14. Mordownik
Nadszedł czas powrotu do Hogwartu. Ravena ponownie została zmuszona do siedzenia w przedziale z chłopakami. Jednak tym razem Lily nie tuliła się do niej, a do jej brata. Brunetka poczuła nutkę zazdrości.
- Zagrajmy w coś!- zaproponował radośnie Black.
- Proszę cię... ja jeszcze śpię.- powiedziała Ravena i ziewnęła. Zamrugała oczami i je przetarła.
- A o co mnie prosisz?- zapytał brunet ruszając brwiami. Spojrzał na dziewczynę siedzącą naprzeciwko.
- Abyś dał mi pospać.- dziewczyna ponownie ziewnęła, a z nią Lily.- Widzisz!- wskazała na rudą dziewczynę.- Jak się nie daje dziewczyną wsypać to są marudne i zmęczone. Chcesz tego?
- Przeanalizowałem, każde wyjście z tej sytuacji i zawsze wychodzę na świnie.- wzruszył ramionami, a chłopcy się zaśmiali.- To sobie śpijcie, a my zagramy... dość cicho.- wskazał na chłopaków.
Nie minęło nawet pięć minut, gdy Ravena oparła się o okno i zasnęła. Chłopcy zaś śmiali się cicho, bo nie chcieli budzić śpiącej żmii. Lily zasnęła trochę po niej wtulając się w Jamesa.
- Wy się już od siebie nie odkleicie, prawda?- zapytał Syriusz spoglądając w bok.
- Nie. Nawet nie ma mowy.- powiedział szeptem Potter i odsunął z twarzy rudowłosej pasma jej włosów.- A siostra chyba polubiła okno.- zaśmiał się cicho.
- No cóż... jest niedostępna.- śmiał się Black.- Ale mam dziwne wrażenie, że Luniak łamie te jej mury.
- O czym ty mówisz? My prawie nie rozmawiamy.- zmarszczył brwi Remus.- Nawet gdyby to między nami nic by nie było.- mówił głośnym szeptem. Nagle dziewczyna się odwróciła i nieświadomie wtuliła się w ramie Lupina, który poczerwieniał.
- Chcesz coś dodać?- zapytał Black z znaczącym spojrzeniem.- Potulna jak baranek.
- Jakby co do czego, to ma Snape' a.- przewrócił oczami Remus.- Czuwał przy niej w skrzydle szpitalnym, a ostatnio go pocałowała.
- CO?!- James odparł półkrzykiem.
- W nos. Spokojnie.- dodał uspakajając przyjaciela.- Mówię wam, że Lily nie wie o tym.
- Nie chcę Smarkusa w rodzinie.- naburmuszył się Potter.
- Nie wiem co jej powiedział, ale pokazywała mu jakąś roślinę.- zmarszczył brwi Lupin.
- Była fioletowa? Nawet ładny kwiatek?- zapytał z zaciekawieniem Potter.- Nie miała liści?
- Tak. A o co chodzi?- spytał Remus obserwując wtulającą się w niego brunetkę.
- Ostatniej pełni zerwała je. Nie wiem czemu, ale...- spojrzał na śpiącą siostrę.- Cofnąłeś się. Nie zaatakowałeś. Podeszła nawet i patrzyła się w twoje oczy. Syriusz chciał reagować.- wskazał na przyjaciela.- Ale go powstrzymałem. Wycofała się przodem do ciebie trzymając je w dłoni.
- Nie wiecie co to za roślina?- zapytał zmieszany Remus.
- Nie, ale pewnie będzie eksperymentować. Więc myślę, że wystarczy ją pilnować.- James spojrzał na niewinna siostrę.- Jak wiemy jest dobra w eliksiry. Wcześniej też chciała coś robić. Może ponowiła próby.
***
Całą drogę chłopcy zastanawiali się nad rośliną. Jednak żaden z nich nie wiedział, że to Tojad. Kiedy zbliżali się na miejsce, Remus obudził z wielką niechęcią Ravenę, która się zarumieniła. Przy drzwiach Hogwartu, przyjaciele obserwowali jak siostra Jamesa rzuca się w ramiona Severusa. Brunetka z czarnowłosym ruszyli w stronę lochów, namiętnie o czymś rozmawiając. James był wściekły na Smarkeusa, a Lupin nie wiedział co czuje.
