Asuka vs. Zabuza
Izayoi POV
Mieliśmy już ponownie ruszać, kiedy odezwała się Asuka:
- Możecie mi dać chwilkę? - zapytała słodko. Ta... Tylko na kilometr było od niej czuć morderczą aurę.
- Masz dwie minuty - powiedziała 'Kitsune'.
Czarnowłosa szybko zniknęła za drzewami i po sekundzie wywróciło się pierwsze drzewo. Po chwili spadły kolejne i dopiero po dwudziestym dziewczyna wyskoczyła zza linii drzew w odrobinę lepszym nastroju. Ruszyliśmy dalej.
Doszliśmy do portu, gdzie czekał na nas mężczyzna w ośmioosobowej łódce.
Po krótkim ustalaniu, ja i Kakashi mieliśmy iść przy łódce. Był to dosyć krótki spacerek po wodzie. Nie wiadomo kiedy, a spowrotem szliśmy leśną drogą. Nagle, usłyszałem drobny szelest za którymś z krzaków. Natychmiastowo posłałem jeden kunai w tamtym kierunku.
- Co ty robisz baka?! - wydarła się Sakura próbując trzepnąć mnie w głowę.
Podszedłem do trafionego miejsca i rozchyliłem krzaki. Był tam tylko przestraszony śnieżny zając.
Śnieżny? Jest przecież środek lata powinien być brązowawy. Chyba, że...
Świst przecinanego powietrza przerwał mój tok rozumowania.
- Padnij! - Krzyknąłem równocześnie z Kakashim i klonem.
Wszystkim udało uchylić się przed nadlatującym ostrzem, no może Tazuna i Sakura zostali przygnieceni do drogi.
Miecz, którym okazał się Kubikiribocho, wbił się w drzewo po drugiej stronie drogi. Na jego rękojeść wskoczył ok. 25 letni, muskularny mężczyzna o twarzy przesłoniętej bandażami.
- Zabuza Momochi - rozpoznał go kaszalot. - Demon z Mgły, były jonin Kirigakure i jeden z siedmiu szermieży mgły.
- Kakashi Hatake znany jako kopiujący ninja Kakashi i Sharingan no Kakashi, jonin z wioski liścia - odpowiedział Zabuza.
- Kitsune-sama, zabierz proszę klienta do jego domu. Ja się nim zajmę - powiedziała Asuka przywołując swój miecz. Klon i Naru spojrzały w jej oczy.
Widać w nich było determinację i wstyd skryte pod ogromną warstwą nienawiści skierowanej na Gato i jego ludzi.
- Pozwalam tobie tylko dlatego, że znam twoje umiejętności. Jakby coś się działo, Hatake-san będzie interweniować - dała jej pozwolenie.
- Hai.
Po czym klon Naru zniknął razem z Tazuną. Asuka stanęła przed resztą naszych drużyn, a Zabuza zaczął się śmiać.
- Myślisz, że ty z tą twoją wykałaczką będziesz w stanie mnie pokonać? - powiedział między kolejnymi atakami śmiechu. Moja szafirowooka przyjaciółka tylko stanęła w pozycji wyjściowej, przygotowana do ataku.
To będzie ciekawe...
Asuka POV
Przez tego knypka Gato zaczęłam tracić nad sobą panowanie. Wychowałam się w bardzo bogatej i wpływowej rodzinie, której honor nie pozwalał na tak brudne zagrania, jakimi szczycił się Gato, i tępiła je konsekwentnie.
Nic więc dziwnego, że zniszczyło mi się kilka drzew i aktualnie stałam gotowa do pojedynku z byłym szermierzem z Kiri. Musiałam się uspokoić na tyle, by nie odnaleźć kryjówki Gato i nie zabić go, pozostawiając misję w tyle.
Mężczyzna jako pierwszy zaatakował swoją bronią. Bezproblemowo zablokowałam. Wyprowadziłam atak. Sparował. Pchnęłam. Uniknął. Odskoczyliśmy od siebie. Pojawiła się mgła. Zaczął mnie atakować. Na ślepo parowałam lub unikałam. Znudziło mi się.
- Futon: Daitoppa! - krzyknęłam. Moje jutsu rozwiało mgłę. Wokół mnie stały klony wroga. Sam Zabuza stał na wodzie z uwięzionym Kakashim.
Szybko zniszczyłam klony, przyspieszając odrobinę z atakami. Zabuza stworzył kolejne klony.
Pokonałam je. Powtórzył technikę.
- Asuka! Zajmiemy się nimi! - usłyszałam Izayoi'a. Ominęłam ataki klonów. Ruszyłam na oryginalnego. Zaatakowałam. Sparował. Kolejny cios. Sparował. Trzeci atak. Sparował ale uwolnił kaszalota. Odciągnęłam go od drugiego sensei'a. Srebrnowłosy stracił przytomność. Izayoi szybko go zabrał. Ponownie zaatakowałam 'demona'. Miał problemy z parowaniem. Cofał się. Napierałam na niego. Pchnięcie. Blok. Cięcie. Unik.
