Rozdział 25

Po konferencji z Lukiem udałam się do szatni damskiej. Uf nie było tak najgorzej. Bałam się, że zacznie tłumaczyć swoje zachowanie, ale cieszę się, że tego nie zrobił. Teraz ważny jest mecz, nie problemy osobiste.

Ubrałam na siebie czerwoną koszulkę w białe paski. Kolory naszej szkoły są całkiem ładne. Na piersi widniał znaczek z nazwą naszej uczelni. Włożyłam jeszcze szybko tego samego koloru spodenki i mogłam dobitnie stwierdzić, że chłopaki mają na pewno inne, bo nie zmieścili by w to swoich użytkowych sprzętów. No chyba, że ich nie posiadają...

W każdym bądź razie na nogi naciągnęłam skarpety piłkarskie pod którymi znajdują się ochraniacze. Wbiłam się w korki i byłam już prawie gotowa. Podeszłam do lusterka i zawiązałam włosy w wysokiego kucyka. Przemyłam twarz zimną wodą, bo znów zaczynałam głupieć, że zaryje twarzą w ziemie i pożrę sztuczną trawę na boisku.

Zabrałam telefon z plecaka i wyszłam z mojego schronu. Wykręciłam numer do Damiena.

- Gdzie jesteś?- odebrał już po pierwszym sygnale. Robił sobie selfie beze mnie? A to dupek.

- Na dole, czekamy przy wyjściu.- odrzekł.

Ruszyłam we wskazane miejsce prawie zabijając się na schodach. Uh czy ktoś też ma takiego pecha jak ja?

- Wreszcie jesteś, ile można siedzieć w szatni.- burknął Nick.

- Ciebie też miło widzieć przyjacielu.- czy już wspominałam jak kocham się z nimi kłócić?!

- No pokaż się.- głos zabrał John. Spojrzeli na mnie od góry do dołu, ale nie czułam skrępowania. W końcu to moi kumple, którzy gdy są niewyżyci idą do sukowatych nauczycielek czyt. Erick.

- Dobra świetnie wyglądasz, ale masz się skupić na meczu.- chwila czy to powiedział Nick? Jego ton głosu był poważny, więc trudno mi w to uwierzyć. Kosmici, czy to wy?

- Spokojnie tato, może nie zawale.- poczochrałam go po czuprynie wychodząc z budynku.

Znajdowaliśmy się sporą odległość od boiska, ale na trybunach było widać już naszych kibiców. Większość to ludzie ze szkoły, czyli odwołali im lekcje. No tak, jakby inaczej... Reszta osób to zapewne ludzie z naszego miasta, ale pewnie także kibice drużyn przeciwnych. W końcu to mecz o finał, więc jest to brane na poważnie.

Gdy szłam wszystkie spojrzenia były zwrócone na nasze czwórkę. Czułam się jak jakaś pieprzona gwiazdka filmowa, która jest znienawidzona przez krytyków filmowych. Spojrzenia najwidoczniej wyrażały to co oni sądzili. Że dziewczyna nie da rady. Zaczęły się szepty, a mi od razu zrobiło się słabo.

- Ej wszystko gra?- szepnął Erick przy miejscu zbiórki całej naszej drużyny.

- Tak.- skłamałam.

- Widzę, że nie.- pogłaskał mnie po ramieniu.- El, będzie dobrze jeszcze im pokażesz. Pamiętaj, że to ty dostałaś się do drużyny, a nie Ci cholerni idioci.

- Dzięki.- odparłam i zajęłam miejsce na jednym miejscu na trybunach przeznaczonych dla zawodników.

Po dwóch minutach zjawił się trener. Wyglądał tak cholernie perfekcyjnie w całym czarnym stroju. Krótki rękawek, przez który wychodziły tatuaże sprawił, że zaczęło być mi gorąco, ale szybko ogarnęłam się w myślach.

- Drużyno.- zaczął mówić do nas, siedzących na swoich miejscach.- Macie to wygrać inaczej tak wam jutro przypierdolę treningiem, że nie wstaniecie w weekend.

Przynajmniej jest szczery.

