Rozdział 27

Siedziałam na ławce jakby na szpilkach. Chłopaki aktualnie wygrywali z kolejną z drużyn: o koszulkach koloru czerwonego. Ja zgodziłam się zejść z boiska, aby Lewis mógł nacieszyć się tym dniem tak jak ja i również dlatego, że wszystkie siniaki oraz stłuczenia dają o sobie znać.

- Na pewno wszystko w porządku?- pytał po raz tysięczny Luke.

-Tak, chwile poboleje i przestanie.- miło, że się martwi, a nawet bardzo ale halo nie umieram. 

****

Nie było zdziwieniem dla nikogo gdy na koniec meczu wynik osiągnął 4-1.

Cała nasza drużyna zaczęła krzyczeć, piszczeć, a następnie wykona grupowego przytulasa. Publiczność zaczęła nam klaskać i drzeć się wraz z nami. Widać było, że cieszyli się tym zwycięstwem tak jak my. 

O mamusiu przeszliśmy do kolejnego etapu!

Zauważywszy, że Nick turla się po boiska bez koszulki z wypisanym napisem na brzuchu podeszłam bliżej, aby mieć lepszy widok na tego niełopa. Na swoim bojlerze miał wypisane dużymi literami: "Ni jako najlepszy zawodnik meczu."

Ach jakże by inaczej.

- Co za poeta wypisał ci to coś tutaj?- pokazałam palcem na jego bebech.

- Widać, że piał samą prawde.- wystawił mi język i kontynuował zabawę z Erickiem, chwytając go za nogi tak, że chłopak spadł centralnie na niego. Teraz to już zalewałam się płaczem. 

- Myślisz o tym samym co ja?- nie zauważyłam kiedy tych dwóch debili znalazło się centralnie przede mną.

- O tak.- popatrzyłam na nich z niezrozumieniem, co właściwie do siebie mówili.

Po chwili jednak zrozumiałam.

- O nie, nie nie...- chciałam już uciec, ale Nick sprytnie złapał mnie za kolana, tak że wylądowałam tyłkiem i plecami na ziemi.- Idioci, won ode mnie.

Nie reagowali na moje szamotaniny, bo Erick trzymał moje ręce, a tamten chuj usiadł mi na nogach podwijając moją koszulkę.

- Chłopaki nie gwałćcie jej.- usłyszałam "ten" głos za mną.

- A co chcesz pomóc?- wybuchli głośnym śmiechem, a ja zgromiłam ich wzrokiem.

- W sumie, czemu by nie.- no chyba go kurwa zabije. Dosiadł się do nich, z pisakiem w dłoni.

- Co ty...- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ na moim brzuchu poczułam zimny flamaster.- Przestańcie do kurwy- zaczęłam się rzucać po ziemi, bo nie chciałam wieczorem mordować się podczas kąpieli aby to zmywać, ale to nic nie dało z racji tego, że trzymali za moje nogi i ręce.

- Kto jej czymś zadka usta.- Erick popatrzył wymownie na trenera.- Zamknij ją pocałunkieeemm, wiem że tego chcesz.

-Uuu uuu.- zaczął się wydurniać (znów) Nick.

- Ale ja was nienawidzę.- wysyczałam do nich, przestając się wiercić na co ucieszyli się

- Grzeczna dziewczynka.- spojrzałam z przymrużonym wzorkiem na Luka. Jakżeby inaczej- na twarzy miał wymalowany ten zadziorny uśmieszek.

Spojrzałam na jego dzieło i nie zdziwiłam się ani trochę na to co tam napisał.

Wszystkiego nauczył mnie super seksowny Parker.

- Uch musiałeś się dowartościować?- siedziałam wraz z nim na środku boiska. Rozejrzałam się za pozostałą dwójką, lecz nigdzie ich nie zobaczyłam.

- Coś w ten design.- mruknął do mnie.- Elena, pogadajmy.

- Luke nie teraz.- przerwałam mu.- Teraz należy świętować, wyjaśnimy to kiedy indziej.

- Ale ja nie mogę już dłużej czekać.- przysunął się do mnie.- Nie mogę znieść myśli, że mnie nienawidzisz.

- Nie nienawidzę Cię.- wyznałam bawiąc się palcami.- Nie byliśmy razem, więc mogłeś robić co chciałeś. Jednak zabolało i nie mogę zapomnieć o tym od tak.

