Rozdział 19
Czas wracać do domu.
Dom. Gdzie jest mój dom?
Bo z pewnością nie tam gdzie teraz zmierzam...
Jednak nie mam wyjścia, miejsce w którym mieszka moja matka jest moim „domem" Gdy tylko Adam opuścił pokój w którym zawsze śpię u brata, wyszłam. Poczekałam aż towarzystwo rozpocznie dyskusje i nie zwrócą uwagi na to, że wychodzę.
Wymknęłam się niepostrzeżenie.
Stoję przed obskurnym budynkiem w którym mieszka moja rodzicielka. Nie mam pojęcia co mnie czeka. Mogłabym przenocować u Aleca, jednak to tez rozwiazanie tymczasowe. W końcu musze stawić temu czoła. Otwieram drzwi kluczem który zawsze gdzieś tam leży na dnie mojej torby. W domu panuje półmrok. Z salonu dobiegają odgłosy z telewizora, czuć smród papierosów pomieszanych z alkoholem.
Jak zawsze.
- Córeczka wróciła, no proszę.
Jego głos dopiero zza moich pleców. Mąż mojej matki to gnida, nienawidzę go.
- Dobrze, że już jesteś, trzeba posprzątać.
No jasne, właśnie dlatego mnie jeszcze nie wygonił.
Nie odzywam się tylko ruszam na górę do swojego pokoju, kładę się na łóżko i momentalnie zasypiam.
Mija kilka monotonnych dni, spędzam je w pracy.
Zbliża się weekend i w końcu mam wolny wieczór, przyjaciel wyciąga mnie do jednego z fajniejszych miejscowej w mieście. Nie lubię, naprawdę nie lubię chodzić w takie miejsca, ale nie potrafię mu odmówić.
Wiedzę, że się o mnie martwi a zwarzywszy na to, że sam ma mnóstwo problemów nie chce mu jeszcze ich dokładać.
Pojawia się też kilku jego znajomych wraz z partnerkami. Jest miło, to fakt. Jednak gdzieś tam w środku wiem, że się mecze. Nie chce robić przyjacielowi przykrości i posiedzę jeszcze chwile.
Moje towarzystwo śmieje się z czegoś a ja w tym czasie ruszam do łazienki. Alec spogląda na mnie zmartwionym wzrokiem ale pokazuje mu, że jest w porządku na co delikatnie się uśmiecha. Cały wieczór się mną opiekuje, żebym tylko nie poczuła się nieswojo. Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszej osoby który mnie wspiera.
Załatwiam swoje potrzeby i ruszam wzdłuż baru aby dotrzeć do stolika. Wypiłam dwa drinki więc trochę szumi mi w głowie. Rzadko kiedy pije a jak juz to naprawdę mało. Nagle czuje jak ktoś chwyta mnie za rękę i ciągnie do tyłu. Sapie zaskoczona i już chce zacząć krzyczeć kiedy wpadam na twarde ciało Adama.
Cholera.
- Sarenko.
- Adam... Co ty tu...
- Nie. To ja się pytam co ty tu robisz !?
Ton jego głosu nie jest zbyt przyjemny, jest zły.
- Jestem z przyjaciółmi.
Robi niezadowolona minę i przymyka oczy jakby chciał się uspokoić. Jest pijany.
- Właśnie widzę tego twojego przyjaciela.
O co mu chodzi !?
- Nie masz prawa tak do mnie mówić.
Mój głos drży, nie jestem przyzwyczajona do takich sytuacji. To dla mnie nowość i nie za bardzo wiem jak się zachować.
- Juz zabawiasz się z inny co ? Niegrzeczna sarenka...
Otwieram szeroko oczy zaskoczona, co on wygaduje.
Odwracam się gwałtownie, może i jestem nieśmiała jednak nie pozwolę żeby tak do mnie mówił.
Robię dwa kroki a on znowu przyciąga mnie do siebie.
- Nie tak szybko...
- Wszystko w porządku cukiereczku ?
Przez hałas panujący w klubie przebija się głos Alecka.
Nie jest dobrze. Wyrywam się i idę w stronę przyjaciela.
- Tak, w porządku. Chodźmy do stolika.
Chcę jak najszybciej oddalić się od Adama. Boję się, że może wyjsć z tego jakieś zamieszanie.
Przyjaciel obejmuje mnie troskliwie i wpatruje się w Adama.
Oboje patrzą na siebie z naprawdę widoczna niechęcią.
- Chodźmy już.
Ciągnę go za rękę w stronę stolika, jednak on się nie rusza.
- Aleck, chodźmy.
- Idź ze swoim kochasiem, nic tu po was.
Po co on się odzywa, jest pijany i gada bzdury.
- Przestań! - mówię do niego - Nie zachowuj się tak, nie masz prawa.
- Czyżby ? - ton jego głosu jest kpiący.
- Masz jakiś problem koleś ? - wtrąca się mój przyjaciel co dolewa oliwy do ognia.
- Owszem, mam. Ta mała nieźle tobą manipuluje.
- Co ty wyprawiasz Adam !?
Jestem bardzo zdenerwowana, chce mi się płakać.
- Otwieram mu oczy. Jesteś mała ladacznica.
To jedno słowo przesadza o wszystkim.
Aleck rusza w jego stronę, to wszystko dzieje się tak szybko, że nie mam szans zareagować. Zaczynaja się szarpać a ja stoję jak osłupiała. Ludzie odsuwają się na bok i przyglądają się całemu zdarzeniu.
W końcu się otrząsam z szoku i ruszam w ich stronę.
Nie wiem co chce zrobic ale to jest impuls.
Chyba próbuje ich rozdzielić kiedy w tym całym zamieszaniu zostaje gwałtownie odepchnięta na ścianę i uderzam w nią całym ciałem.
Ból jest niemiłosierny, czuje tylko jak osuwam się na podłogę a pózniej jest juz tylko ciemność.
Witam wam w Nowym Roku!
Życzę wam samych pięknych chwil ;)
Zapraszam na moja stronę autorska ❤️
Link w profilu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top