Rozdział 2
Pierwszym co poczuła po przebudzeniu się, była pustka.
Bezmierna, okropna pustka. Wokół niej krzątali się ludzie, ktoś podał jej kubek z jakimś cierpkim napojem, ktoś inny zadawał jej pytania, ale do niej to nie docierało. Zatapiała się w bezbżerznej pustce. W otchłani bez dna.
•
Piątego dnia od jej znalezienia, gorączka dziewczyny spadła. Szóstego dnia się ockneła, jednak bardziej przypominała szmacianą lalkę, niż człowieka. Przez kolejny tydzień spała, była karmiona i pustym wzrokiem wpatrywała się w ścianę. Na początku próbowali się z nią porozumieć, jednak szybko odkryli, że przypominało to prowadzenie dyskusji ze ścianą. Postanowili więc czekać.
•
Jednak było warto, bo po miesiącu oczekiwania, dziewczyna powoli zaczeła wracać do świata żywych, chociaż w dalszym ciągu nic nie mówiła. Za to zdawało się, że rozumie ich język, mało tego, jedyną rzeczą, jakiej okazuje zainteresownie są informacje. Wszystkie, począwszy od rozmów o obiedzie, przez nowiny z miasta, aż do historii opowiadanych dziecią do snu.
Budziło to, nie licząc jej dziwnego wyglądu i szybkości, z jaką jej rany się goiły, strach podszyty lekką ciekawością na jej temat, chociaż dziewczyna zdawała się tego nie zauważać, jak zresztą całkiem sporej ilości rzeczy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top