- Mamy nowego zawodnika w drużynie.- o nie zaczyna się. Swój wzrok przeniósł na mnie. Jego oczy wierciły dziurę w mojej twarzy, a ja zaczęłam robić to samo z jego.- Wiecie, że Elena da sobie radę lecz wykażcie dla niej małe wsparcie, bo dziewczyna pewnie nieźle się stresuje.- tu wszyscy zaczęli chichotać wraz ze mną.- Teraz robimy rozgrzewkę i krotki trening, a potem macie do kurwy zapierdalać jak małe samochodziki jasne?- wszyscy pokiwali głowami, lekko skołowani.- Cieszę się, że się rozumiemy.

Wstałam i otrzepałam tyłek z jakiś niewidocznych pyłków z siedzenia i zaczęłam iść za chłopakami. Ręka należąca do osoby, już drugi raz dziś mnie zatrzymuje.

- Ładnie wyglądasz.- szepnął, a puls mi przyspieszył. Wycofał się z mojego zasięgu śmiejąc się pod nosem i podszedł to innych trenerów. Zorientowałam się, że stoję i patrzę na niego, aż ktoś nie machnął mi ręką przed oczami. A raczej ktosie.

- Grasz tutaj?- ciemnowłosy, postawny chłopak zadał pytanie. Nie wydawał się zbyt miły.

- Tak, a to jakiś problem?- moja zadziorna natura dała o sobie znać.

- Radzę zapisać się do cheerleaderek koleżanko.- prychną niski blondyn. Oh już wiem kogo sfalować.

- Dziewczynka nadaje się do tego, a nie do futbolu.- czułam, że żyła żyła na moim czole zaraz eksploduje.

- A co boisz się? Takiej dziewczyny? Że skopie ci dupę?- powiedziałam rozbawionym głosem.

- Nie pogardziłbym w łóżku.- tania, męska dziwka z tego pierwszego.

- Nie przeżywaj tak bo majtek nie dopierzesz

Na to co powiedziałam jego mina zbladła, a kumple wybuchli śmiechem.

Zszerokim uśmiechem pomachałam im na dowiedzenia, a odwróciwszy się moja mina przybrała złowrogi wyraz. Wszyscy mają do mnie bulwersy o to, że lubię grać w piłkę? Że to moje hobby? Bo co, bo to kurwa sport dla facetów? Nieodczekanie ich.
- Co cię ugryzło?- John zauważył moją minę jako pierwszy z chłopaków. Reszta odwróciła się do mnie z zaciekawionymi spojrzeniami.

- Wy faceci to jednak świnie.- skomentowałam nie tłumacząc o co chodzi i zabrałam Nickowi piłkę.

Zaczęłam trening, aby nie złapać jakiejś niechcianej kontuzji. Byłam tak wkurwiona, że nie zauważyłam wysokiego bruneta, na którego wpadłam.

- Przepraszam.- powiedziałam lekko przestraszona.

- Nic się nie stało.- swój wzrok skierował na mnie, a w jego oczach dojrzałam zdziwienia.

- Tak jestem dziewczyną i tak gram w jednej z tych drużyn.- wyprzedziłam jego pytanie.

- Wow, to ekstra.- nie spodziewałam się. Już myślałam, że kolejny będzie ze mnie kpił.- Alan

- Elena, miło mi.- uścisnęłam jego dłoń.

- Więc co sprawiło twoje rozkojarzenie.- zaczął ze mną rozmawiać zabierając piłkę spod nóg. Chce się kiwać? Proszę bardzo.

- Ludzie.- zaczęłam próbę odebrania mu piłki. Nie wyszło.- Niektórzy mają beke z tego, że tu jestem.

- Nie przejmuj się.- odparł, a ja zabrałam mu piłkę.- Są zazdrośni i tyle. Nic z tym nie zrobisz.- kiwaliśmy się tak jeszcze z kilka minut, aż wreszcie usłyszeliśmy gwizdek oznaczający zakończenie czasu wolnego dla drużyn.

- Miło było Cię poznać.- odparłam.

- Ciebie też, życzę powodzenia.

- Ja również.- posłałam mu uśmiech i odwróciłam się aby odejść. W dali ujrzałam, że Luke mi się przygląda. Nie wiem dlaczego, ale mu pomachałam. A on odpowiedział tym samym z charakterystycznym dla niego, zadziornym uśmieszkiem.

---------

Ryczeee ;( Jesteście tak kurwełkę kochani, że aż łezka chce sama lecieć z oka ♡

Mam nadzieję, że zauważyliście nową okładkę. Piszcie wasze zdanie. Czy wam się podoba, czy jest okej. Jeśli nie jest dobrze, będziemy zmieniać :)

Dzięki wam, do następnego ^.^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top