Rozdział 23

Pierdole, nawaliłem. Musiało do tego dojść abym zdał sobie sprawę co zrobiłem, jak ją cholenie skrzywdziłem...Nie wiem jak to naprawię, ale nie zniosę myśli że ją straciłem. Zależy mi, w chuj mi zależy.
Kurwa wpadłem...

Gdybym tyle nie wypił, gdybym nie był wkurwiony to wszystko potoczyło by się inaczej. Formalnie jej nie zdradziłem bo nawet nie spytałem czy chciałaby ze mną być. Gdybym od początku był z nią szczery w związku ze sprawą z jedną z uczennic i z Kelly wszystko byłoby do kurwy inaczej. Mogłem wytłumaczyć jej, że z tą dziewczyną to była jednorazowa przygoda po dragach. Jednak ona myśli, że postępuje z nią identycznie jak z tamtą.

ELENA

- Dajcie mi wszyscy kurwa spokój.- mówiłam, a raczej darłam się do poduszki. Od chyba 5:00 co sekundę dzwoni do mnie Damien, Erick, Nick lub John, do drzwi dobija się Chris, Peter albo Jacob. Jestem zadziwiona faktem, że nie mam kaca bo pamiętam moje "spokojne" bajlando.

Całe szczęście, że mama z Matt'em dziś wracają z wyjazdu służbowego, bo nie wiem jakbym wyjaśniła im tą zaistniałą sytuację, że przybywałam na imprezie ze starszymi ode mnie, że jako niepełnoletnia nawaliłam się i że wróciłam koło 2 czy tam może 4. Coż nie wszyscy w moim wieku mogą wracać do domu kiedy chcą. Do tych osób niestety należę ja, ale hej od czego jest praca mamy.

- Elena, masz otworzyć te drzwi.- warczał Jacob.- Pogadamy.

- Spierdalaj.- fuknęła cicho, ale chyba to usłyszał. Od kiedy stałam się taką buntowniczką...

- Elena, tu Peter.- podniosłam wzrok.

- Czego do cholery chcecie?- pytałam zachrypniętym głosem.

- Otwórz mi.- zażądał.- Wejdę tylko ja, obiecuje.- powolnym krokiem wstałam z łóżka i uchyliłam drzwi. Faktycznie, przed nimi stał tylko on. Otwarłam szerzej wrota do mojej komnaty, wpuszczając go do środka. Wskazałam ręką, żeby się nie krępował i usiadł na łóżku. Walnęłam się plackiem koło niego, zmęczona tym wszystkim.

- Wczoraj daliśmy czadu El.- powiedział do mnie.

- Wiem.- nie byłam dumna z tego co zrobiłam, pomijając fakt, że mi się podobało.

- Było całkiem fajnie.

- To też wiem.- uśmiech wkradł się na moje usta. Przebłyski ostatniej nocy wpadły mi do pamięci. Kąpaliśmy się w basenie sąsiadów, tańczyliśmy jak nigdy dotąd. Nawet pamiętam, że jakiś trzeźwy kumpel chłopaka odwiózł mnie do domu po incydencie z zeżyganiem mu się na gacie. Taki drobny szczegół.

- Ale nie dam ci więcej palić.- ostrzegł.- Chris nieźle mnie zjechał, a Luke...

- Proszę, nie gadaj o nim.- przetarłam twarz dłońmi.- Skończyłam z tym, raz na zawsze.

- Okej.- westchnął.- Ale wiedz, ze żałuje.

- Mam dość.- ironicznie się zaśmiałam.- Wszyscy go bronicie! A nie powinniście! Zrobił to co zrobił. Nie cofnie tego. I wiesz, nawet wątpię, że żałuje. Mówisz mi to tylko dlatego, że Ci przykro.- mówiłam cała zdenerwowana.

- El..

- Żadna El.- uciszyłam go.- Mnie nie ma teraz w szkole, to co robi? Obmacuje się w kantorku albo z tą nauczycielką, albo może z inną z uczennic hm? Bo niby żałuje.- prychnęłam.- Oh dajcie spokój ludzie.

- To twoja decyzja, zrobisz jak uważasz. Ale mam Ci przekazać wiadomość, mogę?- skinęłam głową.- Jutro jest mecz, grasz w nim. I dostałaś się na stałe do drużyny.

- Okej.- nie byłam dumna.- Mam jeszcze jedno pytanie.

- Dawaj

- Parker zrobił to dlatego bo czuje się winny, czy dlatego, że dobrze gram?

- Nie przesadzaj, zrobił to ze względu na twoje umiejętności.

- Jakoś nie jestem pewna...

*****

Postanowiłam nie siedzieć cały dzień w pokoju i wszystkich unikać bo to było bez sensu. Prędzej czy później i tak musiałabym stąd wyjść.

Schodziłam na dół, aby przygotować sobie kanapkę bo moje umiejętności kulinarne nie pozwalają na samodzielne gotowanie obiadu. Gdy już byłam w korytarzu zobaczyłam wszystkich na kanapie w salonie. Wszystkich! Jacob, Chris, Peter, John, Damien, Erick i Nick siedzieli i grali w gry na Xbox, a cały stół byķ w alkohoku. Nic nowego...
Troche przeraża mnie to, że nie mam żadnych koleżanek...

