Powrót i Egzamin na Chunina

Kakashi POV

- Chidori! - Krzyknąłem i już miałem dobić Zabuzę, kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstek. Moja technika zatrzymała się tuż przy skórze demona mgły.

- Kakashi-sensei. Dlaczego chcesz zabić Zabuzę skoro jego najemca nie żyje? - zapytał mnie znajomy głos. Spojrzałem na trzymającą mnie postać i o mało nie dostałem zawału. To była Uhaicho! Przecież nie była z nami od samego początku.
- Jak to? Co się stało z Gato? - zapytałem mądrze.
- Powiedzmy, że na niego wpadłam i mnie 'obraził' - powiedziała głosem, który obiecywał najgorszy ból. - Tak więc rozkazał mnie pojmać, co skończyło się jego śmiercią i masakrą najemników.
W międzyczasie podeszła do nas Naru i związała Demona Mgły, przy okazji lecząc kilka poważniejszych ran.
- Będę musiała poprosić Kitsune-sensei o pomoc - szepnęła, utrzymując grę.
Odwołałem moje ninken, kiedy nagle mostem zatelepało. Blondynka spojrzała w stronę drugiego mostu, skąd unosił się dym, westchnęła i bez słowa zniknęła w złotym błysku, zaskakując pozostałych obecnych na moście.

Naruko POV

Nie czekając na drużynę, przeniosłam się na drugi most. Widząc pole walki drużyny jedenastej, załamałam się. Mieli nic nie zniszczyć, a oni po swojemu.
Wszędzie walały się fragmenty mostu, a z plaży nie został nawet kawałek miejsca aby położyć koc. Na resztkach budowli stał blondyn w ciemnym płaszczu z wielkim toporem wojennym opartym na ramieniu. Izayoi. Rozejrzałam się, szukając dwóch znajomych mi osób. Znalazłam je za linią zwalonych drzew. Asuka leżała nieprzytomna na ziemi. Obok niej siedziała Kasukabe.
Podeszłam do nich i zapytałam:
- Co tu się stało?
- W skrócie? - skinęłam głową - Asuka została znokautowana, użyłam Ducha i rozbroiłam przeciwnika. Miał Kibę. Izayoi dokończył robotę, kiedy przenosiłam Asukę w bezpieczne miejsce.
- I to pewnie wasz przeciwnik zniszczył ten most - westchnęłam, kiedy ona skinęła głową. - Gdzie miecze? - brunetka wzruszyła ramionami. Po raz drugi westchnęłam i zawołałam - Izayoi, weź to jako-tako pozbieraj i poszukaj mieczy.
- Hai - usłyszałam w odpowiedzi.
Podeszłam do czarnowłosej i sprawdziłam, czy wszystko z nią w porządku. Oprócz lekkich oparzeń nic jej nie było.
- Znalazłem! - krzyknął Izayoi. Usłyszałam świst przecinanego powietrza i odruchowo przywołałam pierwszą lepszą broń, po czym zablokowałam nadlatujące ostrza.
Na moje nieszczęście, całą tą sytuację widziała drużyna 7. Co gorsza, w mojej ręce była jedna z katan, którymi walczyłam na oczach porwanej grupy dwa lata temu.

- Naruko? - Zapytał zaskoczony Sasuke. - Ty jesteś Kitsune?

