rozdział szósty

Mimo, że myślałam, że to nadal wszystko żart zaczęło mi się to wszystko układać w liczą całość.
Jezu ile jeszcze będę musiała cierpieć przez ten głupi świat. Nie wiem czy wspominałam już wcześniej, ale moi rodzice wyjechali, a wczoraj przyszedł do mnie list. Był zapakowany w czarną, smutną kopertę. Gdy go otworzyłam nie mogłam uwierzyć. Moi rodzice oni......... Nie żyją. Wiedzieli, że umrą, a mimo wszystko wyjechali. W liście było także napisane, że zostawili mi tyle pieniędzy, że mogę spokojnie skończyć studia. Ale skąd oni mogli mieć tyle pieniędzy. Mimo, że nigdy w domu niczego nie brakowało nie mogłam powiedzieć, że stać nas było na nowy dom czy nawet auto.

Nie widziałam już co robić najpierw próba gwałtu na mnie, a potem nawet rodzice od demnie odeszli. Nie wytrzymałam poszłam do apteki, olałam szkołę. Kupiła sobie silne leki nasenne, wróciłam do domu i połknęłam całe opakowanie. Od razu zaczęło mi się kręcić w głowie. Upadłam....... Czy ja umieram???

* Zauważyłem, że już nie ma nowej uczennicy. Przecież dopiero tydzień temu składała papiery do tej szkoły, a już się z niej wymiguje. Postanowiłem, że po zajęciach pójdę do niej do domu i zapytam się czemu nie była na wszystkich lekcjach tylko na dwóch. Nie wiedziałem gdzie mieszka więc zacząłem przeszukiwać jej akta w nadziei, że znajdę numer domu. Po 10 minutach znalazłem swój cel i bez namysłu udałem się do jej domu. To co tam zobaczyłem zatkało mnie kompletnie....

Dzisiaj tak trochę bardziej drastycznie xD.

Lysandra-ever

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top