(14)
*per Graf*
-Dawid. Muszę ci o czymś powiedzieć. Coś bardzo ważnego.
-Słucham.
-Ja jestem w... -zaciął się -tobie zakochany.
Gdy usłyszałem te słowa, mój świat jakby się zatrzymał. Kompletnie nie wiedziałem co zrobić. Nie byłem w stanie się odezwać. Wpatrywałem się bez ruchu w twarz Marcina. Gdy widziałem, że w jego pięknych oczach pojawił się smutek musiałem coś zrobić. Bez zastanowienia pocałowałem go. Również był mega zaskoczony, jednak szybko oddał pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie i wtedy mogłem już mówić.
-Ja też cię kocham. -odpowiedziałem wpatrując się w jego oczy.
-Będziesz moim chłopakiem?
-Oczywiście.
Jeszcze go przytuliłem i lekko musnąłem jego usta. Odpaliłem silnik i ruszyliśmy do mojego mieszkania. Przez całą drogę gadaliśmy o wszystkim. W pewnym momencie padł pomysł przeprowadzki Marcina do mnie. Może działo się to trochę szybko, jednak chciałem tego. Byłem bardzo szczęśliwy w tamtej chwili. Pod mój blok dotarliśmy w miarę szybko. Zabraliśmy nasze rzeczy z bagażnika i ruszyliśmy na górę. Otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka. Przywitał nas puszek. Była już 16, więc postanowiliśmy obejrzeć coś. Gdy mój chłopak przygotowywał przekąski i wybierał film ja robiłem miejsce w szafie. Jeszcze dziś mieliśmy skoczyć po część jego rzeczy. Dosyć szybko się z tym uwinąłem. Wyszedłem z sypialni i ujrzałem Marcina siedzącego na kanapie. Patrzył w moją stronę.
-Może na jutro zaprosimy Kubę, Marcela, Filipa i Krystiana na kolację?
-Możemy ich zaprosić, tylko po co?
-No żeby im powiedzieć, że jesteśmy razem. -odpowiedział jakby to było oczywistością.
-Masz rację. Powinniśmy coś takiego zorganizować. Ale teraz wstawaj. Jedziemy po trochę twoich rzeczy.
Chłopak wstał i poszedł za mną. Chwilę później byliśmy już w samochodzie. Z racji, że był to mój samochód to ja prowadziłem. Jechaliśmy trochę długo. Po około połowie godziny dotarliśmy pod blok chłopaka. Od razu ruszyliśmy do jego mieszkania. Było całkiem ładne, lecz mniejsze od mojego. Poszliśmy do szafy i Marcin zaczął wyciągać z niej ubrania. Pakował je do dwóch walizek. Były dość spore, więc zmieścił dużo rzeczy. Nerwowo się jeszcze rozglądał po mieszkaniu, więc postanowiłem go uspokoić.
-Spokojnie. W poniedziałek tu wrócimy. Za czym się tak rozglądasz?
-Za niczym ważnym. -odparł i ruszył w stronę drzwi.
Poszedłem za nim. Chwilę później byliśmy już przy samochodzie. Zapakowałem jego walizki do bagażnika i dałem mu kluczyki. Sam usiadłem od strony pasażera. Spojrzałem na niego z uśmiechem. Odpalił silnik i ruszyliśmy. Postanowiłem, że zaproszę już chłopaków na jutro. Najpierw zadzwoniłem do Marcela. Odebrał dość szybko.
-Halo.
-Hej Marcel.
-O cześć. Co u ciebie?
-Całkiem spoko. -odparłem -Pytanie jedno mam. Macie na jutro jakieś plany?
-Tak w sumie to chyba nie. -odpowiedział po dłuższym zastanowieniu.
-To dobrze, bo zapraszam was na jutro na 18 do mnie na kolację. Będziecie?
-Raczej tak. Powinniśmy być.
-To dobrze. Muszę kończyć pa.
-Pa.
Rozłączyłem się i wybrałem numer Filipa. Chłopak również potwierdził przybycie. Gdy skończyłem z nim gadać dotarliśmy pod już nasz blok. Oboje wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę bagażnika. W pewnym momencie usłyszałem moje imię i zaraz po tym moja była rzuciła się na mnie i zaczęła całować. Byłem skołowany całą sytuacją i nie mogłem się nawet ruszyć.
*per Bremu*
Zobaczyłem dziewczynę która całuje mojego chłopaka. Myślałem, że ją odepchnie czy coś, ale tego nie zrobił. Moje oczy zaszły łzami i uciekłem z tamtąd w stronę parku. Biegłem przed siebie dobre 15 minut. Zatrzymałem się w pustej części i usiadłem na ławce. Zacząłem płakać. Łzy spływały strugami z moich oczu. Siedziałem tam i nie wiedziałem co mam dalej zrobić. Nie chciałem tam wracać. Nie do niego. Byłem smutny i wściekły.
*per Graf*
Kątem oka zobaczyłem jak mój chłopak ucieka z płaczem. Nie mogłem pozwolić by ponownie zniszczyła mi życie. Odepchnąłem ją.
-Co ty sobie myślisz. 2 lata temu się rozstaliśmy.
-Ale ja chcę do ciebie wrócić. -powiedziała to głosem, któremu nigdy nie mogłem się oprzeć.
Już chciałem się zgodzić, jednak znów ujrzałem zapłakaną twarz mojego chłopaka. Wkurzyłem się na nią jeszcze bardziej.
-To już na mnie nie działa. Nienawidzę cię. Nie pokazuj mi się więcej na oczy.
Zamknąłem auto i pobiegłem w stronę parku. Ona jeszcze próbowała mnie błagać, jednak nie zważałem na jej słowa. W tej chwili liczył się dla mnie tylko Marcin. Wbiegłem do parku i rozejrzałem się dookoła. Było dość jasno, więc miałem jakieś szanse na zlokalizowanie go. Biegłem dalej przed siebie i patrzyłem to w lewo to w prawo. Po jakichś 20 minutach w końcu go zobaczyłem. Bez wahania podbiegłem do niego.
-Marcin błagam przebacz mi. Kocham tylko ciebie.
-Gdybyś kochał tylko mnie odepchnąłbyś ją wcześniej. -odparł przez płacz
-Byłem zaskoczony. Nie mogłem się ruszyć. Proszę wybacz mi.
Spojrzał mi prosto w oczy.
-Nie mogę się na ciebie gniewać. Wierzę ci.
Rzuciłem się mu na szyję. Zacząłem go uspokajać i otarłem jego łzy. Usiadłem obok niego i przytuliłem go mocno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top