Anniversary Party And A Lot Of Books

itsalljustforfun (tym razem ja tutaj, hehe):

Dobra, teraz na poważnie. Wracajcie, póki nie jest za późno. Chociaż nie, wait. Podziwiajcie chociaż Mirandę (#beautygoals>>>>) na zdjęciu i przesłuchajcie piosenkę! :>>>

***

Perspektywa Mirandy

- Jak myślisz, powinnam wybrać czerwony czy czarny lakier do paznokci? - spytała moja przyjaciółka, wychodząc z łazienki z turbanem na głowie.

- Jeśli masz zamiar iść w czerwonej sukience, to postawiłabym na czarny. Będą ze sobą dobrze kontrastować - poradziłam jej, przeglądając się w lustrze. Nakładałam właśnie farbę na dość widoczne odrosty. - Diana, możesz tu na chwilę podejść i powiedzieć mi, czy wszystko dokładnie pokryłam?

- Jasne - moja przyjaciółka odstawiła na szafkę buteleczkę z lakierem. - Idealnie jak zwykle, Mirie - zaśmiała się, spoglądając na mój przedziałek.

Dzisiaj wyjątkowo nie musiałyśmy iść do pracy, ponieważ zostałyśmy zaproszone na przyjęcie (wzbudzając tym samym nieme oburzenie ze strony innych tancerek, ale w sumie miałyśmy to w głębokim poważaniu), które Joker wyprawiał z okazji pierwszej rocznicy narodzin Harley. Nie, nie urodzin, przypuszczam, że raczej nie miała roczku - przynajmniej na taką nie wyglądała. Narodzin. Kiedy spytałyśmy kobietę, co to dokładnie za uroczystość, rozmarzona, odpowiedziała, że "mija rok, od kiedy wybrała życie z Pączusiem". Czyli w tłumaczeniu na angielski - odkąd zwariowała.

"Proszę, proszę, Joker niby taki skurwysyn, a pamięta o ważnych dla ich związku datach" - stwierdziłam, rozczesując włosy. Lecz momentalnie po tym miałam niewyobrażalną ochotę uderzyć się otwartą dłonią w twarz. Jestem nienormalna.

Od incydentu z moim pocałunkiem z Harley, jak i od sytuacji, w jakiej postawił mnie mój szef (czytaj: wprawił w takie zakłopotanie, że marzyłam o zapadnięciu się pod ziemię), minęły dwa tygodnie. Przyzwyczaiłam się, że Joker wali czasami sprośnymi tekstami, bo po prostu tak chce. Nauczyłam się również, aby przestać analizować jego słowa lub spojrzenia, ponieważ dla niego każda sytuacja była jednym wielkim żartem. Wszystko wróciło do normy, czyli nic nie było normalne, ale przynajmniej układało się w swoistego rodzaju rutynę, do której wraz z Dianą zdążyłyśmy przywyknąć. Ponadto nasz szef chodził ostatnio podirytowany, gdyż jakaś akcja z Batmanem nie poszła po jego myśli, a przynajmniej tyle udało nam się dowiedzieć od Jonny'ego, więc unikałyśmy szefa jak tylko mogłyśmy.

***

Wystrojone, razem z przyjaciółką opuściłyśmy pokój za dziesięć dwudziesta pierwsza i udałyśmy się do windy, by zjechać do klubu. Przyjęcie miało się rozpocząć o dziewiątej, ale po pierwsze nie chciałyśmy się spóźnić, a po drugie wolałyśmy spokojnie zająć zarezerwowane dla nas miejsca.

Stojąc w windzie, przejrzałyśmy się w lustrze. Musiałam przyznać, że obie wyglądałyśmy pięknie. Diana miała na sobie długą, prostą sukienkę w kolorze czerwonym z odkrytymi ramionami, do tego w uszach złote kolczyki w kształcie kół. Uczesałam przyjaciółkę w warkocz francuski, który podkreślał jej smukłą szyję. Ja natomiast założyłam krótką, obcisłą, granatową sukienkę z marszczeniem na biuście. Włosy rozpuściłam oraz podkręciłam (tym razem to Diana mi pomogła), chociaż i tak obstawiałam, ile maksymalnie wytrzymają te fale. Obie umalowałyśmy oczy jedynie eyelinerem, a rzęsy wytuszowałyśmy. Taki klasyczny makijaż zawsze prezentował się dobrze. Diana użyła czerwonej szminki, a ja lekko musnęłam wargi bezbarwnym błyszczykiem, tylko po to, aby nadać im blask.

