Rozdział trzynasty


Stałam tak nad szkatułą i wspominałam małego Lokiego i tego człowieka. Chciałam się dowiedzieć, kim on jest i czemu mnie tu przysłał. Ciekawa byłam, czy był świadomy tego, że polegnę...

- Wiedziałaś? - Usłyszałam chłodny głos władcy.

- Królu, wystraszyłeś mnie... - Odwróciłam się i miałam wrażenie, że jego spojrzenia jest ostre niczym miecz.

- Wiedziałaś, prawda? - Naciskał.

- O czym?... - Udawałam, że nie mam pojęcia, o co mu chodzi.

- O tym!!! - ryknął wściekły i pokazał swoje prawdziwe oblicze. Jego blada skóra stała się niebieska, a piękne szmaragdowe oczy, krwisto czerwone. - Wiedziałaś, kim jestem, prawda?!

- Prawda - odpowiedziałam zachrypniętym głosem.

- Wiedziałaś o wszystkim... O wygnaniu, ataku. Wiedziałaś, że byłem to ja, a nie wydałaś mnie. Dlaczego?

- Nie mogę ingerować w teraźniejszość - odparłam beznamiętnie.

- Wiesz, myślałem, że gorzej być nie może, ale jednak. Nikt z mojej „rodzinki" cię o to nie prosił, to po prostu była twoja praca! Miałaś takie zadanie, by się ze mną zaprzyjaźnić i co?! Nawaliłaś!

- Tak, dokładnie! - ryknęłam załamana, już nie wytrzymywałam. - Dlatego chciałam wracać! Byś już nie cierpiał z mojego powodu! Żebym może przypadkiem nie spartaczyła ci przyszłości, jaka ci jest pisana. Przepraszam, lepiej powiedzieć, naprawiła! Loki, nie wiem co sobie ubzdurałeś, ale opamiętaj się! Niczego nie udawałam! - Muszę przyznać, że trochę mnie poniosło...

- Co wiesz? Co będzie dalej? - zapytał zdenerwowany, ale zaintrygowany. Zabolało mnie to, że kompletnie zignorował moje wyznanie na rzecz swoich zysków.

- Nie dowiesz się tego - syknęłam wściekła.

- To się jeszcze okaże - mruknął i uśmiechnął się szatańsko.

Przybliżył się do mnie i nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazłam się w jego objęciach. Teleportował nas do jakiejś jaskini i przykuł mnie magią do skały. W żaden sposób nie mogłam się uwolnić.

- I co? - zapytał z kpiącą miną.

Nie odezwałam się ani słowem. Chłopak zaczął mnie torturować magią, ale nic nie powiedziałam. Nie mogłam, bo by było jeszcze gorzej nie tylko z nim, ale i z całym światem. Efekt motyla. Tortury były codziennie przez parę godzin, a ja dalej nic nie mówiłam. Straciłam rachubę czasu i miałam tego dosyć. Nie odzywanie się w bólu było nie do wytrzymania. Łzy ciągle mi płynęły po twarzy, a on ze mnie kpił. Pewnego dnia nie dałam już rady, musiałam ten ciężar z siebie zrzucić.

- Obiecałeś!!! - krzyknęłam na całe gardło.

- Niby co? - prychnął i znów mnie zaczął torturował.

- Że nie będziesz taki... - spojrzałam na niego z żalem.

- O czym ty u licha mówisz? - Zaśmiał się, bo pewnie myślał, że majaczę.

- Dawno, dawno temu żyła sobie dziewka ze swoją siostrą i matką wdową. Nagle jednej z sióstr zapragnął książę... Książę nie mógł się zdecydować, więc z ich matką zorganizowali jakby konkurs. Wygrała siostra tej dziewki, ale ona nie mogła się z tym pogodzić. Nie chciała przegrać z młodszą siostrą. Wiesz, co było dalej? - Spojrzałam na niego błagalnie, cała wycieńczona.

- Zabiła ją... - odpowiedział zamyślony.

- O tej sytuacji mówiłam wtedy, Loki. Bałam się, że się taki staniesz i co? Jest podobnie... zbyt podobnie.

- O nie, nie jest... - Podniósł moją głowę, złapawszy mocno moją szczękę i spojrzał mi głęboko w oczy. - Ja osiągnę sukces! - Uśmiechnął się szatańsko, a następnie zniknął w zielonej mgle.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top