Może Tony miał trochę racji?
Tu Peter chodzi do tak zwanej Secondary School czyli szkoły w której uczą się dzieci w przedziale wiekowym 13-18.
Tak, zrobiłam krótki Reasearch z którego wynika właśnie że Peter w teorii powinien uczęszczać w Marvelu do Secondary School.
Tak informuje bo nie wszyscy ogarniają amerykańskie szkolnictwo.
Tom Halverk wkroczył pomału na szkolny korytarz lustrując wszystko wzrokiem.
Na korytarzu nie było ani ładu ani składu. Kolorowe ściany gryzły się z bialutkimk ławkami a poopklejane plakatami słupy wręcz wrzeszczały by wreszcie zostawić je w spokoju.
Tom westchnął przeczesując dłonią włosy i poprawiając ramiączko plecaka które niebezpiecznie zsunęło mu się z ramienia.
Przystanął przy ścianie czekając grzecznie aż przyjdzie ten koleś który ma go oprowadzić.
Po chwili przez podszedł do niego chłopak.
Może piętnastoletni z brązowymi loczkami i orzechowym oczami.
-Hej! - przywitał się - Ty musisz być Tom.
Tom spojrzał na niego. Uśmiechał się choć uśmiech ten nie sięgał oczu pod którymi nawiasem mówiąc Tom dostrzegł porządne wory.
Dostrzegł także że chłopak był od niego dużo niższy czego wcześniej nie zauważył z powodu dzielącej ich odległości.
-Tak jestem Tom, a ty to?
-Mam na imię Peter - powiedział nadal uśmiechając się sztucznie - Peter Parker.
Ruszyli korytarzem w milczeniu. Grobowa cisza otaczałaby ich że wszystkich stron gdyby nie fakt że w budynku byli też inni uczniowie.
-Do jakiej klasy chodzisz? - spytał Peter.
-Piąta a ty?
-Trzecia
Toma zaśmiał się i cmoknal ustami.
-Młodziak! - szturchnoł piętnastolatka w ramię.
Ten spojrzał na niego udając złość.
-Jak śmiesz tak twierdzić?
Obaj zaśmiali się nie zwracając uwagi na innych uczniów patrzących na nich ze zdziwieniem.
*****
-Tony? - Stephen wszedł do warsztatu spoglądając na kartki leżące naokoło Starka - Co robisz?
-Załatwiam papiery adopcyjne - odparł nie odrywając wzroku od kartki która trzymał w dłoni - nie zostawię Petera w sierocińcu.
-Nie rozumiem dlaczego się tak uparłeś - stwierdził Stephen - znasz tego dzieciaka osobiście może z tydzień... Poza tym to dzieciak jak każdy inny.
Tony pokręcił głową.
-On jest inny - tu zamilkła na moment jakby chcąc nadać dramatyzmu - nie jest jak inne dzieciaki, jest bystry i wygląda jakby analizował wszystko na około niego.
Stephen zamilkł. Nie zwrucił na to większej uwagi ale owszem dzieciak wydawał się bystry.
Może Tony miał trochę racji?
Lubicie Toma?
I jak się rozdzialik podoba?
Mam nadzieję że w miarę fajny.
Miłego dzionka,
LitteAilaEvans
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top