Byłyśmy trochę zestresowane. Wiadomo, że nie mogłyśmy liczyć na normalnych gości, skoro każdy, kto został zaproszony, miał bezpośredni kontakt z Jokerem oraz Harley. Jednak fakt, że pojawi się tu też Ed, prawie całkowicie przyćmił moje obawy. Tak strasznie cieszyłam się, że go zobaczę! Rozmawialiśmy dzień wcześniej przez telefon; mówił, że w końcu jest gotów, by zakończyć pracę nad swoim ściśle tajnym programem.

Wchodząc do sali głównej, oniemiałyśmy. Nie byłyśmy w klubie od wczoraj, więc nie miałyśmy możliwości zobaczyć, co się tu wcześniej działo. Dzisiaj od samego rana trwały przygotowania do imprezy. Joker zatrudnił specjalne osoby odpowiedzialne tylko i wyłącznie za dekoracje.

Na ścianach oraz suficie mieniły się niezliczone rzędy światełek, mniejszych i większych, tworzących takie kombinacje, że na wejściu dostawało się oczopląsu. Górował czerwony, zielony, niebieski oraz fioletowy. Gdyby w pomieszczeniu znajdowała się osoba chora na padaczkę, na pewno dostawałaby ataku za atakiem.

Całość prezentowała się tak szalenie, że na pierwszy rzut oka wiedziało się, że osoba życząca sobie takiego wystroju nie miała po kolei w głowie. Jednak gdy światełka zwalniały co jakiś czas, nie mrugały tak często, musiałam przyznać, że wyglądało to bajecznie. Nie mogło się oderwać od nich wzroku.

Kręciłyśmy się chwilę po klubie, szukając stolika z naszymi nazwiskami. Zamiast nich znalazłyśmy tylko dwie wizytówki z napisami: "Purple Girl" oraz "Doll". Zajęłyśmy więc miejsca i wciąż nieco skrępowane, czekałyśmy, aż Joker wraz z Harley przyjdą, by powitać gości.

- Ej - Diana nachyliła się, dotykając mojego ramienia - czy ten człowiek ma spalone pół twarzy? Siedzi tutaj...

Zerknęłam ukradkiem w opisanym mi przez przyjaciółkę kierunku. Istotnie. Osoba, którą miała na myśli, dobrze zbudowany brunet, wyglądał, jakby połowę jego twarzy oblano żrącym kwasem lub podpalono. Wzdrygnęłam się, po czym szybko odwróciłam wzrok.

Przebywały tu same dziwaczne osoby - na przykład rudowłosa, atrakcyjna kobieta, hojnie obdarzona przez naturę, z zielonkawą skórą, ubrana w body z liści (?!), Pingwin (ale jego już znałyśmy), człowiek z całym ciałem, łącznie z twarzą, pokrytym bliznami, naznaczonym pojedynczymi cięciami, mężczyzna w masce przypominającej strach na wróble... No i oczywiście mój przystojny Ed! Uważałam, że prezentował się najlepiej ze wszystkich złoczyńców. Jego ciemnozielony garnitur (ten sam, który miał na sobie, kiedy poznaliśmy się w księgarni), krawat w podobnym odcieniu w znaki zapytania, brązowe włosy w lekkim nieładzie oraz prostokątne okulary w dość szerokich oprawkach nadawały mu wygląd naukowca lub też wykładowcy. Pewnie nim był, zanim stał się Riddlerem. Ale teraz nie to się liczyło. Najważniejsze było to, że wyglądał hot as fuck.

Uśmiechnęłam się szeroko, odmachując Edowi, który właśnie mnie zauważył. Siedział dość daleko, a w klubie zaczął robić się coraz większy tłok, więc Riddler napisał mi SMS-a, że rezerwuje sobie pierwszy taniec ze mną.

- Ladies and gentlemen! - rozmowy w klubie umilkły, kiedy Joker wraz z Harley stanęli na środku. - Witamy was na our anniversary party! Dokładnie rok temu w Ace Chemicals - Joker wyszczerzył się, obejmując Harley w pasie, która zachichotała - ta piękna kobieta postanowiła, że stanie u mojego boku. Do niczego jej nie zmuszałem - dałem jej wybór. Podjęła słuszną decyzję. Wpadając do kwasu, narodziła się na nowo i od tej pory razem wiedziemy this mad, happy life. Cóż więcej mogę powiedzieć? What's the punchline then, hm? - zamarł z poważnym wyrazem twarzy, robiąc na chwilę dramatyczną pauzę. Przez moment wodził po klubie wzrokiem, jakby szukając odpowiedzi. - Enjoy the party! - ogłosił w końcu, po czym wybuchnął straszliwym (by się popisać) śmiechem. Goście zaczęli bić brawo, a Joker i Harley w międzyczasie kroili swój piętrowy tort (zapomniałam o nim wspomnieć), który przedstawiał parę szaleńców we własnych osobach, wynurzającą się razem z zielonego kwasu. "Kwas" stanowiła najprawdopodobniej limonkowa polewa. Harley zapiszczała z radością, klaszcząc w dłonie, kiedy Puddin' położył pierwszy kawałek na talerzu i podał go blondynce.

