Nie taki diabeł straszny jak go malują
Natasha Romanoff nie wruciła do wierzy po spotkaniu Petera. Dowiedziała się bowiem że nastolatek teraz chwilowo w niej mieszka.
Ni chciała go straszyć...
Z jakichkolwiek powodów się jej obawiał Nat wiedziała że mogą być słuszne.
Robiła wiele złych rzeczy. Głównie w przeszłości ale nadal były to jej czyny.
Czyny za które musiała wsiąść odpowiedzialność.
Westchnęła cicho pozwalając by nogi zwisały jej z dachu budynku.
Usłyszała powolne kroki. Pchana przeczuciem odwróciła wzrok.
Peter stał przed nią kuląc się lekko k zaciskając piąstki.
Natashy ścisnęło się serce. On się jej bał.
-Dlaczego tu jesteś? - spytała.
-Balem się że to orzez mnie nie wracasz do wierzy - odparł cicho - nie chciałem byś przeze mnie marzła.
Natasha uniosła na niego wzrok.
-Dziękuje.
Nastolatek podszedł bliżej i spojrzał jej w oczy.
-Nie zrobisz mi krzywdy prawda?
Natasha uśmiechneła się i podkręciła głową.
Peter usiadł obok niej a ona zabrała głos
-Nie taki diabeł straszny jak go malują co dzieciaku?
Peter uśmiechnął się i pokiwał głową.
Wydawał się dużo spokojniejszy.
A ona poczuła się dobrze z świadomością że dzieciak już się jej nie boi. Przynajmniej nie aż tak bardzo.
Coś zbyt uroczo ostatnio...
Co by tu zrobić? Hmmmmmm mam kilka pomysłówಡ ͜ ʖ ಡ
No ale uznałam że jak wczoraj nie było rozdziału to dziś macie 2 + 1 drabble o Peterku [„o bohaterze który walczy do końca”] + jeszcze one shota też o Peterku [„Naprawdę chciałbym”]
To tyle na dzisiaj.
Miłego wieczorku,
LitteAilaEvans
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top