. Ja także byłam zdziwiona. Skąd mi się wzięło to "sir"?! Przecież wcześniej nigdy się tak do niego nie zwracałam. Czyżby piękna pogoda wzbudzała u mnie większy respekt do naszego szefa?

Joker uśmiechnął się, najwidoczniej zadowolony z faktu, jak go przed chwilą nazwałam, i wyjrzał za okno.

- Zatem pewnie zamierzasz iść na zakupy - bardziej stwierdził niż zapytał.

- Niee... To znaczy tak - z nerwów zaczął plątać mi się język. - Planuję pójść do księgarni, żeby wybrać sobie jakieś książki - oznajmiłam, zastanawiając się, co go to mogło obchodzić.

Ogromnie, ogromnie zastanawiało mnie, po co Joker pytał o takie rzeczy. Przecież na sto procent ani trochę go to nie obchodziło. Jeszcze tylko brakowało, żeby spytał o moich ulubionych autorów! W takim razie może robił to z grzeczno... Dobre sobie! Joker i grzeczność. W takim razie nie miałam pojęcia, dlaczego to robił. Zgadywałam, że najprawdopodobniej miał taki kaprys. Nie istniało według mnie lepsze wytłumaczenie.

- Look at ya, clever girl! - wyszczerzył zęby. - W takim razie Harley na pewno nie będzie chciało się z tobą iść - prychnął, chyba bardziej sam do siebie. - A gdzie twoja przyjaciółka? 

- Powiedziała, że woli spać - uśmiechnęłam się nieśmiało. W tym samym momencie Joker sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął z niej portfel.

- Masz! - wręczył mi gruby plik banknotów. - Idź sobie kupić całą górę książek.

- Szefie, ja... nie mogę tego przyjąć - automatycznie pokręciłam głową, robiąc wielkie oczy. - Przecież wypłata już...

- Nie pytałem, czy możesz, czy nie, po prostu daję ci te pieniądze, bo mam taki kaprys - przewrócił oczami, lekko zirytowany.  

Oho, kaprys. Wiedziałam. Z kaprysami Jokera nie ma żartów.

Niepewnie skinęłam głową, biorąc pieniądze z jego ręki. Na pierwszy rzut oka stawiałam, że było tam kilka tysięcy dolarów. 

Czym sobie zasłużyłam na takie kieszonkowe?

- Frost pojedzie z tobą i poczeka, aż będziesz chciała wrócić. Cokolwiek kupisz, on będzie to niósł - oznajmił na koniec nieznoszącym sprzeciwu tonem, jakby od dawna miał wszystko zaplanowane. 

***

Frost nie należał do zbyt rozmownych osób. Przez całą drogę do księgarni nie wymieniliśmy między sobą ani słowa. W sumie mnie to nie dziwiło. O czym mógł rozmawiać ze mną jeden z ludzi mojego szefa?

- To tutaj. Dziękuję - wskazałam na olbrzymi budynek, w którym znajdowała się księgarnia.  

Frost skinął głową oraz mruknął pod nosem, że poczeka w samochodzie i żebym dała znać, jak coś kupię - wtedy przyjdzie, aby zanieść zakupy do samochodu. To było bardzo miłe z jego strony - niby wiedziałam, że Joker kazał mu to zrobić, ale wyczuwałam też, że Frost nie czuł się z tego powodu pokrzywdzony. W sumie co innego wziąć kilka książek i zanieść je do auta, a co innego... sprzątać ciało lub odwalać inną brudną robotę.

***

Spędziłam w księgarni ponad dwie godziny, i to z wyrzutami sumienia, bo ktoś musiał na mnie czekać. Wiedziałam, że Joker mu za to płaci, i to o wiele więcej niż nam z Dianą za miesiąc, ale mimo wszystko nie czułam się z tym dobrze.

Uważałam, że wybrałam pięć naprawdę dobrych książek. Zadowolona z tego powodu, szłam do kasy i właśnie miałam zamiar wyjąć telefon, aby zadzwonić do Frosta, żeby przyszedł (śmiech na sali - nie dam rady udźwignąć kilku książek; jednak mężczyzna nie chciał o niczym słyszeć - najwidoczniej spełniał każde polecenie Jokera bez kwestionowania), gdy mój wzrok przykuła półeczka z wyprzedażami. Zatrzymałam się, ponieważ wcześniej nie zwróciłam na nią uwagi. W centrum stała książka, którą chciałam mieć od dawna! Został jedyny egzemplarz, dlatego najwidoczniej ją przeceniono. Podeszłam bliżej z zamiarem wzięcia książki do ręki, ale ktoś mnie uprzedził. Podniósł ją pewien młody mężczyzna w okularach. Bardzo przystojny, jak zdążyłam zauważyć. Miał brązowe włosy i oczy. Ubrany był w ciemnozielony garnitur.

