67
Pov Harry
Dość szybkim krokiem przemierzałem ogromny magazyn. Miałem zabić Zayna, ale ten zaoferował mi, że jeśli go oszczędzę to pomoże mi załatwić Alana. Ten od dawna psuł mi krew i przysparzał ogromne kłopoty. Aż nie mogłem się doczekać, kiedy to jednym strzałem odbiorę mu życie i raz na zawsze pozbędę się problemu.
Siedział przywiązany do krzesła, a obok niego znajdowali się dwaj moim pracownicy. Brata Pauli nie było, bo nawet skoro mi pomógł to nie wiem czy dotrzymałbym słowa i zapierdoliłbym go gołymi rękami.
- No i się wreszcie doigrałeś - aż uśmiech mi się wkradł na usta gdy zobaczyłem jego zakrwawioną twarz.
- Spierdalaj - próbował ukryć, że się nie boi, ale ja doskonale wiedziałem, że tak nie było. Prawie trząsł się ze strachu.
Wyciągnąłem pistolet za pasa i wymierzyłem w niego.
- Masz jeszcze coś do powiedzenia? - Spytałem. Uwielbiałem przeciągać egzekucję swojej ofiary. Upajałem się wtedy ich strachem. Dawało mi to ogromną satysfakcję.
- Mój brat cię zabiję - jak wypowiedział te słowa to ja nacisnąłem na spust. Broń wystrzeliła, a kula trafiła prosto w jego głowę. Umarł na miejscu.
Zdecydowałem jednak nie lekceważyć jego ostatnich słów i znaleźć jego brata i także pozbawić życia. Ostrożności nigdy nie za wiele.
***
Jak wróciłem do domu to było grubo po czwartej. Byłem pewny, że Paula śpi. I dobrze, bo nie miałabym pojęcia co jej powiedzieć, a jak ją znam to znowu by zaczęła zadawać te swoje irytujące pytania.
Wszedłem do naszego pokoju i zobaczyłem, że telewizor gra, Paula ogląda sobie jakiś film.
- Czemu ty nie śpisz? - Spytałem, a ona odwróciła głowę w moją stronę.
- Jakoś nie mam ochoty - wzięłam z szafki puszkę z energetykiem i się napiła. No i teraz wszystko jasne skąd się wzięły te jej problemy ze snem.
- Jak dalej będziesz to pić to do jutra nie zaśniesz - mruknąłem prawie pod nosem.
- No i dobrze, mam jeszcze pięć odcinków do obejrzenia. A ty jak chcesz to możesz mi potowarzyszyć.
No i pozostało mi siedzieć i oglądać z nią ten głupi serial.
***
Mieliśmy jechać z Paulą do galerii handlowej. Musiałem kupić mojej ślicznotce jakieś ciepłe ciuchy. Robiło się coraz zimniej, a ja nie chciałem by się rozchorowała.
- Ale kupimy to co ja będę chciała? - Spytała jak szliśmy do samochodu.
- Jasne, że tak.
- To dobrze, bo niezbyt podobały mi się te cichy, które ty mi kupiłeś - przewróciłem oczami na jej słowa.
Nagle usłyszałem strzał, a jak odwróciłem głowę to zobaczyłem, że białą bluzkę Pauli pokrywa czerwona plama.
No to zróbmy tak 50 konkretnych komentarzy, ale nie takich jak super czy next i dostaniecie kolejny rozdział jeszcze dziś. A i jeszcze jedna osoba może napisać najwięcej dwa komentarze więcej nie będę się liczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top