Rozdział 1.,,Koniec?"

Pov. (T/I/K/D)
Siedzę tu już kilka tygodni. Udało mi się przyzwyczaić do smrodu panójącego wokół, ale nadal przerażają mnie tutejsze koty. Zaprzyjaźniłam się Furią , była to biała kotka z charakterystyczną rudoczerwoną plamą na lewym oku.
A ten ich przywódca Bicz jest straszny
,ale zauważyłam że traktuje mnie ulgowo i nie wiem dlaczego ale mam wrażenie jakby miał przy tym jakiś cel.
Właśnie idę z Biczem jak to powiedział ,,Misję dla dużych kotków(jak co ja tam o Biczu czytałam to co było w 6 tomie wojowników i z animacji na yt więc nie bijcie mnie jeśli Bicz by tek nie powiedział),, nic więcej.
Postanowiłam się go spytać.
- Bicz ,a o co chodzi w tej misji? - spytałam się tak jak chciałam.
- zobaczymy ile jesteś warta- uśmiechnął się złośliwe, na co drgnęłam.
-o ci ci chodzi?
-zobaczysz~
Muszę przyznać nie podoba mi się to.

Chyba doszliśmy do tego miejsca, a ja nadal nie wiem co tu robimy. Bicz kazał(aż mi się przypomniało co mówili moi koledzy ,,Pani Kazała kazała...,, kto wie o co chodzi?) jednemu z kotów gdzieś pobiec. Nagle usłyszałam szczekanie psa.

- Więc teraz pokażesz co umiesz.
Wskoczył dość wysoko dając ogonem znak bym została tam gdzie jestem. Z uliczki wybiegł kot, a zanim biegł olbrzymi pies. Kot wskoczył tam gdzie jego przwódca. Pies chwilę wpatrywał się w dwa koty, do czasu kiedy zorientował się że ja tu stoję. Patrzył na mnie jak na zdobycz. Zaczął biec w moją stronę, a ja zaczęłam biec przed siebie. Biegłam najszybciej jak mogłam moje krótkie łapy mi nie pozwalały na szybszy bieg. Wybiegłam z uliczki, wbiegłam na twardą, ciemną powierzchnię. Bestia zatrzymała się przed twardą.
Ciekawe dlaczego nie wbiegnie na tą dziwną zimę?- pomyślałam . Stałam tak i wpatrywałam się w psa, a ten wyglądał jakby chciał mi powiedzieć, że nie jestem bezpieczniejsza tu. Z zamyśleń wyrwał mnie straszny chałas i krzyk jakiegoś kota.
-(T/I/K/D)! Złaś z drogi!- to był Bicz.
Czy coś mi grozi?- popatrzyłam prosto przed siebie. Stałam przerażona w moją stronę jechał potwór.
- Na co czekasz! Złaś!- wrzask kocura wyrwał mnie z paraliż strachu.
Szybko zbiegłam z drogi omało co mnie nie potrącił.
- Uciekaj! - znowu się wydarł.
Co się stało przecież nie stoję już na drodze- pochwili zdałam sobie że to jeszcze nie koniec. Usłyszałem szczekanie zaczęłam znowu uciekać.

Łapy mi opadają jestem blisko jakiegoś lasu. Potknęłam się o swoje łapy ze zmęczenia. Już myślałam, że mnie Zabije ale tak się nie stało. Pies zwijał się z bólu, a z pyska kipiała piana. Po chwili bestia przestała się ruszać i oddychać- zginął. Nie wiedziałam co mu się stało przyglądałam się mu z każdej strony i ujrzałam na jego grzbiecie węża. Zanim zorientowałam się, że muszę stąd uciec poczułam niewyobrażalny ból. Ciężko oddychałam, po chwili wszystko mi się rozmazało przed oczami, a potem nic już nie wiedziałam tylko czerń.

Czy to koniec?

Wrzuciłam kolejną część cieszycię się?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top