Wydałam z siebie cichy jęk zawodu, na co mężczyzna odwrócił się i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

- Nie możemy kupić jej oboje - uśmiechnął się uprzejmie, sprawiając, że ja także się uśmiechnęłam. 

Miał przyjemny głos - wywnioskowałam na jego podstawie, że rozmawiałam ze spokojną, kulturalną osobą.

Czyli z zupełnym przeciwieństwem Jokera.

- Proszę, był pan pierwszy - wykonałam zachęcający gest dłonią w stronę kasy.

- A co powie pani na to, żebym zadał pani zagadkę, a jeżeli odpowie pani na nią dobrze, odstąpię pani tę książkę? 

Spojrzałam na mężczyznę, oceniając, czy nie żartuje. Jednak nie wydawało mi się, aby tak było, gdyż miał poważny wyraz twarzy, nie licząc tego delikatnego, uprzejmego uśmiechu.

- Lubi pani zagadki? - zadał kolejne pytanie.

- Tak, w dzieciństwie je nawet uwielbiałam - odpowiedziałam.  - W takim razie zgoda, przystaję na pańską propozycję.

- To świetnie - mężczyzna wyraźnie się ucieszył. - Oto zagadka: 

Smell me, buy me, and deliver me.

I won't change.

What am I?

Cholera. Zmarszczyłam czoło. Mój rozmówca czekał w skupieniu, aż udzielę odpowiedzi lub zdecyduję się poddać. Już miałam otworzyć usta, żeby powiedzieć, że nie wiem, gdy doznałam olśnienia! Słyszałam już kiedyś tę zagadkę.

Cent, scent and sent - oznajmiłam triumfalnie, na co mężczyzna otworzył szeroko oczy.

- That's right! Książka należy do pani. Gratuluję!

- Thank you! Just like that? - upewniłam się.

- Of course - pokręcił głową z podziwem, wyciągając rękę z książką w moim kierunku. - Jeszcze nikomu nie udało się udzielić poprawnej odpowiedzi. - Mam kolejne pytanie - dodał znienacka. - Czy nie jest pani przypadkiem jedną z tancerek w klubie Jokera? Wiele o pani słyszałem.

- Ja... Tak - przyznałam. Zaczęłam się obawiać, że gość jest taki milusi, ponieważ ma tylko jedno w głowie, a fakt, że pracowałam u Jokera, tylko utwierdził go w przekonaniu, że...

- Edward Nygma, po prostu Ed - przedstawił się. - Zapewne musiała pani już o mnie usłyszeć. Pseudonim "Riddler" nic pani nie mówi?

Faktycznie, Joker chyba wspominał coś kiedyś o niejakim Riddlerze, to znaczy mówił na niego "Riddle guy", ale pewnie coś specjalnie przekręcił. 

- Mówi - skinęłam głową. - Miranda Whitney, ale może mówić pan... to znaczy, możesz mówić do mnie Mirie.

- W takim razie miło cię poznać, Mirie - wymieniliśmy uścisk dłoni. 

Nie chciało mi się wierzyć w to, że ten człowiek także był złoczyńcą. Na pewno nie posądzałabym go o morderstwa lub wysadzanie budynków, jeżeli ktoś nie potrafił rozwiązać jego zagadki, zazwyczaj supertrudnej. Natomiast on musiał o mnie słyszeć, kiedy wraz z Dianą szukała nas policja bądź gdy zjawił się w klubie.

- Przychodziłbym do Jokera o wiele częściej, gdybym wiedział, że pracuje tam tak piękna, a do tego mądra osoba - stwierdził Ed.

Wyraźnie mnie podrywał. Ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że mi się to nie podobało. W tym momencie na mojej twarzy zapłonął rumieniec.

- Dziękuję... - zakłopotana, nie wiedziałam, jak zareagować na niespodziewany komplement.

- Nie ma za co. Dziś wieczorem na pewno zawitam do klubu Jokera. Do zobaczenia, Mirie - Riddler uśmiechnął się czarująco, po czym skierował się do wyjścia.

- Do zobaczenia... - stałam przez dłuższą chwilę jak zahipnotyzowana. Wreszcie udałam się do kasy, aby zapłacić za zakupy.

