3. Niesprawiedliwość


      Ravena siedziała za biurkiem nauczycielki od transmutacji jak zbity skrzat domowy. Nie wiedziała czego może się spodziewać po McGonagall. Minuty mijały, a dziewczynie robiło się coraz zimniej. Jej chęć mordu Jamesa zeszła na boczny tor. Potter nie wiedziała co może się stać, jednak wiedziała, że to będzie złe. Złe dla jej resztki życia w tym zamku.

     Po dwudziestu minutach drzwi sali się otwarły. Do środka wszedł profesor Slughorn, który prowadził czwórkę Huncwotów. Ravena na widok chłopców przeklęła pod nosem i odwróciła wzrok.

- Dobrze, że jesteś Horacy.- odparła opiekunka domu lwa. Mężczyzna podszedł zdziwiony do swojej wychowanki i położył jej dłonie na ramionach.

- Właściwie to dlaczego Pani Potter siedzi tu cała przemarznięta, a ja musiałem przyprowadzić tych chłopców?- zapytał mężczyzna wyczarowując szlafrok, którym okrył Ślizgonkę.

- Parę minut temu usłyszałam okropny krzyk na błoniach. Ruszyłam, aby zobaczyć czy wszyscy uczniowie są cali. Jednak w drzwiach napotkałam wściekła Panią Potter, która ubrana była w strój kąpielowy.- McGonagall oparła łokcie o biurko i pochyliła się w stronę dziewczyny.- To ja powinnam zapytać co się stało?

     Ravena siedziała cicho. Mimo, że była wściekła nie była kapusiem. Nie chciała opowiadać co się stało z uwagi na jej wielką niechęć do nauczycielki, a niesmak był nawet większy niż w stosunku co do Huncwotów.

     James patrzył z przejęciem na siostrę. Śmiał się w duchu, że kawał się udał, ale widok zziębniętej siostry powodował u niego ukłucie w sercu. Syriusz jak to Syriusz niczym się nie przejmował. Oglądał z wielkim zainteresowaniem sufit sali. Mężczyzna już nie raz stał przed zdenerwowaną McGonagall. On znów zdawał sobie sprawę, że najwyżej Minerwa może odjąć im parę punktów. Peter również się nie przejmował. Opierał się o ławkę i udawał niewiniątko. Remus jednak nie wytrzymał.

- To nasza wina pani profesor.- szok rozniósł się po sali.

     Huncwoci nie wiedzieli co właściwie padło z ust ich przyjaciela. McGonagall chciała aby to nie była prawda i tym razem Ślizgonka jakoś napatoczyła się jej podopiecznym. Slughorn rozpogodził się po słowach Lupina. Jednak Ravena tkwiła w największym szoku. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek któryś, pożal się Merlinie, z przyjaciół jej brata może ją wyrwać z opresji. Patrzyła się z niedowierzaniem na Remusa. Dziękowała mu w duchu, że ją odciążył od złego wzroku Psorki.

- Jak to wasza?- zapytała Minerwa wybudzając się z zdziwienia. Nigdy nie pomyślałaby, że którykolwiek przyzna się do winy.

- Chcieliśmy mile powitać moją siostrę.- odparł James, gdy wszystko wyszło na jaw.

- Mile?!- zdenerwowała się Ravena podnosząc się na krześle.

- Niech się Pani nie unosi.- odparła beznamiętnie nauczycielka wskazując ponownie na krzesło Ślizgonki.- Czyli mam rozumieć, że oblaliście wodą Panią Potter na powitanie?- chłopcy pokiwali nieśmiało głowami.- Odejmuje każdemu z was po pięć punktów. Jednak to nie tłumaczy dlaczego była Pani nie przepisowo ubrana... Będę mieć Panią na oku, a na ten moment dodaje straż w sobotnią noc. Jeżeli jeszcze raz powtórzy się to, że będziesz musiała usiąść za moim biurkiem twoje patrole będą pojawiać się codziennie.

- Ale pani profesor...!- oburzyła się Ravena.