***

Przyjęcie trwało dwie godziny. Zdążyłam już kilka razy zatańczyć z Edem - był świetnym tancerzem. Gdy usiedliśmy, aby się czegoś napić oraz odpocząć, zarzucał mnie ciekawostkami naukowymi. Diana przysiadła się na chwilę do nas, ale odeszła po piętnastu minutach, mrucząc mi do ucha, że owszem, Ed jest bardzo sympatyczny i przystojny, ale też nerdy, a ona nie rozumie trzech czwartych z tego, co on mówi.

Goście dyskutowali w najlepsze. Tuż po północy, gdy wypili więcej, przechwalali się, któremu z nich udało się prawie dopaść Batmana. Joker oczywiście zamknął wszystkim usta, opowiadając, jak przy pomocy łomu zatłukł na śmierć niejakiego Jasona Todda, Robina, pomocnika Człowieka-Nietoperza i "jak bardzo wkurzyło to Batsy'ego". "Przybyły mi nawet trzy nowe tatuaże thanks to that little birdy" - to mówiąc, nasz szef wskazał na literę "J" pod lewym okiem oraz na wyraz "Damaged" na czole. 

Pierwsza litera imienia Jasona była swoistego rodzaju przypomnieniem dla Batmana (klaun chciał w ten sposób wyraźnie zakpić ze swojego wroga), aby patrząc Jokerowi w twarz, myślał o tym, że klaun zabił jego pomocnika. Wyraz "Damaged" symbolizował to, że Joker "nie był już dalej piękny", ponieważ Batman w przypływie wściekłości wybił mu zęby, gdy dowiedział się o tym, co klaun zrobił. Natomiast na prawym bicepsie szaleniec miał wytatuowanego drozda ("robin" znaczy po angielsku "drozd") przebitego strzałą.

Wraz z Dianą przysłuchiwałyśmy się tej mrożącej krew w żyłach historii (Joker, będąc w wyśmienitym humorze, przedstawił nas wcześniej jako swoje najlepsze tancerki i kazał dosiąść się do stołu, przy którym siedzieli złoczyńcy - od razu wybrałam miejsce obok Eda, który objął mnie ramieniem) z gęsią skórką.

***

Tańczyłyśmy wraz z Dianą na parkiecie, lekko się kołysząc. Piosenka, do której się poruszałyśmy, nie była szybka, w każdym razie znacznie wolniejsza niż większość, które można było usłyszeć w klubie Jokera.

Speak of the devil.*

- Purple Girl, can I have this dance? - zaskoczona, spojrzałam na mojego szefa. Pochylił lekko głowę, uśmiechając się nad wyraz creepy.

Chociaż kto wie, jeśli miałam być całkowicie szczera, nie wyglądał tak źle. Te zielone włosy nawet mu pasowały... Co?! Restrain yourself, Miranda! Musiałam najwidoczniej za dużo wypić.

Skinęłam słabo głową, rozglądając się, czy Harley nie ma w pobliżu i czy nie przybiegnie, aby mnie udusić. Jednak teren był czysty, a szef na pewno nie zniósłby sprzeciwu.

- Sure...

Joker objął mnie w talii. Musiałam przyznać, że tańczył porównywalnie do Eda. Nie, obaj tańczyli tak samo dobrze! Prowadził mnie, a co za tym szło, powtarzałam każdy jego krok. Nawet tutaj uwielbiał być panem sytuacji. W pewnym momencie nachylił się i powąchał moje włosy. Zakłopotana, odwróciłam głowę. Joker wykorzystał ten moment i szepnął mi do ucha:

- Ya look flawless in that dress, Purple Girl. I wish I could take it off.

Czy on musiał mówić takie rzeczy do mnie nawet na przyjęciu, które wyprawił dla Harley?!

- Boss, I think I... - rozpaczliwie szukałam wymówki, aby przerwać tę grę. - ...need some fresh air - nie czekając na jego reakcję, wyrwałam się z objęć szefa i szybkim krokiem poszłam w stronę kuchni.