- Żałuję tego.- dzieliły nas jedynie centymetry, jednak nie dbałam teraz o to, kto i co sobie o nas pomyśli.- Gdybym mógł cofnąć czas...

- Ale nie możesz.- zaczęłam powoli wstawać.- A ja nie mogę od razu zapomnieć. Daj mi.... Daj mi po prostu trochę czasu.

- Gdyby to było takie proste.- ze smutkiem na sercu wycofałam się z jego widoku i powędrowałam do innych graczy.

-----

- Imprezzzzaaa!- krzyknął mi do ucha Damien.

- Znowu?- za dużo tego balowania. Nawet nie miałam ochoty, byłam cała obolała i do tego zmęczona.- Serio, nie chce mi się.

- Nie pierdol.- uwiesił się na moim ramieniu John.- Dziś świętujemy, przeszliśmy dalej!

- El, jest tu cała szkoła.- siedziałam na kanapie w domu naszego kapitana czyt. Damien'a. Ale ma chłopak szczęście, że rodzice są u ciotki. Coś mi się wydaje, że dożywotni szlaban za tą domówkę (jeśli można tak nazwać goszczenie ok. tysiąca pijanych nastolatków) jest za mała karą według pani Hale.

- Ale mnie wszystko boli.- marudziłam dalej- Po za tym jestem cała brudna, jak to ma niby być impreza jak od nas wali na kilometr.

- Zrobimy tak.- dosiadł się do nas Erick.- Wypijesz ze swoją ukochaną drużyną, a potem pójdziesz spać do pokoju Damien'a.

- Ych dobra.- klasnęli w ręce i poszli po resztę naszej kadry. 

****

- Za wygraną.- wzniósł toast POWAŻNY Nick.

- I za następny mecz.- dopowiedział Luke.

Wszyscy unieśli swoje kieliszki i wypili. Mi potrzebna była mała popita, ale oni wszyscy zrobili to bez. Pieprzeni faceci.

Po chwili każdy rozszedł się w swoją stronę. Jedni palić zioło, drudzy znów pić a trzeci uprawiać seks na schodach. Jak kto woli...

- No siostra- usłyszałam pijany bełkot za sobą.- Gratulejszyn ode mnie i moich kumpli.

- Chris, jesteś najebany w trzy dupy.- podeszłam do niego, aby go podtrzymać bo prawie się wywrócił na obrzygany stół.

- Nie pierwszy, nie ostatni raz sis.- po źrenicach dostrzegłam, że Peter znów miał zioło.- Brałeś?

- Ty mogłaś, a jesteś jeszcze nawet niepełnoletnia- wydęł wargi jak dziecko.- Zatańczymy?

- Teraz to ty idziesz spać mój drogi.- uwiesiłam go na swoim ramieniu i próbowałam kierować się na schody. Jednak był za ciężki i gdyby nie stolik na jakieś pamiątki rodziców Hale'a upadłabym z nim jak długa.

- Pomóc?- znów ten głos. Już sama nie wiem. On mnie śledzi, czy to jak zwykle jeden jebany przypadek?

- Jakbyś mógł.- postanowiłam skorzystać z jego pomocy bo gdybym znalazła się na schodach, na 99 % zleciałabym z nich.

- Znowu kumplu?- wyszeptał do niego Luke. Jak to znowu? Czyli to jest częsty przypadek?

Szłam za nim i podziwiłam jego tyły. Boże o czym ja myślę- skarałam się w myślach i przeniosłam wzrok na grubą poręcz.

- Gdzie go zanieść?- pytał Parker gdy znaleźliśmy się już na drugim piętrze.

- Daj go do gościnnego.- wyminęłam go i uchyliłam masywne drzwi na końcu korytarza.

Chłopak z łatwością wniósł tam ten wrak człowieka, który jest już prawie moim bratem i rzucił go na łóżko.

- Muszę go przebrać.- fu, nie chcę na to patrzeć. 

- To ja będę w pokoju Damien'a.- powiedziałam i prędko wycofałam się do odpowiedniego pomieszczenia.

-------

Co się stanie w następnym.... HUHUHU <3 Może może... A może nie ^.^

Luke powoli zaczyna płacić za swój niecny uczynek. Huraaaaa cieszymy się :D

LUDZIE 3 MIEJSCE W KATEGORI DLA NASTOLATKÓW!!! MATKO BARDZOOO WAM DZIĘKUJE :* OGROMNJE SIĘ CIESZĘ. DZIĘKUJE PO RAZ KOLEJNY ☆☆☆☆☆

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top