Rozdział 9
- Idź spać Solace... jesteś padnięty - mruknąłem ze spokojem wpatrując się w zaskoczoną twarz Will'a, który najwidoczniej nie spodziewał się po mnie czegoś takiego.
- Nico? - zapytał wlepiając te swoje błyszczące, żywe oczy w moje... zimne, pozbawione blasku odpowiedniki. Na policzkach starszego chłopaka wykwitł delikatny rumieniec, co w połączeniu z tymi lekko zarysowanymi kośćmi policzkowymi dawało dość uroczy efekt. Po chyba sekundzie zamrugałem kilka razy, a moja blada twarz pokryła się czerwienią, gdyż zaczęło do mnie docierać to co się dzieje. Moja dłoń odsunęła się od blond włosów syna Apolla, a nogi same z siebie postąpiły kilka kroków w tył * Nico? Co ty na Hades'a wyczyniasz!? * zapytałem sam siebie.
- ... ja... umm... - wydukałem i spłoszonym wzrokiem rozejrzałem się dookoła. Aleksy'ego nie było... ale zamiast niego gapiło się na nas kilku herosów * Świetnie... jeszcze tego tylko brakowało *
- Masz gorączkę? Jesteś cały rozpalony - powiedział Will podchodząc do mnie i przykładając mi dłoń do czoła, przez co zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony.
- Nie... dotykaj mnie - warknąłem odruchowo i odsunąłem dłoń chłopaka - Czuję się świetnie więc z łaski swojej daj mi święty spokój - dodałem lodowatym głosem, po czym odwróciłem się plecami do blondyna i ruszyłem w stronę mojego domku, ignorując przy tym krzyki Will'a, który najwidoczniej jako NADOPIEKUŃCZY lekarz zaczął się o mnie martwić.
***
Nie spałem całą noc, gdyż po mojej głowie dalej krążyły wspomnienia z poprzedniego dnia. * Najpierw głaszcze mnie po głowie i jest taki miły, by po chwili zacząć mnie wyzywać... nie rozumiem go... * cicho westchnąłem i obróciłem się na drugi bok, próbując przy tym uporczywie zasnąć. Byłem padnięty, ale obraz Nico... zwłaszcza w tamtym momencie był z byt uroczy bym od tak przestał o nim myśleć. Irytująca myśl, że w końcu stanę się dla niego kimś ważnym nie dawała mi spokoju i skutecznie spędzała mi sen z powiek * mimo wszystko... Syn Hades'a ciągle martwi się o Jacksona... nawet gdy zaprzecza to... * pomyślałem z dziwnym bólem w sercu... mój ukochany dalej ugania się za synem Posejdona?
***
- Oszukujesz! - krzyknął Aleksy rzucając przy tym kartami na stary stół wykonany z czarnego drewna. Spojrzałem na przyjaciela z cieniem wrednego uśmiechu.
- To, że jestem lepszy nie znaczy od razu, że muszę oszukiwać - odparłem spokojnie zbierając karty i zacząłem je z nów tasować. Siedzieliśmy w trzynastce i graliśmy... ja ogrywałem Lermontov'a i kilka umarłych w pokera! Uwielbiam to uczucie, kiedy jest się w czymś lepszym od innych.
- CO WY WYPRAWIACIE!? - wrzasnął ktoś wpadając do mojego domku, przez co drzwi otworzone z impetem uderzyły w ciemno brązową ścianę ●
Uniosłem głowę z nad rozdanych już kart. Moim oczom ukazała się dość zdenerwowana twarz Will'a, który stał w progu i wlepiał we mnie mordercze spojrzenie...
- Polepszamy jakość naszej egzystencji po przez marnowanie naszego czasu i życia na graniu w pokera. A co? - odparłem obojętnie wracając do gry i z nów zgarniając czekoladowe ciasteczka, które imitowały pieniądze.
- Dokładnie - brunet siedzący na przeciwko potwierdził moje słowa i wraz ze szkieletami postawił kolejną partie ciasteczek, które z dziwnych powodów bardzo chciałem zgarnąć
- To, to ja widzę...ALE CZEMU NIE JESTEŚCIE NA ŚNIADANIU!?!? - krzyczał dalej Solace najwidoczniej nieusatysfakcjonowany moją męczącą, starannie ułożoną wypowiedzią.
- Przecież zjadłem już śniadanie... - odparłem wpychając do swoich ust cztery okrągłe czekoladowe ciasteczka, wpatrując się przy tym w błękitne zaskoczone oczy syna Apollina.
- Słodycze to nie wystarczające źródło witamin! Nico! Ty jeszcze rośniesz! MUSISZ jeść NORMALNE rzeczy! - wydarł się w odpowiedzi Will i podszedł do stolika, przy którym siedzieliśmy i walnął z całej siły pięścią w blat
● domek nr.13 w moich wyobrażeniach ma bardzo ciemno brązowe ściany, meble wykonane z ciemnego drewna, akcesoria są czarne, ciemno szare lub srebrne ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top