3v2Rzesza
Specjalnie na życzenie love_ww2 trzymaj i baw się dobrze.
Per. ZSRR
Rz - Mogę być dla ciebie wrogiem już zawsze ale proszę cię zaopiekuj się moimi dziećmi tak jakbym ja sam ich wychował. Możesz mi to obiecać już zapominając o przeszłości?
ZSRR - Zrobię wszystko co w mojej mocy aby tak było.
Rz - Dziękuję.
To były jego ostatnie słowa jakie do mnie wypowiedział. Potem podszedł do ONZ i trochę się z nim pokłócił prezentując swoje piękne kruczo czarne skrzydła. Wyglądał w nich jak anioł. Jak anioł który zaraz ma upaść. Potem już padł na kolana zdejmując swoją czapkę i przykładając ją do serca. To było godne podziwu że mimo że zaraz ma zginąć on potrafi zachować się tak jakby to było dla niego normalne. Kiedy już był na podłodze wyciągnął z kieszeni munduru jakąś kartkę i mi podał. Z lekkim zaciekawieniem otworzyłem ją a jak ją przeczytałem łzy mi się zebrały w oczach jak to przeczytałem.
Kartka - Ich liebe dich USSR.
Wtedy ONZ zaczął odliczać.
ONZ - Raz, dwa, trzy.
Nie wytrzymałem i pobiegłem odepchnąć Rzeszę od pistoletu.
Zsrr - Nie!!!
Już chciałem go odepchnąć kiedy to okrył się swoimi skrzydłami odpychając mnie od siebie. W tym samym momencie usłyszeliśmy strzał i ja jak i jednocześnie dzieci Rzeszy zamarliśmy. Wtedy jego skrzydła opadły ukazując Rzeszę z kulką w czole. Krew powoli skapywała na podłogę a on leciał do tyłu. Ja wtedy złapałem go na ręce mocno i zacząłem tulić jego jeszcze ciepłe ciało do siebie a jego dzieci się do nas również przytulili opłakując zmarłego Rzeszę. ONZ wtedy krzyknął na całą salę.
ONZ - DZIŚ ZAKOŃCZYLIŚMY RZĄDY POTWORA!!!
Wszyscy na sali wydawali okrzyki radości tylko nie my. Te trzy dusze pozbawione radości życia. Już miałem podbiec z gotowym pistoletem i jemu sprzedać kulkę kiedy to dzieci Rzeszy mnie złapały za rękę dyskretnie pokazały że klatka piersiowa Rzeszy bardzo delikatnie się rusza. Wziąłem wtedy wziąłem Rzeszę na ręce przytulając go do siebie by jego skrzydła nie przeszkadzały w chodzeniu. Dzieci na szczęście wzięły jego skrzydła i lekko podniosły by się nie wlekły po ziemi.
ONZ - Zsrr nie świętujesz z nami? Przecież w końcu pozbyliśmy się tego potwora.
Zsrr - Nie mam zamiaru świętować czegokolwiek co nie jest warte świętowania.
ONZ - Ale..
Zsrr - Skończyłem z tobą rozmawiać!
I wyszliśmy już nie słuchając dalszych wywodów. Kiedy wyszliśmy z budynku dzieci Rzeszy wsiadły do tyłu samochodu a ja położyłem im Rzeszę na kolana. Dzieci nawet nie myśląc zdjęły swoje kurtki i mimo lekkiego zimna przykryły nimi Rzeszę. Widać jak bardzo musiały go kochać. Zdjąłem swój płaszcz i im dałem gdyż mi po prostu mróz nie doskwierał.
Kiedy byliśmy już w szpitalu Rzeszę od razu przewieźli na stół operacyjny a ja siedziałem z jego dziećmi które mocno się w mnie wtulały. Baliśmy się w cholerę że jedna mu się nie uda przeżyć. Możliwe że gdyby wtedy nie osłonił się skrzydłami ten by w ogóle nie oddychał. Mamy nadzieję że jednak wróci do zdrowia.
Per. Rzeszy
Obudziłem się. Leżałem tak jakby na jeziorze. Czarnym jeziorze. Dookoła była ciemność. Wtedy poczułem jak moje skrzydła się rozłożyły więc spojrzałem na nie. Mogłem zauważyć małą wypaloną dziurkę w nich. One same nie były już takie jak wcześniej. Zamiast całych kruczoczarnych skrzydeł miałem dalej kruczoczarne z krwistoczerwonymi końcówkami. Nagle one zaczęły świecić lekko czerwonym światłem a w oddali mogłem zauważyć trzy również czerwone tylko trochę mocniejsze światełka. Postanowiłem się przejść do nich zobaczyć co to takiego.
Per. Zsrr
Rzesza dalej się nie obudził. Lekarze dalej go operują a dzieci Rzeszy usnęły z płaczu wtulone we mnie. Jak ja bym chciała aby był tu teraz z nami. Było by tak pięknie. Za pięknie by było prawdziwe.
Per. Rzesz
Kiedy dotarłem do światek zobaczyłem trzy czarne postaci. Jedna dużo wyższa ode mnie i dwie mojego wzrostu. Wtedy wzięły swoje światełka do rąk i złączyły w jeden płomień dając mi go do rąk. Płomień zaczął koło mnie latać i kiedy skończył wirować wokół mnie wbił się prosto w moje serce. Spojrzałem na swoje skrzydła. Wypalona dziurka zniknęła a skrzydła zaświeciły światłem tak pięknym jakby już od dawna tak świeciły. Spojrzałem wtedy na nie. Mogłem zauważyć jak się do mnie ciepło uśmiechają i powiedziały ciepłym tonem głosu.
