【ROZDZIAŁ 2】
– Co?! – wydarła się Madoka, będąc mocno już wkurzona na Oktavię, która nie wiadomo z jakiego powodu zaczęła ją mocno irytować. Zaraz jednak zaczęła się zastanawiać, obliczając w duchu, ile ma procent szans na to że jej życzenie się spełni. – Ale to zadziała, tak? Oktavia-san jest duchem, który spełnia życzenia. Musiała wcześniej spełniać miłosne życzenia wiele razy!
– Metoda 78: Wykrzesaj jak najwięcej ze swoich specjalnych umiejętności – powiedziała sama do siebie Oktavia, wertując wciąż Miłosny poradnik. – Masz jakieś umiejętności, Kaname?
I tak oto nadszedł czas, w którym Madoka wraz z duchem z męskiej łazienki znalazła się w szkolnym ogródku, ubrana w strój ogrodniczy i z łopatą w ręku. Miała bujną wyobraźnię, ale coś takiego... Nie, nigdy by jej to nie przyszło na myśl. Nigdy.
– Pole!
– To ogród treningowy naszej szkoły! – zawołała, cała już w swoim żywiole. – Jestem w klubie ogrodniczym.
Nie czekając na odpowiedź, po prostu wbiła narzędzie ogrodnicze w ziemię i zaczęła ją odgarniać, chcąc zaprezentować się z jak najlepszej strony.
– Moją umiejętnością specjalną jest ogrodnictwo! – zawołała, rozrzucając ziemię na wszystkie strony ku niezadowoleniu Oktavii, którą po prostu odpychał brud, który zdołał rozpanoszyć się już na wszystkie strony. – Czemu tak krzywo patrzysz?! Hoduję też kwiaty! Jestem bardzo kobieca!
Niebieskowłosa nawet tego nie skomentowała i przysiadła na ziemi, tuż koło zadbanego drzewa. Dzień schylał się ku wieczorowi, a wiatr zrywał liście z drzew w promieniach zachodzącego słońca; zupełnie, jakby to był idealny moment na zwierzenia. I różowowłosa też to wyczuwała, bo zaraz zamyślona przysiadła obok.
– Zaczęłam zajmować się ogrodnictwem, bo dziewczyna, w której się podkochiwałam, powiedziała, że lubi 'kobiece' dziewczyny – westchnęła, wspominając w swojej pamięci istotę o różowych włosach, które zaplecione w luźny warkocz unosiły się przed jej plecami. O ile dobrze pamiętała, nazywała się Iroha. Tamaki Iroha. – Zaczęłam też gotować i szyć. Miałam jej powiedzieć, że się w niej zakochałam, gdy będę dobra w tym wszystkim.
– Kiedy zaczęła ci się podobać?
– Zaraz po tym, jak zaczęłam gimnazjum. Wyjawiłam jej swoje uczucia miesiąc temu. Zbierałam się na to trzy lata. Ale...
– Huh? – zapytała Iroha z niesmakiem, patrząc krzywo na zdenerwowaną Madokę, która ściskała w dłoniach torbę ze słodyczami i kwiatami. – Podobam ci się? Kim ty w ogóle jesteś? Okropne. Nawet nie jesteś w moim typie. Nie kręcą mnie grube łydki.
– Grube łydki... – powiedziała do siebie nieobecna duchem dziewczyna, kiedy jej "miłość" już odeszła. – Grube... Grube...
– Ale to było miesiąc temu! Już mi przeszło! – wykrzyczała od razu zażenowana różowooka, chowając twarz w dłoniach.
– Nie, nie przeszło – stwierdziła niebieskooka, a jej towarzyszka mimo woli musiała przyznać jej rację. Chociaż, oczywiście, w duchu.
– Właśnie, że tak! – zaprzeczyła głośno, nie chcąc stracić twarzy przy syrenie-rycerzu-dziewczynie-zjawie, czy chuj wie czym. – Mam obsesję na punkcie Akemi-senpai! Uda mi się przekonać taką wspaniałą osobę jak ona, by odwzajemniła moją miłość, oraz udowodnię jej, że jestem dla niej wystarczająco dobra!
– Oh? Czyli, każdy by się dla niej nadawał? – zapytała beztrosko zjawa, kiedy nastolatka już odkryła dłonie z twarzy.
– O... Oczywiście, że nie! Nie bądź głupiutka, Oktavia-san! – naburmuszyła się Madoka, kiwając dłonią.
– Mówisz tak, a mogę się założyć, że nie wiesz za wiele o tej swojej kochasi.
– Oczywiście, że wiem – prychnęła.
– No to, w takim razie, jak ona ma na imię? – zapytała Oktavia, a protagonistkę zamurowało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top