To, co tam zobaczyłam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Na stole siedziała Diana z podwiniętą sukienką, obejmująca nogami Frosta. Całowali się tak, jakby mieli się zaraz pożreć. Na mój widok Frost odskoczył od Diany, po czym mamrocząc, że musi już iść, wyszedł z pomieszczenia. Moja przyjaciółka szybko poprawiła sukienkę oraz potargane włosy.

- Diana, tell me what the fuck's goin' on? - prawie krzyknęłam. - Przecież mówiłaś, że was nic nie łączy. Dlaczego mnie okłamałaś? Nie ufałaś mi?

Nie odpowiedziała. W sumie nie dałam jej ku temu okazji, bo bez słowa wybiegłam z kuchni.

- Mirie, wait! - nie zatrzymałam się.

Czułam się podle. Dlaczego nie chciała mi o tym powiedzieć?

Nie miałam więcej czasu na rozmyślania, gdyż za zakrętem niemalże wpadłam na Eda.

- Tutaj jesteś! Co się stało? - spytał podejrzliwym tonem. - Widziałem twoją minę, kiedy tańczyłaś z Jokerem. Co ci powiedział?

- Nie twoja sprawa - warknęłam. - A teraz proszę cię, leave me alone!

Na jego twarzy malowało się zaskoczenie spowodowane moim gwałtownym wybuchem, ale zaraz przybrał maskę wyrachowania oraz chłodnego spokoju.

- Jak sobie życzysz - syknął i odszedł. Cały Ed. Potrafi zachować dobre maniery nawet podczas kłótni.

Poczułam łzy zbierające się pod powiekami. Nie chciałam tak na niego naskoczyć. Po prostu czułam się przytłoczona Jokerem, tym, co do mnie powiedział w czasie tańca oraz było mi przykro, że własna przyjaciółka... już mi nie ufała? Traktowałyśmy się jak najbliższa rodzina i zawsze mówiłyśmy sobie o wszystkim. Co skłoniło ją, aby tym razem tego nie zrobiła? Czułam się bezsilna i zdradzona.

Idąc korytarzem, w którym panował półmrok, oraz ocierając łzy spływające po policzkach, szukałam pustego pomieszczenia. Miejsca, w którym mogłabym usiąść i się wypłakać. Wtedy przyszła mi na myśl biblioteka. Tam przecież nigdy nikt nie wchodził. Postanowiłam w niej posiedzieć, jeżeli pomieszczenie nie okaże się zamknięte na klucz. Na szczęście nie było. Przed wejściem do biblioteki zdjęłam wysokie szpilki. Następnie rzuciłam je pod ścianę. Usiadłam na podłodze, opierając się o jedną z półek stojących najbliżej okna. Wszechobecne książki dodawały mi otuchy, w minimalnym stopniu uspokajały, przypominały o mamie. Przeczesałam włosy rękoma. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby łzy spływały mi po podbródku, by zaraz skapywać na granatowy materiał sukienki. Skuliłam się i ukryłam twarz w dłoniach. Przed oczami stanęło mi całe życie. Śmierć mamy, najwspanialszej na świecie osoby. Tata oraz jego nowa rodzina. Kłótnia z tatą i wyprowadzka z domu. Samotność. Poznanie Diany i koniec samotności. Morderstwo. Ucieczka do USA.

Od tego momentu wszystko zaczęło się psuć.

- Oh, there you are.

Skrzypnięcie drzwi. W progu pojawił się wysoki cień osoby w smokingu. Jednak ten charakterystyczny głos rozpoznałam od razu.

- Boss, please, I need some alone time - wyjąkałam. Poprosiłam w swojej bezsilności, bo na nic innego nie miałam siły. Nie dowierzałam, że mnie posłucha. Nie, ja w to nie wierzyłam.

- Some alone time - powtórzył, zbliżając się powoli w moim kierunku. Podniosłam się z podłogi i otarłam rozmazany makijaż.

- Purple Girl... are ya cryin'? - wyszeptał, po czym przesunął kciukiem po moim policzku.

Nie widziałam sensu w kłamaniu, przecież nie był głupi.

- Yeah...

- Tell me what happened - zażądał, spoglądając na mnie badawczo.

- Nothing much.

- No, no, no - uśmiechnął się pobłażliwie. - I'm not asking. I'm fuckin' ordering you to tell me what happened - wycedził. - Did anybody hurt ya? Tylko ja mam do tego prawo.

