20
~Ethan~
Siedziałem na łóżku gdy nagle mój telefon za wibrował. Chwyciłem go do ręki i odczytałem wiadomość. O szlak on ma Alex! Szybko podbiegłem do szafy wyciąłem potrzebną rzecz i zaraz zbiegłem do wyjścia. Kurde sam przecież nie dam rady, ale wiem kto mógłby mi pomóc.
- Em cześć?! - Odezwał się zdziwiony chłopak, stojący w drzwiach.
- Musisz mi pomóc.
- Czemu miałbym ci pomagać? Przecież cie nawet nie znam- Widać było że nie miał dobrego humoru.
- Matt tu chodzi o Alex, porwali ją- Powiedziałem szybko.
-Że co? Kto ją porwał? - Zapytał zdenerwowany.
- Tacy kolesie, ale nie ważne. Pomożesz czy nie?
- Tak już się ubieram. -Gdy tylko wyszliśmy z domu od razu zacząłem tłumaczyć chłopakowi strategie. Objaśniłem wszystko dokładnie trzy razy. Dotarliśmy na miejsce i od razu skierowaliśmy się w stronę budynku.
- Pamiętaj ja idę ich zagadać, a ty bierzesz Alex i wiejesz- Szeptałem chłopakowi.
- Pamiętam- Stwierdził pewnie.
Byliśmy już w budynku więc zaczęliśmy działać. Podbiegłem do chłopaków i zacząłem rozmowę.
~Alex~
Siedziała w tym szarym i brzydkim pomieszczeniu i wpatrywałam się w ściany. Miałam dużo czasu na myślenie, a także na modlenie się bym tu przeżyła. Drzwi pokoju otwarły się, a ja automatycznie wstałam. Zauważyłam że mimo iż drzwi były otwarte nikt przez nie nie wchodził. Podeszłam bliżej by zobaczyć czy ktoś tam i wtedy z za drzwi wyskoczył chłopak.
- Matt?- Na mojej twarzy pojawił się banan. Podbiegłam do przyjaciela i przytuliłam go. - Co ty tu robisz? Gdzie Ethan?
- Ratuję cię, a Ethan sobie poradzi.
- Jest tam z nimi?
- Tak, ale- Przerwałam chłopakowi.
- Przecież oni go zabiją! A uwierz że wolałabym zrobić to ja- Naszło mnie na żarty- Musimy mu pomóc!
- Ja do niego pójdę, a ty uciekaj. Jasne?- Zapytałam chłopak
- No dobrze, ale uważaj na siebie- Podeszłam do chłopaka i dałam całusa w policzek. Tyko niech sobie nie myśli że go posłucham. Gdy chłopak odprowadził mnie na zewnątrz i odszedł, zaczęłam szukać czegoś przydatnego. Spojrzałam na stos różnych przedmiotów i wyciągnęłam z niego pałkę. Jak w filmach dają rade to ja też dam, nie? Najwyżej nie do żyje następnego dnia... Wzięłam przedmiot w ręce i ruszyłam z powrotem do budynku.
- Myśleliście że jak mi to oddacie to spokojnie sobie pójdziecie? Dziewczyna zwiała trudno, ale z wami nie skończyłem- Usłyszałam szyderczy śmiech. Spojrzałam niezauważalnie na miejsce rozmów i ujrzałam Ethan'a i Matt'a stojących na środku, a w okół stało trzech kolesi. Zobaczyłam jeszcze odwróconego mężczyznę stającego ze dwa metry ode mnie, pewnie pilnował wyjścia. Dasz radę! Chodziłaś na naukę samoobrony, karate i oglądałaś filmy! Próbowałam sama siebie namówić chwyciłam pałkę do ręki i już miałam uderzyć gdy ktoś nagle mnie odciągnął.
- Pozwól że ja to zrobię- Wyszeptał blondyn, wyrwał mi pałkę i uderzył mężczyznę, który momentalnie upadł na podłogę. Całe szczęście nikt nie zauważył.
- Dylan, a ty nie jesteś raczej po stronie tych tamtych? - Spytałam zdziwiona.
- Coś ty, nawet nie wiesz jak długo na to czekałem- Zaśmiał się po cichu chłopak, na co również odpowiedziałam cichym śmiechem.
- Dobra, a co teraz?
- Teraz idziemy na żywioł - Zaśmiał się chłopak, wbiegając na sale z palką w ręce.
Nie wiedziałam co zrobić więc postąpiłam podobnie. Niestety zorientowałam się że on ma broń i siłę, a ja stałam na środku jak kołek.
Zamiast pomóc, spoglądała tylko jak Dylan, Matt i Ethan obrywają.
Gdy jeden z chłopaków dostał w twarz, a ja ujrzałam krew od razu zareagowałam. Chwyciłam szklanka butelkę bodajże po piwie, pobiegłam do mężczyzny i rozbiłam mu ją na głowie.
Zaraz po tym Matt chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Choć szybko- Wyszeptał.
- Ale co z Dylan'em i Ethan'em? - Zapytałam zaniepokojona.
- Dadzą radę, został im tylko jeden gościu. Po za tym zaraz przyjadą gliny i ich zwiną.
Wyszliśmy z budynku i zaraz ujrzałam policję. Przyjaciel miał rację.
Staliśmy przed budynkiem i czekaliśmy. Po około pięciu minutach z budynku wyszli Ethan i Dylan, a za nimi nie znani mi mężczyźni z policją. Przyglądałam się chłopakom i ujrzałam że jeden ma rozwaloną wargę, nos i podbite oko. Drugi rozwalony łuk brwiowy i wargę, a przyjaciel stojący obok mnie nie posiadał ran na twarzy, ale na jego ramieniu ujrzeć można było zakrwawioną ranę.
- O mój Boże!- Wykrzyczałam - Jedziemy szybko do domu to wam to opatrzę.
Jak powiedziałam rak też zrobiliśmy. Siedzieliśmy w kuchni, a ja opatrywałam rany chłopakom. Gdy skończyłam usłyszałam dźwięk dzwonka. Poszłam otworzyć drzwi, a przed nimi stał Policjant.
- Tak? coś się stało?
- Znajduję się tu teraz Dylan Winslet?
- Tak- Odezwała się chłopak podchodzący do drzwi.
- Jest Pan zatrzymany.
- Chciałbym oświadczyć że oni mnie do tego zmusili - Oznajmił.
- Porozmawiamy na komendzie.
--------------------------------------------------------------------------------
Niestety ale taki krótki. ;_;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top