17. Dobrze się bawiłaś?

LILLI

— Mimo wszystko mogłeś mnie obudzić, żeby się pożegnać — mruknęłam pod nosem, czytając kartkę zostawianą przez Leyhego, na której napisał, że musiał wyjść na trening i nie miał serca budzić mnie.

Czmychnął nad ranem, nie budząc mnie, chociaż wolałabym, żeby postąpił inaczej. Dziwnie się poczułam, gdy po wspólnie spędzonej nocy, po otworzeniu oczu zastałam puste miejsce obok siebie. Westchnęłam głośno, zgniatając kartkę w dłoni, po czym odrzuciłam ją na bok. Przeciągnęłam się leniwie i przetarłam twarz dłońmi, uznając, że pora wstać z łóżka. Musiałam ogarnąć mieszkanie przed przyjściem Larisy, z którą umówiłam się na dzisiejszy dzień, żeby pogadać. Nie chciałam, żeby wiedziała o tym, że Stephan spędził u mnie noc. 

Wzdrygnęłam się, gdy po wstaniu rozległ się brzęk tłuczonego szkła. Spojrzałam w dół, robiąc niezadowoloną minę, widząc stłuczony kieliszek, który przed chwilą trąciłam stopą. Zapomniałam, że go tam odłożyłam, zamiast na szafkę obok łóżka. Podrapałam się po głowie, ziewając, po czym zarzuciłam na siebie szlafrok i ruszyłam do kuchni, żeby wziąć zmiotkę, aby posprzątać szkło. Skrzywiłam się, widząc porozrzucane ciuchy, bo wiedziałam, że porządki zajmą mi dobrą godzinę, a tak bardzo nie miałam na to sił.
Ze zdziwieniem spojrzałam w kierunku drzwi, gdy rozległ się dzwonek. Od razu przeniosłam wzrok na zegar i przeklęłam pod nosem, widząc, że dochodziła jedenasta, co oznaczało, że zaspałam, a za drzwiami stała już Larisa. Westchnęłam przeciągle i ruszyłam do drzwi, które otworzyłam, po czym przywitałam się z siostrą.

— Nawet jak mam dzień wolny, to ogarniam się zdecydowanie wcześniej niż ty — powiedziała, a ja przewróciłam oczami.
Wiedziałam, że od razu przyczepi się o mój strój.

— A dokąd mam się spieszyć? — zapytałam retorycznie, idąc za Larisą, która zmierzała w kierunku kuchni. Siostra chwyciła mój stanik, który niedbale wisiał na oparciu krzesła i uniosła go, patrząc na mnie wymownie.
— No co? — mruknęłam, wyrywając go z jej dłoni, a w mojej głowie od razu pojawiły się wspomnienia z upojnej nocy ze Stephanem, którą rozpoczęliśmy na kuchennym stole. Larisa rozejrzała się dookoła, po czym przeniosła wzrok na mnie, patrząc podejrzliwie.

— Ktoś tu był? — zapytała, na co wzruszyłam ramionami. 
— Piłaś wino? — Drążyła dalej, biorąc do dłoni prawie pustą butelkę, a ja przytaknęłam. 
— Czekaj, czyli nie zaliczyłaś jednak wpadki ze Stephanem? — Zacisnęłam usta, ponownie wzruszając ramionami.

— Nie wiem — odparłam. — Testu nie robiłam. — Siostra zrobiła wielkie oczy, opadając na krzesło. Zupełnie nie rozumiałam jej reakcji.

— Pijesz alkohol, chociaż możesz być w ciąży? — zapytała ze zrezygnowaniem. — Lilli, oszalałaś? Tyle się mówi o szkodliwości alkoholu na płód, a ty... Nie, nie mogę... Jak możesz być tak nieodpowiedzialna? — Siostra wstała z miejsca i podenerwowana zaczęła chodzić w tę i z powrotem. Przewróciłam oczami na jej przesadzoną reakcję.

— Przecież gdyby się okazało, że jestem w ciąży, to i tak nie urodzę. Usunę. Nie chcę tego dziecka — odparłam, a Larisa zatrzymała się i spiorunowała mnie wzrokiem.

— Nie mogę tego słuchać — powiedziała, kręcąc głową.

— To wyjdź. — Pokazałam jej drzwi, na co ona zacisnęła usta.

— Kto tu był? — zapytała ponownie, patrząc na mnie zmrużonymi oczami. 
— Stephan, prawda? — Przytaknęłam na kolejne pytanie. Stwierdziłam, że nie będę kręcić w tej kwestii, bo i tak nie było sensu.
— No nieźle, nieświadomie poi swoje dziecko alkoholem. — Prychnęła.