***
- Małe mandragory są nieszkodliwe.- odparła Profesor Sprout.
Trwała pierwsza lekcja zielarstwa w nowym roku. Nauczycielka przypominała o działaniu młodych roślin. Wszyscy siódmoklasiści słuchali jej uważnie i notowali co mówiła. Jedynie Syriusz i Potter śledzili wzrokiem Ravenę, która siedziała ze Snape' em. Dziewczyna z przyjacielem czekała tylko na koniec lekcji, który przyniósłby im odpowiedź na pytania, które tak bardzo chcieli poznać.
- Kto mi powie jakiej rośliny to cebulka?- Ravena otwarła szeroko oczy i podniosła rękę.
- To Akonit.- odparła spoglądając na Severusa.
- Wspaniale! Wymienisz mi części jakich się używa do eliksirów?- zapytała spoglądając na dziewczynę. Dzięki jej przyjacielowi wiedziała co nieco, ponieważ Snape spędził święta w bibliotece.
- Kwiaty i korzenie się wykorzystuje. Liście tej rośliny są trujące.- powiedziała bez namysłu. Przyciągnęło to uwagę Huncwotów.
- Doskonale. Pięć punktów dla Slytherinu.- Ślizgoni się ucieszyli. Wybrzmiał dzwonek, a uczniowie musieli wyjść. W szklarni została jednak Ravena z Severusem.
- Pani profesor.- odezwał się Snape.
- Tak, kochaneczki.- zwróciła na nich uwagę uśmiechnięta kobieta.
- Chcielibyśmy poczytać o Tojadzie.- powiedziała nieśmiało Ravena.- Jednak w bibliotece nie ma szczegółowej książki o roślinach trujących.
- Hmmm... dobrze. Więc weźcie moją.- powiedziała ucieszona Sprout i podała Ravenie „Rośliny trujące i ich właściwości".- Na pewno dowiecie się czegoś więcej.
- Dziękujemy!- powiedzieli na raz i z uśmiechem na ustach ruszyli w stronę Wielkiej Sali.
Na obiedzie było już dużo osób więc Potter schowała książkę do torby i dosiadła się do znajomych. Głównym tematem były święta i prezenty, którymi chwaliły się siostry Black. Jedynie Andromeda wtrąciła jakieś trzy Knuty od siebie.
- Myślicie, że to Tojad?- zapytał James przyglądając się siostrze.- Co ona może z nim zrobić?
- Tak, raczej to Tojad.- przytaknął Remus.
- Może robi jakąś pułapkę na Luniaka z tych trujących liści.- zruszył ramionami Black i dostał kopniaka pod stołem.- No co?
- Ona nie jest zdolna zabić Wilkołaka. Prędzej sama dałaby się posiekać.- powiedział Lupin.
- Na waszym pierwszym spotkaniu wyglądało to inaczej.- zagroził palcem Potter.- Byłaby wstanie zabić.
- No ja nie wiem.- odparł Peter jedząc paszteciki.- Przecież ostatnio nic nie zrobiła. Wtedy się po prostu wystraszyła.
- Glizdogon ma racje.- powiedział Lupin.- Przecież nie codziennie widuje się Wilkołaki. Widziała kiedyś jakiegoś? Wiesz coś o tym?- spojrzał na bliźniaka Raveny.
- Raczej nie było jej to dane.- przymrużył oczy Potter.- Jednak to nie zmienia faktu, że trzeba ją obserwować.
***
Ravena siedziała w bibliotece i przeglądała książkę od Sprout. Wiele ciekawych roślin w niej się znajdowało, ale Akonit był powodem ślęczenia nad książką. Oglądała naszkicowane obrazy rośliny. Właściwości oraz stosowanie już miała w małym palcu.
- Hej!- zza regału wyszedł Lupin, a Ravena panicznie zamknęła książkę i podskoczyła.- Nie chciałem cię wystraszyć.- zachichotał.
