}~3~{
Poczułem jak szybciej zabiło mi serce. Nie wiem czym tak naprawdę się zestresowałem, ale to pytanie przyprawiło mnie aż o zawroty głowy. Nie byłem gotowy na to, że ktoś może mnie o to zapytać.
- Skąd to pytanie?... - Zawiesiłem wzrok na jedzeniu.
- Wydałeś mi się taki bezwonny. - Podrapał się po karku.
- To ma znaczenie jakieś? Nie rozumiem twojej ciekawości. - Podniosłem wzrok na Erena. Wydawał się skrępowany tym, że zadał mi takie pytanie.
- W sumie masz racje, to nie ma znaczenia. Jaki kierunek szkoły skończyłeś? - Szybko zmienił temat. Na pewno poczuł się niezręcznie.
- MatFiza.
- Serio?? Musiałeś być bardzo dobry z matmy. Jakie miałeś stopnie?
- Z czwórek nie schodziłem.
- Co ty mówisz? Poważnie? - Przytaknąłem. - Jaaa... Też bym tak chciał. Moim problemem jest to, że kończy się październik, a ja mam już trzecią jedynkę!
- Mhm.
- Jeśli tak dalej pójdzie, to zawale klasę... A wiesz... - nachylił się w moją stronę. - Skoro Ty byłeś dobry z matmy, to może chciałbyś udzielić mi lekcji? Oczywiście odpłatnie.
- Nie wydaje mi się.
- Proszę... Poznamy się i nie będziesz mieć obiekcji.
- Kolegi szukasz?
- W sumie... To tak. Nie mam przyjaciół... - poczułem ścisk w sercu. Po co w ogóle zadawałem mu tak durne pytanie? Może dlatego, że nie spodziewałem się odpowiedzi twierdzącej.
- Niech Ci będzie. Wymieńmy się numerami
- Mogę dodać cię do znajomych? - pokazał Facebooka.
- Jasne. - Wziąłem jego telefon i się odnalazłem. - Proszę.
- Dzięki. - Uśmiechnął się.
- Czyli już mój numer jest ci niepotrzebny.
- Nie nie, bardzo chętnie go zapisze.
- Wiec zapisuj, 5... - Zacząłem dyktować. Wysłał mi wiadomość, a później skończyliśmy jeść, o dziwo w ciszy.
- Wiesz co? Zdałem wczoraj egzamin na prawo jazdy. Może podwiozę cię do domu?
- Nie, dzięki. Miło z twojej strony, ale nie znamy się na tyle dobrze.
- Zachowujesz się jak Omega. - Zaśmiał się, ale szybko przestał, gdy zauważył, jak zgromiłem go wzrokiem. - Oj no, żartuje tylko. Będę już wracać, a ty?
- Pewnie jeszcze zostanę chwilę. Na pewno przed powrotem jeszcze kupie mamie owoce w czekoladzie i mochi.
- Jasne, to na razie. - uśmiechnął się i poszedł. Wziąłem telefon i przez najbliższe kilka minut przeglądałem jego profil. Wydawał się całkiem normalnym nastolatkiem.
W końcu wstałem I podeszłam najpierw po mochi. W kolejce musiałem stać przynajmniej piętnaście minut, chętnych było dużo.
- Dzień dobry, prosiłbym mix mochi. Będzie kartą.
- Nie musi pan płacić.
- Jak to?
- Jakiś chłopak przed chwilą pokazał na ciebie palcem i zapłacił z góry za wybrany zestaw mochi. Powiedział że tu przyjdziesz.
- Oh... No tak... Dziękuję. - Pan podał mi numerek, usiadłem na ławce. Poczułem się niezręcznie, że nieznajomy wydaje na mnie pieniądze. Z drugiej strony było to naprawdę bardzo miłe z jego strony.
L: <Dziękuję za mochi>
E: <Nie ma sprawy ^^ >
L: <Kiedy chciałbyś się umówić na pierwsze korki?>
E: <Naprawdę mi je dasz??>
L: <Przecież pisze>
E: < Cieszę się bardzo>
E: <Może być w sobotę?>
L: <Jasne. Wyślij mi swój adres>
Odłożyłem telefon i odebrałem swoje zamówienie. Kupiłem jeszcze trochę dobroci dla mamy i wróciłem do domu. Usiadłem z mamą w salonie, przed telewizorem. Właśnie zaczynał się jej ulubiony serial z metamorfozami domów i ogrodów z kompletnych zaniedbanych ruin, na piękne architektoniczne dzieła. Bardzo lubiłem oglądać ten program. Zaraz po nim miał być całkiem podobny do tego.
- Prawie zapomniałam - spojrzałem na mamę. - Przyszedł list do ciebie.
- Z banku?
- Od osoby prywatnej. Adresatem był jakiś chłopak... Poczekaj. - wstała i poszła do kuchni, wzięła list z parapetu i go przyniosła. Poczułem ścisk w żołądku. - Proszę.
- Dzięki... - Wziąłem list. - To Aleks, ten kolega z liceum... Był tu z dwa razy, pamiętasz?
- Tak. Dziwny się wydawał...
- Był i jest dziwny. Po co wysyłać listy, skoro są telefony?
- Co może od ciebie chcieć?
- Nie mam pojęcia. Pójdę do siebie, nie będziesz miała mi za złe?
- No coś ty, leć. - uśmiechnęła się i sięgnęła po kolejne mochi. Poszedłem od razu do siebie i otworzyłem list.
Przeczytałem go w całości i poczułem jak wierci mnie w żołądku. Aż mnie za wymioty zebrało. Ten typ przypomniał sobie o mnie po ponad roku. Co jest z nim nie tak? Kartkę schowałem do szuflady.
*
Dziś miałem udać się do Erena na pierwsze zajęcia z matematyki. Już od rana do mnie wypisywał i pytał się, kiedy do niego przyjadę. Obiecałem pojawić się u niego mniej więcej o dziesiątej. Wyszedłem z domu i udałem się na przystanek. Słuchałem muzyki i czytałem książkę. Tak był, aż do wyjścia na odpowiednim przystanku. Zaledwie parę kroków od niego, poczułem jak ktoś ściąga mi z głowy słuchawki. Odwróciłem się.
- Ej, co ty-
- Dawno się nie widzieliśmy, Levi.
- Aleks?...
*********
Jakoś tak podoba mi się wizja tego ff. Ostatnio skończyłam pisać książkę tak dośc profesjonalnie i zatęskniłam za takim "odmóżdżeniem" w postaci prostego, łatwego fabularnie ff. Tak jak pisałam kiedyś jak miałam te 13-16 lat.
Ja za 9 miesięcy będę mieć 20 lat. ;-;
Ale też czas zapier... No XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top