- To wszystko. Możecie odejść.- skwitowała w stronę uczniów. Potter poderwała się z wściekłością z krzesła i rzucając pod nosem „Jędza" przepchnęła się przez Huncwotów. Chłopcy wolnym krokiem ruszyli za nią żegnając się z Nauczycielami.

- Ravena!- na korytarzu James zaczął gonić siostrę, która się zatrzymała.

- Posłuchaj mnie, bo powiem to raz.- odparła przez zaciśnięte zęby grożąc przy tym palcem. Reszta chłopców dobiegła do rodzeństwa.- Nie chodź za mną. Nie odzywaj się do mnie. Czy twój głupi móżdżek zdaje sobie sprawę z tego, że jestem na rozszerzeniu z eliksirów, zaklęć oraz obrony przed czarną magią i nie mam czasu na nie wysypianie się? Następnym razem zdaj się na tak prostą czynność, jak myślenie. Nic cię to nie będzie kosztować, a ja może będę miała spokój.- odwróciła się i chciała odejść, ale James złapał ją za łokieć i zatrzymał.

- Przepraszam. Ja...- nie dane mu było dokończyć.

- Może się zamienimy i ty będziesz chodzić na północne patrole? Albo będziesz na nie marnować sobotę, a ja przyjmę odjęcie tych pięciu punktów. Nie chcę cię widzieć...- spojrzała mu z wściekłością w oczy i dodała.- Ja nie mam brata.- wyrwała się spod jego uścisku i ruszyła w stronę lochów.

James stał i patrzył w miejsce gdzie przed chwilą stała jego siostra. Ukłuło go to prosto w serce i złamało je na pół. Nie wiedział, że przez taką głupotę straci siostrę. Chciał aby zaznała choć cień rozrywki w ostatnim roku szkoły.

- Przecież i tak jest Prefektem. Wiedziała w co się pakuje.- powiedział Syriusz kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela, który stał do niego tyłem.

- Nie ważne.- powiedział beznamiętnie Potter i zsunął z swojego ramienia dłoń przyjaciela. Ruszył na błonie zostawiając za sobą Huncwotów.

***

Siostry Black po ubraniu się czekały w pokoju wspólnym na Ravenę. Widziały całe zajście z McGonagall i zdawały sobie sprawę, że nie skończy się to dobrze. Andromeda chodziła niespokojnie przed kominkiem i obgryzała paznokcie. Los jej przyjaciółki był dla niej ważny i przejmowała się nią mimo, że ta nigdy nie była wylewna.

- Ravena?!- krzyknęły siostry patrząc na wejście. Jednak w drzwiach stał Severus z Lucjuszem.

- To wy...- odparła zawiedziona Dromeda i opadła na fotel.

- Co się stało?- zapytał Snape odkładając na półki książki.

- Podczas opalania Gryfoni wylali na Rav zimną wodę. Wkurzyła się i zaczęła gonić Pottera...- Bellatriks udała, że wymiotuje.-... wtedy zatrzymała ją McGonagall.

- O nie...- westchnął Severus z przejęciem w oczach.

      Czarnowłosy wiedział jak zła jest w tym momencie jego przyjaciółka. Bał się o nią. Myślał, że jak zwykle przyjmie na siebie karę, aby ochronić brata. Zawsze to robiła. Chroniła tę gnidę, gdy on był do niej tak specyficznie nastawiony. Nie raz, nie dwa próbował przemówić jej do rozumu, ale bądź, co bądź nie ważne co się działo James był dla niej bratem. Zdawał sobie sprawę, że w głębi duszy Ravena wcale nie chowa urazy do Pottera. Kochała go chodź nie zawsze potrafiła to ukazać. Z rozmyślne wyrwał go huk drzwi.

- Ravena!- krzyknęła Andomeda i otuliła przyjaciółkę.- Co się stało?

- Nie chce o tym mówić.- odparła wściekła wymijając Dromede i ruszyła w stronę pokoju.

- Wzięłaś na siebie winę?- zapytałem szybko gdy sięgała do klamki.

- Nie zdążyłam.- pochyliła głowę.- Lupin zrobił to za mnie.- i zniknęła za drzwiami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top