Rozdział 24

Pierwszy spacer, tak długo na niego czekałam.Wózek sprawuje się wspaniale a mój synek jest taki grzeczny kiedy jest na dworze że aż dziwne.Ani razu nie płakał,raz się obudził ale to patrzył na mnie i znów usnął.Kupiliśmy to co potrzeba i wracaliśmy do domu.Kiedy przechodziłam obok domu Michaela zauważyłam go,kiedy podniósł głowę zauważył mnie.Ale kiedy odwrócił głowę całkowicie do mnie dopiero teraz zauważyłam że ma rozwaloną brew i górną wargę w prawym rogu. 

-O boże -patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć.Łapie wózek i podchodzę do niego,ten próbuje uciec do domu -Zaczekaj -wołam za nim, zatrzymuje się -Kto Ci to zrobił ?-a on prycha 

-Macie dziwny zwyczaj okazywania podziękowań -odwraca się do mnie -Twój mężulek to zrobił -nie wierzę w to co mówi 

-Nie, on tego nie zrobił.Powiedział że nic Ci nie zrobił -wiem że kłamie, Patrick jak powiedział że nie zrobił to nie zrobił -

-Angela uważaj na niego.On jest bystrzejszy niż myślałem.Kiedy ty leżałaś w szpitalu on tutaj sprowadzał jakąś blondi, ostrzegałem Cię jak coś 

-Chciałam Ci tylko podziękować że wtedy byłeś ze mną.-patrzę ostatni raz na chłopaka i odchodzę.Nie wierzę w żadne jego słowo, on na prawdę chce nas rozdzielić a ja na to nie pozwolę.

***

Czekam już 15 min na mojego męża jeszcze z ciepłym obiadem,ale jeśli nie pojawi się w przeciągu 10 min nie wytrzymam chyba i oszaleje.Obiecywał mi że ogarnie się i będzie w miarę wracał do domu, jest godzina 17:15 a jego nadal nie ma.Dosyć że cały dzień nie ma go w domu, to jeszcze mamy do omówienia kilka rzeczy.

Na początku obita twarz Michaela, mówił że to zrobi.Obiecywał że wybije mu mnie z głowy,ale kiedy wrócił powiedział że tego nie zrobił.Myślał że zagoi się wszystko i nie będę widziała co zrobił. Do tego ta blondynka u nas w domu kiedy ja byłam w szpitalu.Zawsze mogła być to jakaś nasza znajoma,albo ktoś z pracy Patricka.Nie wiem,ale nie podoba mi się to co robi Patrick i jak się zmienia. 

-Przepraszam Skarbie-wpada do domu zdyszany Patrick -Wiem, już myje ręce i będziemy mogli jeść -wita się ze mną całusem w policzek i idzie do łazienki umyć ręce. 

-Widziałam się dzisiaj z Michaelem -zaczynam i czekam aż Patrick pojawi się obok mnie i tak się staje -Nie zgadniesz co zobaczyłam 

-Nie mam pojęcia -zasiada przy stole i podnosi na mnie wzrok 

-Nie rób ze mnie idiotki -podnoszę głos -Wiem że ty go uderzyłeś 

-Nie rób afery,Okey? Zasłużył sobie palant jeden -wkurzam się,nie będę jeść z nim przy jednym stole.Wstaję od stołu -Gdzie ty idziesz ?

-Jak się ogarniesz daj znać, będę kąpać twojego syna -słyszę wzdychanie mojego męża,ale okłamał mnie i oszukał.

Zamiast podziękować naszemu sąsiadowi on go wali po gębie.Jaki normalny człowiek/ojciec tak robi. Dzięki Michaelowi dotarłam na czas na porodówkę i wszystko udało się tak jak planowałam.Zabieram Ryana z leżaczka i razem idziemy na górę, chłopca okładam do łóżeczka i zaczynam przygotowywać wszystko do kąpieli. Wanienkę,odpowiednio ciepłą wodę, wszystkie kosmetyki, pieluszkę, piżamkę. 

-Nie zauważasz tego że on zawsze znajduje się w odpowiednich momentach? Zawsze jest obok ciebie i wychodzi bohatersko a ja zawsze tez zły -podchodzi do nas i bierze Ryana z moich rąk i trzyma go wtedy ja mogę swobodnie go myć 

-Może to ty zawsze tak się zachowujesz. Praca...ten wyjazd do Londynu 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top