Rozdział 21
Proszę, przeczytajcie notkę pod rozdziałem. Nie jest związane z Jesteś moim problemem, ale bardzo dla mnie ważne :)
- Po co mam jechać na tą imprezę?- marudziłam jadąc autem z Peterem.
- Bo tak.
- Nawet nie mam odpowiednich ciuchów.- popatrzyłam a małe lusterko.- I dobrego makijażu.
- Boże El wyglądasz dobrze.- łatwo go zdenerwować. Jest bardzo niecierpliwy.
- Mam nadzieje, że nic nie brałeś- przeniosłam wzrok na niego przypominając sobie jego podczas ostatniej imprezy.- Nie chcę zginąć w tym samochodzie.
- Jestem czysty.- uniósł dłonie w geście obrony. Najwyraźniej nie miał ich zamiaru znów położyć.
- Chwyć tą kierownice!- krzyknęłam mu do ucha.
- Luz, wszystko gra.
- Peter nie wkurzaj mnie! Dziś jeden z twoich przyjaciół to zrobił.- zakryłam usta dłońmi na to co powiedziałam. Cholera, bo się wyda.
- Pewnie chodzi Ci o Luka.- parsknął śmiechem.
- Nie, nie niego.- zaczęłam wpatrywać się w krajobraz budynków za oknem aby nie wyszło że kłamię.
- Nie musisz udawać, czytałem wasze sms-y.- odwróciłam się oburzona przodem do niego.
- Co zrobiłeś?
- Oj wyluzuj, nikomu nie powiem.- pogłaskał mnie po głowie. No kurwa czy ja jestem kotem?- O co się pożarliście?
- A czemu myślisz, że Ci powiem?
- A czemu myślisz, że się nie dowiem?- posłałam mu niezrozumiałe spojrzenie.- Och wiesz Luki jest czasem jak baba. Przychodzi do wujka Peta wypłakać się na ramieniu i takie tam.
- Daj już spokój.- westchnęłam.
- Chodzi o jakąś dziewczynę, mam racje?
- Skąd to wiesz?
- Och do kurwy. Wy, kobiety nie jesteście aż tak skomplikowane. Przeważnie chodzi o inną.
- Filozof się znalazł.- prychnęłam.
- No czekam.
- hmm?
- Zadawaj pytania, oj wiem że chcesz.
- Nie, nie chce.
- Odpowiem na wszystkie, nawet te TRUDNE pytania.
- Czemu jesteś taki upierdliwy?
- Ludzie staram się wam pomóc! Ty jesteś zdołowana, on też.
- Chwila chwila. Widziałeś się z nim?
- Chwilę przed tym jak Cie zgarnąłem.
- Czyli wiesz o wszystkim!
- Wiem.
- Więc po co się mnie pytasz skoro jesteś tak dobrze poinformowany?
- Jest zabawnie.- zaśmiał się.- A tak poważnie chcę poznać twoje zdanie. On mi powiedział co przytrafiło się jemu, teraz twoja kolej.- czyli Luke jeszcze nie wie o mojej rozmowie z Kelly. Niech tak zostanie.- Och no dawaj, będę waszym psychologiem.
- Pater, odwal się.- postanowiłam mu nie mówić. Tak naprawdę chciałam się wygadać, ale mój monolog pozostawię przyjaciołom. W końcu Peter i Luke się przyjaźnią, co prowadzi do tego, że wszystko by mu powiedział. A tego nie chcę. Chcę wreszcie świętego spokoju.
- No dobra, ale jak coś wujek Peter jest także do twojej dyspozycji.- zaśmiałam się, ponieważ ten chłopak tylko z wyglądu zgrywa takiego "buntownika". Teraz jest zabawny, wesoły i bardzo wkurzający.
***
- To tutaj.- wskazał palcem na duży dom. Chwila chwila...
- Ty kłamco.- uderzyłam go w ramie.- To wasz dom!
- Oh zapomniałem o tym wspomnieć.
- Jesteś idiotą.- fuknęłam i wyszłam z auta.- A impreza to na jaką okazje?
- Chris się dziś wprowadza.- zrobiłam wielkie oczy. To już dziś?
- Nawet mi nie powiedział, super.
- Podobno Luke Ci mówił...- i znowu ten trener.
- Nie gadajmy o nim.- powiedziałam i ruszyła do drzwi. Już z daleka było słychać głośnią muzykę, krzyki młodzieży, której w większości nie znam. No tak, brachol chodzi do innej szkoły.
- Nawet nie znam tu nikogo.- marudziłam dalej.
- Znasz nas.- och tak, super.- A po za tym alkohol pomoże Ci zawrzeć nowe "znajomości"
- Po pierwsze jestem od was wszystkich młodsza.- machnął ręką.- Po drugie nie chodzę do łóżka z przypadkowymi osobami.