Nagle w jego szyję wbiły się dwa senbony. Shinobi padł. Jakiś inny shinobi, chyba hunter-nin, wpadł na jezioro. Zabrał Zabuzę. Zniknął. Westchnęłam głośno i zmieniłam miecz w kartę. Ukryłam ją w jednej z trzech magazynujących pieczęci. Zeszłam z jeziora i spojrzałam na drużynę. Zakręciło mi się przed oczami i otoczyła mnie ciemność.
Kasukabe POV
Patrzyłam na walkę ze współczuciem w stronę Zabuzy. Rzadko widziałam moją przyjaciółkę tak wkurzoną. Dwa może trzy razy w Miniaturowym Ogrodzie i kilka razy w tym wymiarze. Kto jak kto, ale kiedy Asuka jest naprawdę zła, czasami jest straszniejsza od wszystkich biju razem. I to z maksymalnym wkurzem!
Tak czy inaczej, oglądałam ten niebezpiecznie piękny taniec ostrzy do momentu, kiedy Zabuza użył techniki ukrycia we mgle. Chciałam ruszyć jej z pomocą ale zatrzymał mnie Kakashi słowami:
- Ja się nim zajmę. Macie za mało doświadczenia aby móc z nim walczyć.
Po czym odkrył swoje lewe oko z Sharinganem i starł się z Momochim (walka taka sama jak w anime do momentu uwięzienia w wodnym jutsu).
Po chwili moja przyjaciółka rozwiała mgłę i można było zobaczyć klony shinobi mgły otaczające ją. Szybko je pokonała i ruszyła z pomocą srebrnowłosemu ale zatrzymały ją kolejne klony. Zniszczyła je. Otoczyły ją kolejne. Z Izayoi'em zajęliśmy się nimi. Czarnowłosa oswobodziła Kaszalota. Izayoi go złapał nim utonął. Wróciliśmy do reszty. Naru wzięła go od blondyna i szybko oceniła jego stan.
- Poziom chakry jest niski ale nie za niski. Wygląda na to, że niedobór tlenu był powodem utraty przytomności - stwierdziła niemal natychmiast po czym ułożyła go tak, aby ewentualna woda opuściła jego płuca. W międzyczasie, bezwładne ciało 'demona' z Kiri zostało zabrane przez zamaskowanego shinobi mgły. Niedługo póżniej, gdy emocje opadły, Asuka zemdlała.
Na szczęście, została złapana przez Sasuke, który był najbliżej. Po jakichś pięciu minutach, byliśmy w stanie się zebrać i Naru przeniosła nas pod dom Tazuny, gdzie leżał kunai do Hiraishin. Prawdopodobnie zostawiony tam został przez klona, który odprowadził naszego klienta pod jego dom.
Niemal pod samymi drzwiami, moja blondwłosa przyjaciółka straciła przytomność z powodu nadużycia chakry. Można się było tego spodziewać. Przeniesienie siedmiu osób na odległość kilku kilometrów i możliwość używania tylko jednej bilionowej zasobów chakry robi swoje. Czasami zastanawiam się, ile ona ma blokujących pieczęci na swoim ciele i gdzie jej cała chakra jest przechowywana. Przecież to nie ma prawa mieścić się w jej ciele.
Będę musiała się jej zapytać, kiedy odzyska przytomność.
Naru POV
Obudziłam się w moim umyśle aby zobaczyć kolejną kłótnię. Tylko nie była to ich typowa kłótnia. Tym razem w środku kłótni byli Szatan i Anioł.
"Witam Anioła i Szatana w moich skromnych progach. Ile to było? Ze dwa lata od waszej ostatniej wizyty" powiedziałam, tworząc kanapę dla gości. Rozsiedli sie. Ja usiadłam w fotelu naprzeciwko. Biju i Kasai, w swoich zwierzęcych formach, rozłożyli się na podłodze pomiędzy nami.
"Naruko, pamiętasz naszą pierwszą wizytę?" Zapytał Anioł.
"Jak mogłabym zapomnieć? Przez waszą dwójkę mam bardzo ciekawe dodatki" na potwierdzenie tych słów, poruszyłam nerwowo ogonem, a moja aureola zalśniła mocniej.
"Hehe. Widać, że pamiętasz. Dostałaś od nas wtedy po dojutsu ale, jak stwierdziliśmy, dopiero z czasem będziesz mogła ich użyć. Dlatego tu jesteśmy. Musisz wiedzieć, że aby móc używać tych oczu, potrzebujesz opanować swoją chakrę" powiedział Szatan. Na samo wspomnienie o mojej chakrze zaczęło mi się robić słabo.
Mam jej zdecydowanie za dużo. Nie wiem czy wszystkie dziesięć biju razem miałoby tyle, co ja.
"Czyli te dojutsu, wymagają dużej ilości chakry, tak?" upewniłam się.
"W pewnym sensie tak" stwierdził Anioł "ale nie nie tylko. Potrzebujesz jeszcze niesamowitej kontroli nad nią, a ty, jak na razie, nie posiadasz takowej."