P (Postacie) - Czekają na ciebie. Obudź się już.
Postacie rozpłynęły się w popiół zostawiając mnie samego. Wtedy spojrzałem na swoje ręce. Również zaczęły się rozpływać i po pewnym czasie znów zobaczyłem ciemność. Powoli zacząłem otwierać oczy gdy zacząłem słyszeć dźwięk maszyn szpitalnych.
Per. Zsrr
Dwie godziny temu lekarze skończyli go operować i teraz leży nieprzytomny. Ja razem z dziećmi Rzeszy siedzimy i nie ustępujemy go na krok. Ja trzymam go za jedną rękę a jego dzieci za drugą. Ten widok łamał mi serce. Nie mogę go stracić. Nie po tym co mi wyznał.
Kiedy już traciliśmy nadzieję nagle poczuliśmy jak ręce Rzeszy delikatnie zaczynają się ruszać. Mocno je wtedy ścisnęliśmy i patrzeliśmy i twarz Rzeszy w bandażu na czole i w masce tlenowej. Mogliśmy zauważyć jak powoli otwiera oczy i po jakimś czasie patrzył już na nas normalnie otwartymi oczami. Dzieci od razu rzuciły się tuląc się do ojca z miliardem łez w oczach. Ja siedziałem wtedy wyprostowany z szczerym uśmiechem i łzami w oczach ze szczęścia.
RFN - Tato myśleliśmy że cię straciliśmy.
NRD - Po tym jak pan ONZ strzelił myśleliśmy że to już twój koniec.
Rz - Widzicie.. nie tak łatwo jest mnie jednak wykończyć.
Kiedy Rzesza uspokoił dzieci jego wzrok pokierował się na mnie.
Rz - Witaj Zsrr.
Zsrr - Witaj Rzeszo. Tęskniliśmy za tobą.
W końcu nie wytrzymałem i musiałem się go o to zapytać.
Zsrr - Rzeszo ja muszę się ciebie o coś zapytać.
On chyba się już domyślał o co chce się zapytać bo westchnął po czym powiedział.
Rz - Słucham cię.
Zsrr - Czy to co wtedy mi napisałeś było prawdziwe?
On wtedy się lekko zarumienił i spojrzał na swoich synów. Jeden wyciągnął jakąś kartkę a drugi długopis. Podali Rzeszy i ten zaczął coś pisać po czym podał mi kartkę.
Kartka - Tak
Zsrr - Rzesza proszę cię powiedz mi to. Nie pisz mi na kartce. Chcę to usłyszeć z twoich ust.
Rzesza wtedy znowu spojrzał na swoich synów a tamci spojrzeli na mnie.
NRD - Musimy cię ostrzec że jeśli chcesz to od niego usłyszeć to musimy cię ostrzec.
RFN - Jeśli ma on ci to powiedzieć bądź gotowy na obelki, przekleństwa i wkurzony ton głosu gdyż tylko tak będzie mógł ci to powiedzieć.
Zsrr - Niech też tak to mówi.
Wtedy Rzesza podniósł się do siadu i spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. Chyba będzie ostro.
Rz - No cóż..
Byłem już gotowy i tylko na niego patrzałem i czekałem aż w końcu to powie.
Rz - Tak ty jebany Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich! Ty rąbnięty na umyśle pijaku moskiewski mogłeś skraść serce takiego potwora jak ja! Jesteś głupi, wiecznie pijany i nieporadny ale także kochany!
No wow jego dzieci rzeczywiście nie przesadzili. Ja tylko na niego patrzyłem a ten gwałtownie obrócił głowę w bok w stronę dzieci. Te tylko się do niego ciepło uśmiechnęły.
Zsrr - Rzeszo proszę spójrz na mnie.
Ten nieśmiało się do mnie odwrócił a na jego twarzy mogłem zobaczyć dużego rumieńca.
Zsrr - Pamiętasz jak ci mówiłem przed twoją śmiercią że nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać?
On wtedy kiwnął głową potakująco.
Zsrr - Kiedy dałeś mi tą kartkę ustabilizowałeś mnie że płakałem. Płakałem ale nie dlatego że tracę przyjaciela ale dlatego że tracę miłość mego życia która ofldwzajemniła moje uczucia.
Mogłem zobaczyć jak jego oczy się rozszerzają ze zdumienia na te słowa.
Rz - Oo.. od.. odwzajemniła?
Zsrr - Tak Rzeszo. Kocham cię.
Mogłem zobaczyć jak wzbiera mu się na łzy ale się powstrzymuje. Wtedy podszedłem bliżej niego i go mocno przytuliłem. On wtedy mocno się w mnie wtulił.
Rz - Kocham cię ZSRR.
ZSRR - Ja też cię kocham Rzesza.
Po tym dołączyli się do nas dzieci Rzeszy. Nareszcie możemy znów być szczęśliwi.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
To jest oficjalnie koniec. Słów zawartych tutaj dla ciekawskich to 1 298 więc pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top