Rozdział 15

ADAM
Około północy wracam do mieszkania. Alkohol zrobił swoje i nieznacznie chwieje się na nogach.
Kurwa. Znowu przesadziłem.
Nie mam nawet siły wejść do sypialni, udaje mi się dojść do sofy w salonie. Opadam na nią z westchnieniem i momentalnie zasypiam.
Ostatnią moją myślą jest Sara.
Jutro musze z nią porozmawiać.

SARA
Parę godzin wcześniej....

Nie mogę sobie znaleźć miejsca.
Tak naprawdę nie wiem co ze sobą zrobić.
Do domu narazie nie mam co wracać, muszę przeczekać to całe zamieszanie.
Kręcę się po salonie co chwile zerkając na telefon. Adam wyszedł juz tak dawno temu i nadal go nie ma. Nie wiem co o tym myślec.
Mija kolejne pół godziny, kiedy w końcu zbieram się w sobie i postanawiam pojechać do brata.
Co prawda nie jest nigdy zbytnio zadowolony z moich wizyt, ale nigdy mi nie odmówił. Zawsze mogę zatrzymać się w jednym z jego pokoi w apartamencie.
Godzinę pózniej jestem przed budynkiem.
Winda zawozi mnie na samą górę po czym pukam do drzwi.
W końcu mi otwiera. Jest wystrojony w garnitur. Z pewnością ma jakieś spotkanie albo co gorsza jedzie do tej okropnej Camili.
Nie cierpię tej czarownicy.
-Mogę?
Wypowiadam tylko jedno słowo a on odrazu wie o co chodzi. Wzdycha przeciągle i wpuszcza mnie do środka.
-Znowu coś narozrabiałaś?-Pyta surowym głosem. Ile ja bym dała, żeby mój brat mnie kochał.
Przytakuje tylko głową, nie chce żeby wiedział jak jest naprawdę. Niech myśli tak jak teraz, dzięki temu będzie łatwiej.
-Pościel jest tam gdzie zawsze, gosposia przygotowała zapiekankę. Zjedz coś.
Jego ton nadal jest surowy, ale mimo wszystko cieszę się że dba o takie rzeczy.
-Dziękuje Aleks.
Kiwa głowa i wychodzi.
Zostaję sama, znowu. Jednak teraz jestem w bardziej znajomym mi miejscu. Udaję się do tego pokoju co zawsze i wybieram numer do osoby której teraz najbardziej potrzebuje.
-Tak, cukiereczku ?
Odrazu robi mi się cieplej na sercu, kiedy słyszę jego powitanie.
-Hej... chciałam tylko zapytać jak się masz...
-Nie jest łatwo, ale juz niedługo się spotkamy to ci wszystko opowiem.
Martwię się o niego.
-Wyjaśniło się coś?
Odkąd wyjechał szukać brata ciagle jest przygnębiony, chyba nie wszystko idzie po jego myśli.
-Dużo tego Saro.... Za dużo i bardzo mnie to przeraża.
Moje serce zaczyna bić gwałtownie.
Tak bardzo chce żeby odnalazł brata.
-Dobrze, opowiesz mi wszystko jak wrócisz.
Rozmawiamy jeszcze kilka chwil po czym zwijam się w kłębek i zasypiam.

Słyszę jakiś głośny hałas i nie bardzo wiem co to. Miałam tak bardzo przyjemny sen...
Hałas nie ustępuje. Powoli otwieram oczy i spoglądam na miejsce z którego dochodzi.
To mój telefon, dzwoni jak szalony. Spoglądam na wyświetlacz, jest druga w nocy a osoba która do mnie dzwoni to Adam.
-Halo?
Mój głos jest zachrypnięty od snu.
-Gdzie jest ?
Jest zły i to chyba nawet bardzo. Cholera.
Nawet nie pomyslałam o tym żeby dać mu znać, że wszystko Ok.
-Spałam...
-Tak!? Ja tu wariuje z niepokoju a ty sobie po prostu spałaś?
Nie jest dobrze:..
-Wyszedłeś tak szybko... a ja nawet nie pomyślana....
-No właśnie, nie pomyślałaś!
Jestem bardzo uległą i spokojna osoba, ale jego ton i pretensje zaczynaja mnie naprawdę wkurzać. To on zniknął jakby nic i nie dał znaku życia.
-Zostawiłeś mnie samą! Nie dałeś znaku życia przez cały dzień. Myślałam, że chcesz żebym zniknęła.
Mój ton jest podniesiony, jednak daleko mi jeszcze do krzyku.
-Masz wrócić.
Co? On chyba oszalał.
-Jutro porozmawiamy Adam. Proszę, daj mi dziś spokój.
-Sarenko....
Jego głos łagodnieje, ale nie chce dalej prowadzić tej dyskusji.
-Dobranoc-Odpowiadam tylko i odkładam telefon. Mam dość tego wszystkiego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top