Rozdział 13.5 (NIEWYPAŁ)
Odkąd wyszedłem z lecznicy cały swój wolny czas, który miałem zawsze spędzałem siedząc samotnie w domku nr. trzynaście. Percy obwiniał mnie o śmierć swojej dziewczyny Annabeth, przez co moje i tak poranione serce dosłownie krwawiło z bólu. Moje dłonie zacisnęły się jeszcze mocniej na czarnym materiale poduszki, która zawsze leżała na moim łóżku. Westchnąłem okrywając się szczelnie kołdrą i powoli usiadłem na materacu, przytulając jasia do klatki piersiowej i schowałem w nim twarz. Promienie słońca wpadały do ciemnego wnętrza domku Hadesa, oświetlając delikatnie ciemno brązowe ściany. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a na moje usta wstąpił lekki uśmiech, gdy przypomniałem sobie dzień, w którym do trzynastki wpadł Solace z tym swoim uśmiechem na twarzy i oświadczył, że nie może do mnie codziennie przychodzić skoro mój domek jest taki... ciemny. Przyniósł ze sobą kilka puszek z farbą i wraz z Aleksym zaczęliśmy... a bardziej oni zaczęli renowacje domku Pana Umarłych. Piękne wspomnienia zakłóciły słone łzy kapiące z mojego podbródka na dłonie, które jednak szybko stałem mając nadzieję, że przestaną lecieć. Wciągnąłem cicho powietrze i wtuliłem twarz w poduszkę, przez co dalej lecące z moich oczu łzy były niewidoczne. Płakałem przez bezsilności... Jeden z dzieci wielkiej trójki, płakał z rozpaczy... * Chłopak, za którego chciałem oddać własną duszę ojcu nawet mnie nie pamięta * pomyślałem przypominając sobie z jaką powagą powiedział mi to Aleksy.
*** ***
Problemy za szkołą xD sorry, ale mam cztery dwóje z czego trzy muszę poprawić... i jeszcze jutro kartkówka z gegry -_- więc jak coś to albo znów nie będę nic pisać, albo będą krótkie rzeczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top