- Nie no wiesz? Jestem Chi no Ame z Kirigakure no sato - szczeknęłam w odpowiedzi. - A tak serio to tak. A i nim zapomnę. Musicie trzymać gęby na kłódki w sprawie mojej tożsamości, bo spędzicie resztę życia w najpilniej strzeżonych celach Konohy z najgorszymi więźniami. Jest to większy sekret niżeli fakt, że Yondaime jest moim ojcem... Chociaż to już nie jest tajemnicą, po tym jak tou-san o mało nie zaczął wycinać wioski w pień.

~~~Trzy tygodnie temu~~~

Stałam naprzeciw dwóch trumien, zastanawiając się, czy dobrze wybrałam. Uchyliłam wieko trumny i zaczęłam składać pieczęcie do najpilniej skrywanego jutsu klanu Uzumaki.
Gdy złożyłam ostatnią, na chwilę zamknęłam oczy skupiając się na jednej z pieczęci magazynujących moją chakrę. Przesyłając prawie całą całą do moich dłoni, dotknęłam zimnego ciała na wysokości serca i zaczęłam przesyłać ametystową chakrę najpierw do serca, potem przez kanały chakry do wszystkich organów.
- Sekretna technika Uzumaki: ożywienie - szepnęłam i dokończyłam przesyłanie chakry. Jakby znikąd, wokół trumny zaczęły migotać błękitne drobiny, które zbliżały się do coraz cieplejszego ciała.Gdy wszystkie zniknęły, zakończyłam technikę i zabrałam ręce.
- Izayoi, przenieś go, proszę, do sypialni na górze - powiedziałam odsuwając się od trumny.
Blondyn podszedł, wziął, teraz już tylko nieprzytomnego, mężczyznę na ręce i opuścił pomieszczenie.
Poczułam jak dziewczyny również wychodzą z podziemnych komnat zostawiając mnie samą. Podeszłam do drugiej trumny i zaczęłam muskać delikatne zdobienia na pokrywie. Stałam tak chwilę, po czym spojrzałam ostatni raz na wyryte w drewnie imię i skierowałam się do wyjścia.
Wchodziłam po drabince, kiedy usłyszałam głuche uderzenie. Zaczęłam jeszcze szybciej się wspinać i wyjrzałam przez otwartą klapę w podłodze.
Kasukabe i Asuka stały nad dwoma blondynami wyraźnie wkurzone.
- Co się stało? - zapytałam, zwracając na siebie uwagę całej czwórki. Dziewczyny szybko wytłumaczyły, co i jak. Okazało się, że tou-san obudził się wcześniej niż myślałam i, myśląc, że moi przyjaciele wskrzesili go dla niecnych celów, zaatakował ich.
- Tou-san... - szepnęłam.
Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony i przyjrzał mi się uważnie, by potem zmiażdżyć mnie w uścisku.
- Naruko... - szepnął przez łzy. Ja również zauważyłam, że płaczę.
Dopiero po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie i ja wyszłam na chwilę z pokoju po maskę i pelerynę. Gdy wróciłam, Minato rozmawiał z moimi przyjaciółmi jak gdyby chwilę wcześniej nie próbowali się pozabijać. Rzuciłam tacie płaszcz, a sama założyłam maskę i użyłam genjutsu.
- Nie chcę ciebie martwić tou-san ale przez jakiś tydzień nie będziesz mógł korzystać z chakry.
Tato skinął głową i założył pelerynę, po czym przeniosłam naszą dwójkę do gabinetu Sandaime. Staruszek natychmiast wyprosił ANBU, każąc im wcześniej zwołać radę. Po czym nasza trójka wymyślała wymówki na niemal wszystkie pytania rady. Tak więc aktualnie nasza trójka szła korytarzem do sali obrad. Dwoje ANBU otworzyło nam drzwi ukazując całkiem spore pomieszczenie. Były tam dwie długie, półkoliste ławy przy których zasiadały dwie rady wioski i doradcy Hokage, oraz dwa biurka naprzeciw drzwi. To dla aktualnego Hokage było idealnie pomiędzy dwoma ławami. Drugie było na wysokości ławy przy której zasiadała rada shinobi. Było ono przeznaczone dla kapitana dywizji ANBU jako, że była to pozycja tylko o stopień niżej od pozycji Kage.
Zauważyłam, że wszyscy siedzieli już na swoich miejscach. Nasza trójka również zajęła nasze, tou-san stając przy Sandaime, kaptur cały czas zasłaniał jego włosy i część twarzy. Hiruzen rozpoczął radę. Jak zwykle część cywilna próbowała mnie zmusić do zdjęcia maski ale zostali uciszeni i ich uwaga została zwrócona na Minato, który zdjął kaptur. I zaczęły się tłumaczenia. Oczywiście podane zostało, że Yondaime był w śpiączce od pamiętnej nocy 10 października. W końcu ktoś z mniej lubianej rady (cywilnej) zapytał:
- Yondaime-sama, czy zamierzasz z powrotem przyjąć pozycję Hokage?
- Tak, ale...
- Yondaime-sama nie przejmie stanowiska dopóki jego chakra jest niestabilna - przerwałam mu, ukrywając fakt o jego tymczasowym braku chakry, ale cywilna rada mnie nie słuchała.
- Będziemy mogli pozbyć się tej demonicy z wioski - powiedział jeden. Poczułam się urażona.
- Nareszcie ten pomiot demona zniknie z wioski - dodał drugi.
- Ten bękart Kyuubiego nie zas... - wypowiedź trzeciego została przerwana przez ogromną falę KI. Wszyscy obecni cywile wylądowali na podłodze na czworakach. Shinobi zaś wyraźnie zesztywnieli, za wyjątkiem ANBU i Hokage. Sam Minato stał z pochyloną głową, włosy zasłaniały jego oczy.
- Co powiedzieliście o młodej jinchuuriki? - zapytał morderczo spokojnym tonem. Sandaime odsunął się od młodego mężczyzny, ze strachem patrząc na blondyna.
- Jest ona bękartem Kyubiego - powtórzył idiota z rady. KI tylko zrobiło się trudniejsze do wytrzymania. Cywile stracili przytomność, shinobi mieli problemy z oddychaniem, a ja, Sandaime i ANBU zesztywnieliśmy.
- To ci uświadomię, że jest ona moją córką, którą poświęciłem aby uratować Konohę. Jest ona bohaterką naszej wioski, a wy nie potraficie nawet tego zrozumieć! - Ryknął, trzymając swoje specjalne kunai, gotów zabić wszystkich, którzy mnie w jakiś sposób zranili.
Nie mając wyjścia, wstałam i podeszłam do taty po czym zaczęłam go uspokajać.