— Larisa, zamknij się — warknęłam wściekła. — Pewnie nawet nie jestem w ciąży, a ty robisz problem.

— Póki nie zrobisz testu, pewności nie masz. — Popatrzyła na mnie wymownie, a ja przeciągle wypuściłam powietrze z płuc. Byłam na skraju wybuchu. — Błagam cię, zacznij zachowywać się odpowiedzialnie. Mam wrażenie, że po rozstaniu z Jacobem zupełnie się pogubiłaś — dodała.

— Jeśli chciałaś się spotkać tylko po to, żeby mnie umoralniać, to tracisz czas. Jestem dorosła i mogę robić to, co mi się podoba.

— No właśnie, jesteś dorosła, a zachowujesz się jak zbuntowana nastolatka.

— Wiesz, co? Głowa mnie boli. Mogłabyś już sobie pójść? — zapytałam podniesionym tonem głosu, wskazując na drzwi.
Naprawdę nie chciałam wysłuchiwać pouczeń z jej strony.

— Wyrzucasz siostrę? — Przytaknęłam na pytanie Larisy, która patrzyła na mnie zdezorientowana. Zapewne nie spodziewała się tego, ale miałam jej już serdecznie dość.
— Nie wierzę w to, co się z tobą stało. Zupełnie cię nie poznaję — mówiła, kierując się w stronę wyjścia.
Nacisnęła klamkę, po czym spojrzała jeszcze na mnie przed wyjściem.
Być może liczyła na to, że zatrzymam ją, ale nie chciałam tego robić.

— Pa — powiedziałam, zamykając jej drzwi przed nosem.

Oparłam się o nie czołem, przymykając oczy, by po chwili spojrzeć w wiszące w przedpokoju lustro. Potarłam skórę pod oczami, stwierdzając, że powinnam przyłożyć jakieś kolagenowe płatki, bo miałam lekką opuchliznę. Przełknęłam mocniej ślinę, gdy przeniosłam wzrok na brzuch. Niepewnie rozsunęłam szlafrok i położyłam na niego dłonie. Spojrzałam na swoje ciało z niechęcią, modląc się o to, żebym nie była w ciąży. Naprawdę tego nie chciałam i miałam nadzieję, że tym razem los będzie dla mnie łaskawszy po tym, jak zostałam upokorzona przez niedoszłego męża. Dziecko z facetem, którego praktycznie nie znałam, byłoby dla mnie katastrofą.

Wzdrygnęłam się, gdy rozległ się dźwięk mojej komórki. Miałam wrażenie, że dzisiejszego poranka byłam jakaś płochliwa. Podeszłam do urządzenia i chwyciłam je do dłoni, po czym weszłam w wiadomości. Uśmiechnęłam się lekko, widząc wiadomość od Stephana, który był już po treningu. Chwilę później westchnęłam ciężko, zastanawiając się, co odpisać. Chciał się spotkać wieczorem, a ja nie byłam pewna, czy powinniśmy, bo nie wiedziałam, kim tak naprawdę dla siebie byliśmy. Znajomymi? Kochankami? Parą?
Bałam się, że się zakocham, a dla niego to tylko niezobowiązujące spotkania, jednak nie potrafiłam zapytać go o to, kim dla niego byłam.
Ostatecznie odpisałam, że niestety, ale tego wieczora nie uda nam się spotkać.

Musiałam w końcu zrobić ten cholerny test ciążowy.

STEPHAN

Zacisnąłem usta, widząc wiadomość od Lilli, że nie zobaczymy się wieczorem. Było mi trochę żal, ale zaraz po jej odmowie zacząłem się zastanawiać z kim, by się tu spotkać, bo nie chciało mi się siedzieć samemu w czterech ścianach. Uśmiechnąłem się do siebie, gdy do głowy przyszła mi myśl, że Jana byłaby odpowiednią towarzyszką. Zabawa z nią była gwarantowana. Od razu wybrałem numer, żeby zapytać ją o plany, a gdy usłyszałem, że żadnych nie ma, to zaproponowałem spotkanie, na które z chęcią przystała. Po rozmowie z koleżanką i ustaleniu kilku szczegółów ruszyłem do domu, żeby trochę odpocząć, a potem musiałem wybrać się na zakupy, bo lodówka świeciła pustkami.

*

— Piwo? Jana, miało być bez alkoholu. Ja naprawdę dzisiaj nie mogę — powiedziałem, gdy dziewczyna zadzwoniła do mnie przed wizytą.

— Bo?

— Wczoraj trochę wypiłem. Muszę się bardziej pilnować, żeby nie przytyć, a jak wiadomo, alkohol to puste kalorie. — Tłumaczyłem jej, chociaż doskonale o tym wiedziała. Jak zawsze musiała się trochę poprzekomarzać.