Trochę uraziło mnie to stwierdzenie ale przyznałam mu rację. Wśród shinobi Konohy mam najlepszą kontrolę ale sam fakt, że jestem w stanie kontrolować tylko maleńką cząstkę mojej mocy jest przygniatający.
Na chwilę odcięłam się od moich gości rozmyślaniami o jak najprostszym sposobie na ujarzmienie mojej chakry.
"Naru!" Przerwał mi znajomy głos. Zerknęłam w kierunku źródła. To Izayoi postanowił wpaść na chwilę do mojej głowy.
"O co chodzi? Nie widzisz, że rozmawiam?" Zapytałam ostro.
"Jesteś nieprzytomna już kilka godzin. Powoli twoja drużyna zaczyna się martwić" powiedział prosto z mostu.
Jego słowa odrobinę mnie zaskoczyły ale nie dałam tego po sobie poznać.
"Jeśli nie macie nic przeciwko, chciałabym już wrócić do reszty" powiedziałam do gości. Nie odpowiedzieli. "W razie czego, przekażcie Kuramie to, co macie do powiedzenia".
Pomachałam na pożegnanie, złapałam Izayoi'a i razem opuściliśmy mój umysł.
***
Pierwsze, co zrobiłam po otworzeniu oczu, było wygonienie wszystkich z pokoju.
- Ale Naruko! Jesteś ranna! - protestowała Sakura.
- Nie. Nie jestem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Rana na plecach nie pozostawiła po sobie nawet blizny. Kurama dobrze ją wyleczyła.
- A ta rana na plecach? - upierała się przy swoim. Już chciałam odpowiedzieć ale uprzedziła mnie Kasu.
- Sakura-san - zaczęła - Naru-chan regeneruje się znacznie szybciej od nas, chociaż są pewne wyjątki - tu spojrzała wymownie na blondyna - i jestem pewna, że jej rana już się zasklepiła.
- Ale...
- Żadnych ale. Naru nie potrzebuje pomocy. Gdyby tak było, poprosiłaby o pomoc mnie lub Kitsune. Obie znamy medyczne ninjutsu i, w razie potrzeby, byłybyśmy w stanie jej pomóc.
Banshee ostatecznie przyznała jej rację i zostałam sama w pokoju.
- Nareszcie - powiedziałam do samej siebie. Szybko odpieczętowałam zwój z moimi rzeczami i przebrałam się w identyczną koszulkę z symbolem klanu Uzumaki na plecach i czarne dresy do kostek. Oprócz tego odwinęłam ubrudzone bandaże z łydek i narzuciłam na siebie ciemnoniebieską bluzę z kapturem z symbolem klanu Namikaze szytym żółtą nicią. Odpieczętowałam niebieskie słuchawki i odtwarzacz mp3 w tym samym kolorze. Dostałam je na jedenaste urodziny podczas jednej z wielu międzywymiarowych podróży.
Po cichu zeszłam po schodach i skierowałam się do kuchni, gdzie wyczułam obydwie drużyny. Dołączyłam do nich i zjadłam moją porcję obiadu, który przygotowała córka Tazuny. Poczekałam aż wszyscy skończą jeść i zaczęliśmy naradę.
Ostatecznie doszliśmy do tego, że Zabuza ciągle żyje i nasza szóstka będzie musiała zacząć trenować aby móc pokonać Zabuzę i jego wspólnika.
Bez słowa wstałam i skierowałam się w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - Zapytał Sasuke.
- Pobiegać. Ktoś chce dołączyć?
Nikt nie odpowiedział ale zauważyłam, że chłopcy biją się z myślami. Poczekałam chwilkę, po czym puściłam muzykę, opuściłam budynek i ruszyłam truchtem przez las.
Kasukabe POV
Po wyjściu Naru, z Asuką wyszłyśmy na lekki trening. Byłyśmy na jednej z pobliskich polan ale na tyle daleko, że byłyśmy niewidoczne dla osób w domu ale ciągle w zasięgu radaru klona.
- Asuka-nee. Może sparring? - Zapytałam po krótkiej rozgrzewce. Skinęła głową i stanęłyśmy naprzeciw siebie. Przyjęłyśmy pozycje naszych styli taijutsu, mój będący miksem wielu, jej nazywany Polowaniem Wiatru.
- Bez darów? - Zapytała.
- Bez. To ma być czyste Taijutsu.
- 'kay!
Nad nami zawiał lekki wiaterek poruszając liśćmi. Jeden oderwał się od gałęzi i powoli opadał niczym najlżejsze piórko. Kiedy zakończył swój krótki lot, my ruszyłyśmy na siebie, pewne zwyciężenia przeciwniczki.
~~~~¤~~~~
Gomenasai!!
Nie miałam w ogóle czasu.
(Nie odzywaj się QAlkaQ)
Jak coś znowu wyjeżdżam na dwa tygodnie więc może nie być rozdziałów.
Jeszcze raz
Gomenasai mina.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top