- Cześć, nic się nie stało.- powiedziała brunetka i zaczęła chować książkę.
- Co chowasz?- zapytał z widoczną ciekawością i usiadł obok niej.
- Coś na temat moich badań...- odparła wymijająco.
- Doprawdy?- zamyślił się chłopak.- A masz już coś?
- Coś mam, ale jeszcze przede mną długa droga.- powiedziała skłaniając się do uśmiechu.- A ty czegoś szukasz?
- Ciebie.- powiedział lekko zawstydzony chłopak.- Po prostu pomyślałem, że chciałabyś pomocy i...
- Wybacz Remusie, ale nie mogę ci nic powiedzieć.- odparła od razu zauważywszy cel chłopaka.
- Nie ufasz mi?- zapytał z nutą zdziwienia.
- Ufam, ale wiem również, że jesteś przyjacielem mojego brata, a on lepiej wie jak z ciebie rzeczy wyciągać.- zaśmiała się, a jej śmiech zaraził Lupina.
- Rozumiem... dalej chodzi o Wilkołaki?- zapytał po chwili.
- Niech ci będzie...- machnęła dłonią i odwróciła krzesło w jego stronę.- W tamtym roku, przed Świętami ponownie wpadłam na Wilkołaka. Gdybyś zobaczył to co ja.- Lupin widział, że oczy dziewczyny się zaświeciły.
- Opiszesz co widziałaś?- zapytał uśmiechając się przyjaźnie.
- Byłam zaledwie metr od niego.- mówiła z rozmarzonym wzrokiem.- Oczy mu się powiększyły. Widziałam w nich ludzkie spojrzenie. Mimo, że ludzie mówią, iż są to krwiożercze bestie, to ja myślałam, że zacznę go przytulać. Naprawdę! Jego oczy wyrażały ból. Widać, że nie pogodził się z swoim drugim wcielenie. Wtedy był ludzki. Bał się... pewnej rzeczy. Nigdy nie widziałam...- i ugryzła się w język. Ravena właśnie pomyślała o tych zielonych oczach, które tak jej się spodobały i w których mogłaby zatonąć. Odwróciła głowę od Remusa.- ... żeby tak się jakiekolwiek z tych sworzeń zachowywało.
- Szkoda, że mnie wtedy nie było.- uśmiechnął się obserwując twarz dziewczyny.- Może to śmiałe pojęcie, ale ty naprawdę zakochałaś się w tych stworzeniach.
- Nie-e.- dziewczyna błyskawicznie założyła ramiona na piersi i wydęła wargi.- Ja... Po prostu mnie fascynują, a w szczególności ten.
- Dlaczego?- dopytywał Lupin sprawiając, że Potter stawała się jeszcze bardziej czerwona.
- Po prostu. Zależy mi żeby dowiedzieć się kim był ten... ktoś.- Ravena zamyśliła się na moment.- I teraz tak myślę, że mam jeszcze mniejsze pole do poszukiwań.
- Jak to?- Remus się lekko przeraził.
- No osobniki męskie różnią się od żeńskich wielkością i kształtem łap. To na pewno musiał być chłopak, a ja się dowiem, który.- powiedziała z podstępnym błyskiem w oku. Spojrzała na zdenerwowanego Remusa i stwierdziła, że dawno nie żartowała.- A może to ty nim jesteś?!- powiedziała wskazując na niego palcem po chwili się zaśmiała.- Żartuje!
- Ciii.- usłyszała głos bibliotekarki i opanowała swój głośny śmiech.
- Spokojnie Remusie.- powiedziała łapiąc go za rękę. Kiedy się zaczerwieniła puściła jego dłoń.- Wiem, że jestem okropna.- zachichotała cicho.
- Tak sobie myślę...- Lupin ciągle się wahał. Nie był wstanie nabrać odwagi kiedy Ravena uroczo założyła sobie włosy za ucho. Chłopak siedział i się na nią patrzył, aż w końcu...
- Może opijemy mój sukces?- zaproponowała szczerząc się delikatnie.- W trzech miotłach?
- We dwoje...?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top