Otworzyłam usta ze strachu, co Joker od razu wykorzystał. Wpił się w nie, całując mnie szybko, jakby spełniał jedynie swoje zachcianki. Popchnął mnie na półkę z książkami. Jedną ręką trzymał mnie w pasie, a drugą złapał za nadgarstki. Byłam pewna, że mi je połamie. W pierwszej chwili oczywiście chciałam się od niego oderwać, ale mi na to nie pozwolił.

- Don't fuckin' move or you gonna regret it very bad - zagroził w przerwie między pocałunkami. Zamarłam więc w bezruchu.

Pachniał nieznoszącą sprzeciwu, ostrą miętą, ciężkimi perfumami oraz mocnym alkoholem. Kiedy mnie całował, nie czułam zupełnie nic innego. Jednak było coś hipnotyzującego w tym zapachu oraz pocałunkach. Joker nie prosił o zgodę, tylko zabierał to, co chciał. Biła od niego władczość oraz pewność siebie. Sprawiło to, że i we mnie zawrzało, mimo że jeszcze niedawno miałam w oczach łzy. Zaczęłam odwzajemniać pocałunki, rozpoczynając z nim walkę o dominację. Chciałam mu poprzez to pokazać, jak bardzo go nienawidziłam.

Niespodziewanie puścił moje ręce, które automatycznie wsunęłam w jego włosy, niszcząc tym samym jego nienaganną fryzurę. Ręce Jokera znalazły się za moimi plecami, szukając zapięcia od sukienki. Kiedy je znalazł, sapnął gardłowo i jednym ruchem szarpnął za suwak. Kolejno zrobił to samo ze stanikiem, w międzyczasie ściągając marynarkę. Zaczęłam rozpinać mu koszulę. Joker rzucił wraz z nią na ziemię marynarkę. Mogłam teraz podziwiać jego umięśnioną, wytatuowaną klatkę piersiową, brzuch oraz silne ręce, które mogłyby skręcić mi kark jednym krótkim ruchem.

Joker sięgnął do paska od spodni, aby je rozpiąć. Następnie pozbawił mnie reszty bielizny, dosłownie rozrywając ją na strzępy. Wszedł we mnie gwałtownie, przyciskając mnie do szafki tak mocno, że okładki książek raniły moje plecy. Część z nich, tych stojących nad naszymi głowami, spadła na podłogę pod wpływem tego, że szafka niebezpiecznie się zatrzęsła.

- I fuckin' hate you - wydyszałam, kiedy po kilku minutach udało mi się na chwilę złapać oddech. Nienawidziłam go. Nienawidziłam go za to, jak się w tym momencie czułam. Jak sprawiał, że się czułam.

- Likewise - wyszeptał w moją szyję z uśmiechem, a moje ciało przeszedł dreszcz. - Come for your boss, babygirl - wysapał chrapliwie zaraz, sam będąc najwyraźniej u szczytu.

Zobaczyłam gwiazdy, a mój przyspieszony oddech stał się nierówny. Wbiłam z całej siły paznokcie w jego plecy, czując ciepłą substancję pod palcami, którą okazała się krew. Joker jęknął, zadowolony, dociskając mnie tym samym do szafki jeszcze mocniej, co sprawiło, że więcej książek wylądowało na podłodze - jedna, dość cienka, uderzyła mnie w głowę.

Joker odsunął się ode mnie, by w mgnieniu oka ubrać się oraz wyjść, zamykając za sobą drzwi i nie obdarzając mnie ani jednym spojrzeniem.

Gdy po ocknięciu się z transu zdałam sobie sprawę z całej sytuacji, do moich oczu ze zdwojoną siłą powróciły łzy. Poczułam się jak najgorsza kurwa.

***

itsalljustforfun:

* Angielskie przysłowie, odpowiednik polskiego "o wilku mowa".

Plus historia z tatuażami Jokera jest prawdziwa - opowiedział ją David Ayer, reżyser "Suicide Squad." :3

Mimo wszystko nie piszemy tej historii głównie po to, aby spełniać swoje fantazje z psychopatą (no bo let's be honest, okay? :v), ale żeby pokazać bez słodzenia i OOC (J nie wyjmie chusteczki i nie obetrze jej łez), jaki jest Jaredowy Joker ("jakim skurwielem" byłoby trafniejsze).

Btw. polecam też przesłuchać piosenkę, bo sądzę, że cały tekst pasuje, praktycznie od pierwszego zdania :')

NataliaSzatraj:

To, co właśnie przeczytałam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To było zbyt piękne. Naprawdę. :D Jestem dumna z Izy, bo to zazwyczaj ja piszę takie rzeczy, a tu proszę. Spisał się ktoś na medal.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top