Rozdział 4
-Jesteś nic nie warta!
Cała się trzęsę, mąż mojej matki znowu to robi.
Wyżywa się na mnie.
Stoję w naszej małej kuchni i gorączkowo próbuje wymyślić jakieś rozwiazanie.
Czasami udaje mi się odwrócić jego uwagę, jednak dziś mam taką pustkę w głowie, że nie wiem co robić.
Arthur jest dziś wyjątkowo wściekły. Najpierw pokłócił się z moją matką, ona gdzieś wyszła a on teraz wyżywa się na mnie.
Chcę go wyminąć i uciec do swojego pokoju, jednak on chwyta mnie za łokieć i popycha na ścianę.
Uderzenie jest na tyle silne, że przeszywa mnie ostry ból.
-A ty niby gdzie się wybierasz co ?
Już chciałaś uciec do tego twojego nadzianego braciszka co ?
-Nie... Ja..
-Milcz!- Krzyczy i z całej siły uderza mnie w brzuch. Kulę się z bólu. Zawsze wybiera takie miejsca aby nikt nie zauważył. Czasami gdy jest bardzo pijany, nie pilnuje się i robi mi siniaki w widocznych miejscach.
-Głupia gówniara. Gdyby to ode mnie zależało już dawno wyrzuciłbym cię z tego domu.
Ale twoja matka jeszcze się nad tobą lituje. Idiotka.
Moja matka toleruje mnie tylko ze względu na pieniądze które dostaje od mojego prawdziwego ojca.
Jestem już tym wszystkim tak bardzo zmęczona, że nawet się nie bronię. Zawsze jest to samo.
Mężczyzna wyciąga piwo z lodówki i w końcu wychodzi do pokoju dziennego.
Ostrożnie podnoszę się i powoli idę do swojego pokoju. Brzuch mnie strasznie boli i z pewnością jutro będzie mi się cieżko chodziło.
Pojedyncza łza spływa mi po twarzy.
Dlaczego mnie to spotyka ?
Ostrożnie kładę się na łożku i wyciągam telefon z kieszeni bluzy.
Wybieram numer do mojego przyjaciela. Potrzebuje z nim teraz porozmawiać.
Po kilku sygnałach włącza się poczta głosowa, pewnie jest w pracy.
Alec też nie ma łatwego życia i często ledwo radzi sobie ze swoimi problemami, jednak zawsze staramy się sobie jakoś pomagać.
Mija kilka dobrych minut zanim udaje mi się uspokoić, biorę szybki prysznic i wracam do łóżka. Prawie już zasypiam, kiedy dzwoni mój telefon.
-Halo
-Co tam cukiereczku? Dzwoniłaś, ale byłem w pracy. Dopiero skończyłem zmianę.
-Chciałam porozmawiać, nie widzieliśmy się od niedzieli.
-Tak, wiem. Teraz miałem dużo nadgodzin i jak wracam do domu to zaraz padam. Wszystko dobrze?
Milczę przez chwile, ale w końcu zbieram się w sobie.
-Znowu była awantura.
-Kurwa! Co ci zrobił ?
Staram się odpowiedzieć spokojnym głosem. Alec zawsze bardzo zle to znosi i chce policzyć się z moim ojczymem. Ja nie mogę na to pozwolić, to mogłoby wpakować go w kłopoty, a to nie jest mu teraz potrzebne.
-Trochę pokrzyczał i poszedł oglądać telewizje-Nie mówię mu całej prawdy, on jest zbyt porywczy.
-Kiedyś go zabije, przysięgam!
Warczy w odpowiedzi, już zaczynam żałować, że mu powiedziałam. Czasami jest na tyle dobrze, że nie zawracam mu głowy. Ale dziś czuje się wyjątkowo zle.
-Już jest dobrze. To kiedy idziemy na nasze naleśniki?-Szybko zmieniam temat, żeby uspokoić jego jak i siebie.
-Jutro? Postaram się skończyć wcześniej i przyjadę po ciebie, pasuje ?
-Pewnie. To do jutra.
-Do jutra mała.
Odkładam telefon i zamykam oczy. Najlepszym lekarstwem na smutek jest sen.
Jutro będzie lepiej, musi być.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top