— No, dobra. Jakoś przeżyję — odparła, wzdychając ostentacyjnie, a ja uśmiechnąłem się pod nosem, kręcąc głową. — A chipsy?

— A świetna sałatka z kurczakiem może być? — zapytałem, po czym usłyszałem przeciągłe Nooo. Czyli nie była zadowolona z tego pomysłu.
— Nie słyszę entuzjazmu. — Zaśmiałem się.

— Jupi! — odezwała się przekornie. — Popcorn chociaż dorzućmy, jak chipsów nie chcesz. — Kręciłem głową, śmiejąc się w duchu. Ta dziewczyna wiecznie się targowała.

— Okey, niech będzie. — Zgodziłem się.

— Za godzinę jestem. Pa.

— Pa. — Pożegnałem się i rozłączyłem.

Pokręciłem głową, śmiejąc się pod nosem, po czym schowałem telefon do kieszeni. Gdybym spotykał się z Janą na jej warunkach, przytyłbym bez dwóch zdań. Na szczęście rozumiała mnie po części i szła na pewne ustępstwa, chociaż czasem było z tym ciężko.

— Stephan! — Zatrzymałem się, gdy usłyszałem swoje imię, po czym spojrzałem w lewo na parking. Zdziwiłem się, widząc Larisę. Siostra Lilli wysiadła z auta i podeszła do mnie. Wydawało mi się, że miała zatroskaną minę, jakby coś ją trapiło.
— Cześć.

— Cześć. Co słychać? — zapytałem, na co cicho westchnęła. — Przyjechałaś do Lilli?

— W sumie, to z tobą chciałam porozmawiać — odparła niepewnie, wprawiając mnie w zaciekawienie.

— Ze mną? — Zdziwiło mnie to trochę, bo nie miałem pojęcia, czego mogłaby ode mnie chcieć. 
— Może usiądziemy? — Zaproponowałem, wskazując na stojącą nieopodal ławkę, a ona przytaknęła. Gdy usiedliśmy, westchnęła głęboko i spojrzała na mnie.

— Chodzi o Lilli — odezwała się, po czym zacisnęła usta. Ewidentnie coś ją trapiło. — Gdybyś się z nią widywał teraz, to proszę cię, nie pijcie alkoholu — dodała, a ja zmarszczyłem brwi.

— Trochę dziwna prośba — odezwałem się, przyglądając się jej uważnie.

— Ja wiem, ale... — Zaczęła mówić, jednak nie dokończyła, o co chodziło. Zawiesiła się na chwilę, patrząc w jeden punkt przed sobą.

— Lilli ma jakiś problem z alkoholem?

— Nie, to nie o to chodzi. — Zaprzeczyła.

— To, o co? — dopytywałem.
Kobieta spojrzała na mnie przez chwilę, po czym ponownie wbiła wzrok w ziemię.
— Larisa? — Próbowałem zwrócić na siebie jej uwagę.

— Nie mogę ci powiedzieć. Lilli by mnie znienawidziła.

— Przecież nie musi wiedzieć, że coś mi powiedziałaś — odparłem.
Larisa zamyśliła się, a po chwili pokręciła głową. Zżerała mnie ciekawość, o co chodziło.
— Dalej, przecież widzę, że chcesz to z siebie wyrzucić. — Szturchnąłem ją lekko butem w stopę.
Spojrzała na mnie, po czym skryła twarz w dłoniach.

— Ona może być w ciąży — odezwała się, a ja zastygłem z bezruchu.
— Z tobą — dodała, odkrywając twarz i spoglądając na mnie.
Skrzywiła się, widząc moją zszokowaną minę. Bo jak to? Miałbym mieć dziecko z kobietą, której praktycznie nie znałem? Przespałem się z nią kilka razy i to miałoby nas związać do końca życia?

— Co? — Wydusiłem w końcu z siebie. 
— Nie, nie wierzę. — Wstałem z miejsca, odchodząc na krok od ławki, po czym odwróciłem się i spojrzałem na Larisę, która patrzyła na mnie niepewnie. 
— Czekaj... przecież my wypiliśmy wczoraj prawie całe wino — Odezwałem się po chwili.
Jak Lilli mogła to zrobić, skoro podejrzewała ciążę?

— Wiem. Byłam załamana, jak to zobaczyłam, gdy ją odwiedziłam.

— Nie mówiła mi. Gdybym wiedział, to...

