Rozdział II
Pośpiesznie pakowałam potrzebne mi rzeczy do plecaka. Nie mogę się spóźnić na dzień, w którym będziemy mieli modelów oddawanych w nasze ręce. W sumie, będzie to wybieranie, gdzie mój głos będzie brany pod uwagę ostatni. Dobra, cholera, __ przestań myśleć.
Szybko zarzuciłam na siebie pierwszą lepszą bluzę i wybiegłam z domu.
W trakcie drogi doszło jednak do mnie, że zapomniałam zjeść śniadania. Już jeden chuj. Nauczka za późne wstawanie.
~📷~
Kiedy to weszłam do przygotowanej wcześniej pracowni, ujrzałam całą klasę, prócz profesora. Zdążyłam.
Po niedługiej chwili do miejsca naszej pracy wszedł nauczyciel.
- Dzień Dobry - mruknął, lecz jak przystało, nikt nie odpowiedział.
Szczerze, to nie miałam ochoty go słuchać, więc się wyłączyłam. Wnioskuję, że obdarzył nas jakże wspaniałą przemową o tym, iż powinniśmy dać z siebie wszystko oraz zaprosił modeli. Nic bardziej mylnego.
Do pracowni zawitało kilkunastu przystojnych mężczyzn. Płeć damska oraz jeden osobnik płci męskiej zaczęli się ślinić i już wybierać, który będzie tylko ich. Przeskanowałam wszystkich wzrokiem i dotarło do mnie, że nie ma ich tylu ile nas jest w klasie.
Zanim ocknęłam się z szoku, każdy miał już swojego modela, prócz ja. Zwróciłam swój wzrok na profesora.
Nauczyciel nie wiedział co powiedzieć, a po miejscu pracy rozniósł się szmer chichotów i szeptów.
Cicho westchnęłam, ale po niekrótkiej chwili mój wzrok spoczął na drzwiach, które się otwierały.
Do pracowni wpadł wysoki mężczyzna z rudą czupryną. Na jego twarzy były miliony malusieńkich piegów, które jeszcze bardziej przekonywały mnie do jednej rzeczy.
Rudowłosy ściągnął swoje okulary przeciwsłoneczne, przez co ukazały się jego prześliczne, kolorem przypominające morze, niebieskie oczy.
To musi być Matt.
- I jest spóźnialski - mruknął lekko zdenerwowany profesor. - Jesteś modelem __.
Tak, kurwa, tak!
- Ja chciałabym się zamienić! - wykrzyknęła jedna z uczennic.
Nie, kurwa, nie!
- Ale córeczko - wymamrotał spokojnie nauczyciel do swojej uczennicy oraz pociechy w jednym.
Dziewczyna spojrzała paraliżującym wzrokiem na swojego ojca.
- Matthew idź do Caroline - powiedział starszy mężczyzna.
Matt wydawał się lekko zdezorientowany, ale mimo tego poszedł do dziewczyny, a jej model, udał się do mnie.
- A może ja nie chcę zamiany? - mruknęłam, a kobiecy wzrok ustał na mnie.
- Nie masz nic do powiedzenia __, nie ty tutaj rządzisz - wyznała dziewczyna, której śmierci nagłej pragnę.
- Więc wszyscy są zadowolenia - oznajmił profesor, który powinien umrzeć wraz z córką. - Teraz do pracy!
Niech anielski orszak dusz waszych nie przyjmie.
Smażcie się w piekle.
~📷~
Mimo zaistniałej sytuacji postanowiłam zająć się projektem dla mojego modela. Miał on na imię David i był dość sympatyczny. Czasami wypytywał mnie o różne bzdety, ale jest to znośne.
Jednak dalej nie mogłam się skupić przez obecność mężczyzny z rudą czupryną. Wygląda on inaczej niż kiedyś. Jest szczupły, ale nie do przesady. Zmężniał i to bardzo.
Ja także się zmieniłam. Moja postura, ciało czy włosy. Wszystko wygląda inaczej niż za czasów pobytu w szpitalu.
- __ - z transu wydostał mnie głos Davida. - Jest wszystko okej?
- Tak - mruknęłam. - A czemu pytasz?
- Już od kilku minut kreślisz kółka na projekcie - zauważył.
Spojrzałam na projekt.
Miał rację.
~📷~
Powoli każdy już się pakował. Mężczyźni pracujący w modelingu opuścili nasze towarzystwo kilkanaście minut temu. Uczniowie wyszli, a ja zostałam w pracowni sama wraz z Caroline.
- Czemu to zrobiłaś? - zapytałam patrząc się na dziewczynę.
- Chyba jest na to prosta odpowiedź - oznajmiła, a ja uniosłam swą brew do góry, gdyż nie domyślałam się odpowiedzi. - Znasz go, zależy ci na nim, a ja za tobą nie przepadam.
- Jesteś okropna - wymamrotałam zła.
- Nie dopuszczę, byście zamienili ze sobą słowo - warknęła. - A twoje zdjęcie oddam, kiedy już przestaniemy z nimi pracować.
Czekaj, co? Zerknęłam na swoje stanowisko pracy, a na nim nie było mojego zdjęcia z Matthew'em.
- Oddaj mi je - wysyczałam.
- Nie - oznajmiła i założyła swą torbę na ramię. - Zniszczę ci życie.
Caroline wyszła z pracowni zostawiając mnie samą.
Nie poddam się.
Trwam w nadziei.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top