}~16~{

- Jak to... Dziecka?...

- No tak. Zauważyłam coś na monitorze i chciałam upewnić się dokładniej czym to jest. Teraz dokładnie widać, że jest to rozwijający się płód. Miesiąc. Miesiąc i dwa tygodnie. Około dwóch tygodni.

- Tyle ma?...

- Tak. Chcesz zobaczyć? - Nie czekając na moją odpowiedź, pokazała mi monitor. Było dokładnie widać to, co na początku zaniepokoiło lekarkę. Serce biło mi szybko, ale nie ze stresu, to były emocje. Miałem 24 lata, wydaje mi się, że to całkiem odpowiedni wiek na dziecko, ale Eren... Miał 21... Byłem ciekaw, jak on to przyjmie do wiadomości.

- Nie spodziewałem się ciąży... Zabezpieczaliśmy się.

- Od kiedy współżyjecie?

- Od trzech lat, dość regularnie.

- Pierwszy raz od trzech lat zawiodło zabezpieczenie. To i tak dobry wynik, naprawdę. Chciałbyś pierwsze zdjęcie?

- Tak. - Po chwili dostałem kopertę.

Po wizycie siedziałem chwilę w samochodzie. Nie za bardzo wiedziałem co mam teraz robić. Gdzie jechać. Komu najpierw powiedzieć. No raczej najpierw powinien wiedzieć Eren... Postanowiłem, że poczekam jeszcze z chwaleniem się komukolwiek. Nawet Erenowi.

Wróciłem do domu, ledwo zdążyłem zrobić obiad, a Eren już wrócił. Godzinę wcześniej. Zdziwiony spojrzałem na niego od razu jak wszedł do domu.

- Nie odbierałeś telefonu. Szef pozwolił mi urwać się godzinę wcześniej... Co się działo? Levi... - Podszedł do mnie zmartwiony.

- To nic takiego... Okres przejściowy. Dostałem receptę i to wystarczy. Nie martw się o mnie, Kochanie. Jest dobrze.

- Tak się martwiłem... Nie odbierałeś.

- Musiałem zostawić wyciszony telefon w torbie... Byłem zbyt zamyślony, wybacz...

- Nie szkodzi - pocałował mnie w głowę. - Co tam pichcisz?

- Zrobiłem ryż zapiekany w piekarniku z kurczakiem i warzywami... Na górze jest ser żółty.

- Pachnie świetnie - pomógł mi wyciągnąć naczynie żaroodporne z piekarnika. Nałożył nam jedzenie na talerze i usiedliśmy do stołu.

- Powiedz, co myślisz o dziecku?

- O tym żeby je mieć? Nie wiem... Nie zastanawiałem się. Myślę, że jeszcze na to za wcześnie - ścisnęło mnie w żołądku. Mogłem w ogóle nie pytać...

- Możliwe... Chociaż wiesz, ja jestem starszy.

- A czujesz potrzebę?

- ... Nie... Chyba nie.

- Więc nie ma sensu sobie tym zaprzątać głowy.

- W sumie racja...

Fakt. Nie byłoby po co to roztrząsać, gdyby nie fakt, że ja już byłem w ciąży. Czyli Eren nie chciał mieć dzieci. Jak na razie. Wcale mnie to nie pocieszyło. Czułem się wręcz jeszcze gorzej niż wcześniej. Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem.

Przez resztę dnia udawałem, że wszystko jest w najlepszym porządku. Eren wyręczał mnie w większości rzeczy, nie chcąc pogłębić mojego słabego samopoczucia. Był troskliwy. Pasował na ojca. Ale nie poczuwał się do tej roli. Ja też nie, ale zaczynałem sobie to w głowie układać.

*

Już następnego dnia po prostu musiałem się komuś wygadać. Najlepszą osobą do tego wydała się być Hanji. Najbliższa mi osoba. Studiowała medycynę, w przyszłości miała zamiar zostać ginekologiem. Przyjechała do mnie na małe pogaduszki. Miałem ja jechać do niej, ale naprawdę dziś nie czułem się na siłach, aby wsiąść za kierownicę.

- Dobryy - zawołała z entuzjazmem wchodząc do domu. W rękach trzymała plastikowy pojemnik na ciasto.

- Cześć, miło cie widzieć... - Przytuliliśmy się na powitanie.

- Przyniosłam ciasto! Wczoraj próbowałam zrobić ucierańca z truskawkami i borówkami. Wyszło mi całkiem dobrze

- To miło, że chcesz się podzielić. Siadaj, przyniosę talerzyki i łyżeczki

- Czujesz się lepiej? - Podeszła do stołu i położyła na nim pojemnik. Ja w tym czasie wyciągałem naczynia.

- Trochę, dalej mam mdłości.

- A wiesz już co ci dolega?

- Tak

- Więc? O co chodzi? - Podszedłem, położyłem przed nią talerzyk i widelczyk.

- Usiądź - zająłem miejsce. - Oh, zapomniałem noża, możesz?

- Ugh, Leviii - podała mi go szybko. - Mów wreszcie, co ci dolega?? - Usiadła nerwowo przede mną.

- Nic poważnego. Jestem w ciąży. - Po jej minie wnioskowałem, że przyjęła to na chłodno. Opadła się o krzesło.

- CO TY GADASZ!? - Wykrzyczała i zaczęła się śmiać jak opętana. - Będę ciotką! Ja!? Haha! Co za wiadomość! Ale mi dzień zrobiłeś! Gratulacje!

- Heh, no już, bo jeszcze ktoś usłyszy

- Mieszkacie na takim zadupiu, są tu trzy domy na krzyż z czego jedni z najmłodszych ludzi, pomijając was, mają jakieś 50 lat, a ty się boisz, że ktoś nas usłyszy?

- No dobrze dobrze, ale nie krzycz.

- Eren wie?

- Jeszcze nie...

- To dlaczego mi mówisz pierwszej? Ta wiadomość powinna trafić najpierw do przyszłego taty.

- Wiem... Ale miałem potrzebę pogadania z kimś innym najpierw... Eren nie czuje się gotowy na ojcostwo. Rozmawiałem z nim na ten temat

- Ale już nie ma o czym gadać, już się stało. Musi stanąć na wysokości zadania.

-  W sumie... Racja. Porozmawiam z nim dzisiaj po pracy.

- Koniecznie.

*

*Eren pov*

Od dwóch dni Levi wydawał się być jakiś dziwny. Wciąż miał wolne i zaczynałem podejrzewać, że jego stan jest poważniejszy niż mówił.

Wracając z pracy wstąpiłem do galerii, aby kupić mojemu kochanemu bubble tea. Miał ochotę, więc dlaczego by nie? Gdy wychodziłem, spotkałem na swojej drodze Hanji, jego najlepszą przyjaciółkę.

- O, Eren, jak dobrze cie widzieć.

- Cześć, wzajemnie, ty już po zajęciach?

- Ta, pomyślałam, że się trochę rozejrzę po sklepach. Jeszcze się z tobą nie widziałam, nie było okazji, ale teraz nie jest za późno. Gratulacje tatusiu.

- Słucham? - Zamrugałem parę razy, nie rozumiejąc o co chodzi.

- No jak to? Będziesz ojcem.

- O czym ty... Mówisz?

- O... Levi... Nie powiedział ci jeszcze?

- Nie... Zaraz. Levi jest w ciąży!? I ja dowiaduje się tego od ciebie?

- Wybacz, byłam pewna, że rozmawialiście już...

- Nie, nie rozmawialiśmy... Ale będziemy musieli... Na razie - wyszedłem czując, jak narasta we mnie irytacja.

*****

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top