11. Święta


      Nadszedł dzień powrotu. Ravena zapakowała potrzebne rzeczy i wzięła parę potężnych wdechów przed lustrem. Ona będzie rozmawiać z swoimi rodzicami. Usiądzie z nimi przy stole. Dla dziewczyny to był szok. Bardziej już się spodziewała, że rodzice ją wydziedziczą i nie wróci na Święta, a tu proszę! Sami o to zapytali. Dziewczyna dalej pamiętała uradowaną twarz jej brata. Cieszył się jak nigdy dotąd.

- Nie ma mowy, że będziesz siedzieć sama.- do przedziału dziewczyny weszła Lily. Ravena podniosła na nią swój wzrok.- Bierz bagaż i idziesz z mną.- odparła stanowczo. Kiedy była poważna nie można było się opierać. Jej oczy sprawiały, że każde, nawet najtwardsze serce miękło.

- Już wstaje.- powiedziała i zabrała bagaż. Ruszyła za dziewczyną. Przystanęła jednak gdy Evans weszła do przedziału Huncwotów.

- Chodź my nie gryziemy!- powiedział Syriusz wykrzykując na korytarz.- Jedynie Lupin.- dodał szeptem, aby słyszeli to jedynie chłopcy. Remus siedział naprzeciwko Black więc w odwecie go kopnął.

- No, na co czekasz siostra?!- poganiał ją James gdy ta stała w drzwiach. Jedynym wolnym miejsce znajdowało się pomiędzy Lupinem, a Evans naprzeciw Jamesa.

- Zgoda.- powiedziała i już chciała kłaść swój bagaż do góry, ale...

- Pomogę ci.- powiedział Remus chwytając walizkę. Jednym zgrabnym ruchem umieścił ją nad ich głowami.

- Dziękuje.- odparła cicho i zajęła miejsce.

- Przyjadą do nas po wigilii. No MOŻE trochę później, ale na pewno przed sylwestrem.- powiedział Potter pochylając się do niej.

- Mam nadzieje, że nasz dom dalej będzie stać.- zaśmiała się Ravena, a inni jej zawtórowali.- I oczywiści Lily będzie spała u mnie nie zostawię jej na pastwę twoich łap braciszku.- odparła obejmując dziewczynę. Wiedziała, że zbliżeniami do Evans podniesie bliźniakowi ciśnienie.

- Bardzo śmieszne. Doprawdy.- odparł sarkastycznie, a reszta osób się zaśmiała.

- Czy ty też czujesz się osaczona?- zapytała rudowłosa, która była przytłoczona wlepionymi w nie oczami.

- Nie.- wzruszyła ramionami i odsunęła się od przyjaciółki.- Będę tęsknić za Hogwartem. Postrzegałam go jako swój dom.

- Do czasu aż...- Syriusz nie dokończył, bo Remus wypalał w nim swoim spojrzeniem dziurę.- Aż nie oblaliśmy cię wodą.- zaśmiał się nerwowo.

- A tak. Prawie zapomniałam. Aquamenti.- z różdżki dziewczyny wystrzeliła woda, którą oblała Pottera i Blacka. Chłopcy wstali z miejsc.- Jesteśmy kwita.- powiedziała patrząc na zepsute fryzury chłopaków.

- Wiesz co Ravena...

- ... tak jakoś brakuje nam miłości.- mówił mokrzy chłopcy na zmianę. Dziewczyna nie zdążyła uciec, bo gdy tylko wstała jej brat z przyjacielem ją przytulili.

- Puśćcie mnie wy mokre psy!- wierciła się tkwiąc w ich uścisku.

- Jestem pewien, że James nie pachnie jak gorąca czekolada z bitą śmietaną.- odrzekł Syriusz przez co dostał z pięści w ramie, a Ravena korzystając starała się wyrwać z uścisku. Jednak potknęła się o czyjąś stopę i wylądowała na kolanach Remusa.

- Wybacz.- powiedziała wstając. Ravena z Lupinem nabrali lekkiego rumieńca. Włosy dziewczyny przez wodę lekko się pofalowały. Kiedy zachodziła z jego kolan chłopak poczuł zapach, o którym mówił Syriusz.- Zaraz wracam.- powiedziała i wyszła z przedziału.

- UUU...- usłyszała jedynie za sobą.

- Luniaczku widzisz jak działasz na kobiety.- śmiał się Syriusz.- Cała mokra się zrobiła.

- Przestań.- zmarszczyła brwi Lily.- Chłoszczystość.- wypowiedziała zaklęcie i cały przedział oraz chłopcy byli czyści.

- Faktycznie pachnie jak gorąca czekolada.- odezwał się w końcu Remus.

***

     Podróż minęła dość miło. Grupa nastolatków bawiła się całą drogę. Nie brakowało jednak ciętego języka i złośliwości Raveny, ale taka już była. Wiele z jej komentarzy bawiło Huncwotów i Lily. Można byłoby stwierdzić, że znają się od dziecka. Tej atmosfery Potter już nigdy nie zapomni. Nawet spodobały jej się żarty brata. Ten fakt wywołał u niej zdziwienie. Jednak ona śmiała się do rozpuku.

     Nadszedł moment wysiadki. Ravenie trzęsły się ręce gdy wyciągała kufer z pociągu. Oczywiście wcześniej Lupin, który był od niej wyższy o głowę, pomógł jej go zdjąć. Dziewczyna stanęła po wyjściu z pociągu. Remus widział jej roztrzęsienie. James zaś znalazł rodziców i pomachał do nich.

