13. "Hotel?"

Kamerzysta pov.

Był poniedziałek. Rano wyjechałem z Markiem do Berlina, bo chciał tam zrobić test szybkości naszego samochodu sportowego, na który tak narzekał. Po wszystkim odetchnąłem z ulgą, że nadal żyjemy. Nagrałem pożegnanie Kruszwila z widzami i wyłączyłem kamerę, po czym oparłem się o auto.

- Serio obetniesz mi tą wypłatę? - zapytałem zrezygnowany.

- Nieee… - odezwał się po krótkiej chwili. - Tym razem mówiłem tak na potrzebę filmu.

Ucieszyłem się na te słowa. Staliśmy tak przez chwilę w ciszy, aż jej nie przerwałem:

- Jedziemy już czy robimy coś jescze?

- Wiesz… - mówił. - Jest po dwudziestej i zanim dojedziemy do domu, będzie już późno. Tak się zastanawiałem, czy może nie przenocować w hotelu?

- Hetel? - powtórzyłem. - Byleby były wolne pokoje.

Znalazłem w internecie jakiś hotel o nazwie "Titanic Haussee Berlin". Był czterogwiazdkowy, ale po dłuższych namowach Marek się zgodził zwłaszcza, że był to jeden z droższych hoteli. Zdjęcia pomieszczeń w nim bardzo mi się podobały więc sądziłem, że będzie zajebiście. Kierowałem się w tamtą stronę. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu Calvina Kleina, bo Marek nie chciał spać w tych samych ubraniach, które miał tego dnia. Nocleg znalazłem dopiero po około godzinie. Weszliśmy do środka. Już na początku budynek robił wrażenie.

- I jak myślisz? - zapytałem zwracając się w stronę Kruszwila.

- No… W miarę ładnie, ale gdybym się przyjrzał bliżej, pewnie znalazłbym niedoskonałości. Poza tym nie wiem, meble nie są wykonane z materiałów najwyższej klasy.

A ten znowu swoje… Mimo to i tak go uwielbiam. Gdy od lady odeszła ostatnia osoba popatrzyłem w stronę mojego towarzysza.

- No idź. Na co czekasz? - powiedział, wręczając mi kilka tysięcy euro.

Stresowałem się trochę. Nie umiałem mówić po niemiecku, ale po angielsku już potrafiłem się dogadać. Powoli podszedłem do lady i zacząłem zamawiać pokój dwuosobowy.

Kruszwil pov.

Wsłuchałem się w rozmowę Łukasza z recepcjonistką. Nie sądziłem, że potrafi tak dobrze mówić po angielsku. Szczerze… To ten głupek zrobił na mnie małe wrażenie. Po kilku minutach podszedł do mnie z danym mu kluczem.

- Pokój sto pięćdziesiąt - odparł.

- To chodź - powiedziałem wzruszając ramionami.

Zwiedziliśmy kilka pięter, aż nie znaleźliśmy naszego pokoju. Gdy otworzyliśmy drzwi, ukazało nam się duże pomieszczenie z…

- Kamerzysta… - mówiłem. - Dlaczego tu jest tylko jedno łóżko?

- Że c… co?! - wydawał się zakłopotony. - Marek, przepraszam. Zapomniałem o to zapytać. M… Może porozmawialm o tym z recepcją. Poczekaj…

- Nie - zatrzymałem go. - Daj już spokój. To tylko jedna noc… - westchnąłem.

Powoli weszliśmy do pomieszczenia. Zacząłem się rozglądać. Od razu zauważyłem kilka niedoskonałości ale postanowiłem o nich nie mówić. Na ścianie wisiał zegar. Widniała na nim dwudziesta pierwsza trzydzieści. Poczułem lekki głód.

- Kamerzysta, mamy jedzenie? - zapytałem.

- Chyba nie… Ale sklepik na dole może być otwarty - odpowiedział.

- Ale tam są same nieprestiżowe przekąski… Masz poprosić kucharza o przygotowanie mi smażonych krewetek.

- O tej godzinie?

- Tak. Zapłać mu tym - wyjąłem z portfela banknot o wartości dwustu euro, czyli około osiemset złotych.

- To nie za dużo? - zapytał, otwierając szeroko oczy.

- Nigdy nie jest za dużo.

- Skoro tak, to czemu nie podniesiesz wypłaty?

- W tym wypadku jest za dużo. Okej, weź tą kasę i zamów mi smażone krewetki z doniesieniem do pokoju.

Łukasz odebrał ode mnie pieniądze i poszedł do recepcji. Usiadłem na łóżku. Jedno, duże łóżko dzielone z nim. Na myśl o tym moje serce przyspieszyło z niewyjaśnionych powodów. To będzie dołująca noc, ale chyba przeżyję. Po kilkunastu minutach Kamerzysta wrócił.