***

Istotnie, przyszedł tu. O dwudziestej drugiej siedział przy barze, pijąc jakiegoś drinka, którego podała mu wcześniej Diana. Ja w międzyczasie chodziłam z tacami, obsługując gości siedzących przy stolikach. 

Mimowolnie od razu ucieszyłam się na jego widok.

Podeszłam do baru od drugiej strony.

- Psst, Diana - przyjaciółka odwróciła się od szafki z alkoholami. W jednej ręce trzymała butelkę tequili.

- Co? 

- Możesz mnie teraz zmienić? Ja będę stać za barem, a ty zaczniesz roznosić gościom drinki.

- Uuu, czyżby to był ten twój gość od zagadek? - Diana wyszczerzyła zęby. - Całkiem przystojny jest.

Wiedziała o nim, ponieważ wcześniej opowiedziałam przyjaciółce o wydarzeniu w księgarni.

- Nie ma sprawy! - tym razem ja stanęłam za barem. 

Riddler od razu mnie zauważył i przesiadł się bliżej szafki z alkoholami, obok której stałam, głównie po to, by mieszać drinki. 

Nawet nie zauważyłam, kiedy minęła jedna godzina, a potem druga. Rozumieliśmy się z Edem wspaniale! Niesłusznie go najpierw oceniłam, obawiając się, że zależało mu tylko na jednym. Okazał się tak interesującą, inteligentną, oczytaną osobą, że chciałam poruszyć z nim chyba każdy możliwy temat. Rozmowa z nim to czysta przyjemność.

Właśnie obdarzyłam (a przynajmniej starałam się obdarzyć) go swoim najpiękniejszym uśmiechem, gdy do baru podszedł Joker. Poklepał Eda po plecach.

- Riddle guy! Long time, no see - udał zasmuconego. - Widzę, że dobrze się bawisz w towarzystwie Purple Girl?

- Tak wyszło, załatwiałem ostatnio kilka nieco uciążliwych spraw - westchnął Ed, pocierając skronie dłońmi. Zaraz jednak na jego twarz powrócił uśmiech. - Jak najbardziej! - spojrzał na mnie, po czym znowu na Jokera. - Dawno nie spotkałem tak inteligentnej, pięknej, młodej kobiety - wskazał na mnie dłonią.

Moja twarz przypominała właśnie dojrzałą piwonię.

- W takim razie bardzo mi przykro, ale muszę wam przerwać. Purple, w moim gabinecie zrobił się spory bałagan. Nie płacz, Ed - Joker wyszczerzył zęby - ciebie w tym czasie ja zabawię rozmową.

Skierowałam się do gabinetu Jokera. Kto normalny każe sprzątać swój gabinet o północy? Wróć, powinnam zupełnie inaczej sformułować pytanie od samego początku...

Weszłam do pokoju, spodziewając się papierów walających się po podłodze. Jednak niczego takiego tam nie zastałam. Nawet na meblach nie było ani pyłka kurzu. W takim razie dlaczego Joker chciał, abym odeszła? Przecież często chwalił nas, kiedy goście byli zadowoleni, gdy z nimi rozmawiałyśmy. Więc może zrobił to z zaz... Co?!

Wybuchnęłam donośnym śmiechem. Na pewno. Jakim cudem w ogóle tak pomyślałam? 

Kiedy wróciłam do sali, Riddlera już nie było. Zawiedziona, rozglądałam się przez kilka minut, starając się go wypatrzyć, ale moje próby poszły na marne. 

Dlaczego Joker nie chciał, żebym rozmawiała z Edem?

***

Witajcie! Jako że Natalka jest właśnie w kinie na maratonie "Noc Jokerów" (Nicholson, Ledger, Leto), rządzę się i wstawiam swój rozdział, który powstał przed chwilą. 

Byłabym wdzięczna za opinie jak zawsze :3

Jutro ujrzycie rozdział Natalki (mamy wenę jak nigdy!) ^^ 

W ogóle chciałybyśmy (Natalka też - w tej chwili na sto procent łączy się z nami mentalnie) Wam ogromnie podziękować za to, że wybiło nam tysiąc wyświetleń, a historię piszemy zaledwie od około dwóch tygodni! :3 Jesteście niesamowici! Dziękujemy też za wszystkie gwiazdki oraz cenione nad wyraz komentarze <3

Zagadkę z rozdziału możecie znaleźć w Google, jeśli Was interesuje :>

I jak widzicie, zdecydowałam się na wygląd Eda z gry "Arkham Origins" - jest hot oraz wygląda w miarę podobnie (wiek) do Jokera Jareda.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top