- Hej wam.- stanęłam za nimi wypowiadając głośno to słowo. Wszyscy podskoczyli, bo nie spodziewali się mnie zapewne tutaj.

- Jezu psiapsi.- złapał się za serce Nick.- Za niedługo wykończysz to moje serducho.

- Wybacz.- pogłaskałam go po głowie i udałam się robić kanapki. Nie tylko dla siebie bo Ci idioci, kochani idioci pewnie też są głodni.

- Jak się czujesz?- chmara mężczyzn przeniosła się z kanapy w salonie i zasiadła przy stole w kuchni.

- Jest okej.- skłamała, ale oni nie musieli o tym wiedzieć. Nie było okej, ani trochę, ale nie chciałam żeby myśleli, że jestem aż tak słaba w związku z tą całą sprawą.

- Coś mnie się nie wydaje.- wtrącił Erick bacznie przyglądając się mojej twarzy.

- Mówię serio.- zaczęłam przygotowywać kanapki wraz z Peterem, który był tak miły i zaczął mi pomagać.- Miałam chwilę załamania, ale nie będę cały dzień się żalić poduszce.

- I to mi się podoba.- podszedł do mnie Chris i przybił żółwia.

- Elson jutro ważny meczy, nie wiem czy wiesz ale w nim grasz.- Damien zaczął skakać z Johnem prawie pod sufit a ja otwarłam oczy na ich poczynania. DEBILE.

- Wiem, ale nie jestem pewna czy się zgodzić.

- Zaraz.

- Że

- Co

- Ty

- Pierdolisz.

Mówili po kolei Damien, Nick, Jacob, Erick i Nick.

- Oh boże.- usiadłam obok nich przy stole.- Wpuścił mnie na boisko z poczucia winy, każdy to wie.

- Eeee nie prawda.- zaczął oburzony Nick. Nawet jak jest zły wygląda śmiesznie.- Wpuścił Cię bo grasz zajebiście i jak jeszcze raz usłyszę, że nie chcesz grać to utnę Ci te twoje włoski.- bawiłam się nimi zakręcając je na palcu. Przyglądałam się chwilę Nickowi i zorientowałam się, że ta niecna mina oznacza, że nie żartuje.

- Dobra, ale jak przegracie i to przeze mnie to żale miejsce do Luka.

- Nie przegramy.- zabrał głos Damien jedząc już kanapkę.- Zrobimy tak, że zakwalifikujemy się do finałów panowie!! I panie...

- Ha ha ha bardzo fajna dyskryminacja.- wszyscy zaczęli się śmiać, a ja w duchu podziękowałam za to, że wprowadziłam się do domu Matta i Chrisa. Poznałam prawdziwych przyjaciół, którzy pomogą mi zawsze. Tego jestem pewna.

***

- Przyjdziemy na ten mecz.- mówił do mnie Chris przed wyjściem ze swojego starego domu.

- Serio?- pokiwał głową.- Super, ale wiesz, ze uwaga miała byś skupiona na nas. A jak wy się zjawicie laski dojdą od razu.

- Aż tak?- zaczął cieszyć się jak dziecko Christian.

- Nie zachowuj się jak Parker.- spoważniał po chwili.

- Oj żartowałem sis.- przytulił mnie mocno.- Wiem, że Ci ciężko, ale nic nie poradzisz. Luke jest jaki jest chodź nadal jest moim, Petera i Jacoba przyjacielem, musisz to wiedzieć.

- Jezu Chris, nie wymagam abyś z nim urwał kontakt.- zaśmiałam się cicho.- Po prostu to dupek dla wszystkich oprócz waszej grupy.

- Dużo przeszedł, pogubił się. Nie usprawiedliwiam go jakbyś pytała, jednak nie każdy miał do czynienia z tym co on.

- O czym ty mówisz?- zaskoczenie wymalowało się na mojej twarzy. Od razu przypomniało mi się, że Luke mówił kiedyś że chłopaki są jego jedyną rodziną...

- Nie miał kolorowego dzieciństwa i odbiło się to na nim.- mój wyraz twarzy posmutniał. Było mi go żal pomimo tego jak bardzo go teraz nienawidzę.- Nie pytaj o więcej, nie wiem czy powinienem...

- Mówić to mnie.- dokończyłam za niego. Chciał coś dodać, ale go wyprzedziłam.- Spoko Chris, nie naciskam. Jest okej.

- Dzięki.- pocałował mnie jeszcze w policzek i udał się do swojego nowego mieszkania.

Ja w tym czasie oczekiwałam, aż z wyjazdu wróci mama z Mattem. Chciałam spędzić z nimi trochę, czasu bo ostatnio bardzo dużo się działo.

------
Oł je. Meczyk sie szykuje.
Ciekawe czo jeszcze odpierdoli nasz trenerek huhu. Nie zapominajcie, że oprucz treningów jest jeszcze wf w szkole, czyli = więcej Luka chuja lub już Luka mondrego. (Tak mondrego nie mądrego ☆☆)

Dzięki, że ze mną jesteście i takie miłe rzeczy mi piszecie. Uwieeeelbiam was ♡♡
Ps. mam już pomysł na nowe opowiadanie, ale najpierw zakończę tą serie, która potrwa jeszcze hola hola. Więc ziomy nie opuszczę was tak szybko haha xd.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top