- Udało mi się dogadać. Niedługo będziemy jeść.

- Czekaj… Co to znaczy "będziemy"? To miało być danie dla mnie!

- A, no tak… - westchnął smutno. - Kupiłem tylko batonika, ale może mi wystarczy…

Krewetki przyszły do nas po piętnastu minutach. Wyglądały apetycznie. Podziękowałem obsłudze, która po chwili opuściła nasz pokój. Taca leżała już na stole. Były do tego również dwa talerze i widelce. Wziąłem po jednym naczyniu i  sztućcu. W czasie jedzenia Łukasz się dosiadł obok mnie.

- Mareeek… - powiedział, specjalnie przeciągając.

Spojrzałem mu w oczy. Nie wiem, co się stało, ale jego wzrok sprawiał, że miałem ochotę się z nim podzielić. Powstrzymywałem się jeszcze chwilę, ale odpuściłem po pewnym czasie.

- Niech ci będzie - odparłem i nabiłem jeden z owoców morza na widelec. - Otwórz usta - zaśmiałem się.

Kamerzysta chwile patrzył na mnie ze zdziwieniem i słodko się uśmiechając, to znaczy… Po prostu się uśmiechając, ale po chwili zrobił to, co kazałem, a ja pokierowałem mu krewetkę do buzi. Musiało to wyglądać komicznie. Dopiero po chwili zrozumiałem, co ja właściwie robię. Poczułem lekkie rumieńce na swojej twarzy.

- Nie wiem… - mówiłem. - Możesz wziąć z trzy krewetki, nie więcej.

Łukasz z chęcią to zrobił. Po skończonym posiłku zadzwonił do recepcji o prośbę zabrania brudnych naczyń. Janpołożyłem się na łóżku, a on usiadł na fotelu. Jakiś czas nie odzywaliśmy się do siebie, tylko szperaliśmy coś w telefonach. Potem po kolei szliśmy się kąpać. Kilka razy w życiu brałem kąpiel w kranówie i teraz znowu musiałem przeżyć to piekło… Zrobiłem to jak najszybciej, żeby nie przesiąknáć biedą. Lepsze to, niż chodzić jeszcze bardziej brudnym. Czas tak zleciał do północy. Postanowiliśmy się w końcu położyć spać. Zgasiliśmy światło, a pokój oświetlała tylko lampka nocna stojąca na szafce nocnej.

Kamerzysta pov.

Marek leżał już przykryty kołdrą. Przełknąłem ślinę. To pierwszy raz, kiedy będę z nim spał w jednym łóżku. Nie mogę mu zradzać, że mi się podoba. Za szybko. Poza tym on jest hetero i na pewno mnie zwolni, gdy dowie się, że jestem gejem. Dobra, nie gejem. Właściwie to jestem bi. Nawet taka wizja mnie boli… Nadal nie do końca to akceptuję. Po chwili położyłem się na swoim miejscu.

- Dobranoc… - wyszeptałem i zgasiłem lampkę.

- Dobranoc - powtórzył. - Następnym razem załatw osobne łóżka.

Sam nie wiedziałem, czy cieszyć się z obecnej sytuacji. Byłem odwrócony do niego plecami. Leżałem sztywno bez ruchu przez kilkanaście minut z ciągle bijącym sercem. Gdy w końcu trochę się rozluźniłem, odwróciłem się w stronę Kruszwila. Spał na plecach. Odczekałem jeszcze chwilę.

- Marek… - powiedziałem, żeby sprawdzić, czy śpi.

Nie odezwał się. Delikatnie go szturchnąłem, ale nie zareagował. Uff, zasnął - pomyślałem. Księżyc za oknem lekko oświetlał jego twarz, przez co mogłem mu się przyglądać. Uśmiechałem się na ten widok. Odrobinę zbliżyłem się do chłopaka. Dotknąłem jego ręki  słysząc jego płytki oddech. Chciałbym się zbliżyć do niego jeszcze bardziej, ale wiedziałem, że nie mogłem. Poza tym bałem się, że go zbudzę. Nie wiem, jaki czas tak się w niego wpatrywałem, ale było to dość długo. Może pewnego dnia uda mi się go zdobyć, ale raczej są to tylko moje marzenia. Na tą myśl poczułem małą łzę płynącą po moim policzku. Nie chciałem już o tym myśleć. Przewróciłem się na drugi bok i zamknąłem oczy. Minęło dość dużo czasu, zanim zasnąłem, ale ostatecznie udało mi się to zrobić.

*******************************

Sex dopiero po ślubie xD Nie no, żart :>
pozytywy tego, że akcja jest taka wolna, bo im szybciej by się rozwijała, tym szybciej skończyła by się książka ;/
No to nie wiem, narka xd
Pozdro.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top