— Nie mam do ciebie pretensji. Ona po prostu nie chce tego dziecka. Stwierdziła, że gdyby się okazało, że wpadła, to usunie. Nie chcę, żeby to zrobiła. — Przetarłem twarz dłońmi, słysząc to.
Nie wiedziałem nawet, co poczułem, gdy usłyszałem o ewentualnych planach Lilli. Nie chciałbym jej zostawiać z tym samej, ale z drugiej strony raczej zaakceptowałbym tę decyzję. Ona nie była gotowa na bycie matką, ja na bycie ojcem, więc jej plany były mi na rękę.

— Będziecie widzieć się wieczorem?

— Nie, mam inne plany — odparłem, zamyślony. — Chociaż nie wiem, czy ich nie zmienię. — Spojrzałem na Larisę, po czym usiadłem obok niej.
— Jestem w szoku. W ciąży? Ze mną? — dopytywałem, jakbym liczył na to, że za chwilę usłyszę, że to był tylko ponury żart.

— Będziesz jej pilnował?

— Na tyle, ile dam radę — odparłem, głośno wzdychając.

— Dzięki — odpowiedziała, po czym wstała z ławki. Spojrzała na mnie, a ja dostrzegłem w jej oczach wielki smutek. —  I przepraszam, że zrujnowałam ci nastrój tą informacją. Chyba jednak dobrze, że jest gotowa na aborcję. Cześć —  dodała i ruszyła ze zwieszoną głową w stronę samochodu.

Nie zatrzymywałem jej, bo nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Przecież my się z Lilli prawie nie znaliśmy i mielibyśmy zostać rodzicami? Nie wyobrażałem sobie tego.

*

Spotkanie z Janą przebiegło w fajnej atmosferze, ale zapewne byłaby ona jeszcze lepsza, gdyby nie wieści od Larisy. Nie mogłem się na niczym skupić i Jana to zauważyła, ale nie naciskała na mnie, żeby się dowiedzieć, co mnie trapiło. Oznajmiłem, że nie chcę o tym mówić i uszanowała to.

Po jej wyjściu od razu poszedłem do sąsiadki, ale niestety nie zastałem jej. Gdy nadeszła pierwsza w nocy zacząłem się niepokoić, bo nie zarejestrowałem jej powrotu. Wyglądałem za nią, siedząc na balkonie, ale po Lilli nie było śladu.

Wyprostowałem się, spoglądając w dół, gdy niedaleko bloku zaparkowało czarne BMW, z którego najpierw wysiadł jakiś facet, a gdy obszedł auto i otworzył drzwi od strony pasażera, ukazała mi się Lilli. Pomógł jej wysiąść z samochodu, przy którym rozmawiali jeszcze chwilę, po czym przytulili się i dałbym sobie rękę uciąć, że pocałowali się namiętnie, bo te przytulanki trwały zbyt długo. Byłem zły, widząc to i zacząłem powątpiewać w moje ewentualne ojcostwo. Chociaż nie było za dobrze nic widać, to jednak zasiało to we mnie ziarno niepewności. Wyglądało na to, że nie spotykała się tylko ze mną. Po pożegnaniu dziewczyna ruszyła w stronę budynku, a młody mężczyzna odjechał.

Wszedłem do mieszkania i stanąłem przy drzwiach, nasłuchując, co się działo na korytarzu. Gdy usłyszałem brzęk kluczy, wyszedłem z mieszkania. Lilli stała odwrócona do mnie plecami, szukając kluczy w torebce.

— Dobrze się bawiłaś? — zapytałem, zaplatając ręce na klatce piersiowej. Dziewczyna na chwilę przerwała poszukiwania, głośno wzdychając.

— A ty? — mruknęła pod nosem, nawet na mnie nie patrząc, po czym znowu zaczęła szperać w torebce.

— Kto to był?

— A co cię to obchodzi? Ja cię nie wypytuję o laskę, którą sobie zaprosiłeś —  powiedziała, wkładając klucz do zamka, bo w końcu go znalazła. Przekręciła go i nacisnęła klamkę.

— Sypiasz tylko ze mną? Czy z nim też? A może z kimś jeszcze? Uwaga: ja się nie dam wrobić w ewentualne dziecko — odezwałem się, na co w końcu odwróciła  się w moim kierunku. Uniosłem brwi, widząc jej zapłakane oczy. Wyglądała, jakby przepłakała cały dzień.

— A weź spierdalaj — wysyczała, po czym weszła do swojego mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi, a ja szybko czmychnąłem do siebie, żeby sąsiedzi nie dowiedzieli się, kto był prowodyrem tego hałasu w nocy.

Do łóżka położyłem się wkurzony, przez co długo nie mogłem zasnąć. Rozpamiętywałem swoje słowa, które wypowiedziałem w kierunku Lilli oraz jej zachowanie. Wiedziałem, że przesadziłem i zastanawiałem się, jak to wszystko naprawić. No i trapiło mnie, co takiego się stało, że płakała.

************************************

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top