rozdział siódmy
Widzę światło, czy to już śmierć.... Nie uhhh myślałam, że będę miała spokój, ale nie przecież ktoś musiał mnie przywieść do szpitala, bo teraz każda osoba po kolei pomaga innym, gdy chcą się zabić (czuć tą ironię xD). Podniosłam rękę i to co od razu zobaczyłam była piękna, duża kroplowka, której tak bardzo nienawidziłam przyjmować, bo zawsze bolało mnie to jak wbijali mi ten wenflon do ręki. No nic przyszedł do mnie doktor.
- Dzień dobry. Nazywam się doktor Zbigniew Herat i będę twoim lekarzem. Niestety twoi rodzice nie przyjadą do ciebie, ale na szczęście uzyskałem ich zgodę i mogłem zrobić operacje dzięki, której żyjesz.
- Dlaczego nie mogłam w spokoju umrzeć przecież dla wszystkich wyszło by to o wiele lepiej. Nikt nie musiałby się męczyć z takim czymś jak ja...
- Och moja droga ci ty wygadujesz na pewno wszyscy by za tobą płakali.
- Ale pan nie wie jak to jest zostać prawie zgwałconą. Jak się mogą czuć osoby w takich chwilach gdy jeszcze do tego nie ma żadnej bliskiej dla niej osoby przy niej.
- Och moje dziecko jestem lekarzem od prawie 25 lat. Wiele rzeczy tutaj widziałem, o których ty nie miałaś bladego pojęcia. Ludzie umierali na moich rękach. Myślisz, że tak łatwo patrzeć jak ktoś umiera. Ci wszyscy płaczący ludzie stojący nad zmarłą już osobą. Także proszę cię nie mów mi już więcej o śmierci i żyj pełnią życia. Jeszcze tyle rzeczy ciekawych i nieciekawych przed tobą. Na pewno się wszystko ułoży - popłakałam się,ten człowiek ma rację powinnam szanować swoje życie.
- Dziękuję .......
Dawno nie było rozdziału więc proszę krótki ale wesoły.
Lysandra-ever
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top