Rozdział 27
Nerwowo przestępuje z nogi na nogę, kiedy dwóch mężczyzn wpatruje się w siebie morderczym spojrzeniem a trzeci najbardziej niebezpieczny ma z tej sytuacji niezły ubaw.
- Myśle, że czas wracać do domu - zagaduje niepewnie - muszę zabrać stąd Adama zanim się pozabijają. Alec jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu, na dodatek okazuje się, że moje uczucia do Adama rosną w sile.
Jeśli będę musiała miedzy nimi wybierać to chyba pęknie mi serce.
- Tak sarenko, chodźmy - Mężczyzna chwyta mnie za rękę i już chcemy odejść kiedy zza naszych pleców
słychać głośne prychnięcia i tłumiony śmiech.
Uparty Alec!
- Sarenka ? Mój cukiereczek nie jest żadną sarenką.
Serio ? Nie wierze, że to powiedział i brnie w to dalej, zachowuje się jak gówniarz.
- Alec, proszę...
Adam puszcza moją dłoń i szybkim krokiem podchodzi do mojego przyjaciela.
- Czy ty właśnie powiedziałeś „moja" ?
Ton jego głosu przeszywa złość która ledwo tłumi w sobie, widzę ja mocno zaciska pięści.
Nie wierze, że to się właśnie dzieje, to jest tak głupia sytuacja, że aż śmieszna.
- Tak, stwierdziłem fakt.
Alec dumnie wypina pierś zadowolony z tego, że udało mu się go sprowokować.
- Ty...
- Dosyć !
Siła mojego głosu roznosi się po parkingu a ludzie stojący w pobliżu przyglądają się nam z ciekawością.
Obaj mężczyźni patrzą na mnie z niedowierzaniem.
Tak, tak. Tez potrafię postawić na swoim dupki! Nie jestem taka słaba jak wam się wydaje, za duzo przeżyłam.
- Koniec tego przedstawienia, obaj zachowujecie się niedorzecznie.
Odwracam się napięcie i idę w stronę przystanku, odkąd mieszkam z ojcem mam o wiele dalej do pracy.
Nie zwracam uwagi na to co zostawiłam za sobą i uparcie idę dalej.
- Sarenko, poczekaj.
Nie reaguje.
- Proszę, mała- dogania mnie i przyciąga do siebie.
- Nie uciekaj przede mną nigdy więcej, dobrze ?
Nie pozwala mi odpowiedzieć tylko dziko wpija mi się w usta. Zaskoczona na początku nie reaguje, jednak po chwili moje ciało zaczyna reagować na jego bliskość.
Wtulam się w niego i oddaje pocałunek.
Serce bije mi jak oszalałe, zawsze reaguje równie emocjonalnie, chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
W momencie kiedy się ode mnie odsuwa czuje pustkę.
- Chodźmy stąd, napewno jesteś zmęczona.
Kiwam tylko głowa na zgodę a on prowadzi mnie do swojego auta.
- Odwiozę cię do domu, zajmij się sobą a ja wrócę za jakaś godzinę i położymy się razem, dobrze ?
Nie odmówię mu, kiedy ostatnio zasypiał razem ze mną czułam spokój i bezpieczeństwo. Dzięki temu spałam spokojnie, pierwszy raz od dawna. Z resztą moje serce wyrywa się do niego i najchętniej spędziłbym z nim każdą wolną chwile. Nie wiem co nas łączy i do czego to wszystko zmierza, ale za bardzo tego pragnę żeby racjonalnie myślec.
- Zgoda.
Uśmiecham się delikatnie a on całuje moją dłoń.
Nigdy nie pomyślałabym, że tak szorstki i nieokiełznany męższczyzny może być tak czuły i troskliwy.
Wiem, że krótki ale musicie mi wybaczyć.
Każdą wolną chwile spędzam na pracy nad tekstem „Walcz o mnie"
To jest teraz priorytet 🥰
Buziaki 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top