~~~powrót do aktualnego czasu~~~

Westchnęłam cicho na wspomnienie tamtego dnia. Jak się okazało, tou-san zamroził życie w całej wiosce na czas jego wybuchu. Następnie rozeszły się plotki ale mało osób uwierzyło.
Patrzyłam jak Sasuke wziął Asukę na ręce po czym wróciliśmy do Tazuny. Tam Izayoi i Kasukabe przeprosili staruszka za zniszczenie mostu.  Tazuna im wybaczył ale pod warunkiem, że pomogą mu w dokończeniu budowy pierwszego mostu.

Narrator POV

Tak więc jakieś dwa tygodnie później obydwie drużyny stały na nowo otwartym moście. Obok nich stali Haku i Zabuza rozbrojeni i spętani linkami z czakry. Oprócz tego na ramionach mieli wymalowane pieczęcie uniemożliwiające używanie jutsu zrobione przez Naru.
Grupa była żegnana przez Tazunę z rodziną i mieszkańców wioski. Most został ochrzczony Mostem Dziewięciu, bo Tazuna był przekonany, że Kitsune to nie Naruko. Grupa przeszła przez most, gdzie młoda Namikaze, razem z klonem pod henge Kitsune, przeniosła ich niemal pod samą bramę Konohy. Po tej technice nie potrzebowała ani chwili na odpoczynek, bo nie musiała ukrywać swojej chakry.
- Jak dojdziemy do wioski, meldujemy się u Hokage i potem macie wolne - powiedział Kakashi i w dziesiątkę ruszyli do wieży kage.

Miesiąc później...

Naruko POV

Razem z Kakashim wyszliśmy z wieży Kage. Miałam na sobie mój mundur ANBU, a w dłoni trzymałam kilka dokumentów. Przed chwilą skończyło się zebranie w sprawie egzaminów na Chunnina. Po raz pierwszy od kilku lat, wszystkie najmłodsze drużyny zostały nominowane do wzięcia udziału.
Aktualnie z Kakashim szliśmy powiadomić nasze drużyny.
- Jesteście spóźnieni! - krzyknęła Banshee. Jak zwykle, nikt nie zwrócił na nią uwagi.
- Chcieliśmy wam powiedzieć, że zostaliście nominowani do wzięcia udziału w egzaminie na Chunnina, który odbędzie się za tydzień - powiedział Kaszalot, a ja wręczyłam im formularze dla geninów biorących w nim udział.
- Informacje co, gdzie i kiedy nacie na tych formach. To tyle na dziś. Jutro tutaj siódma rano trening - powiedziałam i przeniosłam się do mojego pokoju. Tam zdjęłam z siebie wszystkie iluzje i odłożyłam maskę na półkę. Usiadłam przy biurku i zaczęłam czytać raporty, które miałam potem przekazać Minato. Wśród nich znalazłam kilka listów. Po jednym z Suny, Taki, Kiri, Kumo i Iwy. Szybko je przeczytałam, po czym z powrotem nałożyłam dwie iluzje i pobiegłam do wieży Kage.
Nie zwracając uwagi na to, czy ktoś był w gabinecie, wpadłam do pomieszczenia. Zatrzymałam się dopiero przed biurkiem.
- Naru-chan? Co tu robisz? - zapytał Tou-san.
- Będziemy mieć gości. Na trzecim piętrze - odpowiedziałam i spojrzałam za siebie. - O cześć Gaara, Temari, Kankuro. Zaraz was zaprowadzę do miejsca waszego pobytu.
- Arigato Naruko - usłyszałam w odpowiedzi.
- Gdyby któraś z tych drużyn tutaj przyszła - wcisnęłam mu kartkę z listą drużyn - zawołaj mnie albo kogoś z jedenastej. Wiedzą co i jak.
Po czym wyprowadziłam drużynę z Suny i zaprowadziłam ich do rezydencji.
Tam ulokowałam starsze rodzeństwo na drugim piętrze. Gaara zaś, dostał pokój na trzecim piętrze oznaczony drzwiami z numerem jeden. Będąc w pokoju wypuściliśmy Shukaku.
(jakby co, Naruko ma tylko po połowie biju za wyjątkiem Kuramy, którą ma całą, i Isobu, którego ma może dziesiątą część)
Wolny biju wyprostował się i usnął w kącie pokoju przypominającym kawałek pustyni. Widząc, że czerwonowłosy chce zrobić podobnie, opuściłam cicho pomieszczenie.
Schodziłam schodami, kierując się do głównego salonu, gdzie słyszałam czyjeś głosy. Wchodząc tam, musiałam uchylić głowę aby nie dostać krzesłem.
- Który to? - zaczęłam skanować pomieszczenie. Zauważyłam drużyny z Kumo, Kiri i Taki. Przy nich stała drużyna jedenasta.
Szybko oddzieliłam jinchuuriki od grupy. Złapałam Asukę za ramię
- Izayoi, Kasukabe. Proszę zaprowadźcie gości do ich pokoi - pokazałam na większą grupę. - Ja i Asuka pokażemy reszcie ich pokoje.

