Rozdział 14
***************************** 5 Sierpień (Niedziela )**************************
Dzisiaj pogoda nie dopisuje jest zachmurzone niebo, pada deszcz a dokładniej to jest ulewa i wieje mocno wiatr.Mój humor nie dopisuje mi w ogóle Od wczorajszej sytuacji cały czas mam obawy dotyczące mnie i mojego męża. Nie wiem co mógł pomyśleć mój mąż o sowach i wyznaniu Michaela, może i była taka sytuacja ale nic nie znaczyła.Patrick to mój mąż i to on jest dla mnie najważniejszy.On i nasz synek Ryan
Spałam na kanapie, to nie tak że nie ufam Patrickowi, ale Michael miał rację.Mógł się obudzić i coś sobie ubzdurać a wtedy ja bym ucierpiała, nie potrzebna nam kolejna kłótnia. Spałam może z 4-5 godz, wstałam o 6:30 kiedy było już jasno i posprzątałam bałagan w kuchni.
Wczoraj wieczorem jeszcze pozanosiłam wszystko do kuchni Zoe mi pomagała, o nic nie pytała. Pownosiłam wszystko do kuchni, wzięłam prysznic i położyłam się. Od rana ubrałam się w krótkie spodenki, i nałożyłam koszulkę z falbankami i takimi opinającymi się rękawami, ale zaraz zmieniłam na zwykłą koszulkę białą z Adidasa i wzięłam się za sprzątanie.
Zaścieliłam łóżko w salonie, wstawiłam zmywarkę, zdążyłam raz ją wyciągnąć potem jeszcze raz włączyć. Powycierałam w kuchni meble, nakryłam na śniadanie.Pokroiłam pomidorka, ogórka, paprykę i poukładałam na talerz.Na następny talerz wędlinki i kabanosy.
Chleb wyciągnęłam, bułeczki jeszcze zostały, odgrzałam wczorajsze mięso które zostało już upieczone i nikt nie zjadł. Zrobiłam sałatki z serem Feta, sałatami różnego rodzaju z pomidorem, ogórkiem, papryką i sosem ziołowym.
Wstawiłam wodę na kawę kiedy słyszałam głos Zoe i Maxa. Już powstawali i zaraz pojawią się na śniadaniu. Dla siebie zrobiłam lekkie śniadanie od rana dziwne mdłości mnie trzymają i wole nie ryzykować do tego mam lekką zgagę która już mnie irytuję.Dlatego dla siebie przygotowuje owsiankę taki mix kupiony przeze mnie do tego pokrojone orzechy, trochę dżemu i całe borówki.Idealne, lekkie śniadanie
-Dzień Dobry -wchodzą do kuchni razem Max i Zoe, uśmiechają się do mnie. Po minie Maxa widzę że kac go lekko męczy
-Dzień Dobry -biorę czajnik i stawiam obok szklanek -Co do picia ?
-Kawę -od razu mówi Max i siada przy sole -Dla mnie herbata -Zoe, zanosi ostatnie talerze na stół. Biorę tacę z napojami, stawiam swoją miskę z jedzeniem,biorę łyżkę i siadam do stołu.Każdy bierze swoje i zaczynamy jeść
-Nie czekamy na Patricka ?-pyta Max.Podnoszę na chłopaka wzrok, wiem że pamięta wczorajszą akcję, widzę po nim, ale chyba nie chcę nic o tym mówić.Może i lepiej, nie chcę psuć miłej(może nie do końca miłej )atmosfery.
-Patrick śpi, nie sądzę aby szybko się obudził.Kiedy się doprowadza do takiego stanu potrzebuje więcej czasu aby dojść do siebie -nikt więcej o nic się nie pyta.Czuję na sobie wzrok Zoe, na moim ramieniu na tym co po wczorajszym mi zostało.Nie komentuje tego ani ona ani ja, ale sam wzrok mówi za siebie.Wstyd jej za brata i widzę to po oczach.
Ślad został i miał prawo zostać.Patrick użył siły aby mi to zostawić, zdenerwował się i to jest zrozumiałe, mógł krzyczeć, wrzeszczeć.I Michał miał rację nie powinien mnie łapać z taką siłą w ręku pod wpływem alkoholu.
-Jakie Plany na resztę dnia ?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top