- Wiesz, na trzeźwo też tak mówiłem
- Oh jesteś obrzydliwy...
- Daj spokój El, pobawisz się trochę i tyle.
- Dobra, a teraz zaprowadź mnie do Chrisa.- popatrzył na mnie oczekując wyjaśnień.- No muszę mu dać zjebe za to, że zostawia mnie tam samą.
- Możesz tu przychodzić kiedy chcesz.- dzięki Peter to miłe. Szkoda, że to dom jednej osoby, której chce się pozbyć z mojego życia raz na dobre.
***
Przeciskałam się przez masę, jeszcze nie pijanych (ze względu na wczesną godzinę) ludzi. Gdzieś za mną kroczył przyjaciel Chris'a, ale aktualnie skupiłam się aby nie dostać czyjąś ręką w twarz.
Kurde ile tu się jeszcze ludzi zmieści...
Byłam tu niecałe 5 minut, a już z siedmiu facetów obmacało mi tyłek gdy próbowałam znaleźć Christiana. Skręciłam w korytarz prowadzący do kuchni. Nie myliłam się, lekko wstawiony blondyn prowadził rundkę pokera z nieznajomymi mi mężczyznami.
- Zgubiłaś się kochanie?- zapytał jeden z nich gdy przekroczyłam próg pokoju. On mnie tak nazywał... Czemu każde słówko musi mi się z nim kojarzyć...
- Nie .- odparłam pewnie.- Chris chodź pogadać.
- Przedstawisz nas pięknej pani?- mówił totalnie zjaramy gość.
- Nie- powtórzył moją wypowiedz Chris a ja się cicho zaśmiałam. Chłopak wstał z krzesła i przywitał mnie przytulasem.- Jak się czujesz?
- Dobrze, a co?
- A to i owo...- spojrzałam na niego i już wiedziałam.
- Ty wiesz
- Jasne, że wiem.
- I nie jesteś zły?
- No co ty.- machnął ręką.- Siostrzyczka dziewczyną mojego kumpla, czemu nie.
- Spokojnie, już tak nie będzie.
- Słyszałem.- westchnął.
- Jednak chłopaki to większe plotkary od dziewczyn.
- Chodź, napij się i odstresuj.- zaprowadził mnie do stolika pełnego alkoholu.
Fajny mi przykład daje. Ale w sumie, czemu by się nie napić i chodź na chwilę odstresować.
Chłopak chwycił dwie butelkę piwa i podał mi jedną. Wzięłam i wzniosłam z nim toast.
- Abyś często tu wpadała sis- przybiliśmy i wypiliśmy jednym duszkiem całą pojemność butelki.
***
- Staczam się przez was wszystkich.- mówiłam do Jacoba, Peter'a i Chris'a podczas odpoczynku od tańców.
- Kiedyś musisz mała.- mówił Peter paląc papierosa- Chcesz?
Zastanowiłam się chwilę i skinęłam głową. Jeszcze nigdy nie paliłam, chciałam wiedzieć czy to takie "super" jak mówią inni.
Wzięłam bucha i czując ten jakże okropny posmak zakrztusiłam się.
- Ej spokojnie.- zaśmiał się Peter.- Patrz pokaże Ci.- wziął mnie na kolana, na co poczułam się dość dziwnie. To się źle skończy.
Chłopak pokazał mi jak dobrze zapalić. Faktycznie, potem szło mi coraz lepiej ale nie mam zamiaru tego robić. Było okej, ale jakoś za specjalnie to mnie nie kręci.
Zeszłam z kolan "bad boy'a" i skierowałam się do kuchni po więcej alkoholu dla wszystkich. Przechodząc koło schodów, zobaczyłam migdalącą się parę. Nie zatrzymałabym się, gdybym w tym tłumie nie rozpoznała, że był to Luke i panna Kelly.
-----
Mam do was małe pytanko. I oczekuję szczerej wypowiedzi :)
Więc mam w planie pisać opowieść akcji. Nie teraz, ale kiedyś tam np. po ukończeniu tej serii (od razu mówie, mam w planie napisać jeszcze dużo rozdziałów tej książki)
Nie zdradzę wam narazie szczegółów ponieważ chcę, aby wam się spodobało, ale interesuje mnie wasze zdanie na ten temat. Chcielibyście czytać coś takiego? Czy może wolicie coś innego :)
Proszę koniecznie dajcie znać w komentarzach co o tym sądzicie, czy z chęcią czytalibyście książkę akcji, w której pojawiłoby się niebezpieczeństwo wraz z miłością.
Z góry wielkie dzięki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top