Po tym we dwie skierowałyśmy się do ukrytych schodów prowadzących prosto na trzecie piętro.
- Naru-chan, jak Asuka to zrobiła, że Killer Bee milczy? - zapytała Yugito. Rzeczywiście, rapujący jinchuuriki był aż zbyt cichy.
- Powiedzmy, że Asuka ma taki dar... - powiedziałam niepewnie. Mimo, że jinchuuriki trzymają się razem, nie mogłam zdradzić przyjaciółki.
W końcu weszliśmy na górę, gdzie ulokowałyśmy we dwie gości po czym, razem z jinchuuriki, wypuściłam Matatabi, Saikena, Choumei, Gyukiego i Kuramę.

***

Narrator POV

Tydzień później przed budynkiem Akademii stały drużyny siódma i jedenasta. Czteroosobowa weszła pierwsza, a po niej trzyosobowa.
Obydwie drużyny weszły prosto na trzecie piętro, gdzie czekał na nich Kakashi.
- Widzę, że obie drużyny są w komplecie - powiedział, nie przerywając czytania.
- A czy to ważne, Kakashi-sensei? - odezwała się Sakura.
- Tak. W tym egzaminie ważna jest praca zespołowa - powiedział po czym życzył nam powodzenia i zniknął w kłębie dymu.
Nasza grupa weszła do pomieszczenia i niemal natychmiast zaatakowała nas fala KI (killing intent - rządza mordu) porównywalna do KI Zabuzy.
Mimo to, nasza siódemka była spokojna i stała pewnie. Przynajmniej, dopóki na Sasuke nie wskoczyła Ino.
- Zejdź z mojego Sasuke, Ino! - krzyknęła banshee. Poczułam, jak ciepła ciecz wypływa mi z uszu, a kątem oka zobaczyłam jak Kasukabe, Kibie i kilku losowym shinobi krwawią uszy.
Zauważyłam, że reszta naszego rocznika podchodzi do naszej grupy, więc dyskretnie stanęłam pod ścianą i patrzyłam, jak wszyscy się ze sobą witają i wesoło rozmawiają.
Inni obecni gennini zaczęli się irytować ich głośnym zachowaniem i zaczęli wypuszczać coraz to więcej KI w ich kierunku. Ostatecznie wyratował ich szarowłosy gennin w okularach.
- Możecie się uciszyć? Innych to bardzo denerwuje - powiedział, zwracając na siebie ich uwagę. - A tym razem wielu zdolnych shinobi bierze udział.
- Jesteś bardzo poinformowany. To pewnie twój drugi raz, co? - zapytał Kiba.
-  Dokładnie to siódmy raz. Egzamin jest dwa razy w roku, więc jest to mój czwarty rok - poprawił okulary.
- Wiesz może cokolwiek o tegorocznym egzaminie? - Ni stąd ni zowąd zapytał Sasuke.
- Tak. Udało mi się zebrać trochę informacji na tych nin-info kar-EJ! - talia kart była teraz w posiadaniu Uhaicho, która odliczyła 52 i zaczęła je tasować jak profesjonalny krupier.
- Gra ktoś w pokera? - zapytała. Ja i kilka innych osób skinęliśmy głowami. Czarnowłosa pstryknęła palcami i pojawił się stół do pokera. - To zapraszam do gry.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top