- Będzie dobrze.- wyszeptał jej do ucha Remus, który chciał dodać jej otuchy. Dziewczyna podziękowała mu skinieniem głowy i nieśmiałym krokiem ruszyła za bratem, który przytulał się do matki.

- Moja mała córeczka!- odparła kobieta z łzami w oczach i przytuliła córkę. Dziewczyna nie wiedziała co robić. Brat podpowiedział jej na migi żeby tez ją przytuliła. Co dziewczyna uczyniła, przez co kobieta ścisnęła ją jeszcze mocniej.

- Skarbie, bo ją udusisz.- do uszu kobiet dotarł niski głos.- Dobrze, że już jesteś.- powiedział mężczyzna, który zamknął córkę w jeszcze silniejszym uścisku niż matka i uniósł ją nad ziemie. Dziewczyna zaczęła się śmiać.

- Nie jestem mała.- odparła nabierając powagi. Jednak na ustach dalej widniał szeroki uśmiech.- Mamo, tato... ja. Przepraszam.

- Nie ma za co skarbie. Zawsze będziesz naszą małą córeczką.- kobieta uszczypnęła ją w policzek.

- A on?- wskazała na brata, który był on niej młodszy.

- To jest przerośnięty Kuguchar.- dziewczyna zaśmiała się na słowa ojca. Chłopak jednak tylko przewrócił oczami, ale dalej się uśmiechał.

***

     W domu Potterów jeszcze nigdy nie było tak radośnie. Państwo cieszyło się, że ich córka zaczęła się do nich odzywać i przestała nienawidzić brata. Atmosfera była wspaniała. Każdy był szczęśliwy. Pan i Pani Potter nawet nie przejmowali się tymi wszystkimi listami z Hogwartu na temat niesubordynacji ich syna. Odzyskali dziecko, a to był najlepszy prezent jaki mogli otrzymać. James jak to James, z każdym dniem do świąt pokazywał siostrze jak bardzo ją kocha... jednak na swój sposób. Dziewczyna była brutalnie budzona wodą, przy kąpieli nie raz jej włosy zmieniły kolor. Kiedy nadszedł dwudziesty czwarty grudnia dziewczyna liczyła na spokój ze strony brata.

     Raven pomagała rodzicom w kuchni. Liczyła, że żadna z potraw nie wybuchnie jej w twarz gdy odstawiała je na stół. Jej brat ubrany był w granitów, dzięki któremu Ravena miała z czego żartować. Otóż garnitur i James nie łączą się w parze. Chłopak co chwile poprawiał kołnierz albo luzował swój krawat. Brunetka bardzo się powstrzymywała aby nie przetransmutować krawatu w węża. Korciło ją to strasznie. Ravena zaś była ubrana w zieloną sukienkę. Włosy miała spięte w wysoki kucyk. James gdy zaczynał się nudzić bawił się kokardą na sukni siostry, która przy każdym obrocie przyjemnie falowała. Bliźniacy myśleli o tym samym. Tak bardzo chcieli kokardę/ krawat przetransmutować w węża.

     Uczta była wyborna. Nawet Hogwarcka kolacja Bożego Narodzenia nie była tak pyszna. To wszystko dzięki miłości jaka została włożona w te potrawy. Po jedzeniu nadszedł czas na odpakowywanie prezentów. James natychmiast dorwał się do choinki i wyciągną dwie sporej wielkości paczki. W jednej z nich znalazły się różnego rodzaju sprzęty od Zonka, a w drugim pakunku była nowa para ochraniaczy na Quidditcha. Później podał siostrze równie pokaźnych rozmiarów prezent. Dziewczyna rozdarła papier i odpakowała karton. Ujrzała przed sobą dwa notesy, kociołek oraz duże ilości fiolek i słoiczków. Zaczęła oglądać flakoniki i zobaczyła starty Akonit. Zdziwiła się lekko. Zobaczyła również dwa czarne pióra i kałamarz.

- Skąd wiedzieliście?- spytała patrząc na rodziców.

- Mamy swoje sposoby.- mrugnął do córki ojciec.

- Dziękuje.- odparła rozładowana.

- Jeszcze są... Dwa?- zdziwił się James i podał siostrze średniej wielkości pudełko.

     Dziewczyna złapała prezent i przeczytała dołączony do niego liścik.

„Zawsze oglądałaś go w Hogsmeade"

     Ravena od razu domyślała się, że jest od Lily. Odwiązała wstążkę i zdjęła papier. Z niebieskiego pudełka wyciągnęła czarną długą bluzę. Na niej narysowany był Wilkołak. Dziewczyna uśmiechnęła się i ujrzała w pudełku jeszcze naszyjnik. Był to mały srebrny kieł zawieszony na materiałowej lince. Ravena od razu go założyła.

- Świetna bluza.- powiedziała mama spoglądając przez ramie córce.

- Tak.- powiedziała Ravena, a oczy lśniły się jak dwa galeony.

- Ostatnie.- James podał siostrze małe pudełeczko.

      Ravena zdjęła papier i otworzyła szkatułkę. Jej oczom ukazała się drobna bransoletka. Biżuterię nosiło się na kostce. Składała się z cztery fal, które opadały na dół. Głównym jej obwodem była czerwona nić do której były przymocowane oczka. Na końcu każdej fali był mały bordowy koralik. Dziewczyna zaczęła oglądać pudełeczko jednak nie znalazła podpisu. Gdy wyjęła bransoletkę zauważyła, że przymocowana jest do niej mała karteczka.

„Twój blask oświetla mi życie, jak pełnia noc"

     Dziewczyna zarumieniła się, ale nie miała pomysłu, kto mógł jej dać tak piękny prezent...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top